Hux
siedział na schodach przed domem. Zaciągnął nogi pod klatkę piersiową, mimo
słońca było jednak zimno. Trzęsła mu się dłoń, gdy wkładał papierosa do ust, by
się zaciągnąć. Nawet nie miał chwili, aby pomyśleć, a za jego plecami otworzyły
się drzwi. Zamknął oczy i wydmuchał dym.
- Kylo,
przepraszam, ja…
- To
nie Kylo - odezwał się Poe, a Hux gwałtownie się odwrócił. - Ale kontynuuj.
Pierwszy raz słyszę, żebyś kogoś przepraszał.
- Czego
chcesz - mruknął i znów się zaciągnął.
- Mogę?
Poe
usiadł obok niego i wystawił rękę, by Hux podał mu papierosa. Armitage
westchnął, ale podał mu swoją fajkę.
- Znowu
na schodach u Rey? - zagadnął Poe.
Hux
nie odpowiedział na ten komentarz. Odebrał od niego papierosa.
- Robisz
to samo, co? Uciekasz od najprostszej formy okazywania uczuć - powiedział. -
Wstydzisz się?
- Nie
wstydzę się - syknął w odpowiedzi Hux.
- Zrobisz
z Renem to samo, co ze mną? A ja miałem nadzieję, że może się zmieniłeś, że…
- Nie
wszystko kręci się wokół ciebie, Poe! - podniósł głos. - Okej, mieliśmy moment,
ale to już nie ma znaczenia. Kylo nie jest tobą, czemu tak cię to obchodzi?
- Po
prostu - rzucił. - Nie mogę ci pozwolić tak się bawić ludźmi.
- Cholera
jasna! - krzyknął i wstał. - Nie bawiłem się tobą, kiedy to do ciebie dotrze! I
tym bardziej nie bawię się Kylo! Rozmawialiśmy o tym tyle razy, wiesz jaki ja
jestem.
- Tak,
bez uczuć i w ogóle...
- Nie
jestem jak ty i Finn.
Poe
zamrugał, niezupełnie rozumiejąc stwierdzenie. Hux stał przed nim, lekko
dysząc. Nieuczesane niebieskie włosy opadały mu na czoło. Był w zdecydowanym
nieładzie - we wszystkich aspektach.
- Czy
ty jesteś zazdrosny o to, że jesteśmy bardziej otwarci? Ja się nie wstydzę
tego, kim jestem. Czemu miałbym? A czemu ty?
Hux
milczał, nie miał zamiaru opowiadać Dameronowi historii swojego życia, pewnie i
tak nie słuchałby go uważnie.
- Ty
się boisz - stwierdził Poe po chwili milczenia.
Hux
spojrzał na niego, zaczynał się robić naprawdę wściekły.
- Nie
boję.
- Boisz
się tego, że Ren nie chce się ukrywać, jak ty. Że jest szczery w swoich
uczuciach. - Poe wstał i stanął naprzeciwko Armitage’a. - Spójrz na niego, taki
niewinny. Nie to co ty.
- Że
co?
- Uprawialiście
seks?
- Nie.
Poe
był w autentycznym szoku.
- Jestem
z nim kilka tygodni, ja nawet nie chcę wiedzieć jakie ty masz o mnie zdanie -
pokręcił głową Hux.
- Najgorsze.
- Dzięki.
- Ale
całowaliście się?
-
Tak, ale co cię to obchodzi? Ja cię nie pytam o twoje życie z Finnem.
- Chcesz
wiedzieć? Pytaj, odpowiem.
- Nie,
dzięki.
- W
każdym razie - Poe wrócił do tematu. Patrzył gdzieś w dal. - Nie zajdziesz
daleko jak się będziesz bał, czy ktoś zobaczy. Pierdol to. Pocałuj go na środku
pokoju jak chcesz. I przestań być taki samolubny.
Hux
patrzył na niego zdziwiony, to go ukłuło. Dlaczego dostawał taki wykład od Poe
właśnie? Nie rozumiał też jego sprzecznego zachowania.
- Czemu
mi to mówisz?
Poe
wzruszył ramionami i włożył ręce do kieszeni.
- Sam nie wiem. Może lubię Rena bardziej niż powinienem po tym, jak mi rozwalił nos. – Hux przyjrzał mu się z ukosa. Ciągle miał sine ślady pod oczami po złamaniu. - I nawet jeśli jesteś skończonym chujem, to mam sentyment.
Hux
prychnął w odpowiedzi. Stali w ciszy jeszcze przez chwilę, dopóki Dameron nie
zaproponował powrotu do środka.
- Wiem,
że twoja empatia jest na poziomie ujemnym, ale pomyśl jak on się teraz czuje -
powiedział mu na koniec Poe.
***
Kylo
udało mu się wywinąć od współczującego spojrzenia Rey, choć nie było to zbyt
łatwe zadanie. Nie chciał się zwierzać, nie miał zamiaru o tym rozmawiać.
Jasne, wczoraj nastąpił między nimi przełom, ale to nie oznaczało, że nagle
stali się przyjaciółmi. W sumie Ren nie miał pojęcia, jak określić ich aktualną
relację, a sytuacja z Huxem go tylko ponownie rozchwiała.
Stał
na środku pokoju, w którym jeszcze godzinę temu spali, patrząc niemal
oskarżycielsko na koszulę leżącą na ziemi, jakby to ona zawiniła całej tej
sytuacji. Bał się wziąć ją do ręki, bo nie był pewny, czy nie skończy w
strzępach.
Co
było z nim nie tak?
Jak
mógł w ogóle uwierzyć, że to wszystko jest tak na poważnie, że to nie wina
alkoholu i ogólnej imprezowej wesołości? Irytowała go własna naiwność i to, że
opuścił gardę. Odkrył się, więc teraz cierpiał. Kompletny brak umiejętności
uczenia się na własnych błędach.
Walnął pięścią w niepościelone łóżko, potem w drewnianą ramę i
znieruchomiał, gdy już pochylał się, aby kopnąć w szafkę. To nie był
jego dom. Złapał jednak swoją koszulę i ruszył w kierunku drzwi.
W tym
samym momencie, w którym chwycił za klamkę, drzwi otworzył Hux. Stanęli
naprzeciwko siebie, obaj zdziwieni obecnością drugiego w przejściu.
- Co
robisz? - zapytał Hux.
- A
na co to wygląda? – zapytał, nawet na niego nie patrząc - Wychodzę.
- Dlaczego?
- zdziwił się Hux, jednak zaraz połączył wszystkie wątki. - O nie, nie, nigdzie
nie idziesz.
To
mówiąc, popchnął Kylo do środka pokoju, wszedł i zamknął drzwi.
- Nie
uciekasz, nie robimy tego ponownie. Daj mi wyjaśnić.
Ren
stanął kompletnie zbity z tropu. Spojrzał na Huxa i coś w nim pękło.
- Co
chcesz mi niby chcesz tłumaczyć?! Że się mnie wstydzisz?! Że masz mnie gdzieś?!
- urwał, bo zapiekły go oczy, głos się załamał. - Że masz mnie za potwora, jak
reszta - ostatnie zdanie było wypowiedziane cicho i nie brzmiało już nawet jak
pytanie.
- Co
ty wygadujesz?! - zaprotestował Hux. - Nic z tego, co powiedziałeś, nie jest
prawdą.
Nie
myślał, że to się tak rozwinie. Spodziewał się napadu złości jeżeli już, ale
nie takiego roztrzęsienia.
- Tu
nie chodzi o ciebie - powiedział. - To moja wina. Nie wstydzę się ciebie, to
absurd. Nie wiem, co się stało. Spanikowałem.
Sięgnął
po dłoń Kylo.
- Nie
powinienem był cię zostawiać, przepraszam.
Ren
zastygł na chwilę. Naprawdę chciał tej dłoni, jej dotyku, żeby go uspokoiła i
ukoiła sztorm w jego wnętrzu.
-
Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, że to nie jest na poważnie.
- Ja
jestem bardzo poważny! - powiedział i ścisnął mocniej jego dłoń. - Pocałowałem
cię, to nie było bez znaczenia.
Myśl,
że Kylo zwątpił w powagę jego intencji była bolesna. Zaszli tak daleko, Hux był
jak najbardziej poważny, a to tylko sprawiało, że bardziej się bał. Jego cele
nigdy wcześniej nie zawierały w sobie troski o kogoś innego niż on sam.
- Boisz
się tego co pomyślą inni? O… - urwał. - O nas razem?
Hux
nie odpowiedział, uciekł wzrokiem w bok. Był świadom irracjonalności wielu
swoich lęków.
-
Dlaczego mi nie mówiłeś? - Ścisnął jego dłoń mocniej.
- Nie
wiem - mruknął. - Trzymaliśmy dystans.
Kylo
puścił jego dłoń.
- I
ma tak zostać?
- Nie!
- rzucił szybko, łapiąc dłoń Rena obiema rękami. - Nie. Nie chcę się już
ukrywać.
Ren
spojrzał na niego nieufnie.
- Chcesz tego, czy robisz to wbrew sobie?
- Chcę
być z tobą - przyznał, zbierając w sobie całą odwagę.
Ren
to doceniał, bo wiedział jak ciężko jest mówić Huxowi o uczuciach. Spojrzał na
ich dłonie i położył swoją drugą dłoń na tych Huxa.
- A
szkoła? Dom? Chcę po prostu wiedzieć, jak mam się zachowywać.
Hux
zamyślił się, analizując sytuację.
- Wiesz,
jak to jest… - westchnął. - Nie wiem, co ze szkołą. Pewnie i tak nikogo nie
obchodzi, co robimy. Nie zmienia się wiele i tak zawsze byliśmy razem. A dom - zrobił pauzę. - Tylko żeby
ojciec się nie dowiedział.
I tak
zawsze byliśmy razem, Ren uśmiechnął się, myśląc ile w tym prawdy.
- Dobrze
- powiedział Kylo, sam jeszcze nie był pewny co z jego rodzicami, ojcu na pewno
nie powie, nie wiedział co z mamą.
Hux
uśmiechnął się w odpowiedzi. Było mu trochę lżej, jednak wiedział, że będzie
musiał wszystko przemyśleć.
Ren
spojrzał na koszulę, która w pewnym momencie rozmowy znalazła się ponownie na
ziemi. W sumie chciał się stąd zwinąć i pospać jeszcze trochę, głowa wciąż go
bolała.
- Zbieramy
się? Jesteś w stanie prowadzić?
- Myślę,
że tak - odpowiedział. - Nie będzie mi się chciało wracać po auto.
Ren
pokiwał głową. Pod jego wymownym spojrzeniem, pomógł mu poskładać pościel.
Wyszli
razem z pokoju, w salonie było już więcej osób, Rey spojrzała na nich
podejrzliwie.
- Idziecie
już?
- Tak,
wracamy spać do domu - powiedział Hux. - Dzięki za imprezę. I wybacz, że nie
zostaniemy sprzątać.
Rey
machnęła ręką, mówiąc, że nie szkodzi. Gdy odprowadzała ich do drzwi, wyglądała,
jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w końcu pożegnała się z nimi,
podobnie jak reszta zgonujących.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz