...

poniedziałek, 5 marca 2018

Antidotum na niepokój cz.20





Hux obudził się, jak mu się wydawało, po latach snu, ale zdecydowanie nie był z tego faktu zadowolony. Czuł, jak coś rozsadza mu czaszkę. Po chwili skupienia zorientował się, że wszyscy jeszcze śpią, a na pewno Kylo, który z jakichś powodów znalazł się w jego łóżku. Albo raczej Hux znalazł się w jego. Nie pamiętał jak, nie chciał wnikać, zbyt dużo energii pochłaniały podstawowe procesy życiowe. Obrócił głowę, śpiąca twarz Kylo znajdowała się tuż obok jego własnej. Ren był taki spokojny, kiedy spał, taki niewinny i bezbronny. Armitage odgarnął mu z oczu kosmyk włosów, ten jednak zaraz opadł ponownie. Hux westchnął. Tyle razy dzielili razem łóżko, jednak nigdy nie przyglądał się Kylo jak śpi. Gdy złapał się na tym, że może patrzy już za długo i Kylo w każdej chwili może się obudzić, wstał i starał się wyjść z łóżka, co okazało się wcale nie być takie łatwe. Deski były nisko, dodatkowo przejście tarasowała drabinka.

- Świetnie - szepnął do siebie.

Odrzucił kołdrę, dostrzegając, że ciągle jest we wczorajszych ubraniach, nic dziwnego, że czuł się jak przeżuty trzy razy. Nogę i rękę przerzucił na drugą stronę, już prawie dotykał podłogi. Leżał też przy tym na Kylo i jak mantrę powtarzał sobie “nie obudź się, nie obudź się”. W końcu zszedł, dziwił się, że jego pełna waga nie zrobiła na śpiącym Kylo wrażenia. Rozprostował obolałe kości, czuł się strasznie i już żałował, że tak się dał Poe wrobić. Spojrzał w jego kierunku. Dameron spał nie przykryty na brzuchu, jedna ręka zwisała z łóżka i dotykała podłogi. W nogach leżał mu jego pies, który jakimś cudem wdrapał się na łóżko. Hux odetchnął głęboko i poszedł prosto pod prysznic, miał nadzieję, że to mu pomoże wyglądać i czuć się jak człowiek.


Gdy Kylo się obudził, trochę ćmiło go z tyłu głowy i był obolały, ale to bardziej od upadku, który zafundowało mu durne łóżko niż kaca. W sumie prawie nigdy go nie miał. Gdy otworzył oczy, chwilę zajęło mu zrozumienie, że brakuje Huxa. Poderwał się do pół siadu, ale gdy usłyszał dźwięk lejącej się wody, wrócił do leżenia, przysuwając się bliżej ściany. Poleży jeszcze tylko chwilkę, na pewno znowu nie uśnie.


Licząc na to, że wszyscy dalej śpią, Hux zawinął ręcznik na biodrach i wyszedł z łazienki, bo zapomniał o świeżych ubraniach, gdy wstał. Woda spływała z mokrych włosów na plecy, gdy szybko przemknął do szafki. Chwycił butelkowo zieloną bluzę przez głowę i czarne spodnie, nie miał siły na elegancję. Gdy się odwrócił, prawie opuścił wszytko, co trzymał. Okazało się, że Kylo nie spał i go obserwował, decydując, by zdradzić się dopiero teraz.

Ren chciał rzucić jakieś cześć, ale zamurowało go kompletnie, gdy ujrzał na bladej skórze Huxa krwiaki i sińce. Nigdy wcześniej nie zwrócił na to takiej uwagi. Uderzyła go świadomość, że te najbardziej widoczne zrobił mu zaledwie przedwczoraj. Oczywiście Armitage też potrafił zrobić mu krzywdę, ale nigdy taką. Kompletnie nie wiedział, co powiedzieć, więc tylko patrzył, blady i z przytłaczającym poczuciem winy. Gdy pod świeżymi stłuczeniami, dostrzegł blizny, uczucia przygniotły go zupełnie.

- Kylo - zawołał Hux po raz trzeci, tym razem głośniej. Na co Kylo się gapił? Armitage tylko czekał na komentarz o widocznych żebrach, ale nie miał siły na parowanie ciosu. - Wszystko ok?

- Ja ci to wszystko zrobiłem? - ledwo wydukał Kylo.

Hux spojrzał po sobie. Jego ciało, teraz zupełnie blade przez zmęczenie i poranek, stanowiło idealne tło dla wszystkich ran, jakie miał na sobie. Przez lata przestał nawet zwracać na nie szczególną uwagę.

- Trochę ty, trochę ja, trochę… inni - powiedział, zasłaniając tors ubraniami.

Może nie powinien tak paradować.

- Ty sam? - głos Rena zadrżał. - A ci inni - w jego oczach pojawiła się czysta nienawiść - masz na myśli jego, prawda?

Hux spuścił wzrok. Nie miał siły, powieki ciągle były ciężkie, a w głowie szumiała krew.

- Nieważne, Kylo, mogę iść się ubrać? Zimno trochę - wykręcał się. To dawne czasy, odkąd skończył szesnaście lat, ojciec nie podniósł na niego ręki.

Ren wstał i podszedł do niego, bał się go dotknąć, jakby mógł się potłuc. Nie wiedział, co zrobić, jak się zachować, podejrzewał, że Armitage nie chciał teraz dotyku, przytulenia, że mógłby wszystko pogorszyć, gdyby to zrobił.

- Przepraszam.

Hux nie ruszył się z miejsca, patrzył w bok, jakby odwrócenie oczu miało go ukryć przed wzrokiem Kylo. Nie potrzebował litości, nie cierpiał spojrzeń, w których uchodził za słabego. Był chudy, przeciętnej siły, miał rude włosy i ciało jakby go samochód przetrącił - doskonale zdawał sobie z tego sprawę, nie potrzebował Kylo czy nikogo innego, by mu to uświadamiać. Litość stawiała go niżej od innych, on chciał być równy, a nawet stać wyżej. Wdawał się z Kylo w bójki, ponieważ uważał, że są równi, nawet jeżeli Ren był od niego silniejszy i sprawniejszy. Hux nawet w tych siniakach znał swoją wartość.

- Nie musisz, nie mam żalu - powiedział, czuł jak dreszcze przechodzą mu po plecach z zimna. - To ja cię najczęściej prowokuję. Poza tym, serio, ty to niewielka część. Widzisz to? - wskazał na bladego siniaka na żebrach. - To ma trzy lata, nawet cię nie znałem. Niektóre po prostu nie schodzą. Ten jest z autokaru - pokazał mu prawe ramię. - Ale zniknie niedługo.

Kylo pokiwał głową i w końcu odwrócił wzrok. Gdy Hux już się ubrał, przeszedł obok niego, żeby wziąć prysznic. W łazienkowym lustrze spojrzał na swoje blizny, sam miał ich całkiem sporo. Widział nawet siniaki, które nabił mu Hux, dotknął ich czując lekki ból. Usłyszał jak nauczycielka ich nawołuje, więc szybko umył się i wyszedł. Poe oraz Finn, właśnie zbierali się z łóżek, Hux przegladał coś w internecie.

- Wiecie co dzisiaj robimy? - zapytał ich Ren.

- Umieramy - powiedział Poe, zdejmując koszulkę na środku pokoju.

- Zrobione - stwierdził Hux, zerkając na rozbierającego się Poe.

- Czy to nie jest jakiś dzień sportu czy coś? - zastanowił się Finn na głos, po czym odkręcił butelkę wody i wypił niemal całą bez odrywania się.

Kylo parsknął śmiechem.

- No już to widzę, jak wszyscy robicie pajacyki i inne takie.

Wszyscy trzej spojrzeli na niego jakby chcieli go zabić. Nawet Finn, który został z Kylo na nogach jako ostatni, cierpiał poimprezowe katusze.

- Chodźmy jeść, bo serio umrę, potem się będziemy martwić - zaproponował Poe.

Gdy wszyscy się w miarę ogarnęli, Hux i Ren udali się przodem na stołówkę, Dameron i Boyega tradycyjnie - na spacer z pieskiem. Hux zastanawiał się, kiedy w końcu go przyłapią. Pewnie w ogóle, głupi ma zawsze szczęście.

- Moi drodzy zbiórka o dziewiątej, do trzynastej planujemy zajęcia integracyjne, później obiad, a koło piętnastej jedziemy do pobliskiego lasu, na przygotowany przez waszych opiekunów wyścig.

- Wymów się astmą czy coś - rzucił Huxowi wcinając kolejną kanapkę.

- Chudy, rudy i z astmą, dzięki za skazanie mnie na ostracyzm - odparł.

Pił trzecią szklankę herbaty, dziś wyjątkowym szaleństwem śniadaniowym były płatki z jogurtem i kilka pomidorów. Podobno miały pomagać na kaca. A może to był sok? Hux uznał, że pomidor to pomidor.

- Po prostu nie pójdę. A to nie ty masz astmę przypadkiem?

- No mam – mruknął. - Dlatego nie robię sobie z płuc popielniczki jak ty.

Hux zignorował ten komentarz, rozmowy z Kylo o paleniu były jak rzucanie grochem o ścianę.

- To sam się wymów. Nie pójdziemy obaj. Będziemy pilnować psa czy coś - zaproponował. Ren cieszył się, że mimo poranka Hux wciąż chce z nim rozmawiać. Nie wiedział czy nie przesadził.

- Możemy spróbować, powiemy, że zachorowaliśmy.

- Wszystkim, którzy już planują nie biec przypominam, że wyścig będzie miał wpływ na ocenę z wychowania fizycznego, a dla najlepszej drużyny przewidziana jest nagroda - dodała nauczycielka. - Więcej szczegółów podam przed biegiem. Póki co, po dziewiątej zbieramy się przed Pawilonem A, gdzie zostaniecie rozdzieleni do zajęć.

Kylo zaklął szpetnie.

- No to nici z planu. Dasz ty w ogóle radę pobiec?

Hux spojrzał na niego półprzymkniętymi oczami.

- Żartujesz? Jestem w szczytowej formie - powiedział z ironią.

Jakoś przez to przebrnie, może do południa mu przejdzie. W tym momencie bardzo chciał wrócić do łóżka, zaćpawszy się czymś przeciwbólowym. Chciał też, żeby wszyscy na stołówce zamilkli choćby na moment. Był wkurzony na siebie i Poe, za bycie idiotami.

- Damy radę - mruknął Kylo, choć widząc twarz Huxa nie był taki pewien.

 ***
 
Gdy jednymi z zajęć okazało się być spotkanie z przyrodnikiem, Hux stracił wiarę we wszystko. Opowiadał o lasach, ścieżkach i szlakach oraz jak bezpiecznie poruszać się podczas biegu. Armitage sam nie wiedział, kiedy zamknęły mu się oczy, które od rana koszmarnie go piekły, ale te pół godziny drzemki miały jakiś zbawienny wymiar dla jego ciała i umysłu. Siedział koło Kylo na końcu sali pod ścianą, w pewnym momencie niekontrolowanie zsunął się na Renowe ramię, ale ponieważ jego myśli były już daleko między rzeczywistością a snem, nie zmienił pozycji.

Kylo bał się poruszyć, żeby go nie obudzić. Zaczynał się zastanawiać czy Armitage jednak nie zmienił swojego podejścia co do bliskości. Co myślał na ten temat Ren? W sumie nie wiedział. Na pewno nie miał nią jakiegoś problemu. Szczególnie teraz.

Gdy mężczyzna zaczął powoli kończyć swój wywód spróbował obudzić Armitage’a.

- Hux?

Hux, czując ruch, otworzył oczy i wyprostował się gwałtownie.

- Och, wybacz - powiedział, a zaraz ziewnął. Był dziś okropnie niepozbierany. - Mogłeś mnie obudzić wcześniej. Czy to już koniec?

- Spałeś jak kamień - mruknął, po czym nagle sobie o czymś przypomniał - Właśnie, mam coś co cię na pewno rozbudzi.

- Co takiego? - zapytał.

Kylo podsunął mu telefon ze zdjęciami.

- Planowałeś już jaki kolor włosów wybierzesz?

Hux spojrzał na ekran. Na zdjęciu był on, śpiący z dopisaną godziną 02:58.

- Co? - zdziwił się. - Niemożliwe, że zasnąłem pierwszy, Poe już dawno zalegał, gdy ja się położyłem!

Kylo przesunął na kolejne zdjęcie, na którym widać było Damerona oraz godzinę 03:15. Wcale nie sfałszował obu godzin. Wcale. Hux patrzył się tępo w telefon.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz…

-  Co powiesz na niebieski? - zapytał przesłodzonym głosem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz