To dość naturalne, że kiedy jesteś dzieckiem każdy się nad tobą pochyla.
Każda łza jest zauważona i otarta delikatnym, pełnym miłości ruchem. Każdy
strach zacierają pewne ramiona, które zamykają cię w uścisku, a koszmar zostaje
zagoniony do klatki przez pocałunki w czoło. Drobne, wielkie gesty, którymi
upewniali się, że nic mi nie jest.
I jakoś to tak już jest, że gdy stajemy się starsi, to noce robią się krótsze,
dni bardziej bure, a nas podobno już nic nie boli. Tak dobrze udajemy, prawda?
Chcieliśmy dorosnąć? Dowiedzieć się czym jest ból, który nie zostaje nigdy
utulony? Nie wiem, raczej nie. Brakuje
mi tamtych spokojnych, pełnych słońca dni. Szczególnie, gdy czuję, że w moim
życiu nastaje zima.
A teraz, wszystko co słyszę, to Twoja cicha kołysanka. Jest przy mnie, aby
utulić mnie do snu. I choć w ogóle nie ruszasz ustami, choć dla każdej innej
osoby, to najzwyklejsza cisza, ja słyszę każde słowo.
I spycham w dół świadomości te myśli, że nie można naprawić tego, co
złamane. I tak bardzo żałuję, że na świecie czułe słowa są tak rzadko
wypowiadane. Muszę się nauczyć. Muszę częściej je mówić. Też być plastrem na
czyjąś zimę.
To jak patrzenie razem w niebo pełne gwiazd, gdzie każda jest naszym
życzeniem. O matko, wiem, że przy Tobie każde ma szansę się spełnić. To niczym
niezachwiana pewność, która ogrzewa mnie od środka. Dobrze wiesz, że nie umiem
się modlić. Nikt mnie nie nauczył. Ale za Ciebie próbuję, co noc.
Rożne sytuacje mogą nas złamać. Podobno kości się zrastają. Czy nasz
kręgosłup moralny też tak potrafi?
No i słowa. Słowa tną, jak prawdziwe noże. Podobno rany się zabliźniają.
Czy nasza psychika też tak potrafi?
Przy Tobie potrafię uwierzyć, że blizny znikną z czasem, że to nie jest
ostateczność. Dotykasz świeżych ran w mojej pamięci, przecież obie wiemy, że
nie są łatwe do naprawienia. Ale Ty siedzisz obok, a Twój głos jest jak swoiste
szwy, antybiotyk i bandaż. A przecież to tak długa rekonwalescencja, jak to
jest, że się w ogóle nie boisz?
I wszystko co słyszę to Twoja cicha kołysanka, którą usypiasz cały ból. Tak
bezgłośna dla kogoś przypadkowego, tak pełna znaczeń dla mnie. Śpiew jest w
ukryty w kubku kawy, w miękkim kocu, ciepłym objęciu. Słowa kryją się za
stukaniem palców i Twoim śmiechem. I również ją nucę, co
noc, co dzień, co chwilę. Chowam ją w uścisku dłoni, szerokim uśmiechu,
delikatnych pocałunkach w czoło.
To taka nasza prywatna melodia, zarezerwowana wyłącznie dla nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz