...

wtorek, 12 sierpnia 2014

Duch Opola

Opole wydaje się spokojne tym, którzy nie znają jego tajemnicy. I w dzień to rzeczywiście miasto zamieszkane przez zwykłych zjadaczy chleba, ludzi zajętych swoimi  codziennymi sprawami . Lecz nocą Opole należy do istot starszych niż Ostrówek, starszych niż dawni bogowie, ba, starszych niż sama Ziemia. Pierwsi mieszkańcy tych terenów, dla których tysiącletnia historia to jedna chwilka,
zbierały się tu od niepamiętnych czasów. I odprawiały swe obrzędy na ostrówku, na górce, na brzegu rzeki w czasach, gdy miejsca te nie miały jeszcze nazwy w ludzkim języku.
Opole jest miejscem obfitującym w uroczyska - miejsca mocy magicznej, zamieszkane przez duchy, strzygi, upiory, zapomnianych bożków śląskich ,polskich i niemieckich. Stwory, które przez większość zostały uznane za nie istniejące.
              Jednak dziś odradza się legenda. Duch Opola zbierze te istoty, by oddać cześć odwiecznej Naturze, mocy, która trzyma je przy życiu. Wszelkie niesnaski dziś zostaną zapomniane, odwieczne spory zażegnane albo przynajmniej odłożone na późniejszy czas. Dzisiaj nastało Velen, jesienne ekwinokcjum,  przesiąknięte magią święto duchów.
***

Księżyc w pełni wisiał nad Opolem. Na osiedlu już dawno zgaszono większość świateł, z rzadka rozchodziły się krzyki pijanych nastolatków. Cmentarz przy niedawno wyremontowanym przedszkolu, zamknięty pod koniec lat siedemdziesiątych, też jeszcze nie zasnął. Siedziało na nim kilka kikimor zlizujących resztki krwi ze swojej ostatniej ofiary, upiór bawiący się czaszką służącą mu za kielich, a nawet mały Polewnik, który przybył z pola specjalnie, żeby pohulać z pobratymcami.
Bo dziś jest Velen.
Z drzewa zleciała sowa, która nim dotknęła ziemi zamieniła się w strzygę. Zebrani powitali ją pomrukami aprobaty. Pośród tych stworzeń siedziała dziewczyna w czarnym ubranianiu, z długimi ciemnymi włosami i z uśmiechem na ustach. Obok niej leżał drzemiący, zwinięty w kłębek kocur, który nagle podniósł się i ospale przeciągnął patrząc na dziewczynę. Nie dziwiła go jej obecność. Był w końcu kotem, zwierzęciem magicznym i dobrze widział, iż tuż przy nim siedzi Duch Opola- Mokosz. I oczywiście jako kot widział jej prawdziwą postać dorosłej kobiety o karmazynowych oczach, prostych, fioletowawych włosach oraz misternych tatuażach na policzkach i wierzchach dłoni. Miała na sobie czarną suknię przygotowaną specjalnie na obrzędy równonocy. Wszyscy czekali na jej znak. Kiedy wreszcie wybiła dwudziesta trzecia obok stworów wylądowały latawce oraz żmije. Czas odwiedzić kolejne uroczyska.
Bo dziś jest Velen.
***
Jeżeli spojrzysz w ich stronę zobaczysz dziewczynę z kotem drepczącym koło nogi. Jesteś w końcu tylko prostym człowiekiem, zatraciłeś magiczną intuicję. Zapewne nie widzisz, ba! Nie możesz dostrzec zgrai duchów i demonów podróżujących z Mokoszem. A teraz pewnie zastanawiasz się nad tym, dlaczego dziewczyna stoi na poręczy Mostu Groszowego. Nie widzisz ożywających kłódek-zmyłek, schodzących z gmachów gargulców, małych błędnych ogników latających wokół uśmiechniętej Mokosz. Zapewniam, iż to piękny widok. Jej ręce gładzą pysk żądnej mordu Kelpie, wyplatają wodorosty i nenufary z grzywy piekielnego rumaka, usta ducha Opola szepczą uspokajające słowa. Po chwili przeradzają się w pieśń, którą podejmują i demony. Tylko, że nie możesz usłyszeć ich niezwykłego śpiewu. Cudownych słów, opowiadających historie martwych już istnień. Wyznawców, którzy odeszli od zjaw i widziadeł. Jest smutna i wesoła zarazem.
Na ziemi widać mokre plamy, ślady odbitych kopyt, łap, stóp oraz łez, a jednak Ty wraz ze swoim skamieniałym sercem ich nie zauważasz. Śpieszysz się gdzieś, nie czujesz lodowatego oddechu Banshee na szyi. Jesteś w końcu prostym człowiekiem, który zapomniał, że dziś jest noc duchów.
Dziś jest Velen.
***
Mokosz usiadła na brzegu Odry przy starym Dębie. Zamyśliła się. Jeszcze nie tak dawno temu Opole było małym grodem z kilkoma rozpadającymi się chałupami. Drzew było tu więcej niż studni, a ludzi mniej niż stworów w jej sforze. Zasmuciła się, gdy przypomniała sobie czasy kultu Natury, hołdy ludzi, ich codzienne błagania i modlitwy. Wspomnienia zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Podczas krótkiego zamyślenia zgraja straszydeł okrążyła ją i drzewo. Stwory wciąż śpiewały, kolejno dołączały się do chóru, pomagając sobie nawzajem utrzymać zawiłą melodię. Do kręgu wciąż dochodzili nowi goście. Nawet drzemiący od wielu set lat olbrzym postanowił przyjść do Mokoszowej sfory. Na jego zarośniętym drzewami karku siedziało kilka skrzatów o złośliwych twarzyczkach. Na jednym z większych konarów przysiadł ogromny czarnopióry kruk. Z wody wyłaniały się twarze rzecznych syren oraz wodników grających na piszczałkach. Jednak najbardziej Mokosz śmiała się, gdy rozpoczęły się tradycyjne tańce wszystkich duchów. Niektóre były zwinne i kocie w swych ruchach ,inne nieporadne i niezgrabne, lecz wszyscy bawili się i cieszyli świętem.
Uroczysty nastrój zastępowały coraz dziksze harce, okrzyki niosły się daleko nad Odrą, zbliżał się mglisty, jesienny świt. Kolejne Velen przemijało. Rankiem po prastarych istotach nie będzie śladu. Może tylko niektórzy mieszkańcy Opola, ci obdarzeni szóstym zmysłem, dostrzegą nikłą emanację magii, jej migotliwe pozostałości unoszące się w nadrzecznym oparze. Może właściciele kotów nie będą mogli nadziwić się steraniu swoich pupili wracających rankiem do ciepłych domów, a niewyspane dzieci, tak wrażliwe na wszystko, co niezwykłe, z większym niż zwykle ociąganiem będą wstawać do szkoły.
Spodziewam się, że nie uwierzyliście w tę historię. W opolskie strzygi,  duchy i wodniki, magię i moc uroczysk. Jednak ten ulotny, zapomniany, a mimo to przeczuwany i stojący tuż za progiem waszej świadomości świat, dla zasiedlających go istot jest równie realny, jak dla dzisiejszych Opolan Ratusz, amfiteatr, a nawet Kinoplex. Kiedyś one też staną się tylko legendą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz