...

czwartek, 4 stycznia 2018

Antidotum na niepokój cz.2




Umieszczenie WF-u na pierwszej lekcji było przestępstwem. Umieszczenie matematyki po WF-ie to już zbrodnia. Po takim zmęczeniu nikt (oprócz Poego) nie był w stanie liczyć pierwiastków, a w szczególności Kylo, który z matematyką miał wyjątkowo nie po drodze. Ciągle zagadywał Huxa, by ten wytłumaczył mu kolejne przykłady, co jego rudy przyjaciel czynił z anielską cierpliwością. Nie żeby doznał nagłej zmiany w swoim nastawieniu odnośnie Kylo. Po prostu po matmie była literatura, na która przeczytał tylko pół strony zadanej lektury. Nie jego wina, że całe to romantyczne pierdolenie nie miało żadnego przełożenia na jego życie, w którym panowała logika i porządek. Bo jak można zabić się, gdy nie uda ci się z jedną panną? Zupełnie irracjonalne, romantyczne poświęcenie nie miało zastosowania w brutalnym świecie. Kylo miał za to na ten temat zupełnie inne zdanie, przez co często dyskutowali, niejednokrotnie zamieniając argumenty na pięści. Hux przyznawał Kylo rację dopiero wtedy, gdy ten zakładał mu chwyt pod szyję i Armitage widział mroczki przed oczami.

Ich matematyczka nazwiskiem Snoke była okropną kosą ze skłonnościami do wyśmiewania pytanego ucznia po ósme pokolenie, na szczęście, gdy przy tablicy stał Poe, cała klasa mogła głęboko odetchnąć. Kobieta była albo zakochana w Dameronie, albo w jego talencie do określenia wzorów funkcji i obliczania delt w pamięci, Hux nie był pewny, ale wiedział, że miało to coś wspólnego z miłością. Nie mógł się jednak nad tym zbyt długo zastanawiać, bo Kylowy łokieć wylądował między jego żebrami.

- Zaraz będę ja - mruknął z prawdziwym przerażeniem w głosie. - Jak już odpuści naszemu kapitanowi.

- To bolało, wiesz? - Hux złapał się za bok i starał się rozmasować uciążliwe miejsce. Kylo naprawdę powinien sobie zdać sprawę, że ludzie odczuwają ból. A może on doskonale to wiedział? - Poza tym masz 13 przykład, on jest prosty. Liczysz deltę. Potem x podstawiasz do funkcji liniowej i masz y. Koniec. Ewentualnie puszczasz mimo uszu jej wąty i nie rozgniatasz w ręku kredy myśląc, że to jej szyja - streścił krótko Armitage. Nie był geniuszem, ale schematy z łatwością wchodziły mu do głowy. Nie chodziło o to, by rozumieć, tylko żeby zastosować po raz setny to samo działanie. Dodatkowo Hux nie cierpiał kredy na czarnych ubraniach, zarówno swoich, jak i Rena.

Kylo westchnął cicho, ale bardzo cierpiętniczo.

- Jak to się podstawiało?

Hux miał ochotę przywalić głową Kylo w ławkę.

- Gdzie ty byłeś przez ostatni rok? To, co równa się x, wpisujesz w miejsce x!

- Panie Hux, skoro ma pan tyle do powiedzenia, to może wypowie się pan przy tablicy? - zganiła go nauczycielka.

Hux zamilkł wymownie, chowając się za plecami chłopaka siedzącego przed nim. Najwyraźniej Poe skończył już zadania i czar miłości prysł.

- Tak właśnie myślałam. Zapraszam kolegę do tablicy - rzuciła i patrząc w dziennik sprecyzowała - Solo, raz dwa, nie mamy całego dnia.

Przy Snoke Kylo zapominał, że nienawidzi, gdy ktoś próbuje nazywać go Benem Solo. Spiął się i rzucił Huxowi rozpaczliwe spojrzenie, po czym ruszył w kierunku tablicy. Jak na ukamieniowanie. Kreda w jego dłoni była niczym kąsający wąż, a zadanie gorsze od prac Herkulesa. Ociągał się strasznie, wielokrotnie zacinał, ale w końcu coś tam naskrobał. Oczywiście źle, jednak nie tak bardzo jak zwykle. Matematyczka rzuciła wściekłe spojrzenie na Armitage’a.

- Panie Hux, Pan mu zrobił to zadanie?

- Ależ skąd - zapierał się, nieumiejętnie kryjąc ironię. Lubił życie na krawędzi, zwłaszcza na matematyce.

- W takim razie od dziś pana zaliczenie, panie Hux, zależy od wyników pana Solo.

Cliche, pomyślał Hux, w dodatku jeszcze touchee.


- Przepraszam najmocniej, ale muszę wyjść z klasy. Chyba będę wymiotować.

- Armitage Hux, przywołuję pana do porządku, to jest szkoła!

Hux  z powrotem zasiadł w ławce, aczkolwiek odruch wymiotny mu nie minął. Pół klasy chichotało pod nosem.

- Dlaczego Dameron nie może go uczyć? Jest przecież najlepszy. - Hux walczył o resztki swojej godności.

Kylo dalej sterczał pod tablicą, nie za bardzo wiedząc co ma teraz zrobić. Zabić nauczycielkę? Zabić Huxa? Zabić siebie samego? Ciężki wybór. Mógłby też spróbować wydukać, że pomoc Armitage’a nie jest mu wcale potrzebna, ale matematyczka była tą jedyną na caluśkim świecie osobą, która pozbawiała go animuszu. Więc zamiast coś wrzasnąć, pokłócić się, spróbować kogoś przy okazji pobić i prawie udusić, podpierał ścianę, kompletnie ścięty strachem.

- Nie może, bo pomaga już uczniowi z równoległej klasy - wydawało im się, że Snoke zaraz pęknie z wściekłości, przez to, iż ktoś odważył się tknąć jej świętą krowę.

To naprawdę niezdrowa relacja, pomyślał Hux. Zaraz potem pomyślał o jego “przyjaźni” z Kylo, jednak oni wciąż zachowywali pozory normalności. Szczególnie jeśli chodziło o okazywanie sobie uczuć, duszenie, podbijanie oczu i te sprawy.

- Ok, dam mu te korki - poddał się Hux, z głośnym westchnieniem opadając na oparcie krzesła.

Kylo, uznając, że to koniec jego próby, wsunął się w przejście między ławkami i na swoje miejsce. W swoich myślach, Hux wbijał mu długopis w dłoń.

- Proszę się do mnie zgłosić po lekcji, dam wam materiały. A, skoro nikt już nie ma nic do powiedzenia, zaczniemy lekcję i może wreszcie się czegoś nauczycie - ogłosiła nauczycielka i wstała z krzesła, by zapisać temat na tablicy.

Przez całą lekcje żaden z nich nie wypowiedział ani słowa. Hux był po prostu wściekły, a Kylo nie wiedział co powiedzieć, bo przepraszać nie potrafił. A przynajmniej tak sobie powtarzał (codziennie rano, gdy mył zęby). Po dzwonku Hux pomaszerował po materiały i bez słowa minął Rena, który, okropnie zagubiony, poszedł za nim. Mieli teraz okienko przed literaturą, to zwykle na nim Kylo streszczał Huxowi lektury i pomagał uporządkować jego wiedzę na zajęcia. Jednak teraz jedyne o czym Hux marzył, to papieros i święty spokój, dlatego zamiast na ich zwykłe miejsce obok automatów z piciem, od razu skierował się do wyjścia ze szkoły i za choinki, gdzie uczniowie zwykli uciekać na dymka. Oczywiście, że palenie na terenie szkoły było zabronione, ale zarówno uczniowie, jak i nauczyciele wyszli z założenia, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

Na dworze było zdecydowanie za zimno jak na początek września, wiał wiatr i zbierało się na deszcz. W sumie to dobrze, że nie świeciło słońce, bo wtedy Huxa by już zupełnie szlag trafił. Cisza pomiędzy nimi dość szybko zaczęła się przeciągać i nikt nie miał zamiaru jej przerwać. W końcu Kylo ni to burknął, ni to mruknął coś w stylu “co teraz?”, ale było to tak niezrozumiałe, że gdyby nie stopień ich znajomości, to Armitage pomyślałby, że Ren właśnie się zadławił własnym językiem.

- Nic. Ja, w przeciwieństwie od ciebie, chcę zdać ten rok, a nawet przy moich kontaktach z nauczycielami, ta kobieta sprawi, że obleję, jeżeli ty nie zaczniesz pisać testów co najmniej na czwórki - powiedział, po czym zaciągnął się po raz ostatni i wyrzucił peta na ziemię, przydeptując go. - Dlatego nauczę cię tych durnych schematów, choćbym miał cię głodzić.

Mimo ogólnej złości na obrót sprawy i praktycznie zepsucie sobie całego roku szkolnego, Hux po raz pierwszy od dawna czuł, że ma nad Kylo władzę. Może i brzmi to śmiesznie, biorąc pod uwagę to, że jedyne, co go w tej chwili wywyższało to znajomość wielomianów, to tym razem Ren nie miał nic do powiedzenia, musiał zaakceptować narzuconą mu władzę i słuchać się jej. Oto dzień błogosławiony w swoim przekleństwie.

Kylo zacisnął z całej siły zęby, bo poczuł się, jakby wraz z przydeptanym papierosem, zgnieciona została jego duma.

- A jak nie będę się uczył? Po prostu wylecisz? - uśmiech, który zawitał na jego ustach był kurewsko nieprzyjemny.

Hux obrócił się i, mimo że był niższy, chwycił Kylo za kurtkę, był naprawdę wściekły i gotowy, by pchnąć drugiego chłopaka na ziemię i okładać pięściami, póki ten nie zacznie błagać o litość.

- Posłuchaj mnie, śmieciu, jeżeli ja zawalę, ty pójdziesz na dno razem ze mną. I nie mówię tylko o tej jebanej matematyce. Pójdziesz na dno życia, nie osiągniesz nic i jeszcze wrócisz na kolanach, błagając o wybaczenie. - Hux praktycznie syczał na Rena, ich twarze były blisko, oczy głęboko wpatrzone w siebie, walcząc o dominację. Kylo był wyższy, Armitage był zdeterminowany.

- Puść mnie Hux - głos, który wydobył się z gardła Rena był zimny i niski, niczym głuchy warkot. Napięcie wzrosło, można było wyczuć, że od mierzenia się wzrokiem zaraz przejdzie do rękoczynów.
Chwyt Huxa zacisnął się mocniej, by za moment puścić zupełnie. Armitage ostatni raz spojrzał na Kylo, po czym wyminął go, celowo szturchając ramieniem i odszedł w kierunku szkoły. Nie zaszedł daleko. Ren chwycił go za kołnierz kurtki, po czym uniósł do góry. Miał ochotę obić mu twarz. Hux natomiast uważał, że zarówno  ta pozycja, jak i sytuacja, jest mu strasznie nie po myśli, ale nim Ren wymierzył mu pierwszy cios, spróbował poddusić czy cokolwiek tam zamierzał, Armitage po prostu ugryzł go w rękę - może nieszczególnie honorowo, ale jakże taktycznie, szczególnie, że Kylo nie miał na sobie żadnego odzienia wierzchniego poza cienką bluzą. Puścił go momentalnie, jednak nim Hux zdążył się odsunąć, Kylo zwalił go z nóg prostym hakiem i docisnął do ziemi.

Może właśnie w tej chwili twarz Huxa zmieniłaby się w krwawą miazgę, ale przeszkodzili im pozostali uczniowie.

- Taki kurna - wysapał Ren starając się wyrwać kilku chłopakom, w tym Dameronowi - mocny w gębie, a jak co przychodzi to gryzie jak dziecko.

Wszystkim wydawało się, że Huxa nie trzeba będzie odciągać i to był błąd. Gdy się podniósł, zobaczył Kylo na ziemi, przymierzył się do zasadzenia mu kopa w twarz, ale powstrzymał go silny uchwyt na ramieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz