Kylo nie ćwiczył jeszcze na wfie,
ale oczywiście, został zmuszony do chodzenia na zajęcia i grzania ławki. Zwykle
w tym czasie czytał książki i słuchał muzyki, choć czasami przyłapywał się na
wpatrywaniu się w Huxa. Gdy rudy to zauważał, Kylo wracał od razu do czytania
Chateaubrianda, bo inaczej musiałby słuchać głupich przytyków.
Nauczyciel wfu jak zwykle nie
zamierzał im odpuścić i postanowił, że będą grali turniej dwóch ogni w
mieszanych składach - z dziewczynami. Hux niechętnie wykonywał ćwiczenia
gimnastyczne prowadzone przez Rose na ocenę, myśląc o tym, że wf stracił swój
urok, odkąd zaczął chodzić z Kylo. Nie, żeby zajęcia sportowe kiedykolwiek
jakiś miały, jednak uderzenie Rena piłką stanowiło kilka miesięcy temu nie lada
radość. Mógł, co prawda, ciągle okładać Damerona i czerpać z tego frajdę,
jednak nie było to już to samo. Czy to on się zmienił? Czy bezsensowne akty
siły i agresji straciły swój dawny powab?
- Nie - powiedział sam do siebie, gdy zbił Damerona piłką.
- Co tam mówisz? - zagaiła go Rey, gdy odbiegali od środkowej linii, przy
której Poe próbował się uratować od zejścia z boiska, zbijając kogoś innego.
- Nic, nic - zapewnił ją Hux.
Znów biegli w
stronę środka.
- Nudno tak bez Kylo, nie? - powiedziała, unikając przy okazji piłki,
która uderzyła niczego nie spodziewającą się dziewczynę za nimi.
Huxa zdziwiło
nieco to stwierdzenie, ale pokiwał głową.
- Nikt nie reaguje tak żywiołowo.
- I nie krzyczy.
- I nie grozi ci śmiercią.
- I nie wyzywa twojej rodziny trzy pokolenia wstecz.
- JA WAS SŁYSZĘ! - krzyknął znad książki Ren.
Rey i Armitage
posłali mu szerokie uśmiechy. Finn, który obok zwijał się ze śmiechu, dostał
piłką w twarz, na co śmiechem wybuchł Kylo, co trwało jednak krótko, gdyż
pociągnęła go rana i musiał wrócić do swojej pokazowej naburmuszonej miny.
Hux wyszczerzył się do Rena, żeby
choć trochę go pocieszyć i właśnie ten moment wybrał sobie Poe, aby przywalić
mu z całej siły piłką.
Armitage’a aż
odrzuciło na ziemię. Wfista odgwizdał punkt dla drużyny Damerona.
- Oż ty chuju - warknął Ren, zrywając się z ławki.
- Siadaj, Solo, ty przecież nawet nie grasz! - krzyknął trener.
Hux zszedł z boiska, żegnając
Damerona środkowym palcem, za co dostał kolejny gwizdek od wuefisty. Poszedł
przysiąść się do Kylo na ławce, po drodze rozmasowując bolące od upadku i
uderzenia miejsca.
- Wszystko w porządku? - zapytał go Ren, gdy Armitage usiadł koło niego.
- Tak, pewnie kolejny siniak do kolekcji - stwierdził bez przejęcia w
głosie. Sięgnął po swoją butelkę wody i się napił. - Patrz, jak się, kurwa,
cieszy. Mam nadzieję, że go zbiją szybko.
- Gdybym grał, to już by wzywali karetkę - burknął Kylo.
- Chyba po ciebie - odparł bez namysłu.
Kylo posłał mu
kwaśny uśmiech znad książki.
Usłyszeli gwizdek. Skończył się
mecz i była zmiana drużyn. Huxa drużyna zostawała na boisku.
- Muszę iść - mruknął Hux, ale Kylo nie zwracał uwagi. - Hej, nie obrażaj
się - powiedział na odchodnym i położył mu na chwilę dłoń na głowę.
- Nie obrażam - powiedział Kylo i podniósł zaciśniętą dłoń geście
dodania Huxowi odwagi.
Hux zbił z nim
żółwika i wrócił na boisko, gdzie teraz zaczęła się nowa gra z drużyną, w
której grała Rose.
Kylo natomiast postanowił
przenieść się do pomieszczenia, gdzie trzymali cały sprzęt sportowy i materace.
Przede wszystkim było tam ciszej, spokojniej i prawdopodobieństwo oberwania
piłką w mordę spadało do minimum.
Gra toczyła się przez jakieś
dziesięć minut, Hux został zbity jako jedna z trzech osób, które jeszcze
zostały na boisku. Zwrócił się więc w kierunku ławki, jednak nie zastał tam
Kylo. Zdziwiony, rozejrzał się po hali. Wszędzie było dużo ludzi, jednak Kylo
nigdzie w zasięgu wzroku. Armitage postanowił sprawdzić szatnię, korytarz przed
halą. Ren zniknął.
Huxowi nie podobało się to, że
ten go zostawił. Poszedł poszukać w jeszcze jedno miejsce, choć wydało mu się
to mało prawdopodobne - składzik na sprzęt w rogu hali. Hux wcisnął się do
środka przez szparę - drzwi były metalowe i dość ciężkie, zamykane na kłódkę,
jakby stare piłki i kozły w środku stanowiły jakiś skarb. Ku jego zdziwieniu,
na stosie materacy leżał Kylo i drzemał w najlepsze, z książką rozłożoną na
brzuchu.
Pokręcił głową z niedowierzaniem,
po czym wspiął się na górę i położył niego. To było genialne, w składziku było
ciszej i nikt się nimi nie interesował, powinni byli to robić wcześniej.
Gdy oparł głowę o
jego ramię, Kylo niemal instynktownie, przysunął się do niego i przytulił.
- To mógł być morderca - powiedział Hux, oddając uścisk. - Gdzie się
podział twój instynkt samozachowawczy?
- Morderca się lepiej skrada - burknął Ren, chowając twarz w rudych
kosmykach. - Zawsze mogę cię puścić, jak ci coś nie pasuje.
- Nie, nie puszczaj - powiedział i przytulił go mocniej.
Kylo już pochylał
się żeby go pocałować, ale wtedy usłyszał dziewczęcy glos:
- Jezu, jak tam bez was nudno.
Podnieśli wzrok
na Rey, której chuda twarz znalazła się pomiędzy framuga i drzwiami. Hux przez
chwilę zastanowił się, czy gdyby zamknął je teraz gwałtownie, to jakimś cudem
uznano by to za wypadek.
- Nie grasz? - zapytał Kylo, wciąż lekko przymulony.
- Nie chce mi się, wszyscy są gorsi od ciebie, to nie mam z kim konkurować
- rzuciła, po czym spojrzała z zaciekawieniem na materac. - Ale sobie miejscówkę
wymyśliliście! - to mówiąc, wpakował się na materac..
Wepchała się
pomiędzy chłopaków i odetchnęła.
- Co, chyba nie sądziliście, że pozwolę wam się obściskiwać, jak leżę
obok? - zażartowała.
- Szczerze mówiąc to liczyłem na to, że nie będzie cię obok - mruknął
Armitage, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Leżeli chwilkę w
niezręcznej ciszy, chłopcy naburmuszeni z powodu rozbitego momentu, a Rey
uśmiechnięta, całkiem dumna z siebie.
- A zrobiliście już zadanie z chemii? – zapytała, gdy cisza stała się
nieznośna.
Kylo, który
wcześniej odsunął się trochę od dziewczyny, teraz aż ponownie skupił na niej
całą swoją uwagę.
- Nie, a ty?
- Oczywiście, że nie, ale mam zamiar je teraz spisać z Internetu, mogę wam
potem podesłać.
Zarówno Hux jak i
Kylo przytaknęli. Dziewczyna wyciągnęła telefon z kieszeni dresów, a Kylo
podzielił się z nią kartką wyrwaną z zeszytu, który miał przy sobie. Rey dość
szybko zapisała odpowiedzi do zadań, po czym dała mu je Renowi na przechowanie.
- Bardzo cię to boli? - zagaiła, wskazując na bladą dłoń Kylo, która
pokryta była różowymi plamami świeżej skóry.
Kylo pokręcił
głową. Rey chwyciła jego dłoń w palce i przyjrzał się dokładniej bliznom.
- Ale tę - wskazała na białą kreskę ciągnącą się po kciuku - to ja ci
zrobiłam.
- No tak - mruknął Ren. - Żeby tylko tą jedną.
Hux usiadł na
materacu. Rey z pewnością zrobiła się bardziej pewna siebie w kontakcie
fizycznym z Kylo, a on nie reagował na to jak na ogień. Hux wiedział, że
to dobra zmiana.
Ale przez to
zaczął się robić zazdrosny, choć wiedział, że to absurdalne.
- A ty jakie masz blizny, Rey? - zapytał niby obojętnie, chcą mimo wszytko
odwrócić jej uwagę od trzymania Rena za rękę.
- Och, całkiem sporo.
Podwinęła rękaw
t-shirtu, pokazując nierówne znamię.
- Tu przeskakiwałam przez płot i drut mnie poszarpał. Tu - wskazała na
kostkę - mnie pies pogryzł. A to - wskazała na białą kreskę tuż pod lewym
skrzydełkiem nosa - to już robota Kylo.
- Pobiłeś ją? - spytał Hux.
- Gdzie tam - Ren wzruszył ramionami. - Bawiliśmy się na placu zabaw.
Zajebałem jej huśtawką.
Hux parsknął
śmiechem.
- Tak, potrafię to sobie wyobrazić. Zapomniał, że oni znali się całe życie.
- A twoje blizny, Hux? - zapytała ciekawsko Rey.
- Jego blizny to jego sprawa - powiedział Kylo. Ewentualnie moja, dodał
już w myślach.
- Och, bo myślałam, że przy tych wszystkich bojkach sobie coś zrobiliście.
To w sumie takie tatuaże, rzadko schodzą całkowicie, dobrze więc, jeśli kojarzą
się z czymś dobrym. Na przykład - wskazała znów na nos. - Te od Kylo kojarzyły
mi się bardzo źle, dopóki nie porozmawialiśmy na moich urodzinach. Teraz to
trochę pamiątki starych, dobrych czasów.
Hux posłał Kylo
uśmiech, który miał go zapewnić, że wszystko jest w porządku.
- Nie wiem, czy tłukliśmy się aż tak, żeby mieć blizny - zaczął Hux. - Ale
na kolanie mam taką z dzieciństwa, jak spadłem z roweru. A no i na kostkach, od
uderzeń.
Pokazał Rey
kolano i ręce. Kylo też przyglądał się uważnie.
- Ta wygląda jak głowa misia - powiedziała Rey.
- Co? - Hux niemal zakrztusił się tym słowem.
- No ta tutaj - wskazała na kostkę. Kylo pochylił się i przyjrzał
dokładnie.
- No ciężko zaprzeczyć.
Hux przyjrzał się
swojej dłoni.
- Jakieś zwidy macie.
- Jak wolisz poważniej, to wygląda jak cząsteczka wody. Czyli dalej głowa
misia.
- Czekaj - Kylo wyjął z plecaka długopis. - Narysuje ci to.
Chwycił dłoń
Armitage'a i z wielką uwagą zaczął rysować na jego skórze.
- Patrz.
Niebieski tusz
znaczył na jego dłoni małego, trochę krzywego misia.
- Ale to głupie - powiedział, ale im dłużej się przyglądał, tym szerszy
był jego uśmiech. Nigdy by nie wpadł na to, że blizna po uderzeniu w ścianę wygląda
jak miś.
Kylo złapał jego
dłoń ucałował bliznę, brudząc sobie przy tym usta tuszem.
- Rozmazałeś - poskarżył się Hux.
- No i masz. Narysuje ci to jeszcze raz - mruknął Ren, łapiąc za długopis.
- A narysujesz mi też coś? - zapytała Rey.
Kylo wystawił
dłoń, na której po chwili wylądowała ręka Rey. Zaczął rysować słońce, ale po
chwili zmienił je w słonecznika.
- Już zapomniałam, że umiesz tak rysować.
- Ja to nie wiedziałem nawet - przyznał Hux cicho.
Ile było rzeczy,
które wiedziała o Kylo Rey, a on nie?
- Przestałem jeszcze gimnazjum - powiedział Kylo, nie wydawał się jakoś
szczególnie poruszony.
- No a śpiewać, chyba jeszcze wcześniej.
- Weź się już zamknij, ok? Bo zaraz opowiem wszystkim o twoich wyczynach
tanecznych.
Dziewczyna aż
nadmuchała policzki.
Było ich dużo. Na
pewno. I Hux nie mógł dzielić wspomnień, przy których go nie było. Ale może nie
powinien być zazdrosny. Powinien czerpać z tego ile może, wyobrazić sobie
małego Kylo, który maluje, śpiewa piosenki z bajek i ciągnie Rey za włosy.
A on miał swoje
własne wspomnienia teraźniejszego Kylo.
- No to teraz nie dam ci żyć, aż mi czegoś nie zaśpiewasz - posłał mu
chytry uśmiech.
- Przecież chciałem, przynajmniej kilka razy - parsknął śmiechem Kylo. -
Za każdym razem mi dziękowałeś
- Wszyscy myślą, że będziesz growlował albo coś - rzuciła Rey i w sumie
nie mijała się jakoś szczególnie z prawdą.
- Prawda, a poza tym każdy “umie śpiewać” jak jest pijany - powiedział
Hux.
Kylo podniósł
ręce w obronnym geście.
- OK, w takim razie zabiorę swój śpiew do grobu.
- Wrócimy do tego jeszcze - powiedział Hux i puszczając mu oczko.