...

sobota, 27 września 2014

Bajka o glanach

Była sobie dziewczynka
Co glanów wiązać nie chciała
Tata ładnie ją prosił
Lecz ona nie słuchała

Więc gdy biegła po schodach
sznurówek długich dwie pary
Wiły się wokół niej
niczym rozwiane sztandary

Z glanami żartów nie ma,
więc przydepnęły końce
Sznurówek poskręcanych
Jak dwa zaskrońce

I dziewczynka fiknęła
salto mortale ze schodów
By odwieźć ją do szpitala
było z tuzin powodów

A morał z tego jest krótki
i niektórym znany
Żeby stać twardo na ziemi
Musisz wiązać glany

piątek, 26 września 2014

Sen jest dla słabych.

Siedziała przed laptopem wpatrując się w ciąg czarnych literek okraszonych ilustracjami i oczojebnie kolorowymi reklamami. Chude palce obejmowały mocno kolejny kubek kawy. Ten ulubiony, zielony w bordowe, zaćpane króliczki. Dochodziła czwarta, a dziewczyna dawno pożegnała się z wizją snu w ciepłym, miękkim łóżku. Nie obchodziło ją także, że za zaledwie dwie godziny będzie musiała wstać do szkoły. Przecież trudno zasnąć, gdy jest się wciąż obserwowanym.
Na ekranie włączył się wygaszacz, czarnowłosa ocknęła się i dopiła resztkę magicznego, kofeinowego płynu. Odłożyła naczynie gdzieś pomiędzy stróżki z kredek, ołówki i niedokończone szkice.
"Idź kurwa spać..."
Potrzasnęła głową. Jeszcze tylko jeden rysunek. Nie czuła sie śpiąca.Następnie usiadła na nierozłożonej wersalce, owinęła się kocem w bardzo odpowiednim czarnym kolorze, skuliła się wśród zawalonego piramidami z książek, stosami papierów zmiętych w kulki, na wpół dopitymi kubami kawy i szklankami mleka. Zielone oczy wpatrywały się mocno w jeden punkt. Złote ślepia błyszczące w ciemności.

piątek, 12 września 2014

Aniołek.

Siedzę w klasie. Jest matematyka, najnormalniejszy przedmiot. Naokoło mnie siedzą dzieciaki. Wesołe twarzyczki smutne oczka. Patrzę uważniej. Nad każdym z nich wisi cień. Uznacie za szaleństwo czy schizofrenie te skrzydlate postacie nad Wami? Każda jest inna i przedstawia Was. Te anioły są obrzydliwe. Emanują Waszymi przeżyciami. Tak mało szczęścia i dobra. Oglądam anioła o dwóch wybitych zębach, z czego jeden zwisał z jego szczęki na strzępie dziąsła. Zielonkawe skrzydła są wyłamane, prawa noga zmiażdżona prawdopodobnie kołem ciężarówki. Na ustach widnieje zawzięcie i stała czujność. Anioł bez przerwy zaciska i rozluźnia palce spoczywające na rękojeści sztyletu, a gdy nasze spojrzenia krzyżują się stal błyszczy wysunięta do połowy z pochwy. Oczy tego anioła są ciemne i przekrwione, teraz pojawia się w nich również zdziwienie. W końcu niecodziennie spotyka się człowieka, który WIDZI. Po chwili jego wzrok pada na mojego Stróża. I jego twarz staje się biała jak ściany klasy. Przepraszam aniołku. Nie przydzielili mi skrzydlatej cioty. Cinnabar nie bawi się w łuki, kusze, sztylety lub inne pierdółki. W dłoni obraca swój miecz z Czerwonej Połaci. Wojskowe buciory opiera o krzesełko chłopaka przede mną, między palcami owiniętymi paskami wyprawionej skóry wije się mały skrzydlaty wąż. Twarz Cinnabara jest obojętna. Skrzydła z pałąkami z czarnych łusek i onyksowymi piórami delikatnie drgają. Uśmiecham się do aniołka. Jego ciemne oczka biegają pomiędzy mną, a Cinnabarem. Mój stróż zabiera buciory z krzesła i staje przed małym, pokiereszowanym Narielem. Odwracam wzrok ku tablicy, a sekundę później w moich uszach rozbrzmiewa odgłos łamanych kręgów szyjnych. Spoglądam na chłopca, gdy zielonkawe pióro spoczywa już bezpiecznie w mojej kieszeni. Pieprzony sługa Lucka nie dożyje nocy.