...

sobota, 30 stycznia 2016

Jeff the Killer - po raz drugi.

          Pamiętacie może moją miniaturkę o Jeffie the Killer? Napisałam ją w grudniu 2014 roku i dziś powstała jej poprawka. Stwierdziłam, że mogła być lepsza, więc się za nią wzięłam i dzięki temu możecie zobaczyć efekty. Jestem zadowolona z poprawy mojego stylu pisania.


- Jeff?
          Czyjaś ciepła dłoń wylądowała na jego ramieniu. Jeff wzdrygnął się, poczuł, że każdy jego mięsień spiął się, tak jakby zaraz miał zaatakować napastnika, ale gdy rozpoznał głos brata natychmiastowo się rozluźnił. Na oślep złapał chłopaka za bark i pociągnął w swoją stronę, tak by ten usiadł na łóżku.
- No, co jest braciszku? – słowa były lekko zniekształcone, gdyż próbował powstrzymać ciągłe ziewanie. Był okropnie zmęczony i śpiący. Nawet nie chciał patrzeć na zegarek, czuł, że godzina mogłaby go tylko zirytować, a mimo wszystko chciał wiedzieć, czemu zawdzięcza tak późne odwiedziny brata.
- Ile razy mam ci powtórzyć, żebyś przestał mnie nazywać braciszkiem. – mimo wszechogarniającej ciemności Jeffowi wydawało się, że doskonale widzi naburmuszoną minę Liu - Nie jestem już dzieckiem, wiesz?
Nocna cisza została przecięta przez chichot starszego z braci. Naprawdę rozbawiło go zachowanie młodszego.
- W takim razie czy mam ci mówić staruszku? – Jeff mógłby się założyć, że Liu właśnie przewraca oczami, znał go na wylot. Doskonale wiedział, kiedy brat jest szczęśliwy, a kiedy smutny, kiedy znów dostał szmatę z geografii, a kiedy coś sprawiło, że poczuł się doceniony. W pokoju znów zapanowała ciężka, nocna cisza, ale Jeff ją uwielbiał. Sprawiała, że powoli odpływał w błogi niebyt. Wyrwały go z niego słowa brata.
- Zostaniesz ze mną na noc?
Otworzył oczy, zdziwiony i okropnie zaspany, szukając zarysu sylwetki Liu. Choć było zbyt ciemno, żeby mógł go dostrzec doskonale wiedział, gdzie i jak siedzi jego brat.
- Mam iść do twojego pokoju?
- Czasem jesteś głupim łosiem.
- Jedynie zaspanym.
Cisza.
Jeff poprawił głowę na poduszce czekając, aż Liu się odezwie.
- Mogę z tobą zostać?
          Tym razem Jeff mu nie odpowiedział tylko zagarnął ramieniem i przykrył kołdrą. Nawet nie marudził, gdy jego brat zaczął się kokosić zabierając mu lwią część kołdry i spychając go na kraniec łóżka. Jeff ułożył się, mimo wszystko, wygodnie zastanawiając się nad tym czy to nie dziwne, że jego nastoletni brat wciąż czasem przychodzi w nocy, żeby z nim spać. Nie pogadać, wypłakać się czy nawet przytulić. Liu po prostu spał obok, a Jeff zasypiał chwilę po nim wsłuchując się w oddech brata. Podłożył sobie ramiona pod głowę i spróbował w końcu usnąć. Sen jednak nie chciał nadejść. Gdy młodszy w końcu przestał się kręcić Jeff poczuł, jak drży. Odwrócił się w jego stronę szukając zarysu twarzy brata.
- Znowu czytałeś creepypasty, Liu?
Jego uszu dobiegło stłumione kołdrą mruknięcie. Jeff westchnął cierpiętniczo i na oślep wyciągnął rękę, by poczochrać brata. Gdy to zrobił młodszy, aż podskoczył, co doprowadziło Jeffa do kolejnej fali chichotu. Choć nie miał tego w zwyczaju przyciągnął Liu do siebie w prawie czułym geście i powiedział:
- Spokojnie. Ochronię Cię, jak zawsze.
Liu znowu burknął dając Jeffowi do zrozumienia, że nie jest zbyt przekonany.
- Potworów nie ma, bracie. - strzępki snu na dobre opuściły jego umysł - Te opowiadania, filmy, gry, to tylko wymysł czyjejś chorej wyobraźni. Naprawdę myślisz, że taki Slenderman istnieje? Albo ten cały pies? No wiesz, ten z tym „czarującym” uśmiechem. Jak on się nazywał?
- Smile.jpg. – w głosie Liu można było wyczuć zakłopotanie, ale też sporą dawkę strachu.
- Naprawdę myślisz, że coś takiego miałoby prawo bytu? Wyluzuj braciszku.
          Wyciągnął dłoń i poczochrał włosy brata, dziękując w duchu, że nie wydłubał mu przy tym oka. W końcu w tej ciemności mógł się tylko domyślać, gdzie dokładnie znajduje się głowa Liu.
- Nie ma się czego bać, wiesz? Liu?
          Jego brat cicho zachrapał. Jeff głośno westchnął, tym razem powstrzymując śmiech. Ułożył się obok niego i chwilę później sam odpłynął.

~*~

          Jeff uśmiechnął się do brata. Był ogromne zadowolony z ponownego spotkania, nie mieli okazji się spotkać od dłuższego czasu. Wokół jego nóg krążył rzężący Smile.jpg. Zwierzę miało paskudny pysk oblepiony żółtawą pianą, z którego od czasu do czasu kapała ślina. Cały psopodobny stwór pokryty był czerwonawą, sklejoną i zmierzwioną sierścią, z rdzawymi plamami zaschniętej krwi. W dodatku zwierzę, jeśli można to tak nazwać, chwiało się na długich łapach garbiąc się niczym hiena. Podobnie się również szczerzyło przyprawiając każdego o dreszcz przerażenia. Każdego, ale nie Jeffa.
- Kopę lat, co nie braciszku? Muszę przyznać, że całkiem dobrze się trzymasz Liu. Przedstawiłem Ci już może Smile? To mój nowy kompan do polowań. Podobnie się uśmiechamy, co?
Brunet nachylił się nad bratem. Deszcz siekł coraz mocniej, Liu mókł, a Jeff nie chciał, aby braciszek się rozchorował.
- Nieźle leje. Lubisz taką pogodę, prawda Liu? Ej, czyżbyś się obraził? Jeśli będziesz dalej stał tak na deszczu, to się przeziębisz.
Przykląkł i okrył brata swoją bluzą. Była na niego trochę za duża, Jeff zawsze był wyższy, ale mimo wszystko Liu nie prezentował się w niej źle.
- Czuję się ostatnio dziwnie pusty, braciszku. I chciałbym ci o tym opowiedzieć. Kiedyś byłem pełny typowych ludzkich uczuć, później zastąpiła je paląca żądza. Mordu, oczywiście. Oj, Liu! Jak to cholernie bolało. Spalałem się. Próbowałem uciec od niekończących się pokładów nienawiści i chęci mordu, a w środku, czułem dokładnie, jak ogień pali po kolei żołądek, wątrobę, płuca, żeby następnie zwęglić żebra i mięśnie. I wtedy, gdy cię obroniłem ból na chwilę ustał. Znalazłem na niego sposób! Zacząłem krzywdzić innych. Oh, bracie. W końcu byłem wolny! W końcu ktoś cierpiał tak, jak ja! Genialne uczucie! Koiło mój ból, było cudownym remedium. A potem zacząłem w nim tonąć. Dławiłem się w ekstazie przeplatanej ich krzykiem... Albo we własnym bólu. Płonąłem szczęściem albo cierpieniem. Na zmianę mordowałem lub wyłem z powodu płonącej żądzy. I wiesz co Liu? Chyba się wypaliłem.
          Smile położył się przy bracie Jeffa zamiatając swoim zniekształconym ogonem ziemię naokoło. Przyglądał się swoimi obrzydliwymi oczami swojemu towarzyszowi. Podczas mówienia na bladą twarz Jeffa wstąpiły delikatne rumieńce, ciągle przesadnie gestykulował podkreślając w ten sposób ważniejsze fragmenty wypowiedzi. Pod koniec nagle znieruchomiał i spuścił głowę, jakby w zrezygnowaniu.
- Tak czy siak... Czuję się pusty. Jestem pusty. Cholera, nawet nie wiem, kiedy mordowanie przestało mi pomagać. Zdarzały mi się takie momenty, ale wtedy zabijałem więcej, zadawałem więcej bólu, dawałem złudne szanse na ucieczkę, sprawiałem, żeby umierali w przerażeniu bez żadnej nadziei. A teraz myślę, że nawet wybicie całego miasta by mi nie pomogło. Ej, Liu... Odezwiesz się do mnie? Liu. Do kurwy nędzy i prostytutki biedy, odezwij się!
Cisza.
          Nagle Jeff poczuł, ma dość. Ogarnęła go obezwładniająca bezsilność, opadł na kolana i przytulił się mocno do brata. Trząsł się zanosząc się spazmatycznym szlochem i rozdrapując sobie twarz o chropowatą płytę nagrobka.
- Mam dość życia samotnie! - wrzasnął, nie potrafiąc się uspokoić - Po co cię zabiłem?! Po co?!
Smile podniósł brzydki łeb z ziemi i zaskamlał. Jeff ponownie znieruchomiał tuląc rozcięte czoło do nagrobka. Deszcz dalej padał, a on był zupełnie przemoczony. Nagle po cmentarzu przetoczył się szalony śmiech, tak niespodziewanie, że nawet Smile się spłoszył, co było zupełnie do niego nie podobne.
- No tak... - Jeff zaczął się trząść, mówił szeptem, co chwila oblizując spękane wargi - Skoro na ból pomaga mi cierpienie innych, to tak samo poradzę sobie z samotnością. Będą tak samotni, jak ja. Prawda, braciszku? Liu?
          Jeff wpatrywał się oczami bez powiek w miejsce spoczynku brata. Po nagrobku obwiązanym białą, gdzieniegdzie zakrwawioną bluzą, spływały strugi deszczu. Gdyby brunet mógł jeszcze myśleć w takich kategoriach, stwierdziłby, że Liu płacze. Jednak jego umysł był zupełnie przeżarty przez szaleństwo i dla niego ten obrazek był lekko żałosny. Zdjął mokre ubranie z kamiennej płyty zakładając je na siebie. Następnie posłał swojemu bratu lekko kpiący uśmiech.
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś Liu. Mówię Ci, kiedy przyjdę znowu, będę już szczęśliwy. A jak ja, to i Ty, prawda braciszku?

wtorek, 26 stycznia 2016

Wywiad z Ashe Cosplay.



Dzisiaj mam dla Was wywiad z Ashe Cosplay, czyli chyba najbardziej znaną polską cosplayerką Naruto. Zapraszam do czytania.
Ashe Cosplay
Mam na imię Ania i jestem na trzecim roku filologii japońskiej. Lubię oglądać anime, dużo czytam i gram w gry na konsoli lub komputerze. Z przewagą konsol, których mam aż cztery! *śmiech* Od czasu do czasu rysuję. Cosplayem zainteresowałam się na studiach.

Shiru
Gdzie się o nim dowiedziałaś?

Ashe Cosplay
Wszystko zaczęło się od Naruto. Pierwszy raz obejrzałam to anime w 2008 roku, mimo, że słyszałam o nim dużo wcześniej. Tak szczerze, to nie znosiłam porównywania tego anime z Dragon Ballem i je znielubiłam, dopiero później postanowiłam sprawdzić, czego tak bardzo go nie lubię i dlaczego. *śmiech* Wtedy też odkryłam strony z cosplayami moich ulubionych postaci, kiedy historia odblaskowych ninja wciągnęła mnie na dobre. Zafascynowało mnie to, ale jeszcze nie miałam odwagi, by spróbować samemu się przebrać.
Nie myślałam, że kiedykolwiek do tego dojdzie! Dla mnie to była egzotyczna rozrywka, zarezerwowana wyłącznie dla Azjatów, którym wychodziło to, w mojej opinii, najlepiej.

Shiru
I jaki cosplay wykonałaś jako pierwszy?

Ashe Cosplay
Moim pierwszym cosplayem była Sakura Haruno.

Shiru
Dlaczego akurat ta postać?

Ashe Cosplay
Chciałam, żeby pierwsza postać, za jaką się przebiorę, miała różowe włosy. W Naruto tylko ona takie ma. Osobiście podobają mi się różowe włosy. Z samą postacią zbytnio się nie utożsamiam, bo wiele jej zachowań mi nie pasuje, chociaż odnajduję również wspólne cechy. A mianowicie też potrafię być straszna, kiedy się wścieknę! *śmiech*
Właściwie to Sakury nie znoszę, co może oznaczać, że jest trochę do mnie podobna. *śmiech* Ponoć nie lubimy ludzi, którzy przypominają nas samych.
Shiru
To coś nowego - robić postać, której się nie lubi. *śmiech*

Ashe Cosplay
Owszem, dlatego to pytanie z gatunku tych, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Za samą postacią nie przepadam, ale w swoim wykonaniu ją lubię! *śmiech*

Shiru
Jak wyglądała Twoja dalsza przygoda z cosplayem?

Ashe Cosplay
Potem był Pyrkon. Na który przygotowałam Hatsune Miku, Kena Kanekiego i Kirito. Nie miałam jakichś ambitnych planów związanych z cosplayem. To trochę droga rozrywka, dlatego patrzyłam na jak najtańsze rozwiązania.

Shiru
Ostatnio czasie głównie cosplayujesz Naruto, dlaczego?

Ashe Cosplay
To postać, do której jestem najbardziej podobna z charakteru. Myślałam, żeby tylko raz się przebrać za Naruto, symbolicznie i skończyć przygodę. Zrobić sesję i koniec. Duża w tym zasługa znajomych z konwentów, którzy zaczęli mnie motywować. Wcześniej miałam praktyki w sklepie Animecraft, z którym wyjechałam parę razy na konwenty poza Poznaniem. O takich wyjazdach też nie myślałam, a ostatnie pół roku spędziłam, podróżując po Polsce. W tym roku szykują się zagraniczne konwenty. W ten sposób poznałam dużo ludzi związanych z tym środowiskiem.
Shiru
Jaki jest Twój ulubiony i znienawidzony etap w tworzeniu stroju?

Ashe Cosplay
Ulubiony to jest zawsze pomysł, najgorszy cała reszta. *śmiech* Nie lubię prac wykończeniowych, mam wrażenie, że one nigdy się nie kończą. Niby muszę wykonać coś drobnego, gdy ta drobnostka zaczyna zabierać mi godzinę, potem dwie i ciągle coś poprawiam, bo nie umiem się zdecydować jak będzie lepiej. Pomijając niepowodzenia, które się zdarzają, samo tworzenie odpręża. Lubię za to wykroje, chociaż nie ukrywam że przy nich korzystam z pomocy mamy. Jeżeli dodatki typu ogony czy miecze też się wliczają do stroju, to one są moimi ulubionymi od początku do końca!

Shiru
Na jakim materiale najbardziej lubisz pracować?

Ashe Cosplay
Najtańszym! *śmiech* Taka prawda. Niestety, póki co nie zarabiam zbyt dużo, żeby pozwolić sobie na przebieranie w materiałach, dlatego często odwiedzam second handy w poszukiwaniu jakichś takich, które kolorystycznie będą się zgadzać ze strojem.

Shiru
Jaki był najdziwniejszy materiał, metoda etc., której użyłaś przy robieniu stroju?

Ashe Cosplay
Miecz Kirito z drewnianych łyżek.

Shiru
Muszę zapytać - jak to wyglądało?

Ashe Cosplay
Właściwie cały szkielet miecza oparłam na łyżkach. A wyglądało bardzo dobrze. Ponoć nawet dobrze mi wyszedł jak na pierwszy miecz, jak powiedział to jeden znajomy, który interesuje się mieczami. Użyłam też pianki montażowej i papieru. Miał być to typowy miecz z papieru według znalezionego na YouTube tutorialu, ale skończyło się standardowo - na czystej improwizacji. Nigdy nie robię niczego z tutorialami. Zawsze muszę dodać coś od siebie. Z drewnianych łyżek jest ten z prawej, miecz z lewej jest z samej pianki.
Shiru
Czy przygotowujesz się o odgrywania postaci?

Ashe Cosplay
Na scenie dotąd wystąpiłam tylko raz: jako Ahri na PGA. Było to tylko pokazanie stroju. O scenkach jeszcze nie myślę. Ale jeśli będę mieć okazję, to chętnie z niej skorzystam.

Shiru
Gdybyś miała określić, to co najbardziej lubisz w cosplayu?

Ashe Cosplay
Oderwanie od rzeczywistości. Przeniesienie się na chwilę w świat, który nie istnieje. I znalezienie w nim innych, którzy cię rozumieją i podzielają twoją pasję. To jest świetna zabawa.

Shiru
Wspominałaś, że lubisz grać w gry. Podasz swoje ulubione tytuły?

Ashe Cosplay
Assasin's Creed, a szczególnie Brotherhood i Unity, Far Cry'e, Dishonored, metal gear solidy - wszystkie części, Final Fantasy XIII, dla wielu znienawidzona, dla mnie ulubiona dopóki nie wydadzą FF XV. O Narutach nawet nie wspominam. Jest mnóstwo ciekawych gier, które zapadają mi w pamięć na długo, ale powyżej wymienione mają szczególne miejsce w moim serduchu. Nawet Unity, też przez wielu znienawidzona część, a moja ulubiona, bo rozgrywa się w epoce, która od zawsze mnie interesowała.
 Shiru
Na jakim evencie masz zamiar pojawić się w najbliższym czasie?

Ashe Cosplay
Jeśli sesja nie pokrzyżuje mi planów, to na Love.

Shiru
Masz jakieś porady dla początkujących cosplayerów?

Ashe Cosplay
Nadal mam wrażenie, jakbym to ja była początkująca. Mam jedną uniwersalną zasadę: nigdy się nie poddawać, co może teraz brzmieć dość kuriozalnie, jednak w trakcie okazuje się być prawdziwe (będą chwile zwątpienia, łzy, pot i bąble od gorącego kleju :D) oraz traktować to jako zabawę, a nie wyścig, kto jest lepszy, jakkolwiek zdrowa konkurencja jest jak najbardziej na miejscu.

Shiru
Dziękuję Ci bardzo za wywiad.

Ashe Cosplay
Również dziękuję. Było mi bardzo miło móc poopowiadać o tym, co lubię robić.