Umieszczenie WF-u na pierwszej lekcji było przestępstwem. Umieszczenie matematyki po WF-ie to już zbrodnia. Po takim zmęczeniu nikt (oprócz Poego) nie był w stanie liczyć pierwiastków, a w szczególności Kylo, który z matematyką miał wyjątkowo nie po drodze. Ciągle zagadywał Huxa, by ten wytłumaczył mu kolejne przykłady, co jego rudy przyjaciel czynił z anielską cierpliwością. Nie żeby doznał nagłej zmiany w swoim nastawieniu odnośnie Kylo. Po prostu po matmie była literatura, na która przeczytał tylko pół strony zadanej lektury. Nie jego wina, że całe to romantyczne pierdolenie nie miało żadnego przełożenia na jego życie, w którym panowała logika i porządek. Bo jak można zabić się, gdy nie uda ci się z jedną panną? Zupełnie irracjonalne, romantyczne poświęcenie nie miało zastosowania w brutalnym świecie. Kylo miał za to na ten temat zupełnie inne zdanie, przez co często dyskutowali, niejednokrotnie zamieniając argumenty na pięści. Hux przyznawał Kylo rację dopiero wtedy, gdy ten zakładał mu chwyt pod szyję i Armitage widział mroczki przed oczami.
Ich matematyczka nazwiskiem Snoke
była okropną kosą ze skłonnościami do wyśmiewania pytanego ucznia po ósme
pokolenie, na szczęście, gdy przy tablicy stał Poe, cała klasa mogła głęboko
odetchnąć. Kobieta była albo zakochana w Dameronie, albo w jego talencie do
określenia wzorów funkcji i obliczania delt w pamięci, Hux nie był pewny, ale
wiedział, że miało to coś wspólnego z miłością. Nie mógł się jednak nad tym
zbyt długo zastanawiać, bo Kylowy łokieć wylądował między jego żebrami.
- Zaraz będę ja - mruknął z
prawdziwym przerażeniem w głosie. - Jak już odpuści naszemu kapitanowi.
- To bolało, wiesz? - Hux złapał
się za bok i starał się rozmasować uciążliwe miejsce. Kylo naprawdę powinien
sobie zdać sprawę, że ludzie odczuwają ból. A może on doskonale to wiedział? -
Poza tym masz 13 przykład, on jest prosty. Liczysz deltę. Potem x podstawiasz
do funkcji liniowej i masz y. Koniec. Ewentualnie puszczasz mimo uszu jej wąty
i nie rozgniatasz w ręku kredy myśląc, że to jej szyja - streścił krótko
Armitage. Nie był geniuszem, ale schematy z łatwością wchodziły mu do głowy.
Nie chodziło o to, by rozumieć, tylko żeby zastosować po raz setny to samo
działanie. Dodatkowo Hux nie cierpiał kredy na czarnych ubraniach, zarówno
swoich, jak i Rena.
Kylo westchnął cicho, ale bardzo
cierpiętniczo.
- Jak to się podstawiało?
Hux miał ochotę przywalić głową
Kylo w ławkę.
- Gdzie ty byłeś przez ostatni
rok? To, co równa się x, wpisujesz w miejsce x!
- Panie Hux, skoro ma pan tyle do
powiedzenia, to może wypowie się pan przy tablicy? - zganiła go nauczycielka.
Hux zamilkł wymownie, chowając
się za plecami chłopaka siedzącego przed nim. Najwyraźniej Poe skończył już
zadania i czar miłości prysł.
- Tak właśnie myślałam. Zapraszam
kolegę do tablicy - rzuciła i patrząc w dziennik sprecyzowała - Solo, raz dwa,
nie mamy całego dnia.
Przy Snoke Kylo zapominał, że
nienawidzi, gdy ktoś próbuje nazywać go Benem Solo. Spiął się i rzucił Huxowi
rozpaczliwe spojrzenie, po czym ruszył w kierunku tablicy. Jak na
ukamieniowanie. Kreda w jego dłoni była niczym kąsający wąż, a zadanie gorsze od
prac Herkulesa. Ociągał się strasznie, wielokrotnie zacinał, ale w końcu coś
tam naskrobał. Oczywiście źle, jednak nie tak bardzo jak zwykle. Matematyczka
rzuciła wściekłe spojrzenie na Armitage’a.
- Panie Hux, Pan mu zrobił to
zadanie?
- Ależ skąd - zapierał się,
nieumiejętnie kryjąc ironię. Lubił życie na krawędzi, zwłaszcza na matematyce.
- W takim razie od dziś pana
zaliczenie, panie Hux, zależy od wyników pana Solo.
Cliche, pomyślał Hux, w dodatku
jeszcze touchee.
- Przepraszam najmocniej, ale muszę
wyjść z klasy. Chyba będę wymiotować.
- Armitage Hux, przywołuję pana
do porządku, to jest szkoła!
Hux z powrotem zasiadł w
ławce, aczkolwiek odruch wymiotny mu nie minął. Pół klasy chichotało pod nosem.
- Dlaczego Dameron nie może go
uczyć? Jest przecież najlepszy. - Hux walczył o resztki swojej godności.
Kylo dalej sterczał pod tablicą,
nie za bardzo wiedząc co ma teraz zrobić. Zabić nauczycielkę? Zabić Huxa? Zabić
siebie samego? Ciężki wybór. Mógłby też spróbować wydukać, że pomoc Armitage’a
nie jest mu wcale potrzebna, ale matematyczka była tą jedyną na caluśkim
świecie osobą, która pozbawiała go animuszu. Więc zamiast coś wrzasnąć,
pokłócić się, spróbować kogoś przy okazji pobić i prawie udusić, podpierał
ścianę, kompletnie ścięty strachem.
- Nie może, bo pomaga już
uczniowi z równoległej klasy - wydawało im się, że Snoke zaraz pęknie z
wściekłości, przez to, iż ktoś odważył się tknąć jej świętą krowę.
To naprawdę niezdrowa relacja,
pomyślał Hux. Zaraz potem pomyślał o jego “przyjaźni” z Kylo, jednak oni wciąż
zachowywali pozory normalności. Szczególnie jeśli chodziło o okazywanie sobie
uczuć, duszenie, podbijanie oczu i te sprawy.
- Ok, dam mu te korki - poddał
się Hux, z głośnym westchnieniem opadając na oparcie krzesła.
Kylo, uznając, że to koniec jego
próby, wsunął się w przejście między ławkami i na swoje miejsce. W swoich
myślach, Hux wbijał mu długopis w dłoń.
- Proszę się do mnie zgłosić po
lekcji, dam wam materiały. A, skoro nikt już nie ma nic do powiedzenia,
zaczniemy lekcję i może wreszcie się czegoś nauczycie - ogłosiła nauczycielka i
wstała z krzesła, by zapisać temat na tablicy.
Przez całą lekcje żaden z nich
nie wypowiedział ani słowa. Hux był po prostu wściekły, a Kylo nie wiedział co
powiedzieć, bo przepraszać nie potrafił. A przynajmniej tak sobie powtarzał
(codziennie rano, gdy mył zęby). Po dzwonku Hux pomaszerował po materiały i bez
słowa minął Rena, który, okropnie zagubiony, poszedł za nim. Mieli teraz
okienko przed literaturą, to zwykle na nim Kylo streszczał Huxowi lektury i
pomagał uporządkować jego wiedzę na zajęcia. Jednak teraz jedyne o czym Hux
marzył, to papieros i święty spokój, dlatego zamiast na ich zwykłe miejsce obok
automatów z piciem, od razu skierował się do wyjścia ze szkoły i za choinki,
gdzie uczniowie zwykli uciekać na dymka. Oczywiście, że palenie na terenie
szkoły było zabronione, ale zarówno uczniowie, jak i nauczyciele wyszli z
założenia, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Na dworze było zdecydowanie za
zimno jak na początek września, wiał wiatr i zbierało się na deszcz. W sumie to
dobrze, że nie świeciło słońce, bo wtedy Huxa by już zupełnie szlag trafił. Cisza
pomiędzy nimi dość szybko zaczęła się przeciągać i nikt nie miał zamiaru jej
przerwać. W końcu Kylo ni to burknął, ni to mruknął coś w stylu “co teraz?”,
ale było to tak niezrozumiałe, że gdyby nie stopień ich znajomości, to Armitage
pomyślałby, że Ren właśnie się zadławił własnym językiem.
- Nic. Ja, w przeciwieństwie od
ciebie, chcę zdać ten rok, a nawet przy moich kontaktach z nauczycielami, ta
kobieta sprawi, że obleję, jeżeli ty nie zaczniesz pisać testów co najmniej na
czwórki - powiedział, po czym zaciągnął się po raz ostatni i wyrzucił peta na
ziemię, przydeptując go. - Dlatego nauczę cię tych durnych schematów, choćbym
miał cię głodzić.
Mimo ogólnej złości na obrót
sprawy i praktycznie zepsucie sobie całego roku szkolnego, Hux po raz pierwszy
od dawna czuł, że ma nad Kylo władzę. Może i brzmi to śmiesznie, biorąc pod
uwagę to, że jedyne, co go w tej chwili wywyższało to znajomość wielomianów, to
tym razem Ren nie miał nic do powiedzenia, musiał zaakceptować narzuconą mu
władzę i słuchać się jej. Oto dzień błogosławiony w swoim przekleństwie.
Kylo zacisnął z całej siły zęby,
bo poczuł się, jakby wraz z przydeptanym papierosem, zgnieciona została jego
duma.
- A jak nie będę się uczył? Po
prostu wylecisz? - uśmiech, który zawitał na jego ustach był kurewsko
nieprzyjemny.
Hux obrócił się i, mimo że był
niższy, chwycił Kylo za kurtkę, był naprawdę wściekły i gotowy, by pchnąć
drugiego chłopaka na ziemię i okładać pięściami, póki ten nie zacznie błagać o
litość.
- Posłuchaj mnie, śmieciu, jeżeli
ja zawalę, ty pójdziesz na dno razem ze mną. I nie mówię tylko o tej jebanej
matematyce. Pójdziesz na dno życia, nie osiągniesz nic i jeszcze wrócisz na
kolanach, błagając o wybaczenie. - Hux praktycznie syczał na Rena, ich twarze
były blisko, oczy głęboko wpatrzone w siebie, walcząc o dominację. Kylo był
wyższy, Armitage był zdeterminowany.
- Puść mnie Hux - głos, który
wydobył się z gardła Rena był zimny i niski, niczym głuchy warkot. Napięcie
wzrosło, można było wyczuć, że od mierzenia się wzrokiem zaraz przejdzie do
rękoczynów.
Chwyt Huxa zacisnął się mocniej,
by za moment puścić zupełnie. Armitage ostatni raz spojrzał na Kylo, po czym
wyminął go, celowo szturchając ramieniem i odszedł w kierunku szkoły. Nie
zaszedł daleko. Ren chwycił go za kołnierz kurtki, po czym uniósł do góry. Miał
ochotę obić mu twarz. Hux natomiast uważał, że zarówno ta pozycja, jak i
sytuacja, jest mu strasznie nie po myśli, ale nim Ren wymierzył mu pierwszy
cios, spróbował poddusić czy cokolwiek tam zamierzał, Armitage po prostu ugryzł
go w rękę - może nieszczególnie honorowo, ale jakże taktycznie, szczególnie, że
Kylo nie miał na sobie żadnego odzienia wierzchniego poza cienką bluzą. Puścił
go momentalnie, jednak nim Hux zdążył się odsunąć, Kylo zwalił go z nóg prostym
hakiem i docisnął do ziemi.
Może właśnie w tej chwili twarz
Huxa zmieniłaby się w krwawą miazgę, ale przeszkodzili im pozostali uczniowie.
- Taki kurna - wysapał Ren
starając się wyrwać kilku chłopakom, w tym Dameronowi - mocny w gębie, a jak co
przychodzi to gryzie jak dziecko.
Wszystkim wydawało się, że Huxa
nie trzeba będzie odciągać i to był błąd. Gdy się podniósł, zobaczył Kylo na
ziemi, przymierzył się do zasadzenia mu kopa w twarz, ale powstrzymał go silny
uchwyt na ramieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz