...

niedziela, 13 maja 2018

Antidotum na niepokój cz. 48



Hux siedział na schodach przed domem. Zaciągnął nogi pod klatkę piersiową, mimo słońca było jednak zimno. Trzęsła mu się dłoń, gdy wkładał papierosa do ust, by się zaciągnąć. Nawet nie miał chwili, aby pomyśleć, a za jego plecami otworzyły się drzwi. Zamknął oczy i wydmuchał dym.

- Kylo, przepraszam, ja…

- To nie Kylo - odezwał się Poe, a Hux gwałtownie się odwrócił. - Ale kontynuuj. Pierwszy raz słyszę, żebyś kogoś przepraszał.

- Czego chcesz - mruknął i znów się zaciągnął.

- Mogę?

Poe usiadł obok niego i wystawił rękę, by Hux podał mu papierosa. Armitage westchnął, ale podał mu swoją fajkę.

- Znowu na schodach u Rey? - zagadnął Poe.

Hux nie odpowiedział na ten komentarz. Odebrał od niego papierosa.

- Robisz to samo, co? Uciekasz od najprostszej formy okazywania uczuć - powiedział. - Wstydzisz się?

- Nie wstydzę się - syknął w odpowiedzi Hux.

- Zrobisz z Renem to samo, co ze mną? A ja miałem nadzieję, że może się zmieniłeś, że…

- Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Poe! - podniósł głos. - Okej, mieliśmy moment, ale to już nie ma znaczenia. Kylo nie jest tobą, czemu tak cię to obchodzi?

- Po prostu - rzucił. - Nie mogę ci pozwolić tak się bawić ludźmi.

- Cholera jasna! - krzyknął i wstał. - Nie bawiłem się tobą, kiedy to do ciebie dotrze! I tym bardziej nie bawię się Kylo! Rozmawialiśmy o tym tyle razy, wiesz jaki ja jestem.

- Tak, bez uczuć i w ogóle...

- Nie jestem jak ty i Finn.

Poe zamrugał, niezupełnie rozumiejąc stwierdzenie. Hux stał przed nim, lekko dysząc. Nieuczesane niebieskie włosy opadały mu na czoło. Był w zdecydowanym nieładzie - we wszystkich aspektach.

- Czy ty jesteś zazdrosny o to, że jesteśmy bardziej otwarci? Ja się nie wstydzę tego, kim jestem. Czemu miałbym? A czemu ty?

Hux milczał, nie miał zamiaru opowiadać Dameronowi historii swojego życia, pewnie i tak nie słuchałby go uważnie.

- Ty się boisz - stwierdził Poe po chwili milczenia.

Hux spojrzał na niego, zaczynał się robić naprawdę wściekły.

- Nie boję.

- Boisz się tego, że Ren nie chce się ukrywać, jak ty. Że jest szczery w swoich uczuciach. - Poe wstał i stanął naprzeciwko Armitage’a. - Spójrz na niego, taki niewinny. Nie to co ty.

- Że co?

- Uprawialiście seks?

- Nie.

Poe był w autentycznym szoku.

- Jestem z nim kilka tygodni, ja nawet nie chcę wiedzieć jakie ty masz o mnie zdanie - pokręcił głową Hux.

- Najgorsze.

- Dzięki.

- Ale całowaliście się?

- Tak, ale co cię to obchodzi? Ja cię nie pytam o twoje życie z Finnem.

- Chcesz wiedzieć? Pytaj, odpowiem.

- Nie, dzięki.

- W każdym razie - Poe wrócił do tematu. Patrzył gdzieś w dal. - Nie zajdziesz daleko jak się będziesz bał, czy ktoś zobaczy. Pierdol to. Pocałuj go na środku pokoju jak chcesz. I przestań być taki samolubny.

Hux patrzył na niego zdziwiony, to go ukłuło. Dlaczego dostawał taki wykład od Poe właśnie? Nie rozumiał też jego sprzecznego zachowania.

- Czemu mi to mówisz?

Poe wzruszył ramionami i włożył ręce do kieszeni.
 
- Sam nie wiem. Może lubię Rena bardziej niż powinienem po tym, jak mi rozwalił nos. – Hux przyjrzał mu się z ukosa. Ciągle miał sine ślady pod oczami po złamaniu. - I nawet jeśli jesteś skończonym chujem, to mam sentyment.

Hux prychnął w odpowiedzi. Stali w ciszy jeszcze przez chwilę, dopóki Dameron nie zaproponował powrotu do środka.

- Wiem, że twoja empatia jest na poziomie ujemnym, ale pomyśl jak on się teraz czuje - powiedział mu na koniec Poe.

***

Kylo udało mu się wywinąć od współczującego spojrzenia Rey, choć nie było to zbyt łatwe zadanie. Nie chciał się zwierzać, nie miał zamiaru o tym rozmawiać. Jasne, wczoraj nastąpił między nimi przełom, ale to nie oznaczało, że nagle stali się przyjaciółmi. W sumie Ren nie miał pojęcia, jak określić ich aktualną relację, a sytuacja z Huxem go tylko ponownie rozchwiała.

Stał na środku pokoju, w którym jeszcze godzinę temu spali, patrząc niemal oskarżycielsko na koszulę leżącą na ziemi, jakby to ona zawiniła całej tej sytuacji. Bał się wziąć ją do ręki, bo nie był pewny, czy nie skończy w strzępach.

Co było z nim nie tak?

Jak mógł w ogóle uwierzyć, że to wszystko jest tak na poważnie, że to nie wina alkoholu i ogólnej imprezowej wesołości? Irytowała go własna naiwność i to, że opuścił gardę. Odkrył się, więc teraz cierpiał. Kompletny brak umiejętności uczenia się na własnych błędach.

Walnął pięścią w niepościelone łóżko, potem w drewnianą ramę i znieruchomiał, gdy już pochylał się, aby kopnąć w szafkę. To nie był jego dom. Złapał jednak swoją koszulę i ruszył w kierunku drzwi.

W tym samym momencie, w którym chwycił za klamkę, drzwi otworzył Hux. Stanęli naprzeciwko siebie, obaj zdziwieni obecnością drugiego w przejściu.

- Co robisz? - zapytał Hux.

- A na co to wygląda? – zapytał, nawet na niego nie patrząc - Wychodzę.

- Dlaczego? - zdziwił się Hux, jednak zaraz połączył wszystkie wątki. - O nie, nie, nigdzie nie idziesz.

To mówiąc, popchnął Kylo do środka pokoju, wszedł i zamknął drzwi.

- Nie uciekasz, nie robimy tego ponownie. Daj mi wyjaśnić.

Ren stanął kompletnie zbity z tropu. Spojrzał na Huxa i coś w nim pękło.

- Co chcesz mi niby chcesz tłumaczyć?! Że się mnie wstydzisz?! Że masz mnie gdzieś?! - urwał, bo zapiekły go oczy, głos się załamał. - Że masz mnie za potwora, jak reszta - ostatnie zdanie było wypowiedziane cicho i nie brzmiało już nawet jak pytanie.

- Co ty wygadujesz?! - zaprotestował Hux. - Nic z tego, co powiedziałeś, nie jest prawdą.

Nie myślał, że to się tak rozwinie. Spodziewał się napadu złości jeżeli już, ale nie takiego roztrzęsienia.

- Tu nie chodzi o ciebie - powiedział. - To moja wina. Nie wstydzę się ciebie, to absurd. Nie wiem, co się stało. Spanikowałem.

Sięgnął po dłoń Kylo.

- Nie powinienem był cię zostawiać, przepraszam.

Ren zastygł na chwilę. Naprawdę chciał tej dłoni, jej dotyku, żeby go uspokoiła i ukoiła sztorm w jego wnętrzu.

- Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, że to nie jest na poważnie.

- Ja jestem bardzo poważny! - powiedział i ścisnął mocniej jego dłoń. - Pocałowałem cię, to nie było bez znaczenia.

Myśl, że Kylo zwątpił w powagę jego intencji była bolesna. Zaszli tak daleko, Hux był jak najbardziej poważny, a to tylko sprawiało, że bardziej się bał. Jego cele nigdy wcześniej nie zawierały w sobie troski o kogoś innego niż on sam.

- Boisz się tego co pomyślą inni? O… - urwał. - O nas razem?

Hux nie odpowiedział, uciekł wzrokiem w bok. Był świadom irracjonalności wielu swoich lęków.

- Dlaczego mi nie mówiłeś? - Ścisnął jego dłoń mocniej.

- Nie wiem - mruknął. - Trzymaliśmy dystans.

Kylo puścił jego dłoń.

- I ma tak zostać?

- Nie! - rzucił szybko, łapiąc dłoń Rena obiema rękami. - Nie. Nie chcę się już ukrywać.

Ren spojrzał na niego nieufnie. 

- Chcesz tego, czy robisz to wbrew sobie?

- Chcę być  z tobą - przyznał, zbierając w sobie całą odwagę.

Ren to doceniał, bo wiedział jak ciężko jest mówić Huxowi o uczuciach. Spojrzał na ich dłonie i położył swoją drugą dłoń na tych Huxa.

- A szkoła? Dom? Chcę po prostu wiedzieć, jak mam się zachowywać.

Hux zamyślił się, analizując sytuację.

- Wiesz, jak to jest… - westchnął. - Nie wiem, co ze szkołą. Pewnie i tak nikogo nie obchodzi, co robimy. Nie zmienia się wiele i tak zawsze byliśmy razem. A dom - zrobił pauzę. - Tylko żeby ojciec się nie dowiedział.

I tak zawsze byliśmy razem, Ren uśmiechnął się, myśląc ile w tym prawdy.

- Dobrze - powiedział Kylo, sam jeszcze nie był pewny co z jego rodzicami, ojcu na pewno nie powie, nie wiedział co z mamą.

Hux uśmiechnął się w odpowiedzi. Było mu trochę lżej, jednak wiedział, że będzie musiał wszystko przemyśleć.

Ren spojrzał na koszulę, która w pewnym momencie rozmowy znalazła się ponownie na ziemi. W sumie chciał się stąd zwinąć i pospać jeszcze trochę, głowa wciąż go bolała.

- Zbieramy się? Jesteś w stanie prowadzić?

- Myślę, że tak - odpowiedział. - Nie będzie mi się chciało wracać po auto.

Ren pokiwał głową. Pod jego wymownym spojrzeniem, pomógł mu poskładać pościel.

Wyszli razem z pokoju, w salonie było już więcej osób, Rey spojrzała na nich podejrzliwie.

- Idziecie już?

- Tak, wracamy spać do domu - powiedział Hux. - Dzięki za imprezę. I wybacz, że nie zostaniemy sprzątać.

Rey machnęła ręką, mówiąc, że nie szkodzi. Gdy odprowadzała ich do drzwi, wyglądała, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w końcu pożegnała się z nimi, podobnie jak reszta zgonujących.

środa, 9 maja 2018

Antidotum na niepokój cz. 47

Huxa obudził kaleczący uszy dźwięk uderzającego o siebie szkła i szurających krzeseł. Zaraz potem usłyszał też jakieś rozmowy i dźwięki, prawdopodobnie, telewizji śniadaniowej. Przewrócił się na plecy, zasłaniając oczy przedramieniem, słońce świeciło mu prosto w twarz, a drugą ręką poszukał telefonu w spodniach. Kwadratowy ekranik powiedział, że jest ósma rano, a on ciągle ma dwie kreski baterii. Może i jego ceglany telefon miał swoje wady, ale bateria pewnie go jeszcze przeżyje. Trzymając telefon w dłoni, obrócił się na bok i stwierdził, że Kylo dalej śpi. Leżał plecami do niego, jednak jego bezruch i równy oddech musiały oznaczać, że w ogóle nie dotarły do niego dźwięki sprzątania. Hux pomyślał, że może zdoła jeszcze odzyskać swój sen, jednak nie zanosiło się na to, promienie słońca były bezlitosne. Akurat dzisiaj trafił im się słoneczny, listopadowy poranek.

Przetarł dłońmi twarz i odrzucił kołdrę. Wstanie z łóżka nie było najprostszą rzeczą, ale potrzeby fizjologiczne wzięły górę nad zmęczeniem, dlatego też Hux naciągnął na siebie rzuconą na ziemię koszulę - z niesmakiem, bo była teraz wymięta - i po cichu wyszedł z pokoju.



Kylo obudził się i poszukał dłonią Huxa. Pusto, pościel zatrzymała jeszcze resztki ciepła. Poderwał się, ale był sam w pomieszczeniu. Głowa go bolała, a język przypominał suchy wiór.

Wody.

I Huxa.

Naprawdę nie potrzebował teraz nic innego.



- Hux, wstałeś! - powitała go Rey, gdy minęli się na korytarzu. - Ten kolor wygląda nawet lepiej w dzień.

Dziewczyna była w dresie i włosach związanych w nieułożony kok. Znosiła szklanki z salonu do kuchni. Hux spojrzał na nią zdziwiony, ciągle nie do końca wyciągnięty ze snu.

- Hej, co, jaki kolor? - zapytał, ale Rey już była za ścianą.

Zaszedł do łazienki, spojrzał w lustro i prawie się nie poznał. Teraz sobie przypomniał, że faktycznie jego rude włosy zostały zamienione na nawet bardziej jaskrawy, niebieski kolor. Westchnął. Przyjrzał się sobie jeszcze raz, nie umiał zdecydować czy wygląda źle, czy może całkiem okej. Za chwilę był z powrotem na korytarzu, ponowni mijając się z Rey. Tym razem dziewczyna zatrzymała się na krótką rozmowę.

- Kylo jest? - zapytała.

- Tak, śpi jeszcze - odparł i ziewnął. - Słyszałem, że rozmawialiście.

Rey zabłysły oczy.

- Mówił ci coś? Jak on się czuje? Nie był w najlepszym stanie - wypaliła.

- Chyba w porządku - zamyślił się. - Daj mu chwilę na przemyślenie. Dużo się wydarzyło wczoraj.

Hux uśmiechnął się lekko na wspomnienie. Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym jakby dopiero po chwili zrozumiała słowa Huxa i spojrzała na niego podejrzliwie.

- Co? - rzucił.

- Nie, nic - odparła, przyglądała mu się, ruszając głową i mrużąc oczy, jakby próbowała się czegoś doszukać na jego twarzy, szyi. - Jak coś to została jeszcze pizza, jak się pospieszycie, to może będzie wasza. A i możecie mi pomóc potem? Zdaje się, że tylko ja i Rose jesteśmy na nogach.

- Okej? - powiedział Hux niepewnie. - Dzięki, zaraz przyjdziemy.

Rey posłała mu niezrozumiały uśmiech i Hux zrobił rękami gest, jakby pytał “o co chodzi?”, oboje rozchodzili się już w przeciwnych kierunkach. Rey wzruszyła ramionami i obróciła się. Hux, nieco zbity z tropu, wrócił do pokoju gościnnego.

Gdy drzwi się otworzyły Kylo właśnie siedział na łóżku rozpinając koszulę, która była w okropnym stanie. Wyglądał jakby miał się za chwilę przechylić do przodu i zasnąć.

- Hej - powiedział Hux i zamknął drzwi. - Jak samopoczucie?

Podszedł i położył się obok Kylo w poprzek łóżka i z nogami na podłodze. Podłożył ręce pod głowę i patrzył na niego.

- Nie wiem czy ja mogę mieć jakieś poczucie inne niż, po co mi to było - mruknął. Koszula wylądowała na podłodze, a Kylo pomyślał, że poprosi Rey o coś na zmianę. Na pewno co ma zawsze lubiła szerokie koszulki. - A twoje? Jakim cudem wstałeś?

- Mam dużo samozaparcia - powiedział, wgapiając się w nagie plecy Rena. - Jakimś jebanym cudem nie mam kaca. I Rey mówi, że jest pizza. Pytała o ciebie.

- O mnie? - zdziwił się Ren.

Nim usłyszał odpowiedź pochylił nad Huxem i spróbował go pocałować, ale Armitage się odsunął. Kylo rzucił mu zaskoczone spojrzenie.

- Oboje walimy gorzelnią - mruknął Hux.

- Czy ty mi właśnie każesz iść umyć zęby?

Armitage wzruszył ramionami.

- Tak?

Ren parsknął śmiechem i ponownie się nad nim pochylił tym razem całując go w szczękę. Hux nieświadomie zacisnął dłoń na prześcieradle. Nie, żeby nie wyobrażał sobie takiej sceny już wcześniej w ostatnim czasie - półnagi Kylo nachylający się nad nim i składający pocałunki na jego ciele. Wyobrażenia te nie obejmowały jednak woni poimprezowej mieszanki potu i alkoholu, a także porannego oddechu, co zdecydowanie kłóciło się z jego standardami. Kylo odsunął się od niego i oparł na łokciu zaraz obok. Hux położył dłoń na jego twarz, a Ren przymilił się dotykowi.

- Idziemy ukraść płyn do płukania, bo bardzo chcę cię pocałować? - zaproponował Hux.

Kylo wyszczerzył się szeroko. Nawet nie musiał mówić, że jest jak najbardziej za. Na korytarzu natchnęli się na okropnie skacowanego Cassiana.

- To wy się tak darliście w nocy? - zapytał przecierając oczy.

- Ktoś się darł w nocy? - zapytał Hux.

- Nie pamiętam, co robiłem od końca “nigdy nie”, stary - powiedział Cassian i zaraz ziewnął. - Ubierz się Kylo.

- Po co? - powiedział Hux szybciej niż pomyślał.

Zarówno Kylo jak i Cassian spojrzeli na niego z szokiem wymalowanym na twarzy, po czym Ren zrobił się czerwony, a Andor parsknął śmiechem.

- Chyba wygrałem zakład - rzucił, wchodząc chwiejnie po schodach.

Hux zacisnął usta w prostą linię i odwrócił wzrok, po czym skierował się do kuchni, gdzie przy blacie stał Poe, zajadając się pizzą oraz Rey, układająca naczynia w zmywarce.

Ren przywitał się z nimi mrukliwie, po czym poszedł napełnić dwie szklanki wodą i wręczył jedną Huxowi.

- Czy mógłbym pożyczyć jakąś koszulkę? - zapytał Rey, a ta uśmiechnęła się do niego, zakręcając wodę i poszła do swojego pokoju.

T-shirt, z którym wróciła był całkiem duży i wyglądał zwyczajnie, dopóki Kylo go na siebie nie założył i nie zobaczył jak Hux parska śmiechem.

- Coldplay - mruknął, po czym spojrzał na dziewczynę i Huxa. - Macie beznadziejny gust.

- Zawsze możesz zdjąć - wzruszyła ramionami, chichocząc pod nosem.

- Czemu ty w ogóle paradujesz półnagi? - rzucił Poe z ustami pełnymi pizzy, po czym spojrzał znacząco na Huxa.

- Czemu ty jesteś taki głośny w nocy? - odgryzł się Kylo.

- Czemu muszę słuchać tych gej-kłótni z rana? - przerwała im Rey.

Hux upuścił z wrażenia szklankę.

- Cholera Hux! - krzyknęła.

Ale odłamki były już na całej podłodze. Z całej czwórki tylko Poe z Rey mieli jakieś kapcie, więc nie obyło się bez kilku draśnięć.

Gdy szklanka znajdowała się już w koszu na śmieci, a Hux powtórzył trzy razy, że odkupi Kylo w końcu nie wytrzymał i spytał :

- Skąd wiesz?

- Mam oczy - wzruszyła ramionami. - Tak szczerze, to trochę sprawdzałam waszą reakcję. Domyślałam się od jakiegoś czasu.

Poe parsknął śmiechem dając im do zrozumienia, że nie była to jakaś wielka tajemnica. Ren wbił wzrok w sufit.

- Poe? - zapytał Hux znacząco.

Dameron westchnął.

- Tak, wydałem cię - przyznał i przewrócił oczami.

Hux pacnął się ręką w czoło, po czym zabrał kawałek pizzy i zaczął jeść. Ren mechanicznie powtórzył po nim. Chciał podejść do niego, dotknąć, zrobić cokolwiek, ale cała postawa Huxa pokazywała, jak bardzo się zamknął. Kylo poczuł ukłucie bólu.

- Ale spoko, tylko my wiemy - zapewniała ich Rey.

- I Finn - dodał Poe.

- I Cassian - mruknął Kylo.

- To akurat nie ode mnie - zaprzeczył.

Ren rzucił ciężkie spojrzenie Rey.

- Od ciebie?

Rey pokręciła głową.

Ren westchnął i zatkał się pizzą. Spojrzał na Huxa, który żuł ten sam kawałek od dłuższej chwili. Oboje opierali się o blaty kuchenne. W pewnym momencie wyciągnął rękę i dotknął jej wierzchem dłoni Huxa.

Hux odsunął rękę i schował dłoń do kieszeni. Nic nie powiedział i patrzył przed siebie.

Ren stanął bezruchu, atmosfera w kuchni nagle zgęstniała. Chciał coś zrobić, powiedzieć, ale w tym właśnie momencie do kuchni wszedł Finn. Przywitał się ze wszystkimi po czym pochylił się nad Poe i po prostu go pocałował.

- Hej Poe - rzucił z uśmiechem i usiadł tuż obok niego.

- Idę zapalić - mruknął Hux.

Zostawił swój ugryziony kawałek w pudełku i wyszedł z kuchni. Za moment dało się słyszeć trzaśnięcie drzwi wyjściowych. Kylo zrobił krok, żeby iść za nim, jednak powstrzymał go Poe.

- Czekaj - powiedział, wstając z krzesła. - Ja pójdę.

- Ale - zaczął, ale Rey złapała go za ramię i wsadziła w dłoń kubek z herbatą, po czym poprowadziła w kierunku kanapy.

- Zaufaj mu - powiedziała z pokrzepiającym uśmiechem.

Było jej szkoda Rena, znała doskonale to skrzywdzone spojrzenie, bardzo często je widziała, jeszcze na treningach.

Do Kylo w końcu doszły jej słowa i spojrzał na nią jak na wariatkę.

- Przepraszam co? Jemu?

Rey przewróciła oczami.

- Wie co robi.

- Ostatnio tak wiedział, że zgubił Huxa w lesie.

- A ty co mu powiesz?

Ren się zacukał. W sumie nie miał bladego pojęcia. Co miałby zrobić? Puścić to w niepamięć? Nie potrafiłby. Wszcząć kłótnie? Brzmiało paradoksalnie, ale nie miał ochoty na żadne wojny z Armitagem. Nie teraz, gdy byli razem tak blisko, nie chciał tego tak po prostu zmieść z powierzchni ziemi, jakąś ostrą i krzywdzącą wymianą zdań. Czuł, że w jego środku budzi się panika, a oczy zaczynały już piec. Musiał zrobić wszystko, aby powstrzymać kolejny atak.

poniedziałek, 7 maja 2018

Antidotum na niepokój cz. 46

Gdy stanęli na dole schodów, nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. Dwie osoby zalegały na stole, drzwi do łazienki były uchylone i Bohdi klęczał nad toaletą. Kaydel siedziała przy stole z miną, która świadczyła o tym, że dziewczyna zupełnie się poddała. Z podłogi nieporadnie starał się podnieść Cassian, obok klęczała Jyn i nalegała, żeby jednak poleżał. Całość zagłuszały odgłosy filmików z internetu, które ktoś oglądał z ciągle podłączonymi głośnikami.
- Przecież daję radę, skarbie – mamrotał Cassian.
Jyn wywracała oczami i przytrzymywała go przy podłodze.
- Proszę, zachowaj jakąś godność, Cass. Jaki dajesz przykład młodszym.
- Najlepszy.
Z kuchni dobiegały krzyki. Poe i Finn się o coś sprzeczali, a Rose próbowała w tym samym czasie pozbierać szkło z podłogi.
- No kurwa nie wierzę, nie było mnie PÓŁ GODZINY! - krzyknęła Rey i pobiegła do kuchni. - Co wy robicie!?
- Kylo!
Ren obrócił się na dźwięk swojego imienia. To był Hux, który podbiegł do niego i praktycznie uwiesił się na szyi. Kylo ledwo go utrzymywał na nogach.
- Gdzie ty byłeś?! Szukałem cię! - wykrzykiwał z pijaną nutą w głosie. - Czemu mi nie powiedziałeś, gdzie idziesz? I w ogóle… - Obrócił się, Kylo dalej go trzymał, był zupełnie skołowany tym, co się dzieje. - Cass jest w porządku, ale taka słaba głowa - skomentował, patrząc na rozwalonego na dywanie chłopaka.
Jyn posłała mu morderczy wzrok, a Hux tylko się zaśmiał i obrócił do Kylo, kładąc mu dłonie na klatce piersiowej.
- Chyba lubię moje nowe włosy, Kylo - powiedział.
- Ja też je lubię - mruknął Ren. Nie chciał go puszczać, choć jeszcze ani razu nie okazywali sobie takich czułości wśród ludzi, ale ci byli tacy pijani, że prawdopodobnie nawet nie zauważyli. - Jesteś okropnie pijany - zaśmiał się.
- Zamknij się, nie jestem - odpowiedział, ale prawie zleciał na ziemię, gdy próbował się od Rena odsunąć. - Dobra, jestem najebany, niczego nie żałuję - wyszczerzył się, zaciskając dłonie na koszuli Kylo.
- Chodź na dwór - powiedział Kylo, a po chwili zastanowienia, po prostu go podniósł. - Inaczej będziesz żałować jutro.
- Nie, teraz wszystko się kręci! - krzyknął Hux.
Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu.
- Armitage? - Udało mu się wyjść na dwór nie zahaczając Huxem o żadną ze ścian. - Jeny, zezgonowałeś, słońce.
- Po prostu dobrze się bawię - odpowiedział mu półgłosem.
Kylo postawił Huxa na ziemi, tak, że stali teraz naprzeciwko siebie.
- Będziesz mnie teraz nazywał słońce? - parsknął śmiechem.
Kylo udał, że poważnie się zastanawia.
- Nie, brzmi cholernie dziwnie - zaśmiał się.
- Tak, najlepiej nic nie mów - powiedział Hux, zbliżył się do niego i pocałował.
Był zbyt pijany, by zastanawiać się nad swoimi czynami. Już tak długo chciał to zrobić, że nie umiał się powstrzymać.
Kylo na chwilę zatkało, po czym przyciągnął go do siebie, wczesując palce w niebieskie kosmyki. Wargi Huxa były nadspodziewanie miękkie, a gdy Armitage rozsunął językiem jego usta, poczuł mocny smak papierosów i alkoholu. Nie odrzuciło go to, chciał więcej, bardziej, czuł się, jakby tęsknił za całowaniem go. Przerwali dopiero, gdy zabrakło im tchu. Oboje mieli przyspieszone oddechy, patrzyli sobie w roziskrzone oczy.
- Chyba wytrzeźwiałem - powiedział w końcu Hux, patrząc na Kylo.
Chyba jeszcze nigdy nie wydał mu się taki piękny, chyba nigdy nie pomyślał o nim w ten sposób świadomie.
Ren nie powiedział nic, tylko przyciągnął go do kolejnego pocałunku. Definitywnie znalazł sobie nowe ulubione zajęcie.
W końcu pocałował go czoło, zamknął w ramionach i mocno przytulił. Hux także go objął i położył głowę na jego ramieniu. Świat ciągle wirował mu przed oczami, ale był taki szczęśliwy. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak szybko bije mu serce, usłyszał też muzykę ze środka domu, poczuł chłodny wiatr na nogach, ale przede wszystkim Kylo, który był teraz tak bardzo blisko, a on tak długo czekał na ten moment.
- Gdzie byłeś tyle czasu? - zapytał po chwili Hux, odsuwając się na tyle, by go widzieć.
- A co? Martwiłeś się?
- Może.
Ren oparł czoło o czoło Huxa
- Może?
- Może trochę.
Uśmiechnął się do niego, nie odsuwając się. Nie chciał, było mu tak naprawdę dobrze.
- Miałem… - urwał, bo spodziewał się, że to co powie zniszczy cały nastrój, a nie chciał tego robić. Nie chciał też, żeby Hux był na niego zły.
- Miałeś co? - zapytał nieco poważniejszym głosem.
Ren się spiął. Milczał jeszcze kilka chwil, ale pod coraz cięższym spojrzeniem Armitage’a w końcu wyrzucił z siebie.
- Miałem atak paniki.
Hux wciągnął powietrze przez usta.
- Co?! Jak, ale… - zbierał słowa. Przytulił go. - Ale już w porządku?
- Tak - mruknął, zdziwiony reakcją. Wtulił się mocniej i dodał: - Rey mnie znalazła, porozmawiała ze mną, przeprosiła za siebie i za całą resztę.
- Rey zrobiła co?! - niemal zakrztusił się tymi słowami. - Jestem pod wrażeniem. I co ty na to?
- Nie wiem. Chciała nawet żebym wrócił na treningi, podobno wujek za mną tęskni…
I opowiedział mu o wszystkim - o ataku w wannie, o tym jak nie chciał, aby Rey po niego szła, bo wydawało mu się wtedy, że Hux będzie na niego strasznie zły, o zdjęciu, o wujku, o tym małym dzieciaku, z którym go teraz myli, o łzach, które widział w oczach Rey i o zeszytach, a nawet o swoim małym kłamstwie. W tym czasie siedzieli już na leżakach wystawionych na ogródku. Hux opierał łokcie na kolanach i podtrzymywał dłonią głowę,  ze wszystkich sił starał się nie zamykać oczu. Bardzo dużo się wydarzyło w momencie, gdy on zmieniał zawartość swoich żył z krwi na alkohol.
- To chyba bardzo dojrzałe, że cię przeprosiła - stwierdził Hux. - Wrócisz na treningi? I w ogóle, czemu myślałeś, że będę na ciebie zły?
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - W takich momentach nie myślisz logicznie. Zobaczymy, czy wrócę, teraz jestem pijany, może nawet bym poszedł, ale nie wiem jak będzie, gdy wytrzeźwieje.
- Też prawda, to nie jest nasza najlepsza forma - zaśmiał się i całym ciężarem opadł na oparcie leżaka. - Ale wiesz, nie pytałaby, gdyby nie miała dobrych intencji. Przemyśl to - powiedział i ziewnął. - Nawet jeżeli się nie zdecydujesz, to nic się nie stanie. To nie tak, że musisz tam wrócić.
- Zobaczymy. - Złapał go za dłoń, była zimna, więc zbliżył do niej usta i zaczął chuchać. - Teraz chciałbym pójść i znaleźć jakieś łóżko albo chociaż kanapę. Choć chyba nawet podłoga nie zrobi mi różnicy.
Hux uśmiechnął się.
- Świetna myśl, chodźmy - zarządził i energicznie podniósł się z leżaka.
Ciągle trzymał Kylo za rękę, więc pociągnął go do góry, pomagając wstać. Pocałował go krótko, gdy na moment znaleźli się blisko siebie, po czym ruszyli z powrotem do domu, nie puszczając rąk. W salonie, przy świetle małej lampki i ekranu telewizora, wciąż siedzieli Chirrut i Baze, rozmawiając o czymś przy stole. Kanapa okazała się być już zajęta przez Keya, więc ich nadzieje na normalne łóżko gwałtownie spadły do zera, jednak po chwili poszukiwań i przerwaniu snu kilku uczestnikom imprezy okazało się, że pokój gościnny na parterze jest pusty. Nawet była tam pościel.
- Idealnie - powiedział Ren, padając na łóżko.
- Żadne łóżko nie było nigdy tak wygodne - westchnął Hux, kładąc się obok.
Zdjął buty, skopując je o pięty, przeciągnął przez głowę poluzowany dawno krawat i koszulę, i rzucił je na podłogę. Renowi siły wystarczyło tylko na przyciągnięcie go do siebie ramieniem, buty i koszula zostały. Hux zbliżył się do niego, kładąc głowę na jego piersi i układając się wygodniej. Gdy zamykał oczy, miał wrażenie, że jest na karuzeli, mimo że leżał już bez ruchu.
Kylo ściągnął w końcu buty w ten sam sposób, co Hux i naciągnął na nich kołdrę. Zanim zamknął oczy, pocałował Armitage’a w czubek głowy. Ciepło, miękko, bezpiecznie. Nie chciał niczego więcej.