Kolejne opowiadanie, w którym wystąpi moja Hecate, ale
tym razem piszę je wraz z kimś innym. A tym kimś jest nie kto inny, jak Lady
Antropy ze swoją banda, której przewodzi niejaka Scarfie. Już jakiś czas temu
stwierdziłyśmy, że dziewczyny mogłyby się dogadać i tak zaczęło powstawać to
RP. Łapcie początek!
Hecate |
Otworzyła
oczy.
Zupełna ciemność. Nie zaskoczyło jej to, tam gdzie żyła słońce nie pojawiało się od wielu miesięcy. Była więc przyzwyczajona do błądzenia w mroku, w dodatku jej oczy były przystosowane, widziała w ciemności większość zarysów. Minusem było za to delikatne fosforyzowanie tęczówek. Pomacała to co znajdowało się naokoło niej.
Natychmiast zerwała się do pionu sięgając dłonią do kabury po broń. Na próżno. "Peacemaker" zniknął, wyparował, amba go zjadła...
- Cinn?- wyszeptała wyjmując nóż z pochwy zaczepionej przy bucie.
Cisza.
Kurwa, nie ciekawie. Gdzieś ty wsiąkł emocjonalny kameleonie?
Rozejrzała się ciemności przy okazji obmacując teren naokoło. Z mroku wychylały się zarysy podłogi, ścian, jakiś przedmiotów. Musiała się znajdować w jakimś korytarzu. Dotykając dłonią jednej ściany ruszyła przed siebie.
Idę po ciebie kolorowy aniołku gdziekolwiek jesteś i w cokolwiek się wpakowałeś.
Zupełna ciemność. Nie zaskoczyło jej to, tam gdzie żyła słońce nie pojawiało się od wielu miesięcy. Była więc przyzwyczajona do błądzenia w mroku, w dodatku jej oczy były przystosowane, widziała w ciemności większość zarysów. Minusem było za to delikatne fosforyzowanie tęczówek. Pomacała to co znajdowało się naokoło niej.
Natychmiast zerwała się do pionu sięgając dłonią do kabury po broń. Na próżno. "Peacemaker" zniknął, wyparował, amba go zjadła...
- Cinn?- wyszeptała wyjmując nóż z pochwy zaczepionej przy bucie.
Cisza.
Kurwa, nie ciekawie. Gdzieś ty wsiąkł emocjonalny kameleonie?
Rozejrzała się ciemności przy okazji obmacując teren naokoło. Z mroku wychylały się zarysy podłogi, ścian, jakiś przedmiotów. Musiała się znajdować w jakimś korytarzu. Dotykając dłonią jednej ściany ruszyła przed siebie.
Idę po ciebie kolorowy aniołku gdziekolwiek jesteś i w cokolwiek się wpakowałeś.
Scarfie |
Obudziła się na podłodze z ogromnym bólem głowy. Ktoś
lub coś musiało silnie walnąć ją w tył głowy. Zdziwiła się. No bo przecież kto
byłby w stanie ją powalić jednym ciosem? Jednakże nie było czasu na
zastanawianie się.
- Gdzie ja w ogóle jestem?- spytała jakby
oczekiwała odpowiedzi. Rozejrzała się po ciemnym - jak jej się wydawało - pokoju.
Powoli wstała próbując złapać równowagę. Kiedy już osiągnęła pion ruszyła chwiejnym
krokiem przed siebie.
- Oszkurwamaćjebanatwojabyła!!!!!-krzyknęła z bólu
gdyż walnęła nogą w stojącą na przeciw niej ławkę. Postawnowiła, że odczeka chwilę
aż jej oczy przyzwyczają się do ciemności. Kiedy już nastąpił moment, w którym
jej oczy były w stanie określić mniej więcej co znajduje się wokół niej ruszyła
przed siebie. Po krótkiej chwili znalazła włącznik światła. Jednak kiedy
próbowała włączyć światło w pokoju-to odmówiło jej posłuszeństwa.-Pięknie
kurwa, pięknie. Jeszcze światło wywaliło. Chyba nie mam wyboru i będę musiała
poszukać bezpieczników-powiedziała do siebie. Nie zastanawiała się długo i
chwyciła to co miała pod ręką. W tym wypadku była to ogromna linijka. Taka
jakiej używają nauczyciele na lekcjach geometrii w klasie matematycznej. Nie
narzekała na swoją nową "broń" w końcu nie wiedziała czy była sama. A
miejsce nie wyglądało na bezpieczne. Chcąc nie chcąc nie namyślała się za długo
i ruszyła na korytarz w poszukiwaniu bezpiecznika.
- Nosz... Cholera by cię wzięła kameleonie.
Aktualnie mogła się bez problemu poruszać po ciemnym korytarzu. W końcu zwierzęce instynkty się czasem przydają. Chciała znaleźć Cinnabara, przetrzepać mu skórę, delikatnie, acz stanowczo. Gdzie on mógł zniknąć? Nasłuchiwała czując, że z sekundy na sekundę jej zniecierpliwienie wzrasta. Gdy spotka Cinna i wybuchnie furią, nie ręczy za siebie. Chwila. Wydawało jej się, że słyszy cichy szmer dochodzący gdzieś z pustki przed nią. Ponownie położyła dłoń na kaburze, palce zacisnęły się na niewidzialnym spuście.
- Rwa mać...
Co jak co, ale odebranie jej ukochanego gnata było ciosem poniżej pasa. Broń była cholernie nieporęczna i ciężka, ale dla Hecate była przyjacielem i nie zamieniłaby jej na żadną inną. Mimo wszystko...
- Wybacz kochana... Najpierw znajdę tego pieprzonego kameleona. A potem ruszę szukać ciebie.
Pogładziła miejsce, w którym powinna znajdować się broń. Poprawiła uchwyt dłoni na nożu i ruszyła w kierunku źródła dźwięku.
Aktualnie mogła się bez problemu poruszać po ciemnym korytarzu. W końcu zwierzęce instynkty się czasem przydają. Chciała znaleźć Cinnabara, przetrzepać mu skórę, delikatnie, acz stanowczo. Gdzie on mógł zniknąć? Nasłuchiwała czując, że z sekundy na sekundę jej zniecierpliwienie wzrasta. Gdy spotka Cinna i wybuchnie furią, nie ręczy za siebie. Chwila. Wydawało jej się, że słyszy cichy szmer dochodzący gdzieś z pustki przed nią. Ponownie położyła dłoń na kaburze, palce zacisnęły się na niewidzialnym spuście.
- Rwa mać...
Co jak co, ale odebranie jej ukochanego gnata było ciosem poniżej pasa. Broń była cholernie nieporęczna i ciężka, ale dla Hecate była przyjacielem i nie zamieniłaby jej na żadną inną. Mimo wszystko...
- Wybacz kochana... Najpierw znajdę tego pieprzonego kameleona. A potem ruszę szukać ciebie.
Pogładziła miejsce, w którym powinna znajdować się broń. Poprawiła uchwyt dłoni na nożu i ruszyła w kierunku źródła dźwięku.
Starała się poruszać bardzo cicho co mimo wszystko
przychodziło z trudem. Nowy nieznany jej grunt i zupełny brak światła były
bardzo uciążliwe .Ledwo widziała gdzie idzie. Powoli zaczęła się domyślać gdzie
się znajduje. Budynek chociaż jej obcy przypominał najzwyklejszą szkołę. Chociaż
widać, że lata swojej świetności ma za sobą.
- Ciekawe gdzie się podział ten ptasi móżdżek? Pewnie świetnie się teraz bawi z Efilem...Efil?!!! Do kurwy mamy gdzie jesteś? Jak mogłam o nim zapomnieć. Oh gosh darn it. Jeśli ten idiota coś mu zrobił to chyba zabiję go ponownie...- krzyczała półszeptem.
Kiedy stała przez chwilę nieruchomo usłyszała jakby czyjeś kroki w oddali. Zaczynała mieć dobre przeczucia ale jak wiadomo ostrożności nigdy za wiele więc nie krzyknęła tylko poczekała chwilę na moment aż ktoś lub coś samo do niej podejdzie. Ścisnęła w dłoni linijkę po czym cicho prawie kucając ruszyła przed siebie uważając żeby każdy następny krok był cichszy od poprzedniego.
- Ciekawe gdzie się podział ten ptasi móżdżek? Pewnie świetnie się teraz bawi z Efilem...Efil?!!! Do kurwy mamy gdzie jesteś? Jak mogłam o nim zapomnieć. Oh gosh darn it. Jeśli ten idiota coś mu zrobił to chyba zabiję go ponownie...- krzyczała półszeptem.
Kiedy stała przez chwilę nieruchomo usłyszała jakby czyjeś kroki w oddali. Zaczynała mieć dobre przeczucia ale jak wiadomo ostrożności nigdy za wiele więc nie krzyknęła tylko poczekała chwilę na moment aż ktoś lub coś samo do niej podejdzie. Ścisnęła w dłoni linijkę po czym cicho prawie kucając ruszyła przed siebie uważając żeby każdy następny krok był cichszy od poprzedniego.
Nie miała pojęcia, jak długi był ten korytarz. Na
pewno nie widziała jego końca. Mijała drzwi różnych klas, próbując wywęszyć
cokolwiek. Np. jej ukochaną broń lub tego skrzydlatego debila. Krew w żyłach
przyspieszała, przyjemnie szumiąc, skronie delikatnie pulsowały. Nagle ktoś
przedarł się przez ciemność.
Mlecznobiała skóra, oblane srebrem włosy i
fiołkowe oczy rozpraszały mrok korytarza. Nie wiedząc kim jest tajemnicza
postać wyłaniająca się z ciemności Scarfie powoli się do niej zbliżyła.
- Przyjaciel czy wróg?-spytała niepewnie starając się zachować zimną krew. W końcu umiała się bronić. Czekała na odpowiedź w milczeniu. Zdawało się, że jedyne co słychać w powietrzu to jej równomierny oddech. Trzymała linijkę w rękach. Była gotowa na wszystko nawet jeśli oznaczało to walkę.
- Przyjaciel czy wróg?-spytała niepewnie starając się zachować zimną krew. W końcu umiała się bronić. Czekała na odpowiedź w milczeniu. Zdawało się, że jedyne co słychać w powietrzu to jej równomierny oddech. Trzymała linijkę w rękach. Była gotowa na wszystko nawet jeśli oznaczało to walkę.
Pierwszym co ujrzała była długa linijka. Zaraz po
niej pojawiła się burza loków, prawdopodobnie rudych. A tuż za nimi cała reszta
dziewczyny. Miała bojowy wyraz twarzy, gdy podeszła wyżej podniosła linijkę w
górę, tak by ewentualnie móc ją od razu trzasnąć. Hecate uśmiechnęła się po
wilczemu.
- Przyjaciel czy wróg?- ton głosu był niepewny, nie drżał jednak. Hecate mimo pewności, że dziewczyna widzi od niej w tym momencie o wiele gorzej nie zamierzała jej lekceważyć. Ne mogła zrobić tak podstawowego błędu.
- Jak na razie żadne z nich.
- Przyjaciel czy wróg?- ton głosu był niepewny, nie drżał jednak. Hecate mimo pewności, że dziewczyna widzi od niej w tym momencie o wiele gorzej nie zamierzała jej lekceważyć. Ne mogła zrobić tak podstawowego błędu.
- Jak na razie żadne z nich.
Widziała, że dziewczyna mierzy ją wzrokiem.
Pewnie bada sytuację. Sądząc po spokoju w jej głosie i fakcie, że jeszcze mnie nie zaatakowała wnoszę, że to nie ona mnie tu zamknęła. Chociaż mimo chucherkowatej postury nie wygląda na słabą.-pomyślała. Trwając w impasie postanowiła, że mimo wszystko nawet jeśli stojąca na przeciw niej dziewczyna jest osobą odpowiedzialną za jej ból głowy oraz jej miejsca pobytu; chciałaby poznać imię swojej porywaczki.
- Masz jakieś imię?-spytała odważnie i pewnie siebie opuszczając powoli linijkę ale nie tracąc czujności.
Pewnie bada sytuację. Sądząc po spokoju w jej głosie i fakcie, że jeszcze mnie nie zaatakowała wnoszę, że to nie ona mnie tu zamknęła. Chociaż mimo chucherkowatej postury nie wygląda na słabą.-pomyślała. Trwając w impasie postanowiła, że mimo wszystko nawet jeśli stojąca na przeciw niej dziewczyna jest osobą odpowiedzialną za jej ból głowy oraz jej miejsca pobytu; chciałaby poznać imię swojej porywaczki.
- Masz jakieś imię?-spytała odważnie i pewnie siebie opuszczając powoli linijkę ale nie tracąc czujności.
Wilczy uśmiech nie chciał zejść z jej twarzy.
Podobała się jej postawa dziewczyny.
- Mam, mam. Brzmi Hecate, choć większość zwie mnie
Krwawą Waderą. Długie i ciężkie do wymówienia, nie sądzisz?
Teraz gdy podeszła bliżej stwierdziła, że jej włosy mają nietypowy, bordowy odcień. Kąciki ust powędrowały jeszcze wyżej. Taki kolor miały włosy i oczy Cinnabara, gdy coś go zawstydziło.
Teraz gdy podeszła bliżej stwierdziła, że jej włosy mają nietypowy, bordowy odcień. Kąciki ust powędrowały jeszcze wyżej. Taki kolor miały włosy i oczy Cinnabara, gdy coś go zawstydziło.
- Hecate...ładne imię. Ja jestem Scarlett ale
możesz mi mówić Scarfie jak moi przyja...po prostu Scarfie.-powiedziała nie
spuszczając z niej wzroku. Odgarnęła irytujące loki z twarzy.
- Można wiedzieć co tu robisz?- spytała już luźniej ale wciąż ostrożnie. Dłoń na linijce nie zelżała nawet na moment.
- Można wiedzieć co tu robisz?- spytała już luźniej ale wciąż ostrożnie. Dłoń na linijce nie zelżała nawet na moment.
Scarfie... Przyjemne imię, takie pluszowe wręcz.
Krew zaczęła płynąć wolniej. Czy to dobrze, że się uspokaja? Nie czuła ze strony rudej żadnego zagrożenia, mimo, iż tamta wciąż kurczowo trzymała się broni. To było dość naturalne, zaczęłaby coś podejrzewać, gdyby tego nie robiła.
-Można wiedzieć co tu robisz?
Spojrzała jej głęboko w oczy. Były duże i ciemnoniebieskie. Na upartego można by się w nich utopić.
Krew zaczęła płynąć wolniej. Czy to dobrze, że się uspokaja? Nie czuła ze strony rudej żadnego zagrożenia, mimo, iż tamta wciąż kurczowo trzymała się broni. To było dość naturalne, zaczęłaby coś podejrzewać, gdyby tego nie robiła.
-Można wiedzieć co tu robisz?
Spojrzała jej głęboko w oczy. Były duże i ciemnoniebieskie. Na upartego można by się w nich utopić.
- Myślałam, że to Ty mi powiesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz