Następnego dnia Kylo nie
poszedł do szkoły. Nie dlatego że nie chciał, czy przez to co powiedział
Dameron. Po prostu się przeziębił. Nie chciał znowu opuszczać dni w szkole,
ciężko już nadrabiało się zaległości po szpitalu. Wziął leki i liczył na szybką
poprawę.
Napisał rano smsa do Huxa, że go nie będzie, po czym pograł trochę w Darkest Dungeon i ugotował sobie spaghetti. Bez mięsa oczywiście. Wiedział, że ojciec dzisiaj wraca, więc dobrze by było, gdyby było w domu coś do żarcia.
Gdy grał, telefon
zabrzęczał przypominając mu o zmianie opatrunków. Zwykle robił to rano przed
zajęciami, ale pozwolił sobie na dłuższy odpoczynek od tego widoku.
Najchętniej nie ściągałby gazy i bandaży. Najchętniej
pozwoliłby, żeby zakażenie go dobiło. Nie mógł, bo miał Huxa i rodziców. Co nie
znaczyło wcale, że nie myślał o tym codziennie rano patrząc w lustro.
Blizny nie znikną. Będą z czasem jaśnieć, ale jego twarz
zostanie zniekształcona do końca życia. Wszystkie jego postacie w grach miały
bliznę od czoła, przez oko, kończącą się gdzieś na szczęce. Powinien wiedzieć,
że blizny tak nie wyglądają. Teraz miał swoją, o wiele dłuższą, zaczynała się
na policzku, a ciągnęła aż do obojczyka. Była krzywa, skóra na około miała
paskudny bordowy kolor, a sama blizna była sina, jej odcień przyprawiał Kylo o
mdłości.
Mama mówiła mu, że niedługo zacznie terapię laserową.
Pozwalała ona szybciej goić się ranom, a blizny jaśniały i wtapiały się w kolor
skóry. Był ciekawy ile będzie kosztować jego głupota. Rodzice pewnie nie będą
chcieli mu powiedzieć, a Kylo czuł się winny.
Był ciągłym problemem dla swoich bliskich i żałował ich,
że musieli trafić w swoim życiu akurat na niego. Że urodził się swoim rodzicom,
że Armitage się w nim zakochał. Nie zasługiwał na to wszystko.
Nałożył maść na blizny i zasłonił je opatrunkami. Lekarz
podczas ostatniej wizyty powiedział Kylo, że już ich nie potrzebuje, przynajmniej
podczas chodzenia po domu, ale on bał się reakcji innych. I swojej.
Żeby nie myśleć o tym wszystkim, wrócił do łóżka z
zamiarem drzemki, ale potrafił tylko leżeć w ciszy, bo jego myśli nie chciały
dać mu spokoju.
***
Dzień nie mógł się dla
Huxa zacząć lepiej. Nie zjadł śniadania, jego autobus się spóźnił, gdzieś na
plecach urodził się nowy siniak, sweter otarł mu skórę na kręgach kręgosłupa,
tak że był dorobił się strupów, a w dodatku Kylo się rozchorował. Na dobitkę,
gdy tylko wszedł na przyrodę, nauczycielka od razu odesłała go do gabinetu
dyrektora na oczach całej klasy. Od razu widział, że miało to związek z ich
wczorajszą wycieczką nad jezioro. Westchnął cierpiętniczo i poszedł.
W sekretariacie pod drzwiami dyrektora siedziała już
reszta. Hux przywitał się najpierw z panią sekretarką, a potem wymamrotał „cześć”
do swoich kolegów, zanim usiadł na krześle obok Rey.
- Gdzie Kylo? - spytała zmartwiona.
- Przeziębił się od biegania bez kurtki - wyjaśnił.
Dziewczyna zdawała się zakłopotana, ale nim zdążyła coś
powiedzieć, sekretarka oświadczyła im, że dyrektor czeka w gabinecie.
Cała czwórka weszła do pokoju i stanęła w szeregu przed
biurkiem dyrektora. Alexander Hutt jak zwykle ubrany był w garnitur, koszula
opinała jego szerokie ciało. Wyglądał jak przerośnięte niemowlę, ciągle
pulchne, ale z pierwszymi oznakami zarostu. Zawsze, gdy się uśmiechał,
marszczył mu się nos. Hutt nie był dyrektorem z piekła rodem, wręcz przeciwnie,
uczniowie go lubili, swego czasu miał nawet fanpage na facebooku, gdzie
anonimowo można było dodawać jego śmieszne zdjęcia z apeli i korytarzy, dopóki
administracja się nie dowiedziała i kazano stronę usunąć. Hux miał okazję kilka
razy z nim rozmawiać, głównie w sprawach klasowych wyjść lub jego konkursów
naukowych. Rey kiedyś wspominała, iż miała z nim chemię w pierwszej klasie i
dobrze wspominała te zajęcia, zwłaszcza, że wystawił jej piątkę.
Teraz siedział przed nimi, czytał jeszcze coś z ekranu
komputera, jednak gdy milczenie zaczęło się dłużyć, zdjął okulary z nosa i
spojrzał na swoich uczniów. Westchnął głęboko i zaczął mówić:
- To co mają mi państwo do powiedzenia?
W jego oczach nie było gniewu, raczej zawód, w końcu oni
wszyscy byli bardzo dobrymi uczniami.
Milczeli.
- Rozumiem - powiedział i spojrzał na kartkę z raportem
policyjnym. - Gdzie się podziewa pan Solo?
- Rozchorował się - powiedział Hux i mimo tego iż miał
szczerą nadzieję, że Kylo powiedział mu prawdę, to dyrektor zdawał się mieć
pewne wątpliwości.
- Dobrze, dobrze. - Zapisał coś na innej kartce. - To
może mi państwo opowiedzą, co to się wczoraj wydarzyło?
- No to nie poszliśmy na lekcje - zaczęła Rey wbijając
wzrok w czubki swoich butów. Wraz z tym wyznaniem jej nieskalana reputacja,
szła się paść.
- Tyle to wiem. A co was tak zraziło do matematyki?
- To był mój pomysł -
powiedział Finn. Dyrektor spojrzał na niego zdziwiony. - Słyszeliśmy, że
ma być kartkówka, a nie nauczyliśmy się do niej.
W głowie, Hux uderzył się otwartą dłonią w czoło, a potem
uderzył Finna.
- Wie pan, tu nawet już nie chodzi o to - wtrącił się
nagle Poe. Hux spojrzał na niego kątem oka. - My się uczymy dużo, ale liceum to
nie tylko nauka, prawda? To też wspomnienia, przyjaciele na całe życie,
spontaniczne pomysły, nawet te głupie. Taka młodość, prawda? - Uśmiechnął się
niepewnie.
W głowie, Hux dusił Damerona na podłodze.
- Upomnienie policyjne z pewnością może pan sobie wkleić
do pamiętniczka, panie Dameron. A ja panu wkleję godziny pracy społecznej. Po
zajęciach, rzecz jasna.
Poe przełknął ślinę i już się nie odezwał.
Dyrektor Hutt spojrzał na zegarek.
- Dobrze, młodzieży, ja mam jeszcze kilka rzeczy do
zrobienia dzisiaj, a wy macie lekcje, z których mam nadzieję nigdzie sobie nie
pójdziecie. Jesteście mądre dzieciaki, więc chyba nie muszę wam tłumaczyć, że
łamanie prawa jest złe i że dobrze, że skończyło się to w takiej formie. Nie
będę informować waszych rodziców, wierzę, że jako niemal dorośli ludzie
jesteście w stanie wyciągnąć wnioski z tego zdarzenia.
Wszyscy pokiwali głowami.
- A z tymi godzinami nie żartowałem. Dziś po zajęciach
zostaną państwo i posprzątają szkołę.
Pokiwali głowami już z mniejszą werwą.
- Wracajcie na zajęcia - zakończył i zebrał kartki z
biurka w jeden plik.
Zanim wyszli z gabinetu, zawołał jeszcze:
- Panie Armitage, proszę jeszcze zostać na chwilę.
Poe, Finn i Rey spojrzeli na Armitage’a pytająco, ale on
mógł odpowiedzieć im jedynie wzruszeniem ramion. Zamknął za nimi drzwi i wrócił
na swoje miejsce.
- Proszę, usiądź sobie - powiedział dyrektor, wskazując
na fotel przed biurkiem. - Już możemy rozmawiać swobodniej.
- Coś się stało? - zapytał, siadając. - Na swoją obronę
powiem, że byłem nauczony na matematykę.
Hutt zaśmiał się.
- Nie wątpię, Armitage, nie wątpię. Wiesz, nie mogę
puścić zawiadomienia policyjnego płazem. Zrobiliście głupią rzecz, ale wiem, że
dobrze się uczycie, nie ma na was skarg. Ale tak szczerze, czy Ben Solo
naprawdę jest chory? - zapytał.
- Tak mi napisał dzisiaj rano - wyjaśnił Hux. - Nie
rozmawiałem z nim jeszcze.
Dyrektor pokiwał głową, jakby starał się przekonać samego
siebie, że to prawda. Nie widział powodu, dla którego Hux miałby go okłamywać,
jednak w świetle wydarzeń wszystko było możliwe, zwłaszcza, że to Solo był
najbardziej problematycznym członkiem ich grupki.
Hux przyglądał się
dyrektorowi, nie za bardzo rozumiał, dlaczego musiał zostać. Czy to przez to,
że Kylo został w domu? Czy ma większe kłopoty niż oni? Ale dlaczego miałoby tak
być? Jednak wyglądało na to, że policja to nie jedyna kwestia, jaką chciał z
nim omówić. Zbierał się w sobie, żeby zapytać i Hux zaczynał już podejrzewać, o
co chodzi.
- Wiesz, jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałem
porozmawiać, skoro już mam okazję - zaczął, badając grunt. - Przepraszam, że
tak to wygląda, ale to z czystej troski. Doszły mnie słuchy, że ty i Ben Solo
chodzicie ze sobą.
Dokładnie tak, jak przeczuwał.
- Tak - odpowiedział krótko i nieświadomie przyjął
obronny ton. - Czy to problem?
- Nie, nie, w żadnym wypadku, nie tak to miało zabrzmieć
- wytłumaczył i zaśmiał się krótko. - W momencie gdy wasi koledzy - skinął
głową na drzwi, jakby chciał wskazać Poe i Finna - są tak otwarci, wiem też o dziewczynach z
trzeciej klasy, nie jest to żaden problem. Nie mówiąc już o innych uczniach, o
których nawet nie wiemy. Chciałem tylko zapytać, czy nie macie problemów.
Jestem świadom, jak to może wyglądać, dlatego pytam.
Hux był szczerze zaskoczony słowami dyrektora. Czy z
Finnem i Poe też przeprowadzał taką rozmowę?
- Nic się na razie nie działo - powiedział, pomijając
jeden incydent, w którym Phasma zrzuciła dzieciaka ze schodów, jednak nie chciał
pakować przyjaciółki w kłopoty.
- Rozumiem, to dobrze - stwierdził. - Chciałbym, żeby
nasza szkoła była bezpiecznym środowiskiem, dlatego nie bójcie się zgłosić do
mnie lub innych nauczycieli, gdyby ktoś wam dokuczał. Chociaż, nie ukrywam, że
pewnie wasza reputacja robi swoje - zażartował, jasno nawiązując do ich
nieustannych do niedawna bójek.
- Będę pamiętać - powiedział Hux. - Dziękuję.
Alexander Hutt pokiwał głową i powiedział, że Armitage
może wracać na lekcję.
- Proszę też przekazać panu Solo, żeby się u mnie stawił,
gdy już wróci do szkoły. Wymyślimy mu jakąś inną karę.
Hux odetchnął głęboko, gdy wyszedł na korytarz, po czym
niemal nie wyskoczył z butów, gdy podeszli do niego jego koledzy.
- I co chciał? - zapytał Poe.
- Nie mieliście wracać na lekcje? - syknął do nich,
kładąc rękę na sercu.
- Wyjebane, zostało piętnaście minut - wzruszył
ramionami.
- Będzie gorzej? Obniży nam zachowanie? - pytała Rey
przejętym głosem.
- Nie, uspokójcie się. Nie pytał już o to - wyjaśnił Hux.
- To o co? - dopominał się Poe.
Hux zacisnął usta. W sumie nie dowiedzą się niczego
nowego.
- Powiedział, że jakby ktoś zaczepiał mnie i Kylo, to
mamy to zgłosić.
- Ach, nam też to kiedyś mówił - przypomniał sobie Finn.
- I co?
- I nic. Nikt nas nie zaczepia.
- Przez to, że się od siebie nie odklejacie, hejterzy nie
mogą nawet dojść do słowa - zażartował Hux.
- Nie, żeby mieli coś ciekawego do powiedzenia - wzruszył
ramionami Poe i uśmiechnął się dumny ze swojej riposty, i wszyscy przyznali mu
rację.
Całą czwórką udali się do kawiarenki szkolnej i
przeczekali ostatnie minuty lekcji i przerwę, pijąc kawę i rozmawiając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz