...

środa, 3 października 2018

Antidotum na niepokój cz. 56



Hux stał w kolejce do szkolnej kawiarenki. Nie zdążył zrobić rano śniadania, była długa przerwa i był pewien, że zaraz zejdzie, jeżeli czegoś nie zje. Niestety, jak to bywa na długiej przerwie, pół szkoły przypominało sobie o istnieniu kawiarenki. Z przerażeniem w oczach spoglądał, jak kolejne kanapki znikają zza szyby.
Nagle ktoś poklepał go w ramię. Hux obrócił głowę i spotkał spojrzenie Rey.

- Hej - uśmiechnęła się dziewczyna.

- Jeżeli myślisz, że cię wpuszczę, to się pomyliłaś - odpowiedział od razu.

Rey parsknęła śmiechem.

- Nie chcę tych paskudnych buł i tobie też radziłabym sobie odpuścić. Ale chciałabym za to wiedzieć, co u Kylo.

- Nie mam śniadania, więc nie mam wyboru - przyznał. - A z Kylo w porządku. Dalej leży w szpitalu na lekach. Do końca tygodnia mają go niby wypuścić - powiedział, uznając, że skoro Rey i tak wie, o co chodzi, to nie ma sensu robić z tego wielkiej tajemnicy.

- Myślisz, że możemy go odwiedzić? - zapytała.

- MożeMy? - odparł.

Nie miał bladego pojęcia, jak Kylo zareagowałby na wizytę Rey, a co dopiero większej ilości osób.

- No ja, Finn, Poe i ty, żeby go w razie potrzeby uspokajać. Myślałam o ekipie z treningów, ale to chyba za dużo jak na jeden raz.

- Sam fakt, że stwierdziłaś, że trzeba go będzie uspokajać mówi, że to może nie być najlepszy pomysł.

Akurat była jego kolej na kupowanie, więc odwrócił się do sklepikarki i poprosił o drożdżówkę z serem - tylko to zostało. Gdy wyszli z kawiarenki, kontynuował:

- Nie wiem, Rey. Kiedy chcecie to zrobić?

- Myślałam o piątku po zajęciach. Wiesz - urwała, żeby pomachać jakimś dziewczynom - on wydaje się zawsze czuć taki odrzucony. Chciałabym mu pokazać, że wcale tak nie jest.

Hux był już bliski, by zrobić jakiś niewybredny komentarz, ale powstrzymało go wspomnienie z urodzin Rey. Kylo przecież powiedział, że rozmawiali, że się pogodzili, zaczęli od początku. Hux, nauczony nie wybaczać, miał się na baczności w imieniu Kylo. Chociaż… oni sobie wszystko wybaczyli, w każdym pocałunku, w każdym słowie. Rey też powinna dostać szansę.

- Okej, zaprowadzę was - powiedział Hux.

- Świetnie - dziewczyna aż klasnęła w ręce. - O której kończysz?

- O czternastej.

- To spotkajmy się przed szkołą, tak z dziesięć po, dobrze? Myślisz, że powinniśmy coś dla niego zabrać?

- Może coś słodkiego? Wiesz jak karmią w szpitalach - zamyślił się.

- Wiesz może, co lubi?

Hux przypomniał sobie, jak Kylo bez problemu recytował upodobania innych ludzi, w tym Rey, trochę mu tego brakowało.

- Kwaśne żelki, czekoladę… czasem piecze ciasta - powiedział, zniżając głos na ostatniej kwestii, jakby sprzedawał Rey ściśle tajne informacje za bezcen.

- Ściemniasz.

Ledwo udało im się przebić przez grupę uczniów, która tarasowała korytarz. Dochodzili już pod klasę Rey.

- Może jeszcze powiesz, że ci gotuje?

Hux poczuł gorąco na twarzy. Nie cierpiał, gdy był taki oczywisty.

- Czasami.

Rey wyszczerzyła się do niego. Niesamowicie rozczulał ją zarówno Hux kochający Rena, jak i Kylo, który był zakochany po uszy w Armitage’u. Niby miała już pewną dawkę słodkości, codziennie spędzając czas z Poe i Finnem, ale w tych dwóch było coś niewinnego i uroczego, co kompletnie nie pasowało o ich codziennych wizerunków.
Hux odkaszlnął, zakłopotany.

- To ja lecę na historię, chcę jeszcze zdążyć zjeść - powiedział. - To do zobaczenia w piątek.

I uciekł.

***

W piątek rano Kylo dowiedział się, że ordynator wziął urlop, a co za tym idzie, nie będą mogli wypisać go przed poniedziałkiem. Powiedzieć, że go to zdołowało, to jak nie powiedzieć nic. Spojrzał na swoją mamę, która siedziała obok niego czytając książkę „Włoskie buty” i co jakiś czas machinalnie poprawiając okulary. Wyciągnął rękę, tę bez bandaży, i chwycił jej dłoń, która spoczywała na kolanie.

- Tak, Ben?

Od razu odłożyła książkę.

- Mamo, może  jedź do domu odpocząć? – zapytał, widząc jeszcze dokładniej cienie pod jej oczami. Wydawało mu się także, że posiwiała bardziej w ciągu ostatnich dni.

- Zostanę jeszcze z pół godziny i pojadę, dobrze? Przywieźć ci kolację?

Jeszcze kilka dni temu powiedziałby, żeby się nie męczyła, ale posiłki w szpitalu były tak okropne, że poprosił o kanapki.

- Jak się ma Armitage? Często cię odwiedza, prawda? - zapytała nagle.

Ren trochę się zmieszał.

- Tak, w sumie codziennie. A ma się całkiem dobrze, choć ma dużo stresu z tą olimpiadą.

- Ciężko pracuje, co? - kiwnęła głową. - Pomoże ci nadrobić zaległości w szkole?

- Nie chcę go jakoś bardzo obciążać - mruknął. - Myślałem… - urwał i zastanowił się jeszcze raz, czy naprawdę chce o to zapytać - bo pierwszy etap jest już w przyszłym tygodniu i zastanawiałem się, czy by mu czegoś nie dać, tak wiesz, na szczęście.

Leia uśmiechnęła się. Nawet jeżeli z tyłu głowy miała jakieś wątpliwości, co do sytuacji swojego syna, zdawało jej się, że on ich zupełnie nie podzielał i w jakiś sposób ją to uspokoiło.

- To całkiem miły pomysł - przyznała Leia. - Chociaż jestem pewna, że najbardziej przyda mu się twoje wsparcie.

Poza tym, Leia pomyślała, że oczy Armitage’a nie były oczami człowieka, który wierzy w szczęście. Był zdeterminowany i skryty, znała te spojrzenia. Jednak fakt, że Ben myślał o tym za niego i dla niego, był rozczulający. Przypominał jej o tym, że Ben, to niezupełnie Kylo Ren.

- Wiem, ale chciałbym móc zrobić coś więcej - rzucił. - Żeby już miał to z głowy, może jego ojciec trochę by mu odpuścił.

Nagle spojrzał na nią lekko spłoszony. Nie mówił jej za dużo o relacjach Huxa z jego ojcem, ale mama zdawała się wielu rzeczy domyślać. Leia zmarszczyła brwi i spojrzała gdzieś w bok, zanim wróciła wzrokiem na Kylo.

- Co się właściwie dzieje w domu Armitage’a? - spytała po chwili.

Ren spojrzał jej głęboko w oczy. Czy ma prawo jej powiedzieć? To była w końcu tajemnica Armitage’a, nie jego.

- Przy nich moje stosunki z ojcem są zażyłe.

- A jego mama?

Kylo zastanowił się chwilę.

- Nigdy o niej nie mówił. Znam tylko jego macochę.

Leia zamyśliła się, rozważając możliwe wersje wydarzeń.

- Spróbuj z nim porozmawiać. Powiedz mu, że w razie czego zawsze może do nas przyjść - powiedziała.

Aż za dobrze znała sytuację dzieci opuszczonych przez rodziców. Choć sprawa wygląda inaczej, gdy dzieci są małe. Armitage był dorosły, będzie mógł się odciąć. Leia znała swojego syna, wiedziała, że będzie się przejmował. Wiedziała też, że ze swoim nieokrzesanym temperamentem byłby w stanie interweniować i to nie skończyłoby się najlepiej dla żadnego z nich.

Ren spojrzał na nią. Nie czuł się na tyle pewnie, żeby rozmawiać z Huxem o jego rodzinie, a o matce to już w ogóle. Ale jeśli miałoby mu to pomóc…

- Spróbuję, mamo.

Leia pochyliła się i pocałowała syna w czoło.

- Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać, jeżeli coś się dzieje. I z tobą, i z Armitagem.

Uśmiechnął się do niej ciepło, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalały mu szwy.

Niedługo potem do sali wjechała pielęgniarka z nową porcją kroplówek.

Leia została z nim, aż nie usnął, trzymając go za rękę.

***

Hux i Dameron czekali przed szkołą na Rey i Finna. Nie rozmawiali, Poe robił coś w telefonie. Hux ostatecznie nie powiedział Kylo o tym, że zamierzają przyjść, wolał oszczędzić mu stresu. Wiedział, że jeżeli zapyta go o pozwolenie, Kylo będzie o tym myślał, wyobrażał wszystkie scenariusze, a leki jedynie podbiją jego paranoję. Postanowił, że powie mu to dzisiaj, zanim wprowadzi resztę do sali. Był raczej dobrej myśli. Gdy w końcu pozostała dwójka zjawiła się, a Poe i Finn wymienili się krótkim pocałunkiem, grupa była gotowa do wyjścia. Huxa dość bawił koncept wycieczki w odwiedziny, gdy całą czwórką wsiedli do autobusu. Oczywiście żadne z nich nie miało samochodu, a szlaban Huxa ciągle trwał.

Hux prowadził swoich kolegów przez szpitalne korytarze. Gdy weszli na oddział i znajdowali się niedaleko pokoju, Hux kazał im zaczekać, aż da im znać do wejścia, po czym sam wszedł do sali piętnastej.

Kylo, przez leki przeciwbólowe, spał jak zabity. Usta na wpół otwarte, ciężki oddech, równomierne dźwięki aparatury. Hux bardzo nie chciał go budzić, ale wiedział, że nie ma wyboru. Przysiadł na brzegu łóżka i palcami zaczesał mu do tyłu włosy, które opadły na twarz. Kylo wydał mu się bledszy i nieco chudszy, pod oczami ciągle miał sińce od zmęczenia i  wyczerpania bólem. Westchnął i potrząsnął go lekko za zdrowe ramię, mówiąc jego imię. Jednak reakcja, nawet przy mocniejszych próbach potrząsania, była zerowa. Przez głowę Huxa przeszła myśl, że mogli mu podać za silne leki, ale gdy spojrzał na etykietę kroplówki, wszystko się zgadzało.

- Hej? - usłyszał głos Rey zza pleców. 

Odwrócił się, dziewczyna wychylała się zza framugi.



- Mówiłem, że macie zaczekać - przypomniał jej, ale jego głos był zrezygnowany. - Śpi i nie da się go obudzić.


- Mam spróbować? - uśmiechnęła się chytrze.

- Nie.

Rey naburmuszyła się teatralnie, zaraz za nią wychylili się chłopcy.

- No dobra, wejdźcie - pozwolił im w końcu Hux.

Cała trójka stanęła nad Kylo, przyglądając się jego bandażom, kabelkom oplatającym jego ręce.

- Wygląda źle - powiedział w końcu Finn.

- Wyglądało gorzej - odparł Hux. Ciągle siedział na łóżku i walczył z pokusą, żeby chwycić Kylo za rękę.

- Co mu się tak właściwie stało? - zapytał Poe.

Hux otworzył usta, żeby wyjaśnić sprawę, ale tak bardzo, jak chciał powiedzieć prawdę, tak samo miał w głowie tysiące innych wytłumaczeń oprócz prawdy. Tak jak jego zawsze pytano o rany i złamania, i zawsze znalazło się inne wytłumaczenie, byle nie powiedzieć, że to jego ojciec. Hux odruchowo chciał zataić prawdę o Kylo.

- Wyskoczył z samochodu - powiedział w końcu, spoglądając na śpiącego Rena.

Poe aż zesztywniał, Rey przyłożyła dłoń do ust, a Finn wbił wzrok w Huxa.

- Czy on...?

- Nie - powiedział Hux, parując to pytanie po raz kolejny i po raz kolejny czując się tak samo nieswojo. - Pokłócił się ze swoim ojcem i się zdenerwował. Zadziałał impulsywnie.

Wszyscy przez chwilę milczeli, po czym Finn wyciągnął z kieszeni karty i zaproponował grę, aż Ren się nie obudzi. Armitage po raz pierwszy w życiu poczuł coś na kształt wdzięczności względem Boyegi.

Grali tak przez pewien czas, przerywając rzeczywiście wtedy, gdy Kylo się obudził. Reakcja Rena była dość energiczna, bo poderwał się do siadu, jakby właśnie wybudził się z koszmaru i wpadł w jeszcze większy. Hux od razu zwrócił się do niego, gdy poczuł ruch na materacu. Chwycił go za obie dłonie i próbował uspokoić. Reszta patrzyła na sytuację z lekkim przestrachem.

- Co wy tu… - urwał i spojrzał na Huxa. Później na ich dłonie. Hux dalej go trzymał, gładząc uspokajająco.

Ren wziął głęboki oddech i rozejrzał się po sali.

- Hej.

- Jak się czujesz? - zapytała Rey, uśmiechając się ciepło.

- Nie tak źle, jak wyglądam - mruknął. Teraz gorzej, pomyślał, po czym wbił wzrok w pościel. 
 
- Co tu robicie?

- Przyszliśmy cię odwiedzić - powiedziała. - A, i mamy coś dla ciebie - dodała, odwracając się do Poe, żeby ten podał jej pakunek. Ona podała zawiniątko Kylo. - Na dodanie otuchy.

Kylo otworzył zawiniątko i zdziwił się, bo było w nim ciasto, pewnie własnoręcznie upieczone, bo okropnie krzywe.

- Sernik? Z rodzynkami? – Myślałem, że mnie jednak trochę lubicie, pomyślał. Nienawidził rodzynek w serniku.

- Mam nadzieję, że będzie smakować - powiedziała.

Ren rozczęstował prawie całe ciasto i sam spróbował kawałek. Był trochę niedopieczony, ale przede wszystkim liczył się gest.

- Jak długo jeszcze tu zostaniesz? - zapytał Poe.

- Pewnie przynajmniej do poniedziałku - powiedział.

- Współczuję, serio. Jak byłem mały to leżałem po wycięciu wyrostka i myślałem, że oszaleję. Nawet nie pamiętam jak długo, bo byłem tak zaćpany.

- Ja chyba nigdy nie leżałam w szpitalu - zamyśliła się Rey.

- A jak ci wybiłem ramię? - zapytał Kylo, a pod spojrzeniem chłopaków parsknął śmiechem i dodał: - Na treningu różne rzeczy się dzieją. A Rey wcale nie jest święta, to od niej mam sztuczną piątkę - wskazał palcem na dół lewego policzka.

- Tak, masz rację - kiwnęła głową. - Ale nie byłam tu aż tak długo, później chodziłam na rehabilitację. Długo nie mogłam wrócić na treningi, to był większy ból.

Kylo spojrzał na Huxa, czekając na jego opowieść.

- Miałem zapalenie płuc w drugiej gimnazjum - powiedział, omijając wszelkie inne wizyty, skoro mówili tylko o dłuższych pobytach. – Trochę tu poleżałem.

Armitage mówił już o tym kiedyś Kylo. Idąc za ciosem, odezwał się Finn.


- Ja tego nie pamiętam za bardzo, ale na początku podstawówki jechałem z rodzicami samochodem i mieliśmy wypadek. Byłem dwa tygodnie w śpiączce - powiedział.


Wszyscy spojrzeli na niego w szoku.


- Wszyscy przeżyli - zapewnił ich szybko Finn. - Ale pamiętam to jak przez mgłę.


Kylo od razu zauważył, że Poe nie wie. Wydało mu się to dziwne, choć przecież Hux też na pewno jeszcze nie raz go czymś zaskoczy. Jednak w jakiś sposób świadomość, że zna Armitage’a tak dobrze, poprawiła mu nastrój.

- Nie masz awersji do pojazdów po tym? – zapytał Kylo.

Finn pokręcił głową.

- Już mi przeszło. Ale nie wiem, czy zrobię prawo jazdy. Może kiedyś. Mój tato do dzisiaj nie siadł za kółkiem - powiedział.

Poe położył swoją dłoń na jego. Wyglądał, jakby intensywnie nad tym myślał.

- To może zagramy? - zaproponował Hux, czując, że atmosfera robi się gęsta.

Grupa zgodziła się, na nowo rozdali karty. Obsiedli Rena dookoła i grali na jego nogach. Oprócz typowych dla rozgrywki docinek, popołudnie minęło im całkiem przyjemnie.