...

sobota, 24 marca 2018

Antidotum na niepokój cz.29


Gdy wrócił do domu, jego mamy na szczęście nie było. I dobrze, nie wiedziałby jak wytłumaczyć swój wrzask, który poniósł się po ścianach, obracając w proch panującą tu ciszę. Widział się w lustrze w przedpokoju, bladego, dyszącego, ze szklistymi oczami.

Stał przed nim nikt.

Dokładnie tak.

Plecak został rzucony z takim impetem, że lustro nie miało żadnych szans. Następna w kolejce była szafka na buty, po oberwaniu glanem, z trzaskiem wywalił lewą ściankę. Patrzył w zwolnionym tempie na drewniane drzazgi lecące w powietrzu. Kopniak nim zachwiał, ledwo utrzymał równowagę. Gdyby marynarka Huxa, wisząca wśród innych kurtek była istotą ożywioną, właśnie zadrżałaby trwożnie. Z resztą słusznie, bo chwilę później leżała w  strzępach. Kylo nie potrafił się uspokoić, walił w ściany i meble, aż nie zmęczył się na tyle, aby osunąć się na ziemię. Dygotał jak w febrze, siedząc gdzieś pośród kawałków drewna, strzępów materiału i odłamków lustra.

Ruina. Zarówno pomieszczenia, jak i człowieka.

Mijały minuty, zdał sobie sprawę z tego, że krwawi, dopiero po pewnym czasie. Ale krwawił mocniej w środku niż na zewnątrz. Włożył rozciętą dłoń pod zimną wodę w kuchni, chciałby, żeby jego problemy spływały z niego równie łatwo. Różowa woda znikała w odpływie, a on czuł, że wcale mu to nie pomogło, był teraz nie tylko zły, zdradzony, ale i cholernie zmęczony.

- Hux ty chuju - mruknął, gdy szukał jakiegoś bandaża, bo krew nie chciała przestać ciec.

Może będzie potrzebował szwów? Na pewno ich potrzebował, tylko, że na duszy. Jak mógł mu zaufać? Jak mógł być w ogóle tak głupi, żeby to zrobić? Przez głowę Kylo przepływały setki wspomnień i wszystkie były tak rude, że miał ochotę rozwalić coś jeszcze. Dlaczego mu tak zależało? Dlaczego nie mógł sobie odpuścić? Jakim cudem pozwolił, żeby stać się od kogoś tak zależnym? Tak naprawdę mógł zniknąć i nie odebrałby z życia nikogo tyle, żeby naprawdę kogoś to zabolało. Działało to i w drugą stronę, nie miał też nikogo, na kim zależałoby mu jakoś szczególniej. Aż do momentu poznania Huxa.

Przechodząc przez przedpokój zobaczył pobojowisko, które zostawił. Spróbował to posprzątać, ale nie mógł zrobić wiele więcej od pozbierania mozaiki drewna, szkła i materiału. Odłamki lustra pokaleczyły mu palce.

Tak jak pokaleczył je na Armitage’u. I będzie miał teraz blizny, od noszenia go w środku.

Z nim czuł się w końcu ważny, bez niego bycie nikim zaczynało go irytować. Wyszedł na idiotę. Był przerażony tym, że nie potrafił znieść, iż nie ma Huxa na własność. Przecież to normalne, zwyczajne i kompletnie nie do zaakceptowania przez Kylo. Hux poprawiał jego rzeczywistość, stwarzał mu poczucie normalności i zwyczajności, których nigdy nie miał. Nie chciał się dzielić. Nieważne czy rozmawiał z Phasmą, czy z Poe, czy nawet grał w karty z Rey. Kylo bał się przede wszystkim, że Armitage dostrzegł to coś, co zobaczył w nim przedtem i wujek, i kumple z treningów, i rodzice, i wszyscy w jego życiu. Coś co ich od niego odpychało, a Ren panicznie się bał, że to po prostu jego nijakość, brak jakiejkolwiek wartości. Czy Hux też już się nim znudził?

Chyba miał paranoję, oczekiwał najgorszego od każdego, kogo spotkał na swojej drodze. Codzienne koszmary, odmierzanie czasu wśród pobitych luster, brak snu, tylko ten rozdzierający ból w klatce piersiowej, niczym zawał. Gdyby był pod opieką lekarzy, pewnie powiedzieliby mu, że sam biegnie ku przepaści, chcąc złapać zagładę za ogon. Czy to wszystko było w jego głowie? Tykanie bomby zegarowej ustawało tylko przy nim, ale teraz pędziło szybciej. Na łeb, na szyje, niedługo spadnie.


Otrząsnął się. Leżał na podłodze w swoim pokoju, nie pamiętał kiedy się tu skulił. Panele były zimne, chyba zdrętwiało mu ramię. Ledwo znalazł siłę, żeby ułożyć się na łóżku i usnąć.

***

Hux próbował dzwonić do Kylo, dopóki jego telefon nie padł zupełnie, ale to czy dostanie teraz pieniądze na nowy lub na naprawę, było mniejszym problemem niż sprawa Kylo. Dlaczego wyszedł, dlaczego nie odbierał? Czy aż tak zdenerwowało go, że Hux poszedł rozmawiać? Nie wiedział i nie rozumiał tej reakcji. Może było to związane z tym, co chciał mu powiedzieć? Hux leżał na łóżku z rękami pod głową i patrzył w sufit. Zastanawiał się, co teraz zrobić. Bolała go ta sytuacja, zupełnie nie o to mu chodziło. I jeszcze Poe do tego…

Nie chciał się kłócić z Kylo, nie teraz, gdy jego uczucia wariowały, ujawniając swoje istnienie po raz pierwszy i zapewne ostatni.

Tak się ich bał, że łatwiej było zjebać wszystko.

Był takim tchórzem, naprawdę myślał tylko o sobie. Kylo tyle dla niego zrobił, a on nie potrafił po prostu być dla niego.


Kolejne dni były długie, przemijanie było ciężkie i duszne. Kylo nie odpowiadał na wiadomość, o telefonach nie było mowy, Brendol kazał Armitage’owi oszczędzać na nowy i nauczyć się szacunku do jego ciężkiej pracy, więc Hux odcięty był od świata przez większość czasu. Pierwsze, co robił po powrocie to sprawdzenie, czy Kylo odpisywał na wiadomości. Minęły dwa dni od końca jego zawieszenia, a Ren ciągle nie pojawiał się w szkole i Hux nie mógł pozbyć się poczucia winy. Poe rzucał mu wymowne spojrzenia, Phasma załamywała ręce. Musiał coś z tym zrobić, przecież tak nie można żyć.

***

- Martwię się o ciebie - powiedziała Leia wchodząc do pokoju Kylo i kładąc kubek z herbatą obok łóżka syna.

- Po prostu źle się czuję - mruknął spod poduszki naciągniętej na głowę.

Nie było to nawet kłamstwo, psychicznie był doprowadzony do stanu podrzędnego wraku. Nie miał nawet siły iść szkoły.

- Wiem, wiem. Umówiłeś się już do lekarza?

- Przejdzie mi, mamo. Czasem tak mam. Nie przejmuj się tak.

Kylo wiedział, że jego mama ma wyrzuty sumienia, termin jej wyjazdu zbliżał się nieubłaganie, a ona nie chciała zostawiać go samego i chorego w domu. Ren nie był tym razem na nią zły, bo tak naprawdę chory nie był i chyba chciał nawet pobyć sam. Pocieszał się, że nie było tak źle podczas tego pobytu, nawet miał nadzieję na polepszenie ich kontaktów. Co z tego, gdy nie umiał się tym cieszyć przez Armitage’a.

- Pamiętasz, że mam jutro wylot? Pojadę jeszcze na zakupy, masz jakieś życzenia?

- Chyba nie.

- Wrócę niedługo Ben. Możemy obejrzeć jakiś film, jeśli będziesz chciał.

Spróbował się do niej uśmiechnąć, chyba nawet mu się to udało, bo wyszła spokojniejsza. On natomiast padł zniszczony na poduszki.

To przecież nie tak, że pierwszy raz w życiu ktoś go odrzucił i próbował wymazać ze swojego życia. Schemat w dodatku był podobny, nagły zanik kontaktu, rzadkie odpisywanie na wiadomości, odmawianie spotkań… Przed Armitagem zrobiła to cała masa osób, więc czy Kylo nie powinien być przygotowany i uodporniony? W czym tkwił szkopuł? Ren nie wiedział, a przez to czuł się jeszcze bardziej rozdrażniony i rozedrgany.

Zdecydował, że pójdzie do szkoły w czwartek, może w piątek. Najpóźniej w przyszłym tygodniu.

***

W środę wieczorem Hux siedział pochylony nad zadaniem domowym, ale nie umiał się skupić. Stresował się, nie jadł prawie nic, nie umiał zasnąć - zabijał swoje ciało, ale uczucia nie znikały. Co więcej, spanie w swetrze Kylo bynajmniej nie pomagało pozbyć się myśli o nim. Kręcił się w kółko, sam już nie wiedział, czego chciał. Albo wiedział i z całych sił nie dopuszczał do siebie tej myśli.

Bo chciał Kylo, chciał go przy sobie, chciał usłyszeć jego głos, posprzeczać się, popatrzyć w oczy, cokolwiek, tylko nie ta dobijająca cisza. Zawsze uczono go, żeby umieć walczyć o swoje, Armitage Hux się nie poddawał. Gdy składanka wybrała Fix you, jako kolejny odtwarzany utwór, Hux otworzył komunikator. Przełknął ślinę i napisał wiadomość.

Armitage: Phas, potrzebuję transportu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz