Ostatnio znalazłam poradnik, jak powinno się dbać o książkę. Zbiór rad co
zrobić, żeby lektura na długo pozostała ładna i schludna. Szczęka mi opadła,
gdy dowiedziałam się, że jestem bezczeszczącym literaturę potworem, bo na
przykład nie myję rąk przed sięgnięciem po książkę. Jest gorzej, przecież nie
obłożyłam ich plastikowymi okładkami, nie trzymam ich na półkach za szybką,
używam zbyt grubych zakładek i tak dalej. Boję się pomyśleć co będzie, gdy
wyjdzie na jaw, że odwracając kolejne strony zdarza mi się poślinić palce albo
zjeść coś gdy czytam. Przecież powinnam ją zalaminować, wsadzić do kufra,
zamknąć na kłódkę i ukryć w jakimś pomieszczeniu o stałej temperaturze mniej
więcej dwudziestu kilku stopni.
Ja mam dla Was tylko jedną radę
Przede wszystkim to tę książkę przeczytaj. I miej gdzieś te wszystkie
zasady. Zaczytaj ją na śmierć, tak, że będzie Ci się z miłości do jej treści
rozpadać w rękach. Bo ta ukochana książka będzie miała zagięte rogi, będzie
uwalona dżemikiem, znajdziesz gdzieś w środku plamy po herbacie czy okruszki z
obiadu. Bo nie mogłeś się oderwać i nawet jedząc pochłaniałeś jej zawartość.
Wstydem nie jest pomazana, pogięta czy zabrudzona książka, o nie. O wiele bardziej
szkoda mi tych wszystkich nieczytanych, leżących na półce tomiszczy, które
chciałyby się podzielić swoją historią, ale najzwyczajniej nie mają okazji. Czy
temu, co skrywają stronice, naprawdę będą przeszkadzać zżółknięte, ponadrywane
kartki sklejone taśmą klejącą, która zaczyna już pękać ze starości? Ważna jest
historia i oddanie się jej. Dlatego nie martwcie się czasem, iż Wasza ukochana
książka wygląda jak wyjęta psu z gardła, bo to zwykle znaczy, że zjeździła z
Wami połowę Waszego życia, widziała pociągi, autobusy, ławki w parku czy kąt w
kuchni, gdy czekaliście, aż zagotuje się woda na herbatę.
Takie lekturki naprawdę mogłyby się poczuć kochane, bo w końcu szczęśliwa
książka, to zaczytana książka. Po prostu kochajmy książki i sprawiajmy, żeby
stały się częścią naszego życia.