Hux wyszedł z pokoju w momencie,
gdy Leia zakładała płaszcz.
- Możesz powiedzieć mi dokładnie,
co się stało? - zapytała, zabierając torbę z naszykowanymi rzeczami. Były tam
przybory toaletowe, ręcznik, jedzenie. – Mój, z deka tępawy, mąż nie potrafił
mi dokładnie odpowiedzieć na to pytanie.
Wyszli z domu, Leia zamknęła
drzwi i ruszyła wraz z Armitagem w kierunku samochodu. Otworzyła przednie
drzwi, torbę wrzuciła na tylnie siedzenie. Hux nie odzywał się dłuższą chwilę,
zbierał myśli, nie wiedząc za bardzo, jak przekazać jej tę informację. Odezwał
się dopiero, gdy usiadł na miejscu pasażera.
- Powiedział, że wyskoczył z
samochodu - odpowiedział. - Pokłócili się z ojcem i otworzył drzwi podczas
jazdy. Tylko tyle wiem.
Leia westchnęła ciężko.
- Armitage? - zapytała, odpalając
auto. - Czy mój syn… Czy Ben chciał coś sobie zrobić?
Huxa przeszedł dreszcz.
- Nie - powiedział z pewnością w
głosie. - Powiedział, że się zdenerwował i nie chciał już być w samochodzie.
Impuls.
Leia pokiwała głową.
- Przerażające jest to, jak oni
są do siebie podobni, a jak bardzo nie potrafią znaleźć wspólnego języka.
Hux mruknął w odpowiedzi.
- Przepraszam cię - westchnęła i
zabębniła palcami o kierownicę.
- Rozumiem go trochę - przyznał
Hux, zanim zdążył się powstrzymać przed wypłynięciem tych słów.
- Ja też się
nie dogaduję z moim ojcem, a często słyszę, że jesteśmy podobni.
- Irytuje cię to?
- Tak. Nie jest to bynajmniej
komplement w moim wypadku - westchnął.
Nie spodziewał się, że
rozmawianie z mamą Kylo przyjdzie mu z taką łatwością, czuł, że nie byłby w
stanie jej okłamać. Zastanawiał się czy to wynika z tego, jaka jest, czy z
faktu, że jest mamą, a on był niemal w wieku jej syna.
- Pamiętaj, że możesz być zawsze
taki jaki chcesz. Po prostu swój - urwała na chwilę. - Ben właśnie to robi,
trochę pokrętną drogą, ale to dobrze, że własną.
Hux pokiwał głową i przypomniał
sobie, że nadał swoim farbowanym włosom niespodziewaną symbolikę. Jednak
pomyślał też o tym, jak zareagował jego ojciec i nie był pewien, czy zrobiłby
to drugi raz.
- Tak, Ky… Ben jest bardzo
unikatowym okazem - stwierdził, odsuwając temat od swojej osoby.
- Możesz mówić o nim Kylo, nie
przeszkadza mi to. Po prostu dla mnie będzie zawsze Benem.
Hux uśmiechnął i zwrócił oczy na
drogę.
***
Szpital był
ogromny, ale Armitage dokładnie wiedział gdzie mają iść. Leia szła szybkim
krokiem, determinacja aż od niej biła. Gdy doszli do sali numer piętnaście,
Kylo nie było w pokoju. Jego matka od razu poszła do dyżurki.
- Jest na badaniach - westchnęła.
- Idę się dowiedzieć czegoś więcej od ordynatora.
Hux usiadł na
ławce pod ścianą. Byli na oddziale dziecięcym, ściany były nieco bardziej kolorowe
i przyjazne dzieciom, śmiechy lub płacz niosły się echem między krokami i
głębokim głosem lekarzy, dzwonkami telefonów. Sterylny zapach był nieprzyjemny,
nużący. Mijały go pielęgniarki, rodzice. Huxa nieprzyjemnie mrowiło z tyłu
głowy. W dzieciństwie bywał na oddziale po szwy, prześwietlenia, czasem też
gips. „Spadł z roweru", „zleciał ze schodów”, „pobił się w szkole"
raportował ojciec lekarzowi. I był sukinsyn wiarygodny. A Armitage milczał, gdy
zakładano mu opatrunki.
Nagle zobaczył
Kylo idącego korytarzem i kombinującego coś przy wenflonie, za co dostawał
ochrzan od jakiegoś pielęgniarza, który go prowadził. Gdy Ren go zobaczył od
razu się uśmiechnął i niemal podbiegł, aby go objąć. Huxowi nie umknęły jednak
sińce pod oczami oraz ogólny zły stan Kylo.
- Benie Solo.
Głos Lei rozbrzmiał w korytarzu.
Ren wyprostował się, jak porażony prądem, po czym spojrzał na Armitage’a z
przerażeniem. Armitage, który zdążył już wstać, czekając na uścisk, wrócił na
ławkę i pozwolił Lei zająć się sytuacją. Posłał mu jedynie uśmiech, żeby zapewnić
go, że będzie dobrze.
Leia stanęła naprzeciwko Rena z
założonymi rękami, Kylo od razu spuścił głowę.
- Hej mamo.
Kobieta spojrzała na niego, a w
jej oczach rozbłysł ból. Kylo stał przed nią obwiązany bandażami, cały
posiniaczony. Wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć jego policzka, tego bez opatrunku,
lekko uniosła jego głowę. Był od niej coraz wyższy, niedługo będzie musiała
stawać na palcach, aby go sięgnąć.
- Benjaminie Lando Solo, możesz sobie
być prawie dorosły, ale jestem twoją matką i nie możesz ukrywać przede mną, że
jesteś w szpitalu.
- Nie chciałem cię martwić.
- Synku, nie pleć bzdur -
mruknęła przyciągając go do siebie i zamykając w uścisku.
Kylo po chwili oddał uścisk swoją
zdrową ręką i położył głowę na jej ramieniu. Hux patrzył na tę scenę z niemałym
rozczuleniem.
- Chodź się położyć, musisz być
nieźle otumaniony przez leki - powiedziała Leia i zaprowadziła syna do pokoju,
posyłając Armitage’owi przepraszający uśmiech.
Hux został na korytarzu.
***
Kylo usiadł
posłusznie na łóżku, a Leia tuż obok niego. Wzięła jego dłoń w swoją i ścisnęła
czule.
- To powiesz mi, co się właściwie
stało?
Ren zastanowił się poważnie nad
tym pytaniem. Powodem była kolejna kwestia, w której ojciec go nie akceptował.
I to że jego słowa nie raniły wyłącznie jego, ale i Huxa.
- Ćwiczyliśmy z ojcem przed
kolejnym testem na prawo jazdy - zaczął niepewnie.
Leia zrobiła ruch ręką, by Kylo
kontynuował.
- No i wiesz… Zaczął mnie pytać
czy mam dziewczynę i w ogóle.
- A ten dalej swoje - wywróciła
oczami. - Ale to ty prowadziłeś?
- Że nie, a wtedy już ojciec, no
i… Powiedziałem, że mogę też mieć chłopaka, a on zaczął mówić, że to nie są
prawdziwe związki, tylko wynaturzenie - głos mu się urwał.
Leia ścisnęła mocniej jego dłoń.
- Już w porządku - uspokajała go.
- Ty wiesz, że to nic złego. I zawsze będziesz moim synem, bo cię kocham.
Westchnęła głęboko. Chyba będzie
musiała zabić swojego męża.
- Czy Armitage jest… - nie
dokończyła, jeszcze nie do końca sobie to uświadomiła.
Kylo spojrzał na nią z
przerażeniem.
Wiedziała.
Oczywiście, że wiedziała.
Kiwnął głową, nie był w stanie
zrobić nic więcej, zdjęty strachem. Leia pokiwała głową.
- Dobry z niego chłopak - pomyślała
na głos. - Tak, dobry. Przyszedł do domu po twoje rzeczy, szczęście, że się z
nim spotkałam.
- Nie jesteś zła? - nawet nie
próbował kryć szoku.
- Oczywiście, że jestem -
powiedziała z nutą oburzenia w głosie. - Ale to dlatego, że nie powiedziałeś mi
o wypadku. Nawet nie wiesz, jak ja się martwiłam.
Pokręciła głową.
- Chcę, żebyś wiedział, że możesz
mi ufać. Nie zawsze będę na miejscu, ale gdy dzieje ci się krzywda, muszę to
wiedzieć. Han jest głupi, że posłuchał twojej prośby - westchnęła i objęła Kylo
ramieniem. - Najważniejsze, że już wszytko pod kontrolą.
- Naprawdę mnie posłuchał? -
zapytał zdziwiony. - Byłem pewny, że jesteś tu, bo zadzwonił…
- Wszystkiego dowiedziałam się od
Armitage’a. Przyjechał tu ze mną.
- Mamo? - wbił wzrok w szpitalne
łóżko - Jestem wszystkim czego ojciec nienawidzi.
- On też cię kocha - powiedziała.
- Tylko nie umie tego okazać. I pieprzy strasznie, ale ja go naprostuję. Nie
martw się, wszystko będzie dobrze - zapewniała go.
Przytulił się do niej.
- Naprawdę ci nie przeszkadza, że
ja i Armitage…?
- Nie - powiedziała. Pogładziła
go po plecach. - Tak długo, jak jesteś szczęśliwy.
Nastała chwila ciszy, ale tej
przyjemnej, której wcale nie chce się od razu zrywać.
- Kocham cię, mamo - szepnął.
- Ja ciebie też - powiedziała i
pocałowała go w czubek głowy.
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz
usłyszała te słowa od syna. Po chwili poluźniła uścisk i powiedziała:
- Pójdę po niego, musi się
denerwować - posłała Kylo uśmiech i wstała z łóżka.
Ren pokiwał głową, był wciąż
otępiony gradem informacji, który właśnie na niego spadł.
Gdy Armitage
wszedł z jego mamą do sali, Ren od razu go przytulił. Długo. Dużo dłużej niż
zwykle robili to przy innych ludziach.
Hux objął Kylo w pierwszym
odruchu, ale za chwilę uświadomił sobie, że jego mama ciągle była w pokoju. Ale
skoro to inicjatywa Kylo, to musiał się czuć swobodnie w jej towarzystwie. Czy
jej powiedział? Hux z jakiegoś powodu poczuł się zagrożony, ale ramiona Kylo
wokół niego upewniały go, że nic się nie dzieje.
- Przyniosłem twoje rzeczy -
powiedział Hux.
- Dziękuję - powiedział Ren
puszczając go.
Wyglądał okropnie, ale uśmiech
rozświetlał mu twarz.
Usiadł na
swoim łóżku, razem z Huxem, opowiadając o nocnym przywiezieniu niedoszłego
samobójcy, jak na razie siedzieli sami w sali i Kylo nie miał pojęcia, co się
stało z tym chłopakiem, ale miał nadzieję, że po prostu przenieśli go na inny
oddział. Później po prostu gawędzili, Leia poukładała mu rzeczy po szafkach, a
Ren przez ten cały czas trzymał Huxa za rękę.
***
Nie, sesja się jeszcze nie skończyła,
tak, tęsknię za Wami i Antidotum, stąd też kolejny rozdział. Mam dość
Miśki, tak paskudnie dość, że aż chce mi się płakać. Gdyby nie Marcin
noszący mi żarcie, to chyba już dawno umarłabym z głodu. Chcę już
wakacje. Może polecilibyście mi jakieś dobre książki, filmy, seriale,
fanfiki, cokolwiek uznacie za fajne? Mam nadzieję, że dajecie sobie ze
wszystkim radę.
Stay diehard.