...

piątek, 23 września 2016

Come as you are cz.6

I need some sleep

Tego dnia kończył zajęcia historią i nie był tym jakoś specjalnie zachwycony. Kochał ten przedmiot całym sercem i kiedy zmienił szkołę był naprawdę ciekaw tego, w jaki sposób naucza się go w jego nowej. Zawiódł się. Okrutnie się zawiódł. Przyszedłszy do sali po raz pierwszy zastał tam kobietę w średnim wieku, o mądrych oczach i ciepłym uśmiechu. Wydawała się sympatyczna, dopóki nie zaczęła mówić. Steve musiał przyznać, że miała przyjemny głos i niesamowity talent do formowania zgrabnie brzmiących zdań, to jednak nie zmieniło faktu, że z każdym jej słowem czuł się coraz bardziej indoktrynowany. Miał wrażenie, że w poprzedniej szkole uczono go zupełnie innych rzeczy i w pewnym momencie zaczął się zastanawiać, kto tak naprawdę miał rację, kiedy jednak tylko ta myśl zaświtała mu w głowie roześmiał się w duchu sam z siebie.

Rogers, idioto, zawsze tak łatwo ulegasz wpływom ludzi, których pierwszy raz widzisz na oczy.

Kiedy jednak wkroczył do klasy tego dnia wiedział już, że słuchanie nie wyjdzie mu na zdrowie, więc nawet nie udawał, że to robi. Kiedy tylko usiadł, od razu wyciągnął swój szkicownik, odnalazł jakąś pustą stronę i zabrał się za rysowanie. Wkrótce postać na jego rysunku przybrała ostre rysy twarzy, jej oczy zrobiły się jakby nieobecne, a dłonie sięgały gdzieś za głowę, zbierając długie niemal do ramion włosy w kucyk.

Kończył lekcje dość wcześnie. Do zajęć w szkole muzycznej pozostało jeszcze dobrych kilka godzin, więc Steve nie spieszył się specjalnie z wychodzeniem z klasy. Szczerze mówiąc, nie specjalnie miał się gdzie podziać. Jeszcze niedawno nie mieszkał wcale tak daleko od swojej szkoły, jednak przenosiny do Mott Hall Bronx High School, oznaczały wyprowadzenie się powrót do dojazdów, jak za czasów gimnazjum. Nie narzekał na to specjalnie, lubił te codzienne podróże między dwoma odległymi od siebie częściami miasta. Będąc w ciągłym ruchu czuł się lepiej, niż siedząc non stop w jednym miejscu.

Zastanawiał się przez moment, czy na pewno chce mu się iść tego dnia na zajęcia, ale ostatecznie odezwał się w nim grzeczny Stevie, którego reputacja była powszechnie znana i szanowana. W zasadzie śmiał się z tego, wszyscy nauczyciele w szkole muzycznej wiedzieli, że jest najbardziej rozchwytywanym producentem ściąg, że jeśli nie lubi jakiegoś przedmiotu, to wylicza sobie na ilu zajęciach rocznie musi być, żeby mieć odpowiednią ilość obecności, mimo to jednak okazywali mu olbrzymią sympatię, podobnie z resztą jak znajomi z grupy, tylko że oni mieli ku temu zdecydowanie większe powody.

Poszedł do liceum plastycznego, chociaż wszyscy to odradzali. W gimnazjum świetnie się uczył i miał ambicje, by zostać w przyszłości lekarzem, jednak czuł w sobie coś, co bardzo ciągnęło go do sztuki, rysowania, malowania, muzyki. Miał jednak bardzo wszechstronne zainteresowania, lubił przedmioty przyrodnicze, myślał często o medycynie, ale także o historii i językoznawstwie, i nic nie sprawiało mu specjalnego problemu, zwyczajnie lubił się uczyć. Kochał starą szkołę, denerwował go jednak kiepski poziom nauczania przedmiotów innych niż plastyczne. Później wydarzyło się coś, z czym wciąż nie potrafił się pogodzić. Stracił najbliższą na świecie osobę, a pustka, która po niej pozostała, przytłaczała go każdego dnia. Mimo to wszystko, przez co przeszedł utwierdziło go w przekonaniu, że chce być lekarzem. Zwiedził masę szpitali, widział cierpienie ludzi i ich bliskich i czuł, że chciałby kiedyś pomagać takim jak oni. Ostatecznie postanowił zmienić szkołę, pierwszy dzień w klasie medycznej zasiał w nim jednak ziarno niepokoju, że jego decyzja nie była jednak tak doskonała, jak się wydawało, ale starał się to ignorować. Ostatecznie chodzi tam, by się uczyć, a nie w celach towarzyskich. A może akurat okaże się, że źle ocenił swoją nową klasę.

Wyszedł ze szkoły i ruszył nas East River. Poczuł, że potrzebuje trochę przestrzeni po całym przedpołudniu spędzonym w szkole. Śnieg sypał coraz mocniej, Steve jednak nie przejmował się tym, wręcz przeciwnie. Zdjął czapkę, by poczuć na głowie jego chłodny dotyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz