Tej nocy Kylo nie spał dobrze. Jak zwykle dręczyły go koszmary, do których powinien przywyknąć, ale zamiast tego budził się prawie co noc z wrzaskiem. Czasem kilka razy. Zaczynał wtedy ćwiczyć albo pisać, cokolwiek, aby zająć myśli. Tak było i tej nocy. Zbudził się koło czwartej ciężko dysząc, był pewny, że nie uda mu się zmrużyć oka, nie z tym, co siedziało mu w głowie. Usiadł na skraju łóżka, ręce mu się trzęsły, nie za bardzo potrafił się uspokoić. Co się z nim działo? Złapał za telefon, czując ukłucie w sercu widząc nieodebrane połączenia od matki i ojca. Wciąż próbowali się z nim skontaktować, ale Kylo był pewny, że nie byłby się w stanie odezwać, tym bardziej odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie. Nigdy nie miał z nimi dobrego kontaktu; matki nigdy nie było w domu, miał z nią zaledwie kilka rozmytych już wspomnień z dzieciństwa, spacer w pobliskim parku, przytulenie na dobranoc, jakaś chwila, gdy śmiali się wszyscy w trójkę. Wielka dyplomatka Leia Organa nie miała czasu na czytanie mu bajek, pieczenie ciasteczek i śpiewanie kołysanek. Powinien rozumieć, ale chyba nie chciał. Jeszcze bardziej niezrozumiały był dla niego ojciec, człowiek, który nie potrafił usiedzieć w domu, ciągle wyjeżdżał w długie trasy, rozwożąc różne towary po całym świecie. Jedynym kompanem, którego sobie życzył był jego pies, Chewie. O ile z matką Kylo potrafił jeszcze czasem dojść do porozumienia, to ojciec… Ach, szkoda gadać. Ich niekompatybilność była wręcz niemożliwa do skategoryzowania, ale wielkością musiała równać się z jakąś supernową. Przez to dochodziło między nimi nie tylko do kłótni, kilka razy dali sobie też po mordzie. Kylo nawet nie zauważył kiedy wbijać sobie paznokcie we wnętrze tej dłoni, w której nie znajdował się telefon. Dalej był zbyt roztrzęsiony, by zrobić cokolwiek konstruktywnego.
Kylo: Hux?
Armitage zatrzymał film. Nie przywykł do otrzymywania wiadomości tak późno w nocy, normalni ludzie o tej porze spali. Odszukał telefon wśród pościeli, którą rozkopał, starając się ułożyć jak najlepszy stos poduszek, na którym miał spędzić czas do rana, oglądając filmy. W zasadzie był wystarczająco zmęczony, by iść spać, ale gdy po czytaniu artykułów w internecie okazało się, że jest w pół do drugiej, uznał, że jeszcze wcześnie. Znalazł telefon za łóżkiem, ale jeszcze większym zdziwieniem było to, że pisał Ren.
Armitage: Czemu ty nie śpisz?
Kylo stwierdził, że nie ma pojęcia, co odpisać. Po prostu go zamurowało, bo był pewny, że Hux śpi i co najwyżej, będzie się rano tłumaczył z wysyłana wiadomości o tak chorej porze. To dziwne nagle nie być z tym całym burdelem w jego głowie całkiem samemu.
Kylo: Jak to się w ogóle stało, że masz Millicent?
Armitage jeszcze raz upewnił się, że pisze z Kylo, potem spojrzał na godzinę, na swojego kota i znowu na okno czatu. Odłożył laptopa na bok i skupił się na telefonie.
Armitage: Czy ty jesteś pijany??
Kylo: Nie jestem.
Armitage: To dobrze, bo nie chciało mi się nigdzie jechać.
Och, touchée. Czyli jednak pamiętał, co Ren odwalił tamtej nocy. Choć z drugiej strony… Hux chciał po niego jechać, bez pytań i nawet marudzenia.
Kylo: Jestem trzeźwy, jak szkło. I chyba w tym mój problem.
Armitage: Tak? To zrób jaskółkę.
Kylo: Naprawdę chciałeś przyjechać?
Kylo wysyła zdjęcie.
Hux parsknął na widok selfie półnagiego Kylo, który próbował stać na jednej nodze. Wyglądał jednak na zmordowanego, cały blady, czerwone oczy. Hux zrzucił to na późną porę, nie dopuszczając do siebie innych tłumaczeń.
Armitage: Weź się ubierz, już ci wierzę.😦
Armitage: Jeżeli pijany pytałbyś o mojego kota to by znaczyło, że to jakiś stan krytyczny.🐈
Hux nawet nie widział, jak blisko był prawdy.
Kylo: A Ty dlaczego nie śpisz?
Armitage: Ja nigdy nie śpię.🌃
Kylo: Naprawdę jesteś robotem.
Ren ułożył się na łóżku i okrył kocem. Dzięki rozmowie z Huxem powoli się uspokajał.
Armitage: Doszedłem po prostu do wniosku, że skoro i tak nie zasnę, to pooglądam filmy czy coś. Po co marnować czas?
Hux zamknął laptopa i odłożył go na ziemię obok łóżka, uznając, że skoro Ren teraz pisze, to on i tak nie skończy już filmu, który swoją drogą był dość nudny, a może jakieś dwie godziny wypadałoby przespać. MIlicent leżała przy jego boku, niewzruszona jego ruchami.
Kylo: Co oglądałeś? Znowu jakieś polityczne bullshity?
Armitage: Dla twojej wiadomości, oglądałem nowego Spider-mana, ale jest słaby jak wiór.
Kylo: Jak Ty się kompletnie nie znasz na filmach.
Armitage: Oczywiście, że się znam, dlatego to wyłączyłem.
Kylo: Po prostu nie rozumiesz tego klimatu. A oglądałeś Kapitana Amerykę?
Armitage: Nie i pewnie tego nie zrobię 🙆
Kylo aż się zapowietrzył, to była jego ulubiona postać i czuł ogromną potrzebę, aby Hux to zrozumiał. Dlaczego? Było zbyt późno, aby się nad tym zastanawiać.
Kylo: Boisz się, że nic nie zrozumiesz?
Huxowi już nawet nie chciało się wchodzić w dyskusję.
Armitage: W tych filmach nie ma nic do rozumienia, trochę wybuchów, jakaś akcja, pseudo dramat i świat uratowany.
Kylo: Jak Ty wszystko potrafisz spłycić i poszarzyć, Hux.
Armitage: ¯\_(ツ)_/¯ a cóż ja poradzę, że nie zwykłem szukać drugiego dna tam, gdzie go nie ma. W ogóle wybierasz ty się spać dzisiaj?
Kylo zastanowił się poważnie nad tym pytaniem, nie chciał znów zamykać oczu, obawiał się, że koszmar powróci.
Kylo: Raczej nie.
Armitage: To źle, bo matma jutro, nawet ja idę spać.
Kylo: Ktoś tu przed chwilą mówił,że nigdy nie śpi.
Armitage: Dwie godziny przed matmą - zawsze.
Kylo: W takim razie dobranoc, czy coś? Chociaż Ty pewnie podłączasz się po prostu do gniazdka, żeby się naładować.
Armitage: Dobre porównanie 🤔 to do jutra.
Armitage: A w ogóle to kota dostałem od rodziny jako wyraz nienawiści, cóż, punkt dla mnie, bo mam kota 🐈
Kylo: Dlaczego akurat kota? Do Twojego braku uczuć o wiele bardziej pasuje jakiś gad czy pająk.
Armitage: Bo rude i wredne, ale to nieistotne. Idź spać, wyłączam się.
Nie żeby Huxowi tak bardzo zależało na śnie, ale nie chciał się akurat o takiej godzinie rozdrabniać nad życiem. Poza tym wiedział, że niewyspany Kylo to Kylo nie do zniesienia.
Ren natomiast nie umiał dalej usnąć, łaził po pokoju w te i wewte, w końcu zabrał się za ćwiczenia, szybkie kardio, aby się zmęczyć. Padł w końcu wpół do szóstej, na godzinę przed swoim własnym budzikiem. Zasnął na macie do ćwiczeń, bez żadnego koca czy poduszki. Koszmary jednak nie zamierzały go opuszczać.