...

czwartek, 3 października 2019

Antidotum na niepokój cz. 62


 
Był zwykły jesienny poranek. Na roślinach i chodnikach widać było jeszcze szron, ale gdzieś zza białych gęstych chmur wyłaniało się ostre, niemal zimowe słońce. Hux zaparkował właśnie pod szkołą, wyjątkowo udało mu się znaleźć miejsce, które nie było trzy ulice dalej od budynku, jednak nie zmieniało to faktu, że opuszczenie ciepłego pojazdu wydawało mu się skrajną głupotą. Spojrzał na zegarek i uznał, że ma jeszcze wystarczająco dużo czasu na to, aby posiedzieć, póki ciepło się nie rozmyje. Spróbował poprawić sobie fryzurę w lusterku. Nie przykuwał uwagi do otoczenia, dlatego też niemal nie dostał zawału, gdy drzwi pasażera otworzyły się, a do środka wpakowali się Kylo i, nieoczekiwanie, Finn.
- Czy was pojebało!? - krzyknął, odwracając się do chłopaków roztrzęsiony.
- Hej kochanie - powiedział Kylo zapinając pasy.
- Nie idziemy na majzę - zarządził Finn.
- Zrobiła kartkówkę, zołza.
- Wiesz, tym z 2C - Finn rozsiadł się z tyłu, chowając podręcznik z matmy do plecaka.
- A jako że ani ja, ani Finn nic nie umiemy…
- … więc to cudownie się składa, że możesz nas uratować od śmierci przez uduszenie równaniami skróconego mnożenia.
Hux spojrzał na nich zdziwiony.
- I co niby mamy robić. Poza tym nie macie pewności, że nam zrobi, a wiecie, nieobecności… - zastanowił się. - Poza tym, Kylo, co to znaczy, że nie umiesz, to na co ja tracę czas wolny?
- Mogę ci powiedzieć na co tracisz - uśmiechnął się chytrze.
- Jezu, weźcie się - jęknął Finn.
- A bo ty się z Poe nie memlacie się na środku korytarza? - warknął Ren.
Finn teatralnie skrzyżował ręce przed sobą, udając urażonego.
- A w ogóle dałeś znać Rey, że będziecie mieli kartkówkę?
- A Ty Poe?
- To nie mój chłopak - żachnął się Kylo - mój jest tutaj, wszystko wie, no i uratowałem go przed szmatą z matmy.
- Dzięki ci, wybawicielu - odparł Hux, wywracając oczami, chociaż fraza “mój chłopak” wcisnęła mu na usta niechciany uśmiech.
- Napisałem do obojga - zameldował Finn i schował telefon do kieszeni spodni. - W ogóle, fajny samochód. Twój własny?
- Można tak powiedzieć.
- Gdzie jest kabel? - zapytał Kylo, przeglądając playlistę w telefonie i zastanawiając się czym pokatować uszy współpasażerów.
Hux sięgnął pod siedzenie i podał Kylo wtyczkę.
- Tylko błagam, coś co ma melodię. Jest ósma rano.
- Ale wszystko czego słucham ma… - Spojrzenie Huxa sprawiło, że Kylo wybrał playlistę „Do snu” i załączył Nirvanę.
Wtedy też w okno zapukał Poe. Cała trójka podskoczyła w siedzeniach, a Dameron otworzył drzwi i władował się na tylne siedzenie, rzucił krótkie „hej” do kolegów z przodu, po czym od razu przylgnął do Finna i całował go tak, jakby nie widział go od roku i jakby byli w aucie zupełnie sami.
- I o tym kurwa mówiłem - westchnął Kylo.
- Zamknij drzwi może - dodał Hux.
- Ty się zamknij - odpowiedział mu Poe między pocałunkami.
Kylo zatrzymał muzykę.
- Dobra, wiecie co, z dwojga złego wolę szmatę z matmy.
Dopiero na tę groźbę Finn ostatecznie odsunął od siebie Poe, który zdecydowanie wyglądał na nienasyconego.
- Jesteś zazdrosny? - zapytał Poe, szczerząc się od ucha do ucha.
- O te malinki robione rurą od odkurzacza? Dziękuję, postoję – burknął Kylo.
- Poza tym mamy jakąś kulturę osobistą - dodał Hux.
- Czy wy choć raz możecie nie robić ultragejdramy? - zapytała Rey, wsiadając do auta, na co podskoczyła cała czwórka. - Serio, widać was przez okna korytarza, módlcie się żeby Snoke was nie widziała.
- Albo żeby lubiła gejowskie porno - szepnął Finn.
Przysięgam, wy macie wszyscy dwanaście lat - skomentował Hux.
- Razem to trzydzieści sześć, całkiem dojrzale, możemy iść już na prezydenta - rzucił Kylo.
- Jak tak świetnie liczysz, to trzeba było iść na kartkówkę - odparowała mu Rey.
- Cztery razy dwanaście to nie jest 36, więc może i lepiej, że nie poszliście - powiedział Dameron.
- Ciebie nie liczyłem - mruknął Ren.  - Poziom ameby umysłowej nie zasługuje na branie pod uwagę.
- No właśnie o tym mówiłem - westchnął Hux i zdecydował odpalić silnik i odjechać spod szkoły, zanim jakikolwiek nauczyciel zaprosi ich na dywanik.
- Gdzie jedziemy? - spytał Kylo, odwracając się od reszty i spoglądając na Huxa.
- Wywiozę was do lasu.
- I zakopiesz? - zapytał Finn.
- Potnie na kawałki - mruknął Poe.
- I posoli, żeby bardziej bolało - dodała Rey.
- A potem zakopie, odkopie i rzuci na pożarcie psom - skonstatował Kylo.
- Wy mi to zaproponowaliście, chore pojeby - skwitował Hux i skręcił mocno w kierunku obwodnicy.
Hux miał już plan, dokąd pojadą i może nie było to najlepsze miejsce na taką mroźną pogodę, jednak sam pomysł mu się podobał. Chciał jechać nad jezioro. Będzie cicho, nie będzie tam ludzi, tylko oni, a jeżeli dobrze się rozdzielą, to może tylko on i Kylo.
Ale zanim droga nad wodę, Hux zjechał na stację benzynową mimo, że nie musiał na razie tankować. Zatrzymał się na parkingu i zapytał:
- Kawa?
***
Jezioro skuła już warstewka lodu, wszystkie łódki oraz rowerki wodne pochowano, a wszelkie stragany z jedzeniem zniknęły. Było cicho, spokojnie i cholernie zimno.
- Pomyliliśmy się - mruknął Kylo, splatając palce z palcami Huxa i wkładając ich dłonie do swojej kieszeni. - Nie chciał nas zakopać, tylko utopić.
- Ale ten plan też nie wypali, bo aż tak mi nie zależy, żeby kroić przeręble - powiedział Hux.
- To co robimy? - zapytał Poe, chuchając na dłonie i rozcierając je, żeby się rozgrzać.
- Na pewno nie stoimy - powiedziała Rey i ruszyła przed siebie.
Chłopcy przyznali jej rację i wszyscy ruszyli za dziewczyną.
Zdawało się że są tutaj jedynymi ludźmi. Domki letniskowe były opuszczone, wszystkie bramki zamknięte. Na piasku pokrytym cienką warstwą śniegu nie było żadnych śladów stóp. No, dopóki Rey ich nie zrobiła.
Ej, wiecie że na plaży po drugiej stronie jest plac zabaw? - krzyknęła do chłopaków i wskazała palcem. Na skos od nich majaczyly jakieś kolorowe konstrukcje.
Kylo, ku zdziwieniu Huxa, pociągnął go za sobą prawie zrównując się krokiem z Rey.
- Niedaleko stąd mieliśmy obóz letni - zaczął.
- Masz rację! - wykrzyknęła podekscytowana. - Myślisz, że te domki dalej tu stoją? Już wtedy ledwo trzymały się kupy. I te wszystkie robaki - wzdrygnęla się na samą myśl.
- Możemy sprawdzić.
- Pamiętasz drogę? - zapytała a w jej oku pojawił się jakiś niepokojący błysk.
- Co wy tam mamroczecie? - zapytał Poe.
- Idziemy na wycieczkę - rzucił Kylo.
- Kto pierwszy, Kylo? - zapytała przebiegle Rey, już luzując guzik w płaszczu.
- A podobno nie pamiętasz drogi - uśmiechnął się. Ścisnął dłoń Huxa, po czym ją puścił i rozpiął skórę. Pod spodem miał golf, nie powinien zamarznąć.
- Hux, bądź tak dobry i powiedz start - poprosiła go dziewczyna, podczas gdy ona i Kylo ustawiali się noga w nogę a jednej linii.
- Start - powiedział Hux, a Rey i Kylo z wielkim wysiłkiem puścili się biegiem przez piasek a potem skręcili na ścieżkę i zniknęli za budynkiem pogotowia wodnego.
- Fajnie, ale jak my znajdziemy tę drogę? - zapytał Poe.
W trójkę spojrzeli się po sobie po czym spojrzeli w miejsce, gdzie zniknęli ich koledzy.
- Będą ślady, nie? - powiedział Finn niepewnie.
Hux kiwnął głową i chłopcy udali się w stronę lasu.

Kylo biegł z ledwo łapiąc oddech, zimne powietrze rozrywało mu płuca, ale nie zamierzał zwalniać. Szli z Rey łeb w łeb, a ośrodek zaczynał już majaczyć na horyzoncie. Nie od razu zauważył, że coś jest nie tak, ale oklejona zakazami wstępu brama dawała swoje do zrozumienia. Nie zwolnił jednak, w końcu chciał wygrać.
- Co robimy? - zawołała Rey, która też nie zamierzała odpuścić.
- Skaczemy?
Zgodnie wspięli się po bramie i zeskoczyli po drugiej stronie, po czym kontynuowali bieg, mimo że oboje już ledwo łapali oddech. Bieganie po nierównym terenie i w zimnie z pewnością nie należało do najłatwiejszych. Zostało im jakieś 100m do bramy, gdy Rey potknęła się o jakiś wystający pręt i upadła w błoto.
- Hej!
Kylo zawrócił na pięcie i podbiegł do niej. Od razu przyklęknął obok i pomógł wstać z błota, przy okazji samemu się brudząc.
- Wszystko w porządku, dasz radę chodzić?
- Tak, chyba nic mi nie jest - odpowiedziała, ale syknęła, wstając na nogi. - Pewnie będą siniaki i och, mój płaszcz...- zaczęła strzepywać błoto z rękawów, jednak niewiele to pomogło.
- Pewnie dlatego jest zamknięte - stwierdził Kylo.
- Mhm - mruknęła Rey w odpowiedzi. - Dzięki za pomoc. Ale w tym wypadku nie mamy zwycięzcy.
- Nieważne - mruknął Kylo, wziął trochę śniegu i podał Rey żeby mogła się lepiej wyczyścić.
- Dzięki - powiedziała raz jeszcze i spróbowała zmyć błoto śniegiem. Trochę pomogło. - Jesteś bardzo miły.
Kylo zastanowił kiedy ostatni raz słyszał te słowa i czy nie było to przypadkiem w trzeciej klasie podstawówki. Dawno temu. Uśmiechnął się lekko i podszedł do budynku, w którym kiedyś jedli posiłki.
- Chcesz wracać czy czekamy na resztę i zwiedzamy?
- Poczekajmy. Może jakiś urban exploring? - zaproponowała Rey. Miała bardzo dobry humor mimo tego, że jej płaszcz był zrujnowany.

Tymczasem Hux, Poe i Finn szli laskiem tak, jak im się wydawało że powinni. Hux szedł przodem, przyciskając do piersi kurtkę Kylo, która ten bezmyślnie z siebie zrzucił. Miał tylko nadzieję, że Ren znowu się nie rozchoruje.
- Ej Rudy, tylko się nie zgub! - zawołał za nim Dameron i roześmiał się.
- Ha ha, widzę, że żarcik jak zwykle na poziomie - odparł Hux. Zaczekał aż chłopaki zrównają z nim krok.
Kylo usłyszał głos Huxa i podbiegł do siatki.
- Dlaczego jesteście w środku? - jęknął Hux.
- I co ci się stało, Rey - zaczął Finn, po czym spojrzał na Kylo - Podłożyłeś jej nogę?
- Nie podłożyłem nikomu nogi - mruknął Kylo.
- Zahaczyłam nogą o jakiś pręt, ale nic mi nie jest. Kylo mi pomógł - wyjaśniła Rey i posłała Kylo uśmiech.
Hux zmierzył ich wzrokiem, ale nic nie powiedział.
- Wiecie, nie bez powodu na tablicy napisano „zakaz wstępu" - niemal przeliterował Poe.
- Weź nie pierdol, tylko przełaź przez płot - odparł Kylo.
Hux przerzucił kurtkę przez bramę i wtedy wszyscy zaczęli się wspinać.
Kylo wyciągnął ręce, żeby złapać Armitage’a. Bał się aby nie poślizgnął na błocie zmieszanym ze śniegiem i jakimś cudem udało im się skończyć bez brudnych ubrań. Armitage trzymał ręce na ramionach Kylo dłużej niż było to konieczne i patrzył mu w oczy, tylko świadomość wzroku ich kolegów powstrzymywała Huxa przed pocałowaniem go.
- To gdzie chcecie iść najpierw? Opuszczony basen? Sypialnie? Jadalnia? Kręgle w piwnicy? - zapytał Kylo, jakby miał ich oprowadzać co najmniej po muzeum.
- Ja nie chcę iść do żadnych piwnic - zaprotestował Finn.
- Rany, Finn, nie świruj. Tu nie ma nikogo oprócz nas. - Rey wywróciła oczami.
- No właśnie. Nikt nie usłyszy jak krzyczysz - Poe szepnął mu do ucha, za co zarobił łokieć w żebra.
- A gdzie proponujesz? - zapytał Hux Kylo.
- Zawsze lubiłem tę kręgielnie.
- Zatem prowadź - powiedział Dameron.
- Tylko patrzcie pod nogi! - ostrzegła ich Rey. Sekundę później Poe niemal wywrócił się, potykając się o cegłę, jednak zatrzymał go Finn, w porę łapiąc go pod ramię.
Rey szła przodem, za nią Kylo i Hux. Ren co jakiś czas pytał dziewczyny czy na pewno wszystko w porządku, bo może pomóc jej iść, jeśli to konieczne.
- Wszystko w porządku - uśmiechnęła się Rey. - Pilnuj Huxa, to on ma złe doświadczenia z przyrodą i skręconymi kostkami.
- Nie jestem dzieckiem, żeby mnie pilnować - mruknął Hux. Mimo tych słów, Ren złapał go pod ramię trochę mocniej.
Weszli do budynku przez drzwi, które z trudem udało im się otworzyć. Kylo dogonił Rey, jakby chciał pokazać, że to on prowadzi wycieczkę. Za nimi szedł Hux, przyglądając się graffiti na ścianach i zastanawiając, czy szybciej oni się zapadną z podłogą, czy to sufit spadnie na nich. Za nimi Finn, uczepiony do rękawa kurtki Poe, szedł szurając nogami, najwyraźniej o wiele bardziej bojąc się nagłej śmierci w opuszczonym budynku.
- Nie cykaj się tak Finn, zejdziemy tylko po tych schodach i… - Kylo urwał i uniósł dłoń, nasłuchując.
Finn praktycznie schował się za Poe. Hux podszedł bliżej Kylo, Rey także.
- Co się dzieje?- wyszeptał agresywnie Finn.
- Wydawało mi się, że  słyszałem syreny - powiedział Ren i chwycił Armitage’a za rękę.
- Też coś słyszałem - zaczął Poe.
- Robicie to specjalnie - warknęła Rey, ale rozglądała się nerwowo na boki.
- To co robimy? - widać było, że Finn jest gotowy wybiec po schodach do wyjścia budynku.
- Czy to policja? – w głosie Huxa było słychać nerwowość.
Myśl tego, że jego ojciec mógłby zostać powiadomiony o jego wizycie na komisariacie była o wiele bardziej przerażająca niż nagła śmierć z rąk satanistów, którzy mogliby urzędować w tym budynku.
- Spokojnie, wybiegamy na trzy, dwa…
- Czekaj no, ty tak na serio? - Rey złapała Kylo za ramię.
- A masz lepszy pomysł?
Rey prychnęła.
- Dziewczyny przodem - zawołała, po czym wyminęła Damerona i Finna, przeskakując przez poręcz schodów i sprintując w kierunku wyjścia z budynku.
Chłopcy spojrzeli po sobie, ale Kylo już biegł za nią, ciągnąc Huxa.
Naprawdę było słychać syreny.

czwartek, 16 maja 2019

"What is your name? What excites you and makes your heart beat?" - wywiad z Szjori

Dzisiaj mam dla Was wywiad z Szjori, studentką medycyny, która rysuje głównie członków KPOPowych zespołów. Zapraszam!

Shiru
Czy mogłabyś zacząć od kilku słów o sobie? Czym się zajmujesz, co lubisz robić lub czego niekoniecznie?

Szjori
Mam na imię Ola, chociaż w internecie od kilku lat istnieję jako "Szjori". Mam niecałe 20 lat i jestem studentką 1. roku lekarskiego. Oprócz rysowania nie mam za wielu zainteresowań, kiedyś pochłaniałam ogromne ilości książek, ale skończyło się to z chwilą rozpoczęcia studiów

Shiru
No tak, medycyna to na pewno niesamowicie obciążające studia. W jaki sposób dajesz radę łączyć naukę ze swoją pasją? Mam wrażenie, że mimo ciężkich egzaminów, bardzo często wrzucasz swoje prace.

Szjori
Wydaje mi się, że udało mi się wypracować całkiem "szybką" technikę i rysunki nie zajmują mi już tak wiele czasu jak kiedyś, np. promarkerowe prace to ok. 2-3 godziny (pewnie największą rolę odgrywa tutaj mały format mojego szkicownika). Wbrew pozorom, studiowanie medycyny nie oznacza kucia dzień w dzień (chociaż może na dobre by mi to wyszło haha), przy odrobinie organizacji spokojnie można znaleźć czas na inne zajęcia. Jednak w okolicy ważniejszych kolokwiów (anatomia) czy podczas sesji, robię sobie zazwyczaj przerwę. Przykładowo teraz - nie sądzę, bym narysowała cokolwiek, póki nie napiszę ostatniego egzaminu letniej sesji.

Shiru
W takim razie miło mi, że znalazłaś dla mnie chwilę. Czy mogłabyś opowiedzieć, jak zaczęła się Twoja przygoda z rysowaniem?

Szjori
Raczej nie ma tutaj nic specjalnego do opowiedzenia - rysuję od "zawsze". Do wszelkich artystycznych zajęć ciągnęło mnie już od przedszkola, w podstawówce byłam zaangażowana we wszelkie kółka plastyczne, teatralne. Czasami się zastanawiam, dlaczego ostatecznie wylądowałam na biol-chemie.

Shiru
Ale biologia i rysowanie to nie jedyne Twoje pasje. Jest nią jeszcze K-POP, prawda? Jak zaczęła się ta fascynacja?

Szjori
Oh nie, nie nazwałabym tego fascynacją. Nie pamiętam, jak dokładnie dowiedziałam się o k-popie, w 3 klasie gimnazjum zaczęłam oglądać k-dramy i prawdopodobnie trafiłam na jakiś filmik na YouTubie. Szczerze - na początku nie byłam przekonana. Od podstawówki słuchałam rocka oraz metalu, więc słodkie boys/girlsbandy to naprawdę nie były moje klimaty. Więc kiedy trafiłam na BTS, zaintrygował mnie przede wszystkim ich wygląd. 7 ładnych chłopców, potężna baza zdjęć w internecie - idealne źródło “refek” do rysunków. W miarę rysowania zaczęłam coraz bardziej poznawać zespół, coraz częściej wyświetlali mi się w aktualnościach, zaczęłam obserwować ludzi, którzy również ich rysowali, ale w przeciwieństwie do mnie, byli oddanymi fanami. I jakoś po drodze przepadłam. Ich piosenki zaczęły mi się nawet podobać i zaczęłam widzieć w nich coś więcej niż po prostu ładne buzie. Ale nadal nie nazwałabym się wielką fanką k-popu - na palcach jednej ręki mogłabym wymienić zespoły, których okazjonalnie słucham.
Shiru
Myślę, że nawet jeśli sama nie uważasz się za wielką fankę, to wielu fanom sprawiasz niesamowitą radość. Mogłabyś powiedzieć jakie to zespoły? Mimo wszystko masz swojego ulubionego muzyka?

Szjori
Myślę, że znajdzie się parę osób. Zawsze jestem niesamowicie szczęśliwa, gdy fani komentują moje rysunki lub wysyłają mi wiadomości prywatne. Dzisiaj np. napisała do mnie dziewczyna, z którą rozmawiałam za pomocą tłumacza Google (ona nie mówiła po angielsku, a ja nie mówię po arabsku.), prosząc mnie o rysunek jej ulubionego członka - Jungkooka i gdy się zgodziłam, tak bardzo mi dziękowała. To było tak bardzo miłe, naprawdę zrobiło mi dzień. Oprócz BTS, na mojej kpopowej playliście przewijają się Blackpink oraz Stray Kids. Nie mam jednego ulubionego muzyka, ale biorąc pod uwagę, że najlepiej na ten moment znam BTS, to zarówno pod względem wizualnym, jak i głosu, najbardziej oczarowali mnie najmłodsi członkowie - Jungkook, Taehyung i Jimin.

Shiru
Czy zechciałabyś opowiedzieć trochę o swojej technice rysunku?

Szjori
Jasne! Nadal nie znalazłam takiej do końca "mojej" techniki, ale na ten moment zdecydowanie najlepiej czuję się w połączeniu markerów, długopisów, kredek i akwareli. Ostatnio próbowałam wrócić do digitalu, ale było to dosyć frustrujące. Nie potrafię zdecydować, w którym konkretnie kierunku chciałabym pchnąć mój styl (od typowo komiksowego do semi-realizmu), więc na razie po prostu próbuję różnych rzeczy i obserwuję efekty.

Shiru
Co najbardziej lubisz w rysowaniu?

Szjori
Pomijając oczywistą rzecz, czyli że jest to dla mnie po prostu przyjemne i relaksujące, dzięki rysowaniu oraz udostępnianiu moich prac, udało mi się poznać naprawdę wiele osób. Czasami są to jednorazowe rozmowy, ale z niektórymi piszę już regularnie. To jest niesamowite, szczególnie jeśli zagadują mnie osoby z innych krajów. Bardzo lubię poznawać nowych ludzi i z nimi rozmawiać, a jednocześnie jestem dosyć nieśmiała i trudno mi nawiązywać nowe znajomości - dlatego cieszę się, że rysowanie mi w tym pomaga.
Shiru
Co jest dla Ciebie ważniejsze - pomysł czy wykonanie?

Szjori
Zdecydowanie pomysł! Jasne, że miło jest popatrzeć na coś dobrze wykonanego pod względem technicznym, ale wystarczy przescrollować kilka zdjęć dalej i już o tym zapominamy. Z kolei prace pomysłowe i niestandardowe zostają w pamięci na dłużej

Shiru
Jaka jest Twoim zdaniem rola artysty w społeczeństwie?

Szjori
Szczerze - nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Czasami mam wrażenie, że artyści utracili w naszym społeczeństwie jakąkolwiek rolę poza rozrywką. Największą popularnością cieszą się artyści robiący wokół siebie dużo szumu, a którzy niekoniecznie chcą coś przekazać. Szkoda, że czasami zagłuszają tych, którzy rzeczywiście mogą coś wnieść do życia innych ludzi.

Shiru
Czy mogłabyś zdradzić jak wygląda miejsce Twojej pracy?

Szjori
Biurko to moje centrum sterowania światem i kwintesencja mojego życia - farby, markery, podręczniki do anatomii i kubki z zimną kawą.

Shiru
Co lub kto jest Twoją inspiracją?

Szjori
Wydaje mi się, że do rysowania portretów nie jest potrzebna wielka inspiracja, zazwyczaj po prostu przeglądam Instagrama i Pinteresta, i szukam zdjęć, które mi się spodobają lub są zrobione pod konkretnym kątem, który mnie w danej chwili interesuje. Obserwuję również masę artystów, którzy używają różnych technik i mają zupełnie inne style, to również jest inspirujące i zachęca mnie do próbowania nowych rzeczy. Teraz mam w planach większy projekt, którym jestem bardzo podekscytowana, a zainspirował mnie atlas do anatomii.

Shiru
Na czym ma polegać ten projekt? Oczywiście jeśli możesz nam coś zdradzić.

Szjori
Nie mam jeszcze szczegółowego planu, chociaż zaczęłam już pierwszą pracę, ale będzie to seria rysunków (najprawdopodobniej digitali) z jednym konkretnym motywem

Shiru
Jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące?

Szjori
Zdać ten rok hahaha, w połowie czerwca czeka mnie egzamin z anatomii, który jest choleeeernie trudny, ale mam nadzieję, że się uda! Lipiec spędzę na praktykach w szpitalu, a poza tym mam zamiar wrócić do regularnego rysowania, za którym już trochę tęsknię

Shiru
Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało. Czy na koniec mogłabyś jeszcze dać początkującym rysownikom jakieś porady?

Szjori
Dziękuję! Jakieś porady... Przede wszystkim - "nie porównuj swojego rozdziału pierwszego, do dwudziestego rozdziału kogoś innego". Każdy kiedyś zaczynał, inni po prostu zaczęli wcześniej i dlatego dzisiaj są dalej. Wiem, że czasami oglądanie prac innych artystów może być frustrujące, ale niech to będzie motywacja do dalszej pracy. Mi w chwilach zwątpienia pomaga oglądanie moich starych rysunków, bo wtedy na własne oczy widzę, że hej, jednak jest jakiś postęp. Fajnie też czasami przejrzeć galerie osób, które prowadzą swoje profile od wielu lat i zobaczyć, że oni też musieli się po prostu nauczyć rysować. No i na koniec - rysowanie to pasja, więc nie rysuj dla polubień i komentarzy. Rysuj, bo to lubisz.

Shiru
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

niedziela, 5 maja 2019

"Kto nie był ni razu człowiekiem, Temu człowiek nic nie pomoże" - wywiad z Zorą

 
Zora to artystka znana ze swoich prac przedstawiających naszych polskich wieszczów, choć niekoniecznie w tej samej odsłonie, z którymi oswoiliśmy się na lekcjach polskiego. Dzisiaj porozmawiamy o jej sztuce, więc, nie przedłużając, zapraszam do czytania.
PS: I tak, wywiady w końcu powróciły. Szykujcie się na następne rozmowy.

Shiru
Czy mogłabyś zacząć od kilku słów o sobie? Czym się zajmujesz, co lubisz robić lub czego niekoniecznie?

Zora
Obecnie jestem w trzeciej klasie liceum plastycznego na profilu "Techniki rzeźbiarskie." Najbardziej ze wszystkich dziedzin kręci mnie właśnie rzeźba i rysunek (głównie ilustracja). Najbardziej nie dogaduję się z architektur i z malarstwem też średnio. Generalnie chciałabym, żeby tworzenie było moją przyszłą pracą, ale nie wiem, jak to wyjdzie.

Shiru
Jak zaczęła się Twoja fascynacja sztuką? Pamiętasz ten pierwszy raz, gdy pomyślałaś, że to jest właśnie to, co chcesz robić?

Zora
W trzeciej gimnazjum właściwie zdecydowałam, że chcę iść do szkoły z tym związanej. Wcześniej bardziej chciałam iść na biol-chem i potem na studia weterynaryjne, jednak odkryłam, że to mimo wszystko nie dla mnie (za bardzo bym się przejmowała, gdyby nie udało się uratować zwierzaka). Wcześniej rysowałam bardziej dla czystej zabawy, myślałam luźno może o jakimś komiksie czy mandze, żeby sobie rysować tak hobbystycznie. Dalej to często do mnie wraca.

Shiru
Mówisz, że chciałaś iść na biol-chem, a tematyka Twoich prac, a przynajmniej tych publikowanych na Instagramie, to głównie postacie literackie oraz historyczne. Musisz być typowym człowiekiem renesansu! Skąd pomysł na uczynienie tych postaci bohaterami Twoich prac?

Zora
Od podstawówki lubiłam w zasadzie większość rzeczy, które podtykano mi na polskim. Zaczęłam tak naprawdę lubić czytanie, odkąd zabrałam się za serię “Percy Jackson i bogowie olimpijscy” i oczywiście “Harry Potter” też odegrał dużą rolę. Równolegle z fantastyką i literaturą czysto rozrywkową, zaczęły mi się, w szczególności z potoku lektur, wybijać pozycje romantyczne, na początku głównie Mickiewicz i Słowacki. Doszłam do wniosku, że bardzo kartonowo się ich przedstawia. Uczniom kojarzą się z typowymi sztywniakami, którzy nie robili nic innego, prócz siedzenia z piórem w łapie. Ich twórczość często jest traktowana jako zło konieczne przez prawdopodobnie słabe prowadzenie lekcji. Tymi pracami chciałam zachęcić innych do lektur w ogóle i pokazać w jakimś innym kontekście tych "sztywniaków." No i dać ujście swoim potrzebom typowo fanowskim.

Shiru
I świetnie Ci to wychodzi! Szczególnie podobają mi się te nowoczesne wersję. Mogłabyś opowiedzieć o tym pomyśle?

Zora
To się właściwie chyba wzięło z mojego zastanawiania się, co mogłoby pasować do ich charakterów i co mogliby lubić, gdyby żyli w XXI wieku. Zaczęłam rysować te wersje, gdy zaczynałam się zagłębiać w biografie tych twórców.

Shiru
Twój Mickiewicz jest punkiem, Słowacki kojarzy mi się z dzisiejszą alternatywą. Dlaczego tak? Czy mogłabyś przybliżyć trochę background Nowoczesnych Wieszczów?

Zora
Mickiewicz jest u mnie punkiem głównie dlatego, że ta muzyka często (tak mi się wydaje) trafia do takich ludzi jak on - trochę porywczych, zdeterminowanych i czynnych w działaniu dla zmiany w społeczeństwie i polityce. Często punk podejmuje też tematy melancholijne, które moim zdaniem mogłyby mu podejść. Daje mu też zawsze naszywkę Misfits, bo to zespół, który zapoczątkował horror punk, czyli punk o tematyce po prostu romantycznej (widma, groza, groteska etc). Można w zasadzie powiedzieć, że inne gatunki też poruszają takie tematy, jednak ten wydał mi się po prostu najbardziej pasujący też ze względu na trochę stereotypową, a trochę nie, kulturę picia.
Przy Słowackim inspirowałam się lekko azjatycką estetyką, jeśli chodzi o ubiór (chociaż nie wiem, czy to widać). Wydaje mi się, że jako chłopak bardzo wrażliwy i z bogatej rodziny, trochę rozpieszczony przez mamę, mógłby podążać za tymi trendami modowymi, to też kojarzyło mi się z jego delikatną urodą, podkreślaną przez wielu ówcześnie opisujących go ludzi.
Z kolei Norwid (o ile kogoś on interere) jest moim zdaniem najbliżej subkultury emo, ale tej pierwszej fali, która odrzucała takie typowo drogie i modne rzeczy, za to teksty skupiają się na tematach głównie duchowych, często mają charakter moralizatorski i krytykują przyjęte przez społeczeństwo wartości. To samo robił Norwid w swoich wierszach.

Shiru
Mogłabyś opowiedzieć coś o swojej technice rysunku?

Zora
Generalnie najpierw szkicuję ołówkiem, potem poprawiam długopisem i koloruję zazwyczaj akwarelami i kredkami lub tylko kredkami. Nic szczególnie skomplikowanego ani efektownego, ha ha ha.

Shiru
Jak myślisz, co najbardziej lubisz w rysowaniu? I w rzeźbieniu.

Zora
Chyba to, że mogę sama coś przetworzyć, nigdy nie będzie identycznie jak w rzeczywistości.

Shiru
Co jest dla Ciebie ważniejsze - pomysł czy wykonanie?

Zora
Pomysł, zdecydowanie pomysł. Wykonanie to w zasadzie czyste rzemiosło, dlatego na przykład, nie wzdycham do hiperrealistycznie skopiowanych zdjęć. Nie mam nic przeciwko, bo to fajne ćwiczenie i trzeba w nie wtłoczyć dużo czasu i cierpliwości, ale nie jest to mój typ.
Shiru
Jaka jest Twoim zdaniem rola artysty w społeczeństwie?

Zora
W zasadzie trudno powiedzieć, ludzie różnie traktują i postrzegają artystów. Wydaje mi się, że większość widzi jednak kogoś bardziej w stylu rzemieślnika. Do bycia rzemieślnikiem często też trochę zmusza rynek pracy. Jest także część ludzi, która ma swoich, powiedzmy, idoli i liczą się bardziej z treścią twórczości. Wydaje mi się, że obecnie nie ma jednej, odgórnie narzuconej roli.

Shiru
Jak wygląda miejsce Twojej pracy?

Zora
W zasadzie pracuję wszędzie: przy stole, na łóżku etc. Nie robi mi to różnicy.

Shiru
Co lub kto jest Twoją inspiracją?

Zora
Jest ich zbyt wielu, żeby wymieniać. Jednej konkretnej osoby nie ma, trudno byłoby mi powiedzieć, bo u wielu osób podobają mi się różne aspekty.

Shiru
Jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące?

Zora
Zacząć powoli przygotowania do dyplomu zawodowego i w miarę możliwości porysować też coś bardziej dla mnie niż dla szkoły.

Shiru
W takim razie życzę powodzenia. Czy na koniec mogłabyś jeszcze dać początkującym rysownikom jakieś porady?

Zora
Najlepiej dużo rysować z natury. Obserwować bryły z różnych perspektyw i nie poddawać się w ćwiczeniach. Dobrze jest sobie narzucić terminy, na przykład, dwa razy w tygodniu rysować, dajmy na to, 10 szybkich, małych szkiców, takich kilkuminutowych.

Shiru
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

Zora
Nie ma za co, było bardzo miło.


Zorę możecie obserwować na jej Instragramie.

piątek, 26 kwietnia 2019

Till the end of the line?

Uwaga!
Fik zawiera spoilery z Endgame. Jeśli ten film Was jeszcze nie zdążył połamać na kawałeczki, bo go zwyczajnie nie widzieliście, to zapraszam po zapoznaniu się z filmem.
Opowiedzcie co u Was, dawno mnie tu nie było i się stęskniłam.

- I kiedy wyruszasz oddać te kamyczki?
- Jutro.
Siedzieli na ławce w Prospect Parku już od jakiegoś czasu, rozmawiając o wszystkim, co ominęło Barnesa przez te pięć lat, które dla niego były przecież tylko krótką chwilą. Ludzie naokoło spacerowali, grali w bejsbol i, na szczęście, nie zwracali na nich nawet najmniejszej uwagi. Bucky popijał colę ze szklanej butelki, Steve już swoją skończył i tylko spoglądał przed siebie. Cola w brooklyńskim parku była ich małą tradycją z dzieciństwa, która przyjemnie było teraz odtworzyć, nawet jeśli świat naokoło nie był tym samym, który znali za małolata.
- Jak tam było?
- Gdzie?
Bucky wykonał metalową dłonią nieokreślony gest w powietrzu.
- W przeszłości.
Steve zapatrzył się przed siebie. W parku były dziesiątki ludzi, tłumy wśród których można było poczuć choć cząstkę anonimowości. Ale on i tak czułby się zagubiony, gdyby nie Barnes siedzący tuż obok.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
Skinął głową. W końcu zawsze chciał wiedzieć wszystko, co dotyczyło Steve’a.
- Wiesz, w końcu oboje podróżowaliśmy w czasie, tyle że bez własnej woli, no i jedynie w przód.
Rogers uważnie obserwował, jak jakiś chłopiec ćwiczył ze swoim ojcem podania piłki bejsbolowej. Nie szło mu dobrze, ale rodzic nie przestawał go zachęcać, uśmiechając się szeroko.
- I chcesz wiedzieć, jak to jest się cofnąć – bardziej stwierdził niż zapytał Steve.
Kątem oka widział, jak Barnes powoli skinął głową. On też patrzył przed siebie, jednak jego uwagę przykuło dwóch nastolatków, oglądających coś na tablecie, a dokładniej moment, kiedy ten bardziej chuderlawy zasadzał drugiemu kuksańca w bok.
- Dziwnie… Wszystko niby jest dokładnie takie same, jak wtedy kiedy to przeżywałeś, ale jednak kompletnie inne. Widzisz to z inne perspektywy i w dodatku ze świadomością tego, co za chwilę nastąpi. Inaczej było gdy cofaliśmy się z Tonym jeszcze raz po Tesseract. I… - umilkł na chwilę, starając się zebrać słowa. Bucky’emu wydawało się już, że zamilkł na dobre, gdy w końcu Steve’owi udało się wydukać: I… Ona tam była.
- Peggy?
Rogers nie zapytał „skąd wiesz”, ujmowałoby to Barnesowi, który znał go w końcu całe życie. Przełknął tylko głośniej ślinę i powiedział:
- Peggy.
- Widziała cię?
Pokręcił głową.
- Ja tam tylko stałem, widziałem ją przez szybę, sprawdzała jakieś papiery, wiesz, wszystko robiła…
- … na ten swój Carterowski sposób – dokończył. - Jednocześnie z gracją, ale doskonale wiedziałeś, że w każdej sekundzie mogłaby zabić cię zszywaczem czy segregatorem.
- Lepiej bym tego nie ujął.
- To twoje słowa. Co prawda sprzed 70 lat, ale wciąż je pamiętam.
Rogers uśmiechnął się kącikiem ust. Oparł łokcie na kolanach, a brodę złożył na splecionych dłoniach, wpatrując się intensywnie w piłkę, która właśnie po raz kolejny pokonywała dystans między ojcem i synem.
- Chciałeś, żeby spojrzała.
Wzdrygnął się.
Piłka spadła na ziemię, gdy do grających podeszła niewysoka kobieta, prawdopodobnie matka chłopca, sądząc po jego uśmiechu i szybkim sprincie w kierunku jej rozłożonych dłoni.
- Bałem się. Że nie spojrzy i nie zobaczę znów jej twarzy. Albo że spojrzy i…
- Nie dasz rady wrócić.
- Coś w ten deseń.
Milczeli długo, choć słońce nie zaczęło jeszcze zachodzić, prześwitywało tylko przez liście i kładło się miękko na kolanach Steve’a. Bucky siedział całkowicie w cieniu.
- Spakowałeś się już?
- Nie będzie mnie tam tak długo, żebym musiał się pakować. Banner mówił coś o pięciu sekundach w naszym świecie. Przyjdziesz?
- Jasne, jakbyś zaczął odwalać coś głupiego, to muszę cię ogarnąć, nie?
Rogers pokręcił głową z niedowierzaniem, ale i uśmiechem na ustach.
Bucky wstał, naciągnął się, aż strzelił mu staw barkowy. Wyszedł z cienia i stanął przed Stevem, patrząc mu bardzo intensywnie w oczy.
- Do zobaczenia jutro – powiedział wzruszając nonszalancko ramionami, choć Steve dałby sobie rękę uciąć, że w tych słowach była jakaś nuta niepewności.
- Do zobaczenia, Buck – oparł, również stając i ściskając Barnesowi dłoń.
Patrzył chwilę, jak były Zimowy Żołnierz odchodzi w swoją stronę, gdy nagle ten przystanął i spojrzał na niego przez ramię.
- Mam nadzieję, że tym razem na ciebie spojrzy.
***
Kiedy Banner próbował przywrócić Steve’a z powrotem, a Sam nagle zbladł kompletnie nie mając pojęcia, co powinien teraz zrobić, Bucky po prostu stał, wpatrując się w teleporter z uśmiechem.
Wiedział.
Znał go całe życie, więc był pewien, że Rogers już nie wróci.
Tarcza Kapitana została odwieszona na kołek, Steve zasalutował jej ostatni raz i dokładnie zamknął za sobą drzwi.
Podniósł wzrok i ze spokojem w sercu spojrzał na te przygarbione losem plecy staruszka siedzącego na ławeczce. Dzieliły ich trzy kroki, na które składała się przepaść głęboka na kilkadziesiąt lat. Sam i Bruce jeszcze go nie widzieli, wiedział, że nie popatrzą w kierunku Rogersa jeszcze przez jakiś czas, dlatego też Bucky przeżywał tę chwilę.
Cieszył go widok Steve’a bez tarczy, bo tak jak szanował ideę Kapitana Ameryki, to z całego serca nienawidził, co ten symbol zrobił ze swojego nosiciela. Steve, który wybrał choć ten jeden raz, ach jakże samolubnie, siebie zamiast całego świata, był dla Barnesa prawdziwym powodem do dumy.
Oczami wyobraźni widział jak Peggy spogląda na Steve’a, jak otwiera usta w całkowitym zdziwieniu, jak Rogers stara się coś powiedzieć, ale nie jest to typowa dla niego gadka motywacyjna, więc głos więźnie mu gardle.
Odetchnął głębiej.
Nie chciał dopuścić do siebie ciężkiej myśli, ale otworzyła już każde drzwi w jego umyśle i wpuściła kroplę piekącej goryczy w całą tę ulgę i spokój, który teraz odczuwał. Tak małą, że nie można by jej dojrzeć, a tak gorzką, że mogłaby zatruć cały świat.
Bo to nie była ich rzeczywistość.
Choć może gdzieś jest czas i miejsce, które należy się im.
Może gdzieś jest.
Ale to nie tutaj.
Trzymał głowę wysoko, jak kłamstwo, że wcale nie chciał, żeby został tutaj z nim.

wtorek, 26 marca 2019

Ludzie dobrej woli

Ostatnio świadomość tego, jak dobrych ludzi mam naokoło siebie wybuchła mi w twarz. Wszystko co dobrego mam, to właśnie ludzie. Choć z drugiej strony zawsze można powiedzieć, że wszystko złe co mnie spotkało to również ludzie. Dysonans, paradoks, żyćko jednym słowem. 

Ciągle uczę się bycia fair w relacjach. Nie idzie łatwo, wciąż mam masę wątpliwości. Jakiś czas temu poodcinałam się od wszelkich toksycznych osób i zostałam z małą garstką, ale jakże sympatyczną. I wciąż zadawałam sobie to pytanie: czy ja aby za dużo nie wymagam od innych?

Nie wiem. Takie rzeczy jeszcze ciężko mi stwierdzić.

Utwierdzam się jednakże w przekonaniu, iż człowiek nie potrzebuje setek koleżanek i kolegów, nawet jeśli wygląda to dobrze na facebooku, czy instagramie. Wystarczą te dwie, trzy osoby, do których można napisać, zadzwonić i powiedzieć ale jest super, a równocześnie, ale jest beznadziejnie. Nie ważyć słów, nie myśleć gorączkowo, czy to co teraz mówię ma odpowiednią składnie, poziom humoru, ale i powagi, jest wyważone, poprawne, wykastrowane przez konwenanse i zasady przyjęte przez ogół.

Dobrze wiedzieć, że będą z tobą szukać kota po północy, że poprawią ci wszędobylskie przecinki w pracy semestralnej, a na prośbę o pomoc w szukaniu informacji przekopią cały internet, nawet zapytają babcię i nieznajomego na ulicy, bo mogą. Przywiozą ci płytę ukochanego zespołu, bo nie możesz jechać na drugi koniec kraju i usłyszysz od innych, że przecież tyle już o tobie wiedzą, ktoś w końcu często o tobie wspomina.

Cichsze mam sny teraz i lepiej odpoczywam, mimo że pracy mam chyba jeszcze więcej niż w tamtym semestrze. 

Lepiej się żyje, gdy się wie, że ktoś na tym świecie cię po prostu kocha.

wtorek, 26 lutego 2019

It's written on the headstones

Bro powiedział mi, że powinnam dalej prowadzić swój dziennik na blogu. I chyba jest w tym trochę racji, bo kiedy go tak teraz przeglądam, to aż im się cieplej na serduchu robi.

To nie tak, że już nie piszę, czy się nie uzewnętrzniam w jakiś mniej lub bardziej artystyczny sposób. Robię to całe życie i ciężko byłoby mi się z tym rozstać. Po prostu ostatnio siedzę dużo na Twitterze i większość moich luźnych przemyśleń trafia właśnie tam. Jednak limit znaków dość mocno je kaleczy, zmuszając mnie do skracania, cięcia i przebudowywania zdań. Zwykle cierpi na tym interpunkcja, składnia, ogółem wszystko to, o co (jako polonista) powinnam dbać najbardziej.

Ale ja w sumie nie o tym. 

Chciałabym więc tutaj coś skrobać. Na pewno nie każdego dnia, nie mam na to czasu, ale co jakiś czas. Wspomnieć o czymś co się wydarzyło, a za kilka miesięcy, lat, przypomnieć to sobie przeglądając te posty. Taka forma pamiętnika. Chyba mnie starość dopadła, skoro potrzebuję czegoś takiego w swoim życiu.

Tak poza tym, to jest dobrze. Dalej kocham moich bliskich i przeżywam z nimi dobre i złe chwile, ale wszystkie ważne. Dalej studiuję, w piątek zaczynam swoje pierwsze praktyki w szkole.  Rozumiecie? Będę miała niemalże swoją klasę przez ten semestr! 2 godziny polskiego i 2 godziny historii. Stwierdziłam, że nie ma takiego bata, żebym nie założyła koszulki z Kapitanem Ameryką. Niech wiedzą z kim mają do czynienia.

Za to niesamowicie irytuje mnie sama biurokracja, problemy z zapisami na zajęcia, UWr jest po prostu daremny. Polecam z wykładowców, bo to - w większości - najcudowniejsi ludzie na jakich mogłam trafić, ale sama uczelnia powinna się wstydzić swoich pracowników w sekretariatach. Jak nie rzucę studiów w tym tygodniu, to tylko ze względu na epicko silny charakter, twardą dupę, przytulasy Marcina i moją miłość do moich prowadzących.

I zimno mi. Wiem, wiem, że marudzę, ale marzy mi się ten dzień, w którym będę mogła już pójść na dwór w mojej ulubionej skórze i trampkach. 

Tak na koniec - zasłuchałam się ostatnio w While She Sleeps. Poruszają mi odpowiednie struny w duszy, żebym mogła się zastanowić nad światem i otaczającą mnie rzeczywistością złożoną z pozorów, które sami kreujemy. Zostawiam Was z jedną zwrotką. Nic szczególnego, ale jakoś tak kazało mi się zastanowić nad tym, czego ja tak właściwie chcę od życia.

Dalej myślę.

If you want words to live your life by
Walk the graves, walk the graves
It's written on the headstones
Time waits for no one