Aizawa Shota nie miał w zwyczaju okazywać uczuć.
Uważał
je kompletnie zbędne. Po co marnować czas i przede wszystkim energię,
na coś tak niepewnego i skomplikowanego jak emocje? Nie wynikało to z
jakiegoś szczególnego wydarzenia czy innych skomplikowanych przemyśleń,
Aizawa był niemal pewien, że zawsze po prostu taki był. Gdy trafił do
Akademii UA siedział raczej z tyłu, w ciszy, podczas gdy Hizashi i
Oboro, nadrabiali ekspresją z nawiązką. Potrafili śmiać się, płakać,
złościć się, zakochiwać i nienawidzić. Eraser nie wiedział czy im tego
zazdrości czy nie, zdawało mu się, że jest poza tym. Słuchał,
obserwował, wyciągał szybko wnioski i starał się nie pokazywać, iż tak
naprawdę nie porywają go szkolne dramy i sensacje. Stronił od wspólnych
zdjęć, nie miał social mediów, nienawidził przemawiać przed klasą, a
cała ta sława związana z bohaterstwem, go odrzucała. Świat Shoty opierał
się zwyczajnie na innych fundamentach, stawiał nacisk na inne kwestie,
ale nie narzucał tego nikomu. Nie był przecież gorszy czy lepszy,
zwyczajnie inny.
Nie miał chociażby idola wśród
bohaterów, jako nastolatek nie zaklejał każdego skrawka ściany plakatami
czy wycinkami z gazet. Nie trząsł się nad swoim bohaterskim
pseudonimem, przeciwnie, pozwolił wykazać się Hizashiemu w tworzeniu go.
Nie przeżywał tak pierwszych bohaterskich praktyk, mimo tego że jego
pierwsze misje były naprawdę obciążające psychicznie. Oczywiście,
zdarzało mu się załamać, czasami wył po nocach, zagryzając zęby na
poduszce, aż do bólu szczęk. Jednak nigdy nie pomyślałby, że to coś
nieodpowiedniego świadczącego o tym, że jest słaby. W przeciwieństwie do
większości jego kolegów, uważał płacz bohaterów za coś zupełnie
zwykłego. Nie można nieść na plecach tak wielkiej odpowiedzialności i
nie czuć się przez nią przytłoczonym.
Krok po
kroku stawał się coraz silniejszy, sukcesywnie wykluczał wszystkie swoje
słabości, wciąż kryjąc się w cieniu, podczas gdy inni bohaterowie
łaknęli wywiadów, uwagi i blichtru. Dość powiedzieć, że nie wpływało to
pozytywnie na jego rankingi i wypłaty, które otrzymywał za swoje akcje.
Był jednak poważany na tyle, by brać udział w wielu ważnych oraz ściśle
tajnych akcjach. Kto by nie chciał mieć w swoim zespole, choć na chwilę
osoby, która może pozbyć się zdolności przeciwnika w mgnieniu oka?
Zdarzało
mu się walczyć ramię w ramię z All Migthem i szczerze mówiąc nie
nienawidził tych misji z całego serca. To nie tak, że nie potrafili
współpracować, wręcz przeciwnie szło im bardzo dobrze, jednak ich
osobowości były zupełnie niekompatybilne. Wszystkie te okropne żarty,
chwytliwe tekściki, ciągłe wybuchanie gromkim śmiechem, sprawiało, że
Shota zaczynał mieć go powyżej uszu. Nigdy nie odpuścił sobie narzekania
na to, gdy wychodził na piwo razem z Nemuri i Hizashim. Oczywiście
stało się to przyczynkiem wielu żartów i dokuczania, Eraser czasami
naprawdę nie wiedział, czemu dalej się z nimi przyjaźni. Midnight zwykle
podsumowywała jego wywody stwierdzeniem „kto się czubi, ten się lubi”
(co przyprawiało go o ból głowy, czy ona go w ogóle słuchała?),
natomiast Mic z udawanym smutkiem stwierdzał, że Aizawie w życiu zostało
już tylko bycie starą panną z gromadką kotów. Po naprawdę wielu
drinkach Hizashi zaczynał przyrównywać ich do słońca i księżyca –
„potrzebni światu, ale zawsze po dwóch zupełnie odmiennych stronach, tak
różni, że nie są w stanie się dogadać” – to był dla Shoty i Nemuri
sygnał, że pora kończyć imprezę, bo zwykle potem Mic zaczynał płakać
albo wymiotować na swoje buty. Gdy tak taszczył swojego przyjaciela do
taksówki, zawsze stwierdzał, że porównanie to było niezmiernie głupie i
nietrafione. Księżyc i słońce przynajmniej nie musieli się nigdy
widzieć, a on do przebywania z All Mightem był zmuszony przez pracę. Nie
wspomniał o tym nikomu, ale w pewnym momencie gdy zaufano mu na tyle,
aby powrócił do swojej starej szkoły i rozpoczął pracę jako nauczyciel,
odetchnął z ulgą. Koniec z pracą z Symbolem Pokoju.
Gdy
pracował w UA, poza typowymi zajęciami nauczyciela, Shota poświęcał
wiele czasu na sen, a zasnąć potrafił niemal w ułamku sekundy, w
jakiejkolwiek pozycji. Gdy nie spał i nie próbował powstrzymać tych
wszystkich szczeniaków przed wysadzeniem Akademii w powietrze, głównie
wypełniał dokumentacje, która czekała na każdego nauczyciela:
bohaterstwa czy nie. Był nieugięty, restrykcyjnie przestrzegał
wszystkich zasad. Żadne utyskiwania uczniów do niego nie trafiały, bo
jego serce mogły poruszyć co najwyżej łaszące się koty, które masowo
dokarmiał, a o tej ogromnej tajemnicy wiedzieli co najwyżej Mic i
Midnight.
Aizawa był zwyczajnie skupiony na
swoich obowiązkach, wypełniał postawione przed nim cele z uporem
maniaka, nie życząc sobie, aby mury tej szkoły opuścili źle przygotowani
do swojej pracy bohaterowie, którzy potem swoją niekompetencją
doprowadzą do czyjejś śmierci. Lekarze musieli znać na pamięć atlasy
anatomiczne, prawnicy kodeksy prawa, bohaterowie nie stanowili wyjątku.
Eraser był więc uznawany za bezdusznego, tego u którego na pewno
oblejesz egzamin, jego klasom wychowawczym od razu doradzano, aby
wybrały sobie wymarzone miejsca pochówku. Hizashi za wszelką cenę starał
się pokazać go w lepszym świetle, Midnight zdrowo ochrzaniała uczniaków
przekazujących dalej te plotki, ale Aizawa nie miał ochoty czemukolwiek
przeczyć. Tak, był wymagającym nauczycielem. Tak, odesłał pod rząd
kilka pierwszych klas. Tak, nie tolerował spóźnień.
Co więc stało się z nim przy aktualnej 1-A?
Shota
czasem naprawdę żałował, że nie wyrzucił ich wszystkich pierwszego dnia
i nie wziął urlopu zdrowotnego, gdy usłyszał, że All Might ma uczyć w
tej szkole. Może wtedy nie zdarzyłyby się te wszystkie rzeczy, które tak
odbiegały od jego wypracowanej już rutyny.
Przede
wszystkim nie dałby się tak skompromitować już trzeciego dnia, kiedy
podczas ataku Przymierza Złoczyńców został niemalże wprasowany w ziemię.
W momencie gdy skoczył w sam środek walki, aby ratować swoich uczniów,
jego los był przesądzony. Nie byłaby to nawet taka zła śmierć, pod
warunkiem że wykonałby swoje zadania i ochroniłby podopiecznych. Stało
się jednak odwrotnie, nie tylko skończył żywy, ale też uratowany przez
znienawidzonego już niemal All Mighta i z rozwijającym się, niczym jakaś
choroba, poczuciem przywiązania do tej grupki dzieci należących do jego
klasy.
Eraser najpierw się wypierał, starał
się łapać dystans, ale każde zajęcia sprawiały, że coś w jego środku
rosło i stawało się coraz cięższe do ignorowania. Wiedział, że ich lubi.
Co gorsza, nie tylko on to zauważał, komentarzy nie szczędził mu ani
Mic, ani Nemuri, nawet irytująca go niemiłosiernie Ms. Joke, musiała mu
to wypomnieć. A Shocie kolejne dni spędzone z 1-A wytrącały z rąk
argumenty, które potwierdzałyby, że to wciąż tylko chłodny
profesjonalizm.
Wiedział, że przepadł, gdy
wystąpił przed znienawidzonymi kamerami, tłumacząc porażki UA. Nie
zrobiłby tego przecież, gdyby nie chodziło o Bakugo, ucznia trudnego,
ale przecież jego. Zresztą, jakby nie patrzeć incydent w Kamino wywrócił
skrzętnie poukładane życie Aizawy już całkowicie do góry nogami.
Tyle
dobrze, że nie tylko jego. Tego dnia świat stracił All Mighta, swój
Symbol Pokoju. Natomiast Eraser niespodziewanie zyskał kolejną osobę do
zaopiekowania. Bohater numer jeden stał się nagle drobnym i kruchym
cieniem samego siebie. Aizawa był pewny, że były Symbol Pokoju odejdzie z
funkcji nauczyciela, ale ten zaparł się jeszcze bardziej, żeby uczyć, a
Shota jakoś tak nie umiał się zebrać na rozmowę, żeby mu to odradzić.
Coraz częściej można było spotkać All Mighta w pokoju nauczycielskim,
jego ostry kaszel ciągle wybudzał go z drzemek i choć było to niezwykle
irytujące, to powoli stawało się częścią codzienności Erasera.
A
codzienność Erasera zmieniała się prędzej niż w kalejdoskopie. Sam był
sobie winny, nie zaprotestował w końcu, gdy dyrektor postanowił
przenieść uczniów do dormitoriów, a wraz z nimi również ich wychowawców.
Powinien coś powiedzieć, ale milczał. A gdyby się sprzeciwił to nie
siedziałby tyle po nocach, tylko w końcu porządnie by się wyspał. Teraz
zarywał niemal każdą kolejną noc.
Na początku
jedynie nadganiał papierkową robotę. Oceny i obserwacje zamieniał w
statystyki, opisywał progres uczniów, był w stałym kontakcie z
rodzicami, starał się pamiętać o wszystkich terminach, a także być w
kontakcie z pozostałymi nauczycielami, żeby wiedzieć, czy jego
podopieczni mimo radzenia sobie z bohaterskimi sprawami, nie są
zagrożeni chociażby z matematyki. Zwykle przesiadywał w swoim pokoju, w
ciągu dnia w części wspólnej było zbyt głośno, żeby mógł się skupić, ale
wieczorami, gdy już zagonił wszystkich do łóżek, lubił tu przesiadywać.
Czasami, chociaż tylko późno w nocy, rozkładał się na kanapie z
laptopem, wyciągając przed siebie obolałe od klęczenia i ciągłych,
intensywnych treningów nogi.
Właśnie podczas
jednej z takich nocy wszystko zaczęło się komplikować. Shota bardzo
dobrze pamiętał ten szloch, który usłyszał, gdy poprawiał
niezapowiedziane kartkówki.
Poderwał się do
siadu niemal odruchowo. Powoli odłożył komputer na kanapę i zaczął
skradać się w kierunku schodów. Uspokajał galopujące po głowie myśli,
przecież wzmocnili zabezpieczenia, nikt nie mógł się tutaj prześlizgnąć,
więc uczniowie byli bezpieczni. A jednak coś nie dawało mu spokoju i
wolał się upewnić czy wszystko jest w porządku.
Zatrzymał
się pod drzwiami nasłuchując. Płacz Midoriyi zjeżył mu włosy na karku,
ale poza tym wszystko wydawało się być w porządku. Żadnych innych
głosów, tylko ten cichy, urywany szloch. Odetchnął z ulgą i już miał
odejść, a jednak nie potrafił ruszyć się z miejsca. Stał dłuższą chwilę,
rozważając wszystkie za i przeciw, aż w końcu zmusił się do wrócenia do
salonu i ponownego zajęcia się wypełnianiem dokumentów. Co innego miał
zrobić? Aizawa nie potrafił nawet ułożyć sobie w głowie dialogu, który
musiałby przeprowadzić z Izuku, gdyby rzeczywiście zapukał do pokoju.
Może powinien porozmawiać z All Mightem, żeby ten się zajął tą sytuacją?
A może po prostu przyjąć, że Midoriya czasem tak ma i nie przejmować
się tym dalej?
Następnego dnia w szkole nie
umiał nie zwracać uwagi na zapuchnięte i podkrążone oczy Izuku. Nawet
przez chwilę myślał, żeby poprosić go o zostanie po zajęciach albo pójść
do pokoju nauczycielskiego poszukać All Mighta. Ostatecznie nie zrobił
żadnej z tych rzeczy.
Jednak kolejnej nocy, gdy
znowu usłyszał jego szloch, zerwał się natychmiastowo. Stojąc przed jego
drzwiami, odrzucił wszystkie wymówki, uniósł powoli dłoń, po czym
zapukał tak cicho, jak to tylko możliwe. Płacz nagle ustał, po chwili
Shota usłyszał szelest kołdry.
Eraser stał przez ciągnącą się niemiłosiernie chwilę w kompletnej ciszy.
-
Midoriya? – nie rozumiał dlaczego to robi, ale nie mógł się już
wycofać, gdy usłyszał dźwięk klamki, a drzwi lekko się uchyliły.
-
Pan Aizawa? – chłopak wyglądał na zdziwonego. - Coś się stało, proszę
pana? – głos mu się łamał, chociaż czuć było, że Izuku stara się za
wszelką cenę to powstrzymać.
- To ja powinienem zapytać o to ciebie – westchnął Shota, wskazując na jego zapuchniętą od płaczu twarz.
-
Mnie? Nie, ze mną jest wszystko w porządku, naprawdę, nie ma czym się
przejmować, proszę pana, ja tylko… alergia? – mówił coraz szybciej, a
jego słowa zaczęły powoli tracić na wyraźności. Aizawa przyłożył palec
do swoich ust, sugerując Midoriyi, że robi się trochę zbyt głośny, gdy
tak bardzo stara się wytłumaczyć przed swoim nauczycielem.
Izuku zamilkł, wbijając wzrok w podłogę. Shota poczuł się z tym trochę nieswojo, więc żeby przerwać nagłą ciszę zapytał:
- Chcesz o tym porozmawiać, czy niezbyt?
- Niezbyt – odpowiedział bardzo cicho, wciąż nie podnosząc głowy.
Aizawa
pokręcił głową. Czemu te wszystkie dzieciaki były aż tak uparte?
Rozumiał, że topos bohatera zakładał hardego ducha i niezłamaną wolę,
ale oni byli tylko nastolatkami. Mogli płakać, do cholery, nie było się
czego wstydzić.
- Chodź do kuchni – mruknął
tylko, po czym odwrócił się i zaczął schodzić po schodach. Słyszał, że
Izuku stara się powiedzieć, że „nie trzeba”, ale zignorował to
całkowicie.
Wyciągnął z lodówki mleko – zawsze
trzymał trochę dla dzikich kotów, które krążyły gdzieś naokoło UA – z
szafki rondelek oraz kakao i rozpalił ogień na kuchence.
- Proszę pana? – Izuku stał przy ścianie, jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Aizawa
jeszcze chwilę milczał, po czym przelał kakao z rondelka do dużego
kubka, gdy zagrzało się już wystarczająco i włożył go w dłonie
zaskoczonego Midoriyi.
- Masz – powiedział szorstko, wracając do kanapy i wybudzając laptopa z wciąż otwartymi dokumentami – Szybciej zaśniesz.
Izuku
chwilę się wahał, ale gdy Shota był już w połowie kolejnej tabelki,
usłyszał ciche „dziękuję”, a potem dźwięk bosych stóp na drewnianych
schodach.
- I załóż kapcie – zawołał za nim. - Nie chcę tutaj mieć ucznia z przetrąconym kręgosłupem.
-
Tak jest! – odpowiedział Midoriya, już niemal z pierwszego piętra, a
Aizawa mógłby przysiąc, że w tym zapewnieniu czaił się śmiech.
Pokręcił tylko głową i wrócił do dokumentów.
Mam
takie poczucie, że jeszcze nie jestem zupełnie wkręcona w ten fandom,
ale cóż... Bez pisania się nie wkręcę, więc po prostu muszę próbować.
Fik będzie miał domyślnie z trzy, może cztery rozdziały, zależy jak
długa wyjdzie mi ostatnia część. Lubię pisać o Aizawie, który jest
dobrym nauczycielem. Utożsamiam się.
Dziękuję za betę HaruTheLilRunaway
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz