...

niedziela, 13 maja 2018

Antidotum na niepokój cz. 48



Hux siedział na schodach przed domem. Zaciągnął nogi pod klatkę piersiową, mimo słońca było jednak zimno. Trzęsła mu się dłoń, gdy wkładał papierosa do ust, by się zaciągnąć. Nawet nie miał chwili, aby pomyśleć, a za jego plecami otworzyły się drzwi. Zamknął oczy i wydmuchał dym.

- Kylo, przepraszam, ja…

- To nie Kylo - odezwał się Poe, a Hux gwałtownie się odwrócił. - Ale kontynuuj. Pierwszy raz słyszę, żebyś kogoś przepraszał.

- Czego chcesz - mruknął i znów się zaciągnął.

- Mogę?

Poe usiadł obok niego i wystawił rękę, by Hux podał mu papierosa. Armitage westchnął, ale podał mu swoją fajkę.

- Znowu na schodach u Rey? - zagadnął Poe.

Hux nie odpowiedział na ten komentarz. Odebrał od niego papierosa.

- Robisz to samo, co? Uciekasz od najprostszej formy okazywania uczuć - powiedział. - Wstydzisz się?

- Nie wstydzę się - syknął w odpowiedzi Hux.

- Zrobisz z Renem to samo, co ze mną? A ja miałem nadzieję, że może się zmieniłeś, że…

- Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Poe! - podniósł głos. - Okej, mieliśmy moment, ale to już nie ma znaczenia. Kylo nie jest tobą, czemu tak cię to obchodzi?

- Po prostu - rzucił. - Nie mogę ci pozwolić tak się bawić ludźmi.

- Cholera jasna! - krzyknął i wstał. - Nie bawiłem się tobą, kiedy to do ciebie dotrze! I tym bardziej nie bawię się Kylo! Rozmawialiśmy o tym tyle razy, wiesz jaki ja jestem.

- Tak, bez uczuć i w ogóle...

- Nie jestem jak ty i Finn.

Poe zamrugał, niezupełnie rozumiejąc stwierdzenie. Hux stał przed nim, lekko dysząc. Nieuczesane niebieskie włosy opadały mu na czoło. Był w zdecydowanym nieładzie - we wszystkich aspektach.

- Czy ty jesteś zazdrosny o to, że jesteśmy bardziej otwarci? Ja się nie wstydzę tego, kim jestem. Czemu miałbym? A czemu ty?

Hux milczał, nie miał zamiaru opowiadać Dameronowi historii swojego życia, pewnie i tak nie słuchałby go uważnie.

- Ty się boisz - stwierdził Poe po chwili milczenia.

Hux spojrzał na niego, zaczynał się robić naprawdę wściekły.

- Nie boję.

- Boisz się tego, że Ren nie chce się ukrywać, jak ty. Że jest szczery w swoich uczuciach. - Poe wstał i stanął naprzeciwko Armitage’a. - Spójrz na niego, taki niewinny. Nie to co ty.

- Że co?

- Uprawialiście seks?

- Nie.

Poe był w autentycznym szoku.

- Jestem z nim kilka tygodni, ja nawet nie chcę wiedzieć jakie ty masz o mnie zdanie - pokręcił głową Hux.

- Najgorsze.

- Dzięki.

- Ale całowaliście się?

- Tak, ale co cię to obchodzi? Ja cię nie pytam o twoje życie z Finnem.

- Chcesz wiedzieć? Pytaj, odpowiem.

- Nie, dzięki.

- W każdym razie - Poe wrócił do tematu. Patrzył gdzieś w dal. - Nie zajdziesz daleko jak się będziesz bał, czy ktoś zobaczy. Pierdol to. Pocałuj go na środku pokoju jak chcesz. I przestań być taki samolubny.

Hux patrzył na niego zdziwiony, to go ukłuło. Dlaczego dostawał taki wykład od Poe właśnie? Nie rozumiał też jego sprzecznego zachowania.

- Czemu mi to mówisz?

Poe wzruszył ramionami i włożył ręce do kieszeni.
 
- Sam nie wiem. Może lubię Rena bardziej niż powinienem po tym, jak mi rozwalił nos. – Hux przyjrzał mu się z ukosa. Ciągle miał sine ślady pod oczami po złamaniu. - I nawet jeśli jesteś skończonym chujem, to mam sentyment.

Hux prychnął w odpowiedzi. Stali w ciszy jeszcze przez chwilę, dopóki Dameron nie zaproponował powrotu do środka.

- Wiem, że twoja empatia jest na poziomie ujemnym, ale pomyśl jak on się teraz czuje - powiedział mu na koniec Poe.

***

Kylo udało mu się wywinąć od współczującego spojrzenia Rey, choć nie było to zbyt łatwe zadanie. Nie chciał się zwierzać, nie miał zamiaru o tym rozmawiać. Jasne, wczoraj nastąpił między nimi przełom, ale to nie oznaczało, że nagle stali się przyjaciółmi. W sumie Ren nie miał pojęcia, jak określić ich aktualną relację, a sytuacja z Huxem go tylko ponownie rozchwiała.

Stał na środku pokoju, w którym jeszcze godzinę temu spali, patrząc niemal oskarżycielsko na koszulę leżącą na ziemi, jakby to ona zawiniła całej tej sytuacji. Bał się wziąć ją do ręki, bo nie był pewny, czy nie skończy w strzępach.

Co było z nim nie tak?

Jak mógł w ogóle uwierzyć, że to wszystko jest tak na poważnie, że to nie wina alkoholu i ogólnej imprezowej wesołości? Irytowała go własna naiwność i to, że opuścił gardę. Odkrył się, więc teraz cierpiał. Kompletny brak umiejętności uczenia się na własnych błędach.

Walnął pięścią w niepościelone łóżko, potem w drewnianą ramę i znieruchomiał, gdy już pochylał się, aby kopnąć w szafkę. To nie był jego dom. Złapał jednak swoją koszulę i ruszył w kierunku drzwi.

W tym samym momencie, w którym chwycił za klamkę, drzwi otworzył Hux. Stanęli naprzeciwko siebie, obaj zdziwieni obecnością drugiego w przejściu.

- Co robisz? - zapytał Hux.

- A na co to wygląda? – zapytał, nawet na niego nie patrząc - Wychodzę.

- Dlaczego? - zdziwił się Hux, jednak zaraz połączył wszystkie wątki. - O nie, nie, nigdzie nie idziesz.

To mówiąc, popchnął Kylo do środka pokoju, wszedł i zamknął drzwi.

- Nie uciekasz, nie robimy tego ponownie. Daj mi wyjaśnić.

Ren stanął kompletnie zbity z tropu. Spojrzał na Huxa i coś w nim pękło.

- Co chcesz mi niby chcesz tłumaczyć?! Że się mnie wstydzisz?! Że masz mnie gdzieś?! - urwał, bo zapiekły go oczy, głos się załamał. - Że masz mnie za potwora, jak reszta - ostatnie zdanie było wypowiedziane cicho i nie brzmiało już nawet jak pytanie.

- Co ty wygadujesz?! - zaprotestował Hux. - Nic z tego, co powiedziałeś, nie jest prawdą.

Nie myślał, że to się tak rozwinie. Spodziewał się napadu złości jeżeli już, ale nie takiego roztrzęsienia.

- Tu nie chodzi o ciebie - powiedział. - To moja wina. Nie wstydzę się ciebie, to absurd. Nie wiem, co się stało. Spanikowałem.

Sięgnął po dłoń Kylo.

- Nie powinienem był cię zostawiać, przepraszam.

Ren zastygł na chwilę. Naprawdę chciał tej dłoni, jej dotyku, żeby go uspokoiła i ukoiła sztorm w jego wnętrzu.

- Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, że to nie jest na poważnie.

- Ja jestem bardzo poważny! - powiedział i ścisnął mocniej jego dłoń. - Pocałowałem cię, to nie było bez znaczenia.

Myśl, że Kylo zwątpił w powagę jego intencji była bolesna. Zaszli tak daleko, Hux był jak najbardziej poważny, a to tylko sprawiało, że bardziej się bał. Jego cele nigdy wcześniej nie zawierały w sobie troski o kogoś innego niż on sam.

- Boisz się tego co pomyślą inni? O… - urwał. - O nas razem?

Hux nie odpowiedział, uciekł wzrokiem w bok. Był świadom irracjonalności wielu swoich lęków.

- Dlaczego mi nie mówiłeś? - Ścisnął jego dłoń mocniej.

- Nie wiem - mruknął. - Trzymaliśmy dystans.

Kylo puścił jego dłoń.

- I ma tak zostać?

- Nie! - rzucił szybko, łapiąc dłoń Rena obiema rękami. - Nie. Nie chcę się już ukrywać.

Ren spojrzał na niego nieufnie. 

- Chcesz tego, czy robisz to wbrew sobie?

- Chcę być  z tobą - przyznał, zbierając w sobie całą odwagę.

Ren to doceniał, bo wiedział jak ciężko jest mówić Huxowi o uczuciach. Spojrzał na ich dłonie i położył swoją drugą dłoń na tych Huxa.

- A szkoła? Dom? Chcę po prostu wiedzieć, jak mam się zachowywać.

Hux zamyślił się, analizując sytuację.

- Wiesz, jak to jest… - westchnął. - Nie wiem, co ze szkołą. Pewnie i tak nikogo nie obchodzi, co robimy. Nie zmienia się wiele i tak zawsze byliśmy razem. A dom - zrobił pauzę. - Tylko żeby ojciec się nie dowiedział.

I tak zawsze byliśmy razem, Ren uśmiechnął się, myśląc ile w tym prawdy.

- Dobrze - powiedział Kylo, sam jeszcze nie był pewny co z jego rodzicami, ojcu na pewno nie powie, nie wiedział co z mamą.

Hux uśmiechnął się w odpowiedzi. Było mu trochę lżej, jednak wiedział, że będzie musiał wszystko przemyśleć.

Ren spojrzał na koszulę, która w pewnym momencie rozmowy znalazła się ponownie na ziemi. W sumie chciał się stąd zwinąć i pospać jeszcze trochę, głowa wciąż go bolała.

- Zbieramy się? Jesteś w stanie prowadzić?

- Myślę, że tak - odpowiedział. - Nie będzie mi się chciało wracać po auto.

Ren pokiwał głową. Pod jego wymownym spojrzeniem, pomógł mu poskładać pościel.

Wyszli razem z pokoju, w salonie było już więcej osób, Rey spojrzała na nich podejrzliwie.

- Idziecie już?

- Tak, wracamy spać do domu - powiedział Hux. - Dzięki za imprezę. I wybacz, że nie zostaniemy sprzątać.

Rey machnęła ręką, mówiąc, że nie szkodzi. Gdy odprowadzała ich do drzwi, wyglądała, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w końcu pożegnała się z nimi, podobnie jak reszta zgonujących.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz