...

piątek, 28 lutego 2020

Aizawa Shota nie miał w zwyczaju okazywać uczuć cz. I

Aizawa Shota nie miał w zwyczaju okazywać uczuć.

Uważał je kompletnie zbędne. Po co marnować czas i przede wszystkim energię, na coś tak niepewnego i skomplikowanego jak emocje? Nie wynikało to z jakiegoś szczególnego wydarzenia czy innych skomplikowanych przemyśleń, Aizawa był niemal pewien, że zawsze po prostu taki był. Gdy trafił do Akademii UA siedział raczej z tyłu, w ciszy, podczas gdy Hizashi i Oboro, nadrabiali ekspresją z nawiązką. Potrafili śmiać się, płakać, złościć się, zakochiwać i nienawidzić. Eraser nie wiedział czy im tego zazdrości czy nie, zdawało mu się, że jest poza tym. Słuchał, obserwował, wyciągał szybko wnioski i starał się nie pokazywać, iż tak naprawdę nie porywają go szkolne dramy i sensacje. Stronił od wspólnych zdjęć, nie miał social mediów, nienawidził przemawiać przed klasą, a cała ta sława związana z bohaterstwem, go odrzucała. Świat Shoty opierał się zwyczajnie na innych fundamentach, stawiał nacisk na inne kwestie, ale nie narzucał tego nikomu. Nie był przecież gorszy czy lepszy, zwyczajnie inny.

Nie miał chociażby idola wśród bohaterów, jako nastolatek nie zaklejał każdego skrawka ściany plakatami czy wycinkami z gazet. Nie trząsł się nad swoim bohaterskim pseudonimem, przeciwnie, pozwolił wykazać się Hizashiemu w tworzeniu go. Nie przeżywał tak pierwszych bohaterskich praktyk, mimo tego że jego pierwsze misje były naprawdę obciążające psychicznie. Oczywiście, zdarzało mu się załamać, czasami wył po nocach, zagryzając zęby na poduszce, aż do bólu szczęk. Jednak nigdy nie pomyślałby, że to coś nieodpowiedniego świadczącego o tym, że jest słaby. W przeciwieństwie do większości jego kolegów, uważał płacz bohaterów za coś zupełnie zwykłego. Nie można nieść na plecach tak wielkiej odpowiedzialności i nie czuć się przez nią przytłoczonym.

Krok po kroku stawał się coraz silniejszy, sukcesywnie wykluczał wszystkie swoje słabości, wciąż kryjąc się w cieniu, podczas gdy inni bohaterowie łaknęli wywiadów, uwagi i blichtru. Dość powiedzieć, że nie wpływało to pozytywnie na jego rankingi i wypłaty, które otrzymywał za swoje akcje. Był jednak poważany na tyle, by brać udział w wielu ważnych oraz ściśle tajnych akcjach. Kto by nie chciał mieć w swoim zespole, choć na chwilę osoby, która może pozbyć się zdolności przeciwnika w mgnieniu oka?

Zdarzało mu się walczyć ramię w ramię z All Migthem i szczerze mówiąc nie nienawidził tych misji z całego serca. To nie tak, że nie potrafili współpracować, wręcz przeciwnie szło im bardzo dobrze, jednak ich osobowości były zupełnie niekompatybilne. Wszystkie te okropne żarty, chwytliwe tekściki, ciągłe wybuchanie gromkim śmiechem, sprawiało, że Shota zaczynał mieć go powyżej uszu. Nigdy nie odpuścił sobie narzekania na to, gdy wychodził na piwo razem z Nemuri i Hizashim. Oczywiście stało się to przyczynkiem wielu żartów i dokuczania, Eraser czasami naprawdę nie wiedział, czemu dalej się z nimi przyjaźni. Midnight zwykle podsumowywała jego wywody stwierdzeniem „kto się czubi, ten się lubi” (co przyprawiało go o ból głowy, czy ona go w ogóle słuchała?), natomiast Mic z udawanym smutkiem stwierdzał, że Aizawie w życiu zostało już tylko bycie starą panną z gromadką kotów. Po naprawdę wielu drinkach Hizashi zaczynał przyrównywać ich do słońca i księżyca – „potrzebni światu, ale zawsze po dwóch zupełnie odmiennych stronach, tak różni, że nie są w stanie się dogadać” – to był dla Shoty i Nemuri sygnał, że pora kończyć imprezę, bo zwykle potem Mic zaczynał płakać albo wymiotować na swoje buty. Gdy tak taszczył swojego przyjaciela do taksówki, zawsze stwierdzał, że porównanie to było niezmiernie głupie i nietrafione. Księżyc i słońce przynajmniej nie musieli się nigdy widzieć, a on do przebywania z All Mightem był zmuszony przez pracę. Nie wspomniał o tym nikomu, ale w pewnym momencie gdy zaufano mu na tyle, aby powrócił do swojej starej szkoły i rozpoczął pracę jako nauczyciel, odetchnął z ulgą. Koniec z pracą z Symbolem Pokoju.

Gdy pracował w UA, poza typowymi zajęciami nauczyciela, Shota poświęcał wiele czasu na sen, a zasnąć potrafił niemal w ułamku sekundy, w jakiejkolwiek pozycji. Gdy nie spał i nie próbował powstrzymać tych wszystkich szczeniaków przed wysadzeniem Akademii w powietrze, głównie wypełniał dokumentacje, która czekała na każdego nauczyciela: bohaterstwa czy nie. Był nieugięty, restrykcyjnie przestrzegał wszystkich zasad. Żadne utyskiwania uczniów do niego nie trafiały, bo jego serce mogły poruszyć co najwyżej łaszące się koty, które masowo dokarmiał, a o tej ogromnej tajemnicy wiedzieli co najwyżej Mic i Midnight.

Aizawa był zwyczajnie skupiony na swoich obowiązkach, wypełniał postawione przed nim cele z uporem maniaka, nie życząc sobie, aby mury tej szkoły opuścili źle przygotowani do swojej pracy bohaterowie, którzy potem swoją niekompetencją doprowadzą do czyjejś śmierci. Lekarze musieli znać na pamięć atlasy anatomiczne, prawnicy kodeksy prawa, bohaterowie nie stanowili wyjątku. Eraser był więc uznawany za bezdusznego, tego u którego na pewno oblejesz egzamin, jego klasom wychowawczym od razu doradzano, aby wybrały sobie wymarzone miejsca pochówku. Hizashi za wszelką cenę starał się pokazać go w lepszym świetle, Midnight zdrowo ochrzaniała uczniaków przekazujących dalej te plotki, ale Aizawa nie miał ochoty czemukolwiek przeczyć. Tak, był wymagającym nauczycielem. Tak, odesłał pod rząd kilka pierwszych klas. Tak, nie tolerował spóźnień.

Co więc stało się z nim przy aktualnej 1-A?

Shota czasem naprawdę żałował, że nie wyrzucił ich wszystkich pierwszego dnia i nie wziął urlopu zdrowotnego, gdy usłyszał, że All Might ma uczyć w tej szkole. Może wtedy nie zdarzyłyby się te wszystkie rzeczy, które tak odbiegały od jego wypracowanej już rutyny.

Przede wszystkim nie dałby się tak skompromitować już trzeciego dnia, kiedy podczas ataku Przymierza Złoczyńców został niemalże wprasowany w ziemię. W momencie gdy skoczył w sam środek walki, aby ratować swoich uczniów, jego los był przesądzony. Nie byłaby to nawet taka zła śmierć, pod warunkiem że wykonałby swoje zadania i ochroniłby podopiecznych. Stało się jednak odwrotnie, nie tylko skończył żywy, ale też uratowany przez znienawidzonego już niemal All Mighta i z rozwijającym się, niczym jakaś choroba, poczuciem przywiązania do tej grupki dzieci należących do jego klasy.

Eraser najpierw się wypierał, starał się łapać dystans, ale każde zajęcia sprawiały, że coś w jego środku rosło i stawało się coraz cięższe do ignorowania. Wiedział, że ich lubi. Co gorsza, nie tylko on to zauważał, komentarzy nie szczędził mu ani Mic, ani Nemuri, nawet irytująca go niemiłosiernie Ms. Joke, musiała mu to wypomnieć. A Shocie kolejne dni spędzone z 1-A wytrącały z rąk argumenty, które potwierdzałyby, że to wciąż tylko chłodny profesjonalizm.

Wiedział, że przepadł, gdy wystąpił przed znienawidzonymi kamerami, tłumacząc porażki UA. Nie zrobiłby tego przecież, gdyby nie chodziło o Bakugo, ucznia trudnego, ale przecież jego. Zresztą, jakby nie patrzeć incydent w Kamino wywrócił skrzętnie poukładane życie Aizawy już całkowicie do góry nogami.

Tyle dobrze, że nie tylko jego. Tego dnia świat stracił All Mighta, swój Symbol Pokoju. Natomiast Eraser niespodziewanie zyskał kolejną osobę do zaopiekowania. Bohater numer jeden stał się nagle drobnym i kruchym cieniem samego siebie. Aizawa był pewny, że były Symbol Pokoju odejdzie z funkcji nauczyciela, ale ten zaparł się jeszcze bardziej, żeby uczyć, a Shota jakoś tak nie umiał się zebrać na rozmowę, żeby mu to odradzić. Coraz częściej można było spotkać All Mighta w pokoju nauczycielskim, jego ostry kaszel ciągle wybudzał go z drzemek i choć było to niezwykle irytujące, to powoli stawało się częścią codzienności Erasera.

A codzienność Erasera zmieniała się prędzej niż w kalejdoskopie. Sam był sobie winny, nie zaprotestował w końcu, gdy dyrektor postanowił przenieść uczniów do dormitoriów, a wraz z nimi również ich wychowawców. Powinien coś powiedzieć, ale milczał. A gdyby się sprzeciwił to nie siedziałby tyle po nocach, tylko w końcu porządnie by się wyspał. Teraz zarywał niemal każdą kolejną noc.

Na początku jedynie nadganiał papierkową robotę. Oceny i obserwacje zamieniał w statystyki, opisywał progres uczniów, był w stałym kontakcie z rodzicami, starał się pamiętać o wszystkich terminach, a także być w kontakcie z pozostałymi nauczycielami, żeby wiedzieć, czy jego podopieczni mimo radzenia sobie z bohaterskimi sprawami, nie są zagrożeni chociażby z matematyki. Zwykle przesiadywał w swoim pokoju, w ciągu dnia w części wspólnej było zbyt głośno, żeby mógł się skupić, ale wieczorami, gdy już zagonił wszystkich do łóżek, lubił tu przesiadywać. Czasami, chociaż tylko późno w nocy, rozkładał się na kanapie z laptopem, wyciągając przed siebie obolałe od klęczenia i ciągłych, intensywnych treningów nogi.

Właśnie podczas jednej z takich nocy wszystko zaczęło się komplikować. Shota bardzo dobrze pamiętał ten szloch, który usłyszał, gdy poprawiał niezapowiedziane kartkówki.

Poderwał się do siadu niemal odruchowo. Powoli odłożył komputer na kanapę i zaczął skradać się w kierunku schodów. Uspokajał galopujące po głowie myśli, przecież wzmocnili zabezpieczenia, nikt nie mógł się tutaj prześlizgnąć, więc uczniowie byli bezpieczni. A jednak coś nie dawało mu spokoju i wolał się upewnić czy wszystko jest w porządku.

Zatrzymał się pod drzwiami nasłuchując. Płacz Midoriyi zjeżył mu włosy na karku, ale poza tym wszystko wydawało się być w porządku. Żadnych innych głosów, tylko ten cichy, urywany szloch. Odetchnął z ulgą i już miał odejść, a jednak nie potrafił ruszyć się z miejsca. Stał dłuższą chwilę, rozważając wszystkie za i przeciw, aż w końcu zmusił się do wrócenia do salonu i ponownego zajęcia się wypełnianiem dokumentów. Co innego miał zrobić? Aizawa nie potrafił nawet ułożyć sobie w głowie dialogu, który musiałby przeprowadzić z Izuku, gdyby rzeczywiście zapukał do pokoju. Może powinien porozmawiać z All Mightem, żeby ten się zajął tą sytuacją? A może po prostu przyjąć, że Midoriya czasem tak ma i nie przejmować się tym dalej?

Następnego dnia w szkole nie umiał nie zwracać uwagi na zapuchnięte i podkrążone oczy Izuku. Nawet przez chwilę myślał, żeby poprosić go o zostanie po zajęciach albo pójść do pokoju nauczycielskiego poszukać All Mighta. Ostatecznie nie zrobił żadnej z tych rzeczy.

Jednak kolejnej nocy, gdy znowu usłyszał jego szloch, zerwał się natychmiastowo. Stojąc przed jego drzwiami, odrzucił wszystkie wymówki, uniósł powoli dłoń, po czym zapukał tak cicho, jak to tylko możliwe. Płacz nagle ustał, po chwili Shota usłyszał szelest kołdry.

Eraser stał przez ciągnącą się niemiłosiernie chwilę w kompletnej ciszy.

- Midoriya? – nie rozumiał dlaczego to robi, ale nie mógł się już wycofać, gdy usłyszał dźwięk klamki, a drzwi lekko się uchyliły.

- Pan Aizawa? – chłopak wyglądał na zdziwonego. - Coś się stało, proszę pana? – głos mu się łamał, chociaż czuć było, że Izuku stara się za wszelką cenę to powstrzymać.

- To ja powinienem zapytać o to ciebie – westchnął Shota, wskazując na jego zapuchniętą od płaczu twarz.

- Mnie? Nie, ze mną jest wszystko w porządku, naprawdę, nie ma czym się przejmować, proszę pana, ja tylko… alergia? – mówił coraz szybciej, a jego słowa zaczęły powoli tracić na wyraźności. Aizawa przyłożył palec do swoich ust, sugerując Midoriyi, że robi się trochę zbyt głośny, gdy tak bardzo stara się wytłumaczyć przed swoim nauczycielem.

Izuku zamilkł, wbijając wzrok w podłogę. Shota poczuł się z tym trochę nieswojo, więc żeby przerwać nagłą ciszę zapytał:

- Chcesz o tym porozmawiać, czy niezbyt?

- Niezbyt – odpowiedział bardzo cicho, wciąż nie podnosząc głowy.

Aizawa pokręcił głową. Czemu te wszystkie dzieciaki były aż tak uparte? Rozumiał, że topos bohatera zakładał hardego ducha i niezłamaną wolę, ale oni byli tylko nastolatkami. Mogli płakać, do cholery, nie było się czego wstydzić.

- Chodź do kuchni – mruknął tylko, po czym odwrócił się i zaczął schodzić po schodach. Słyszał, że Izuku stara się powiedzieć, że „nie trzeba”, ale zignorował to całkowicie.

Wyciągnął z lodówki mleko – zawsze trzymał trochę dla dzikich kotów, które krążyły gdzieś naokoło UA – z szafki rondelek oraz kakao i rozpalił ogień na kuchence.

- Proszę pana? – Izuku stał przy ścianie, jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Aizawa jeszcze chwilę milczał, po czym przelał kakao z rondelka do dużego kubka, gdy zagrzało się już wystarczająco i włożył go w dłonie zaskoczonego Midoriyi.

- Masz – powiedział szorstko, wracając do kanapy i wybudzając laptopa z wciąż otwartymi dokumentami – Szybciej zaśniesz.

Izuku chwilę się wahał, ale gdy Shota był już w połowie kolejnej tabelki, usłyszał ciche „dziękuję”, a potem dźwięk bosych stóp na drewnianych schodach.

- I załóż kapcie – zawołał za nim. - Nie chcę tutaj mieć ucznia z przetrąconym kręgosłupem.

- Tak jest! – odpowiedział Midoriya, już niemal z pierwszego piętra, a Aizawa mógłby przysiąc, że w tym zapewnieniu czaił się śmiech.

Pokręcił tylko głową i wrócił do dokumentów.



Mam takie poczucie, że jeszcze nie jestem zupełnie wkręcona w ten fandom, ale cóż... Bez pisania się nie wkręcę, więc po prostu muszę próbować. Fik będzie miał domyślnie z trzy, może cztery rozdziały, zależy jak długa wyjdzie mi ostatnia część. Lubię pisać o Aizawie, który jest dobrym nauczycielem. Utożsamiam się.
Dziękuję za betę HaruTheLilRunaway

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz