...

czwartek, 18 grudnia 2014

Faza na... - Jeff the Killer

          Tia. Według większości "Jeff the Killer" to najgorsza creepypasta, jaka powstała i stała się , popularna. Ciężko się nie zgodzić, bo albo opowiadanie jest beznadziejnie napisane, albo paskudnie przetłumaczone. Poza tym większość faktów w samej creepypaście, którą możecie sobie przeczytać TU, nie trzyma się kupy.
          Chociażby to, że brat Jeffa- Liu, który postanowił pójść za niego do kicia, za dźgnięcie chłopaka w ramię nożem ma dostać rok więzienia. Po pierwsze, mimo dziwnego amerykańskiego prawa, siedemnastolatek nie idzie do więzienia, a na szeroko pojętą resocjalizację. Po drugie, zastanawiam się czy u nas, za taki "wyskok" dostałabym coś więcej niż kurator. Osiedle ZWM zmienia myślenie na temat wykroczeń, wierzcie mi. xD Kolejnym błędem jest to, że Keith po rozwaleniu głowy metalowym stojakiem mówi i się śmieje. Dobra. Może i by go nie zabił, ale jakieś wstrząśnienie mózgu lub choćby utrata przytomności? Cokolwiek? W dodatku jest w stanie się poskładać informacje i stwierdzić, że wybielacz i alkohol płoną razem na tyle dobrze, by Jeffa ukatrupić. Następnie nasza "płonąca pochodnia" spada ze schodów, nie podpalając przy tym nikogo, niczego oraz nie skręcając sobie karku. Niezły akrobata, nie?
          Ostatnia rzecz, do której się przyczepię to to co się dzieje z samym Jeffem po spaleniu. Ja rozumiem, że spaliło mu twarz, prawdopodobnie, bo to zależy od przekładu, również nos, ale czemu nie włosy? I czemu z brązowych stały się czarne? Coś nie słyszałam, żeby keratyna pod wpływem ognia ciemniała, na śliczny kruczoczarny odcień, o nie. Raczej się fajczy, przy okazji okropnie śmierdząc. Takie uroki płonących białek... :D Co lepsze po wypaleniu skóry przez alkohol, wybielacz uczynił skórę Jeffery'ego idealnie białą, tak jakby wcale nie był łatwopalny.
          Dalszy epizod z poszerzaniem uśmiechu i wycinaniem powiek mi się spodobał. Wyobrażacie sobie, jak Jeff chce iść się położyć spać, a tu dupa, bo nie może zamknąć oczu? 

To wszystko wyżej... Klasa o profilu biologiczno-chemicznym, tak bardzo rypie banię... :C 

          Więc mimo mojego marudzenia skąd ta faza? Bo fani są genialni i fandom Jeffa Killera mnie zmiótł. Kto nie chce zobaczyć tego małego zabójcy noszonego na barana przez Slendermana? Albo Jeff na spacerze z smile.jpg? W dodatku zrobiło mi się smutno, gdy Jeff zabijał Liu. Miłość rodzeństwa strasznie mnie rusza, co myślę, że możecie zobaczyć w moich opowiadaniach. A internet się od Liu, któremu udało się przeżyć i ściga brata, by skończyć z Jeffem Killerem i odzyskać Jeffery'ego. Ewentualnie, po prostu go zabić. ^w^
          Humor fandomu mi się udzielił i sama zaczęłam coś skrobać. A Wy co myślicie o Jeffie?

~^~*~^~
- Jeff?
- Braciszku?
- Nie mów tak do mnie. Nie jestem już dzieckiem.
- To o co ci chodzi staruszku?
- Ech… Zostaniesz ze mną na noc?
- Znowu czytałeś creepypasty, Liu?
- Yhym.
- To zostanę.
~*~

          Jeff uśmiechnął się do brata. Wokół jego nóg krążył Smile.jpg. Zwierzę miało paskudny pysk o czerwonawej i zmierzwionej sierści, w dodatku chwiało się na długich łapach garbiąc się niczym hiena.

- Dobrze wyglądasz Liu. Przedstawiłem Ci już Smile? To mój nowy kompan do polowań. Podobnie się uśmiechamy, co?

          Brunet nachylił się nad bratem. Deszcz siekł coraz mocniej, Liu mókł, a Jeff nie chciał, aby braciszek się rozchorował.

- Nieźle leje. Lubisz taką pogodę, prawda Liu? Ej, czyżbyś się obraził? Jeśli będziesz dalej stał tak na deszczu to się przeziębisz.

          Przykląkł i okrył brata swoją bluzą.

- Czuję się ostatnio dziwnie pusty, braciszku. Kiedyś byłem pełny typowych ludzkich uczuć, później zastąpiła je paląca żądza. Mordu, oczywiście. Oj, Liu! Jak to cholernie bolało. Płonąłem w środku, czułem dokładnie, jak ogień pali wątrobę, jelita, płuca, żeby następnie zwęglić żebra i mięśnie. Ale znalazłem na to sposób! Zacząłem krzywdzić innych... i w końcu! W końcu ktoś cierpiał tak, jak ja! Genialne uczucie bracie! A potem zacząłem tonąć. Dławiłem się w ekstazie przeplatanej ich krzykiem... Albo we własnym bólu. Płonąłem szczęściem albo cierpieniem. I wiesz co Liu? Chyba się wypaliłem.

          Smile.jpg położył się przy bracie Jeffa zamiatając swoim zniekształconym ogonem naokoło.

- Tak czy siak... jestem pusty. Cholera, nawet wybicie połowy sierocińca mi nie pomogło! Liu... Odezwij się do mnie... Do kurwy nędzy i prostytutki biedy, odezwij się!

Cisza.

          Jeff opadł na kolana i przytulił się mocno do brata. Drgał spazmatycznie rozdrapując sobie twarz o chropowatą płytę nagrobka.

- Mam dość bycia sam. Po co cię zabiłem?! Po co, no dlaczego?!

Smile.jpg podniósł łeb i zaskamlał. Jeff nagle znieruchomiał tuląc rozcięte czoło do nagrobka. Po cmentarzu przetoczył się szalony śmiech.

- No tak... Skoro na ból pomaga mi cierpienie innych, to tak samo poradzę sobie z samotnością! Będą tak samotni, jak ja. Prawda, braciszku? Liu?

          Jeff wpatrywał się oczami bez powiek w miejsce spoczynku brata. Po nagrobku obwiązanym białą, gdzieniegdzie zakrwawioną bluzą, spływały strugi deszczu. Gdyby brunet myślał w takich kategoriach, stwierdziłby, że Liu płacze. Jednak dla niego ten obrazek był lekko żałosny. Zdjął ubranie z kamiennej płyty zakładając je na siebie. Następnie posłał swojemu bratu uśmiech.

- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś Liu. Mówię Ci, kiedy przyjdę znowu, będę już szczęśliwy. A jak ja to i Ty, prawda braciszku?

środa, 17 grudnia 2014

Necro Stradivarius

           Oto przed Wami moje opowiadanie, które wygrało konkurs w maju 2014r. Creepy i takie miało być. =w= Na niezłych oceniających trafiłam, że wybrali akurat to... Nawet się wtedy na wywiad do telewizji załapałam. Na pytanie czy zamierzam iść na polonistykę odpowiedziałam, iż wolę medycynę, ale mam nadzieję, że nie będę... No właśnie: czego? Nie chcę Wam streszczać opowiadanka, więc tylko zaproszę do czytania. Możecie mi potem powiedzieć czy mogłabym być takim artystą, jak nasz bohater. :P

W ciągu ostatniego roku w Opolu zaginęło kilkanaście licealistek. Policja zajęła się sprawą dość późno, ponieważ funkcjonariusze uznali, że w okresie wiosennym i wakacyjnym są to najprawdopodobniej ucieczki z domu: na gigant lub autostopem po Polsce. Gdy we wrześniu odnotowano tuzin osób, które nie powróciły, sprawa powędrowała wyżej. W ciągu następnych miesięcy zniknęły kolejne osoby, a wszystkie wysiłki, aby je odnaleźć pozostały bezowocne. Przez kolejne kilka lat sprawa pozostawała niewyjaśniona, aż nagle pewien student znalazł w bibliotece wydziału fizjoterapii Uniwersytetu Opolskiego pomiędzy atlasem anatomii, a niedorzeczną tam partyturą Bacha, plik kartek, którego treść wywróciła całe dochodzenie do góry nogami. Niektórzy twierdzili, że to sprytny sposób na odwrócenie uwagi od nieudolności śledczych, inni przysięgali, że notatki to szczera prawda. Oto, co znaleziono:
„9 października
Nareszcie. Po tych miesiącach kucia do matury dostałem się na wydział fizjoterapii. Jak na razie idzie mi całkiem nieźle. Moim zdaniem ten kierunek jest fascynujący, bo uczy harmonii ciała, a to jest tak bardzo związane z muzyką, którą uwielbiam. Ludzie mówią mi, że oszalałem chcąc pogodzić studia i szkołę muzyczną, ale u mnie obie te dziedziny są powiązane.  Mieszkam niedaleko przyjaciółki, skrzypaczki z tutejszej szkoły muzycznej, chodzimy razem na wykłady, a coraz częściej po nich spotykamy się na mieście. Byłbym szczęśliwy, ale…
11 października
Niektórzy dążą do idealnej sylwetki, inni do mistrzostwa w kłamaniu. Ja szukam doskonałego dźwięku. Instrumentu, który wydaje dźwięk bez skazy i wybrzmiewa nim, tak długo, jak to możliwe. Tęsknię za nim.
18 października
Dziś zauważyłem, że jej ramię przypomina gryf moich skrzypiec. Całe jej ciało jest jak instrument. Podobnie się je trzyma. Tylko, że gryf jest chłodniejszy i nie ugina się tak przyjemnie pod palcami.
3 listopada
Zrobiłem to. Dziś stworzyłem swoje dzieło, o którym inni baliby się nawet spróbować marzyć, dotknąć, ogarnąć.
4 listopada
Siedzę w kuchni i czyszczę struny skrzypiec. Pierwszy raz robiłem struny z oplotu jelitowego. Trzeba przyznać, że ludzkie narządy są oporne w preparowaniu. Jednak to jeszcze nic! Rzeźbienie w łopatce podbródka skrzypiec… Profilowanie chropowatej tkanki tak, aby pasowała do kształtu mojej brody, składanie stelażu z kości, umacnianie go chrząstkami, a następnie obciąganie go skórą. Najmiększą, najgładszą, jakiej dotykałem. Z mostka stworzyłem podstawek na struny, słusznie zwany „duszą”. Udało mi się wszystko zakonserwować, teraz tylko brakuje mi smyczka, by wydać ten czysty dźwięk.
16 listopada
Dziś dotarło do mnie, co zrobiłem. Zabiłem kolejną dziewczynę tylko po to, żeby zrobić z jej kości strzałkowej smyczek. Długo szukałem osoby o tak cienkiej kończynie, a następnie uwodziłem ją i wabiłem ponad tydzień… Mam to, czego chciałem. Rozkładającego się trupa w salonie i trupie skrzypce, które leżą nietknięte na moim łóżku. Co się ze mną stało?
17 listopada
Zrobiłem to. Zagrałem na nich. W życiu nie słyszałem cudowniejszego dźwięku… Rzuciłem studia. Chcę tylko grać.
19 listopada
Matko… Moje trupie skrzypce się rozsypały… Moje stare, drewniane instrumenty brzmią niczym skrobanie paznokciami po tablicy. Czy ciało mojej przyjaciółki mogło dać mi tylko dwa dni tych boskich dźwięków? Czy nie umiałem do końca wykorzystać potencjału jej delikatnego ciała? Gdzie popełniłem błąd?
20 listopada
Przecież szczątki tej drugiej nie mogą się zmarnować…
24 grudnia
Dziś święta. Pochłaniam kolejną chińską zupkę i wracam do pracy. Nacinam nożem kuchennym skórę tegorocznej maturzystki, która mieszkała w na moim osiedlu. To już czwarte ciało. Potrzebuję więcej Materiału… Boże, dlaczego stworzyłeś ludzi tak nietrwałymi?!
3 marca
Mój dom zamienia się w kostnicę.
10 kwietnia
Wszelkie możliwe szczątki staram się jak najlepiej wykorzystywać. To jest jak uzależnienie. Chcę wiedzieć, z jakiej części człowieka można wydobyć dźwięk, stworzyć instrument. Nie trupi. Nie śmiertelny. Nieśmiertelny. Boski.
3 lipca
Zaczęły się wakacje i nie mam czasu na jedzenie. Żyję z pieniędzy, które przynoszę do domu wraz z moim Materiałem. Choć tak naprawdę granie jest jedynym pokarmem, którego potrzebuję.
12 lipca
Dziś przyciągnąłem do domu pięć Materiałów. O Boże, nie uważasz, że będą z nich piękne skrzypce? Te młode ścięgna, elastyczna skóra, kości, które dopiero, co skończyły swój wzrost… Jestem coraz bliżej boskiej symfonii, prawda?”


Kolejny fragmenty zapisków mordercy był nieczytelny, zniszczony i zalany krwią. W laboratorium kryminalistycznym udało się odszyfrować tylko trzy słowa - „nudzi mi się”.