...

środa, 26 grudnia 2018

Antudotum na niepokój cz. 59


Następnego dnia Hux pojawił się przed szkołą zadziwiająco wcześnie, co ostatnimi czasy mu się nie zdarzało, ponieważ zwykle zarywał noce na naukę i potem wpadał do klasy na ostatnią chwilę. Dodatkowego stresu dostarczała mu sytuacja z Kylo, dlatego bardzo był rad, że chociaż raz w tym miesiącu będzie na czas i jakoś odbuduje się w oczach nauczycieli. Ta myśl została brutalnie zrzucona z klifu, gdy jakaś tajemnicza siła pociągnęła go za ramię i wciągnęła w pobliskie krzaki. Armitage Hux zniknął ze szkolnego dziedzińca, jakby nigdy nie istniał.
- Co jest kurwa?! - warknął tylko do swojego oprawcy, jednak szybko okazało się, że to mógł być tylko jeden wariat, który wymyśliłby taką akcję. - Kylo?! Co ty wyrabiasz?
Kylo wyglądał jak duch. Jak tylko go wciągnął w krzaki, od razu go objął i mruknął:
- Nie umiem tam wejść.
Hux westchnął i oddał uścisk. Mimo wszystko cieszył się, że widzi Kylo poza domem.
- Więc postanowiłeś zostać w krzakach?
Ren odsunął Huxa od siebie, bo nagle zrozumiał jak głupio to wygląda.
- No w sumie tak…
Korzystając z okazji, że byli teraz ukryci, Hux pocałował Kylo w czoło i chwycił go za rękę.
- Chodź - powiedział.
Ren niemal pokornie dał się wyprowadzić z krzaków i prowadzić pod samiutkie drzwi wejściowe do szkoły. Tuż przed nimi chciał poluźnić uścisk ich dłoni, ale Hux trzymał go mocno. Spojrzał na niego pytająco.
- Powiedziałem ci, że cię nie odstąpię o krok. Nie boimy się ich. Mam takie samo prawo, by cię trzymać za rękę jak każdy - powiedział.
Kylo przełknął głośno ślinę, ale wzmocnił uścisk. Póki był z Huxem, nic nie mogło mu się stać.
Armitage otworzył drzwi wejściowe i razem weszli na szkolny przedsionek. W tłumie uczniów śpieszących się do klasy mało kto zwracał na nich uwagę, ale gdy już to robił, trzymał na nich wzrok o te kilka sekund za dużo. Ludzie interesowali się gdzie zniknął Ren, a teraz gdy wrócił do szkoły z plastrami na pół twarzy i trzymając Armitage’a za rękę, każdy mógł się zdziwić. Coś głęboko w Huxie mówiło mu, że to zły pomysł, że nie warto, bo tylko pogarsza całą tę sytuację. Ale on nie chciał tego słuchać. Ruszył więc w stronę schodów, pierwszą lekcję, literaturę, mieli na piętrze.
Mijali uczniów i nauczycieli na wąskich schodach, zaczynały się pierwsze szepty. Jednak ta druga, ciepła dłoń w jego dłoni, dodawała mu pewności siebie i miał nadzieję, że Kylo też to czuje.
Już prawie byli pod klasą, gdy usłyszeli Damerona.
- Hej, Kylo, wróciłeś do szkoł… - Poe nagle urwał patrząc na ich złączone dłonie.
Hux mimowolnie przestawił się na tryb obronny.
- Jeżeli masz zamiar palnąć coś głupiego, to…
- Wow, tego się nie spodziewałem - zupełnie zignorował Huxa. - Wydawało mi się, że to ty miałeś wypadek, Kylo, a to Huxowi się w głowie poprzestawiało. Na lepsze.
I uśmiechnął się do nich, całkiem serdecznie, jak na Damerona. Hux nie wiedział, co powiedzieć. Poe natomiast objął ich obu, uścisnął i poklepał kumpelsko po plecach, po czym odszedł pod klasę, jak gdyby nigdy nic.
Hux stał jak wryty. To nie była reakcja, której się spodziewał.
Kylo ścisnął jego dłoń, wyrywając go z transu.
- Czy to, co się stało, stało się naprawdę, czy to tylko moje halucynacje ze stresu?
- Nie mam pojęcia - odparł.
Z odrętwienia wyrwał ich dzwonek, który w tej chwili zadzwonił tuż nad ich głowami. Zaraz po tym przyszła nauczycielka i otworzyła klasę. Hux puścił rękę Rena dopiero, gdy usiedli w ławce.
Kylo odetchnął głęboko. Literatura była jego ulubionym przedmiotem i nic nie mogło go na niej wybić z równowagi. Szczególnie, że przez okres leżenia w szpitalu przeczytał wiele książek do olimpiady, był do przodu. A dziś mieli omawiać “Dziady” Mickiewicza. No nie mogło być lepiej.
Wyjął zeszyt i zapisał temat, czując jak wstępują w niego nowe siły. Zerknął na Huxa i uśmiechnął się do niego lekko.
- Co?  - zapytał Hux, odsyłając uśmiech.
- Może nie będzie aż tak źle? Przynajmniej do matmy.

Matematykę mieli na trzeciej lekcji. Snoke nie ukrywała swojego zaskoczenia, gdy zobaczyła Kylo przemykającego do ławki pod oknem jak najdalej od jej biurka. Między drugą a trzecią lekcją była tylko pięciominutowa przerwa, więc nikt nawet nie siedział na korytarzu, bo to był idealny czas, by przejść przez szkołę i zmienić klasę, a przy dobrych wiatrach zjeść po drodze kanapkę. Kylo jednak nie umiał przełknąć nic, nawet śliny, bo ze stresu zaschło mu w ustach.
Po dzwonku od razu zaczęła się lekcja, której tematem ciągle była geometria. Kylo posłusznie rysował w zeszycie każdy trójkąt, trapez i inne wymyślne figury. Minęło pół lekcji, gdy padły słowa, których już nie spodziewał się w tej godzinie usłyszeć.
- Solo, do tablicy, zadanie numer 26.
Panika.
Ren czuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa, nie potrafił wstać. Obawiał się tego, znów zaczną się drwiny, a on nie czuł się nie siłach, żeby je zbijać. Czy to argumentem, czy to pięścią.
Podniósł się, a chwila, gdy przechodził od ławki do tablicy trwała dla niego całą wieczność. Odwrócił się tylko na sekundę, zobaczył pokrzepiający uśmiech Huxa oraz wyszczerzonego Poe, który trzymał oba kciuki w górę. Wziął głęboki oddech i zaczął rozwiązywać zadanie.
Hux uważnie obserwował ślady kredy na tablicy. Zadanie było dość skomplikowane, chociaż podobne do tych, które przerobili razem. Po chwili jednak tablica zapełniała się działaniami i rysunkami, równaniem delty. Hux z wrażenia przestał notować. Kylo bez ani jednego błędu rozwiązał zadanie.
Kreda dźwięcznie upadła na metalową półeczkę. Kylo otrzepał dłonie z kredy i odwrócił się do Snoke, czekając na opinię. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
Snoke zerknęła na tablicę, mrużąc oczy, po czym spojrzała na Kylo i powiedziała sucho:
- Dobrze, siadaj. - I wpisała mu plus do dziennika.
Kylo wrócił do ławki, cała klasa obracała za nim głowy, byli w szoku. Usiadł koło Huxa, patrząc się dalej przed siebie, w końcu wypuścił powietrze szepcząc do Huxa:
- O chuj.
- Szczerze? Nie miałem pojęcia jak, zrobić to zadanie. Może teraz ty będziesz mnie uczył, co? - uśmiechnął się Hux.
Pod ławką złapał Kylo za rękę. Był z niego dumny.
Ren wyszczerzył się szeroko i oddał uścisk. Naprawdę powoli zaczynał wierzyć w to, że będzie lepiej.

Ren nie spodziewał się, że Hux będzie cały dzień trzymał go za dłoń. Mimo wszystkich szeptów, czuł się całkiem stabilnie.
Schodzili właśnie po schodach z ostatniego piętra. Mieli tam historię, dalej z drugą klasą. Jeszcze półtora miesiąca temu, na samą myśl o lekcji z Rey, Kylo musiałby zagryźć policzek od środka. Teraz w ogóle się tym nie przejmował.
Nagle wpadł na nich jakiś chłopak, niższy od Kylo o głowę, w wyrazie jego twarzy było coś gadziego. Prawdopodobnie był z pierwszej klasy liceum. Chłopak odbił się od nich, po czym zlustrował ich poirytowanym wzrokiem.
- O, to ty - powiedział do Kylo nagle, lekko zdziwiony. Jego spojrzenie powędrowało na ich dłonie. - Nie wiedziałem, że jesteś pedałem.
Na dźwięk tego słowa wszystko się w Huxie zagotowało. Wiedział, że ujawniając się całej szkole musiał liczyć się z ryzykiem wyzwisk, jednak zabolało i tak, i przyszło znienacka od kogoś, kogo pierwszy raz widział na oczy. Puścił rękę Kylo i zacisnął w pięść, jednak  nim zdążył zareagować, nagle na ramieniu chłopaka pojawiła się blada dłoń ze srebrnymi pierścionkami, a pierwszak runął ze schodów. Nie było to jakoś bardzo wysoko, zaledwie sześć-siedem stopni, ale upadek musiał być bolesny.
Tuż przed Kylo i Armitagem stanęła Phasma, rażąc ich po oczach holograficzną kurtką. Teraz była odwrócona twarzą do pierwszaka, ale czuli bijącą od niej furię.
- Nie wiedziałam, że będziesz od jutra chodzić o kulach - powiedziała i  odwróciła się do nich. Grzywka opadła jej na lewe oko, dmuchnęła w nią, aby opadła na bok. - Idziemy chłopcy, robimy korek. - Minęła ich, otrzepując dłonie jakby z niewidzialnego kurzu homofobii.
Hux poluźnił zaciśnięte dłonie i posłał Kylo zdziwione spojrzenie, po czym, mimo tego, że ich sala była kompletnie w drugą stronę,  obaj ruszyli za dziewczyną.
- Dzięki, Phas, ale wiesz, że poradziłbym sobie z nim - powiedział za nią Armitage.
- Wiem, ale zawsze chciałam kogoś zepchnąć ze schodów. - Wzruszyła ramionami.
Kylo się roześmiał, po czym zbili z Phasmą żółwika.
- Jakby ktoś miał jeszcze z wami problem, to możecie wołać.
- I vice versa - mruknął Kylo, nie potrafiąc już zmyć uśmiechu z twarzy.
Tak, śmiał się z krzywdy innej osoby, ale była to reakcja na cały ten lęk i strach, który się w nim zebrał. Wszystko nagle zaczęło z niego schodzić, a on po raz pierwszy - nie od wyjścia ze szpitala, wypadku, początku liceum czy wywalenia z akademii wujka, a od kiedy pamiętał - poczuł się po prostu lekko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz