Gdy
stanęli na dole schodów, nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. Dwie osoby
zalegały na stole, drzwi do łazienki były uchylone i Bohdi klęczał nad toaletą.
Kaydel siedziała przy stole z miną, która świadczyła o tym, że dziewczyna
zupełnie się poddała. Z podłogi nieporadnie starał się podnieść Cassian, obok
klęczała Jyn i nalegała, żeby jednak poleżał. Całość zagłuszały odgłosy
filmików z internetu, które ktoś oglądał z ciągle podłączonymi głośnikami.
- Przecież
daję radę, skarbie – mamrotał Cassian.
Jyn
wywracała oczami i przytrzymywała go przy podłodze.
- Proszę,
zachowaj jakąś godność, Cass. Jaki dajesz przykład młodszym.
-
Najlepszy.
Z
kuchni dobiegały krzyki. Poe i Finn się o coś sprzeczali, a Rose próbowała w
tym samym czasie pozbierać szkło z podłogi.
- No
kurwa nie wierzę, nie było mnie PÓŁ GODZINY! - krzyknęła Rey i pobiegła do
kuchni. - Co wy robicie!?
- Kylo!
Ren
obrócił się na dźwięk swojego imienia. To był Hux, który podbiegł do niego i
praktycznie uwiesił się na szyi. Kylo ledwo go utrzymywał na nogach.
- Gdzie
ty byłeś?! Szukałem cię! - wykrzykiwał z pijaną nutą w głosie. - Czemu mi nie
powiedziałeś, gdzie idziesz? I w ogóle… - Obrócił się, Kylo dalej go trzymał,
był zupełnie skołowany tym, co się dzieje. - Cass jest w porządku, ale taka
słaba głowa - skomentował, patrząc na rozwalonego na dywanie chłopaka.
Jyn
posłała mu morderczy wzrok, a Hux tylko się zaśmiał i obrócił do Kylo, kładąc
mu dłonie na klatce piersiowej.
- Chyba
lubię moje nowe włosy, Kylo - powiedział.
- Ja
też je lubię - mruknął Ren. Nie chciał go puszczać, choć jeszcze ani razu nie okazywali
sobie takich czułości wśród ludzi, ale ci byli tacy pijani, że prawdopodobnie
nawet nie zauważyli. - Jesteś okropnie pijany - zaśmiał się.
- Zamknij
się, nie jestem - odpowiedział, ale prawie zleciał na ziemię, gdy próbował się
od Rena odsunąć. - Dobra, jestem najebany, niczego nie żałuję - wyszczerzył
się, zaciskając dłonie na koszuli Kylo.
- Chodź
na dwór - powiedział Kylo, a po chwili zastanowienia, po prostu go podniósł. -
Inaczej będziesz żałować jutro.
- Nie,
teraz wszystko się kręci! - krzyknął Hux.
Zamknął
oczy i odchylił głowę do tyłu.
-
Armitage? - Udało mu się wyjść na dwór nie zahaczając Huxem o żadną ze ścian. -
Jeny, zezgonowałeś, słońce.
- Po
prostu dobrze się bawię - odpowiedział mu półgłosem.
Kylo
postawił Huxa na ziemi, tak, że stali teraz naprzeciwko siebie.
- Będziesz
mnie teraz nazywał słońce? - parsknął śmiechem.
Kylo
udał, że poważnie się zastanawia.
- Nie,
brzmi cholernie dziwnie - zaśmiał się.
- Tak,
najlepiej nic nie mów - powiedział Hux, zbliżył się do niego i pocałował.
Był
zbyt pijany, by zastanawiać się nad swoimi czynami. Już tak długo chciał to
zrobić, że nie umiał się powstrzymać.
Kylo
na chwilę zatkało, po czym przyciągnął go do siebie, wczesując palce w
niebieskie kosmyki. Wargi Huxa były nadspodziewanie miękkie, a gdy Armitage
rozsunął językiem jego usta, poczuł mocny smak papierosów i alkoholu. Nie odrzuciło
go to, chciał więcej, bardziej, czuł się, jakby tęsknił za całowaniem go.
Przerwali dopiero, gdy zabrakło im tchu. Oboje mieli przyspieszone oddechy,
patrzyli sobie w roziskrzone oczy.
- Chyba
wytrzeźwiałem - powiedział w końcu Hux, patrząc na Kylo.
Chyba
jeszcze nigdy nie wydał mu się taki piękny, chyba nigdy nie pomyślał o nim w
ten sposób świadomie.
Ren
nie powiedział nic, tylko przyciągnął go do kolejnego pocałunku. Definitywnie
znalazł sobie nowe ulubione zajęcie.
W
końcu pocałował go czoło, zamknął w ramionach i mocno przytulił. Hux także go
objął i położył głowę na jego ramieniu. Świat ciągle wirował mu przed oczami,
ale był taki szczęśliwy. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak szybko bije mu
serce, usłyszał też muzykę ze środka domu, poczuł chłodny wiatr na nogach, ale
przede wszystkim Kylo, który był teraz tak bardzo blisko, a on tak długo czekał
na ten moment.
- Gdzie
byłeś tyle czasu? - zapytał po chwili Hux, odsuwając się na tyle, by go
widzieć.
- A co? Martwiłeś się?
- Może.
Ren
oparł czoło o czoło Huxa
- Może?
- Może
trochę.
Uśmiechnął
się do niego, nie odsuwając się. Nie chciał, było mu tak naprawdę dobrze.
- Miałem…
- urwał, bo spodziewał się, że to co powie zniszczy cały nastrój, a nie chciał
tego robić. Nie chciał też, żeby Hux był na niego zły.
- Miałeś
co? - zapytał nieco poważniejszym głosem.
Ren
się spiął. Milczał jeszcze kilka chwil, ale pod coraz cięższym spojrzeniem
Armitage’a w końcu wyrzucił z siebie.
- Miałem
atak paniki.
Hux
wciągnął powietrze przez usta.
- Co?!
Jak, ale… - zbierał słowa. Przytulił go. - Ale już w porządku?
- Tak
- mruknął, zdziwiony reakcją. Wtulił się mocniej i dodał: - Rey mnie znalazła,
porozmawiała ze mną, przeprosiła za siebie i za całą resztę.
- Rey
zrobiła co?! - niemal zakrztusił się tymi słowami. - Jestem pod wrażeniem. I co
ty na to?
- Nie
wiem. Chciała nawet żebym wrócił na treningi, podobno wujek za mną tęskni…
I
opowiedział mu o wszystkim - o ataku w wannie, o tym jak nie chciał, aby Rey po
niego szła, bo wydawało mu się wtedy, że Hux będzie na niego strasznie zły, o
zdjęciu, o wujku, o tym małym dzieciaku, z którym go teraz myli, o łzach, które
widział w oczach Rey i o zeszytach, a nawet o swoim małym kłamstwie. W tym
czasie siedzieli już na leżakach wystawionych na ogródku. Hux opierał łokcie na
kolanach i podtrzymywał dłonią głowę, ze wszystkich sił starał się nie
zamykać oczu. Bardzo dużo się wydarzyło w momencie, gdy on zmieniał zawartość
swoich żył z krwi na alkohol.
- To
chyba bardzo dojrzałe, że cię przeprosiła - stwierdził Hux. - Wrócisz na
treningi? I w ogóle, czemu myślałeś, że będę na ciebie zły?
- Nie
wiem. - Wzruszył ramionami. - W takich momentach nie myślisz logicznie.
Zobaczymy, czy wrócę, teraz jestem pijany, może nawet bym poszedł, ale nie wiem
jak będzie, gdy wytrzeźwieje.
- Też
prawda, to nie jest nasza najlepsza forma - zaśmiał się i całym ciężarem opadł
na oparcie leżaka. - Ale wiesz, nie pytałaby, gdyby nie miała dobrych intencji.
Przemyśl to - powiedział i ziewnął. - Nawet jeżeli się nie zdecydujesz, to nic
się nie stanie. To nie tak, że musisz tam wrócić.
- Zobaczymy.
- Złapał go za dłoń, była zimna, więc zbliżył do niej usta i zaczął chuchać. -
Teraz chciałbym pójść i znaleźć jakieś łóżko albo chociaż kanapę. Choć chyba
nawet podłoga nie zrobi mi różnicy.
Hux
uśmiechnął się.
- Świetna
myśl, chodźmy - zarządził i energicznie podniósł się z leżaka.
Ciągle
trzymał Kylo za rękę, więc pociągnął go do góry, pomagając wstać. Pocałował go
krótko, gdy na moment znaleźli się blisko siebie, po czym ruszyli z powrotem do
domu, nie puszczając rąk. W salonie, przy świetle małej lampki i ekranu
telewizora, wciąż siedzieli Chirrut i Baze, rozmawiając o czymś przy stole.
Kanapa okazała się być już zajęta przez Keya, więc ich nadzieje na normalne
łóżko gwałtownie spadły do zera, jednak po chwili poszukiwań i przerwaniu snu
kilku uczestnikom imprezy okazało się, że pokój gościnny na parterze jest
pusty. Nawet była tam pościel.
- Idealnie
- powiedział Ren, padając na łóżko.
- Żadne łóżko nie było nigdy tak wygodne - westchnął
Hux, kładąc się obok.
Zdjął
buty, skopując je o pięty, przeciągnął przez głowę poluzowany dawno krawat i
koszulę, i rzucił je na podłogę. Renowi siły wystarczyło tylko na
przyciągnięcie go do siebie ramieniem, buty i koszula zostały. Hux zbliżył się
do niego, kładąc głowę na jego piersi i układając się wygodniej. Gdy zamykał
oczy, miał wrażenie, że jest na karuzeli, mimo że leżał już bez ruchu.
Kylo
ściągnął w końcu buty w ten sam sposób, co Hux i naciągnął na nich kołdrę.
Zanim zamknął oczy, pocałował Armitage’a w czubek głowy. Ciepło, miękko,
bezpiecznie. Nie chciał niczego więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz