...

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Ultron Manhattański

Dawno temu, dawno temu, w Nowym Yorku, nad Manhattanem, a jeszcze dokładnie mówiąc w latającej fortecy zwanej Hellicarrierem rządził król Fury. Fury był dobrym władcą i mimo, że rządził mocną ręką, mieszczanie szanowali go, ponieważ dbał o to, aby miasto się rozwijało, a jego mieszkańcy żyli dostatnio. Jego najlepszymi pomocnikami był jego zaufany doradca, kasztelan Coulson i Maria Hill, którzy zajmowali się przede wszystkimi sprawami militarnymi, byli geniuszami strategicznymi. Król Fury miał też przybraną córkę – Nataszę, nadzwyczajnie utalentowanego szpiega, której również pozwalał na pomaganie sobie w rządzeniu Nowym Yorkiem, jednak bez przerwy marzył o tym, żeby wydać ją za mąż. Mimo jego szczerych chęci na horyzoncie nie pojawiał się ani żaden kandydat, a może gdyby nawet przybywali, to Natasza prawdopodobnie wiedziała o tym dużo wcześniej i potrafiła się ich skutecznie pozbyć.

Tak też żyło się względnie spokojnie mieszkańcom Nowego Yorku, aż pewnego razu dało się słyszeć w grodzie pod zamkiem, coraz więcej plotek, że jakaś okropna poczwara grasuje na obrzeżach miasta. Ludzie bali się wypędzać bydło na żyzne łąki wokół East River, co rusz ktoś krzyczał, że zaginęła jego krowa, owca, czy baran. Coś, a może ktoś szerzyło spustoszenie w stadach, ludzie biednieli, bali się nieznanego wroga, który uparł się, aby uprzykrzyć im życie. Niejeden zaczął coraz głośniej skarżyć się na króla, głosów tych było coraz więcej, wreszcie dały się słyszeć również na Manhattanie.

Natasza, która często bywała na manhattańskich targach, żeby zaczerpnąć tam, choć trochę informacji od ludu, a nuż posłyszałaby jakąś plotkę o nadchodzącym zagrożeniu. W dodatku wśród mieszczan żył także jej najlepszy przyjaciel i najbardziej poważany przez nią informatorzy – Clint, który na co dzień parał się grotnictwem. I to właśnie on powiedział Nataszy, że garbarze i kramarki mówią o jakiejś bestii, która pożera zwierzęta, czym wgania prostych ludzi w biedę, a co poniektóre uliczki zaczynają przymierać głodem. Natasza od razu doniosła o tym Królowi Fury'emu, a gdy ten dowiedział się, że coś niedobrego dzieje się na mieście, stwierdził, iż powinien coś z tym zrobić, bo ludzie gotowi jeszcze wzburzyć się przeciwko niemu. Oczywiście Król nie obawiał się buntu, miał zbyt potężne zasoby broni, jednak nie chciał za żadne skarby doprowadzić to konfliktu w jego własnym mieście, więc wziął się do roboty. A że Fury był Królem mądrym, sprawiedliwym i rozsądnym, nakazał Kasztelanowi Coulsonowi posłać do grodu swoich podwładnych, a ci po powrocie do zamku potwierdzili to wszystko, co wcześniej powiedziała Natasza.

Ludzie wyraźnie czegoś się bali, niektórzy uważali, że ten, kto kradnie z pastwisk owce zakrada się do nich od strony zamku. To tym bardziej zadziwiło Króla – sprawa była poważna, więc Fury postanowił wysłać swoją straż w okolice Manhattanu, mieli się ukryć pod wzgórzem, na którym stała spokojnie wieża miejscowego wynalazcy, Howarda Starka, zająć pozycje i mieć oko na wszystko, co się działo wokół. Król polecił im też, żeby baczyli na nawet najmniejszy szmer, szczególnie nad ranem. Jego strażnicy trwali na warcie przez kilka dni, co kilka godzin się zmieniając, ale niczego niepokojącego nie zauważyli.

Wreszcie któregoś dnia, gdy niebo poczęło szarzeć, więc niemal jeszcze w nocy, coś zaczęło szeleścić między drzewami, jakby skradać się, jakby stąpać, a stąpnięcia te stawały się coraz wyraźniejsze i cięższe. Strażnicy królewscy cicho podeszli do miejsca, z którego dochodziły owe dźwięki... i szybko tego pożałowali.

To, co ukazało się przed ich oczami było iście przerażające. Przed sobą zobaczyli wielkie metalowe łapy, a na nich osadzone przysadziste, wielkie cielsko Ultrona Manhattańskiego. W ciemności ledwo mogli dostrzec jego łeb, a jednak doskonale wiedzieli gdzie on się znajduje, ponieważ na wzór swojego dalekiego kuzyna – Smoka Wawelskiego – Ultron wypuszczał z pyska strzelające snopy ognia, Który sprawiał, że nie jednemu z strażników Fury'ego serce prawie wyskoczyło z piersi. Opanowując strach, chyłkiem przemknęli niedaleko strasznego zwierza i szybko, ile sił w nogach pobiegli w kierunku fortecy Króla, aby złożyć raport przed obliczem królewskim.

Król Fury dał im wcześniej pozwolenie na widzenie się z nim o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko zobaczą coś, co ich zaniepokoi – teraz i strażnicy, i sam Król wiedzieli doskonale, że mają bardzo trudnego wroga do pokonania. Do tej pory o ultronach słyszeli tylko w opowieściach, a same te opowieści powodowały, że nawet mężnemu rycerzowi nieraz włos z przerażenia jeżył się na głowie... Teraz gad przebrzydły zakradł się tuż przed królewską siedzibę i nic sobie z takiego dostojnego sąsiedztwa nie robiąc, a wręcz przeciwnie. Pozwalał sobie na bezkarne porwania owiec, a także ich późniejsze pożeranie.

Król Fury wraz ze swoimi pomocnikami starał się wymyśleć sposób, jak tu tego Ultrona paskudnego ubić i wtem z Manhattanu, jak grom z jasnego nieba, gruchnęła wiadomość, że potwór począł porywać młodych chłopców i dziewczynki.

Nie pozostawało nic innego - tylko wyzwać smoka na pojedynek! Kto miał to jednak uczynić? Kto mógłby wykazać się taką zuchwałością? Natasza poddała Fury'emu pomysł – Król nań przystał i wysłał wici z informacją do sąsiednich królestw, o czym informował? Zobowiązał się oddać rękę swej córki temu śmiałkowi, który pokona smoka. Natasza nie była tą informacją zbyt ukontentowana, ale dla dobra poddanych postanowiła się poświęcić. 

Do Nowego Yorku coraz tłumniej zaczęli przybywać rycerze, byli wśród nich również synowie królewscy, nikt jednak widząc Ultrona Manhattańskiego nawet nie odważył się ruszyć w jego stronę. Fury zaczął już tracić nadzieję na to, że kiedykolwiek potwór zostanie pokonany, a nie mógł użyć swojej broni w środku miasta, byłoby to zbyt niebezpieczne.

Pewnego dnia do Króla przybył syn miejscowego wynalazcy. Miał on na imię Tony i ogłosił, że stworzył najlepszą na świecie zbroje, przy pomocy, której pokona Ultrona Manhattańskiego. Zamiast o rękę Nataszy poprosił Fury'ego o go wsparcie w jego wynalazkach, żeby nie musiał być już zależny od ojca. Natasza od razu poparła syna Howarda Starka i pomogła mu dostać się niezauważonym, aż pod pieczarę bestii. 

I gdy młody Stark stanął naprzeciwko Ultrona Manhattańskiego, w cudownej czerwono-złotej zbroi, każdemu wydawało się, że zwycięży. Jednak przebiegłemu potworowi udało się przechytrzyć młodego i niedoświadczonego Tony'ego, po czym powalił go pacnięciem łapy i zaciągnął do swojej pieczary.

Nad Nowym Yorkiem, niczym ciemna chmura, zawisło nieszczęście, które wydawało się nie możliwe do rozwiania.

Jednak całej tej sytuacji przyglądał się pewien Szewczyk, który podróżował po całej Ameryce i naprawiał ludziom buty. Z tej też racji ludzie wołali go Szewczykiem Ameryką, mimo, że tak naprawdę nazywał się Stevem. Gdy pojawił się u Fury'ego nikt nie wziął mężczyzny na poważnie, gdyż nie miał on ani zbroi, ani pięknego rumaka, ani kopii rycerskiej, ani szabli, ale wierzył w siebie i swój rozum. I było mu naprawdę szkoda młodego Starka, bo nie mógł on pozostać obojętny na krzywdę kogoś, kto tak dzielnie walczył.

Pomyślał Szewczyk, że nawet Ultron nie może okazać się silniejszy od ludzkiego myślenia. Czas go gonił, pragnął uratować młodego Starka z rąk bestii i sposób na potwora wynalazł.

Zdobył skórę baranią, wypchał ją siarką, postawił na sztucznych nogach, a tak sprytnie to wszystko wykonał, że do złudzenia żywego barana przypominała... Nie trzeba było długo czekać na Ultrona Manhattańskiego, który zwabiony widokiem tłustego barana porwał go i na miejscu zjadł. To był jego koniec – siarka zaczęła bestię parzyć, a w środku miał prawdziwy pożar, raz po raz zionął ogniem, podbiegł w stronę East River.

Pił, pił, pił.

Niektórzy powiadają, że pił tak wodę z rzeki, aż przez siedem lat, aż w końcu nadął się jak balon, był coraz to większy i większy, wreszcie – pękł i tym sposobem Nowy York od siebie uwolnił!

I nastał czas spokoju dla królestwa Fury'ego, który wyprawił w końcu wielką ucztę na cześć Szewczyka, jednak jego już dawno nie było w Nowym Yorku.
 Co się w takim razie stało z naszym bohaterem?

Wiedzcie, że Szewczyk Ameryka stwierdził, iż nie potrzebuje do szczęścia królewny, ani tym bardziej jej ręki, którą Król Fury mu przyobiecał. Natasza została jednak jego przyjaciółką, tak bliską, że Steve był jednym z honorowych gości podczas jej hucznego ślubu z miejscowym grotnikiem – Clintem Bartonem. Za to Szewczyk zakochał się za to w młodym Starku, którego udało mu się uratować tamtego pamiętnego dnia, gdy przechytrzył Ultrona Wawelskiego. Opiekował się nim później przez wiele miesięcy, a gdy Tony wydobrzał, Steve zaczął pomagać mu w jego pracowni, nie porzucając jednak swojego rzemiosła, wciąż naprawiał ludziom buty i szył małe trzewiczki dla dzieci. I tak mijało im ich wspólne życiem minęło wiele szczęśliwych lat, więc w końcu, pewnego dnia Szewczyk Ameryka pojął młodego Starka za męża i żyli razem długo i szczęśliwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz