...

piątek, 30 marca 2018

Antidotum na niepokój cz.34



Nie było wątpliwości w tym, że przebywanie z Renem sam na sam było niebezpieczne i Hux był pewien, że wkrótce odejdzie od zmysłów, dlatego gdy następnym razem wpadli na pomysł wyjścia na kręgle (swoją drogą nieprzemyślany), Hux zaproponował, by wyszła z nimi Phasma. Uznał, że w towarzystwie osoby postronnej, Kylo będzie od niego trochę dalej, a też bardziej zaabsorbowany Phasmą, bo wydawał się bardzo zainteresowany poznaniem jej. Któregoś piątku wybrali się więc na kręgielnię, a Phasma zdawała się czerpać z tego jakiś dziwny ubaw.

Phasma: Ale jesteś pewien, że mnie tam chcesz? Nie chcę psuć randki
Armitage: Sam fakt, że tak to nazwałaś jest straszny.
Phasma: Już się zamknij, Hux, wszyscy wiemy, że tak na to patrzysz
Odczytane: 21:13

Kylo czekał na nich już pod kręgielnią. Zachowanie Huxa ostatnio zaczynało go jeszcze bardziej zastanawiać. Niby nic, ale to odwracanie wzroku, chwilowy brak ruchu, gdy go dotknął. Zaczynał się bać. Przede wszystkim dlatego, że im bardziej chciał się dowiedzieć, tym bardziej stwierdzał, że może go krzywdzi. Nie chciał tego. Tak naprawdę to po tym ciągłym rozkminianiu ich relacji stwierdził, że po prostu chciałby, żeby Hux nie znikał z jego życia.

Hux, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, zabrał Phasmę samochodem spod szkoły. Oni kończyli wcześniej, Phasma zostawała na zajęcia klubu sportowego. Żartowała, że będzie najlepiej rozgrzana i ich rozgromi.

- Długo czekasz? - zapytał Hux, gdy dołączyli do Kylo i w trójkę weszli do środka.

- Niezbyt - odpowiedział, po czym podał Phasmie telefon ze słuchawkami. - Masz, powinno ci się spodobać - po czym spojrzał na Armitage’a. - Jesteś stuprocentowo pewny, że dasz radę?

Phasma wzięła sprzęt i wsadziła jedną z słuchawek do ucha, po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia i szacunku.

- Prowadzę samochód, więc to chyba znaczy, że jest dobrze - odpowiedział. - Będę się opierał na lewej - dodał, klepiąc się w udo.

Kylo pokiwał głową. Przebrali buty i ruszyli na salę, Ren przepuścił w drzwiach zarówno Phasmę, jak i Huxa, co z ta pierwsza skwitowała parsknięciem śmiechem. Hux zmierzył ją wzrokiem, a Kylo pozostał w zdziwieniu.

Zaczęli grę, a że cała trójka miała silnie rozwinięte poczucie rywalizacji, nie kończyło się jedynie na słownych przepychankach, ale prawdziwej mowie nienawiści, chociaż była to sinusoida przeplatana z żartami i krótkimi rozmówkami. Po pierwszej rundzie, którą wygrała Phasma, co obu panów ugodziło w godność, Kylo bardziej, chociaż nie odczuwał poniżenia jak w wypadku Rey, a jakiś żal przegranej, Hux musiał odpocząć, żeby nie nadwyrężyć nogi, więc cała rywalizacja skupiła się na Kylo i Phasmie, a Armitage sam nie wiedział, komu powinien kibicować.

Drugą rundę wygrał Kylo i cieszył się przy tym jak dziecko, jednak Phasma zaznaczyła, że to tylko dwa punkty, następnym razem go prześcignie. Renowi wydawało się, że przez całą grę czuje na sobie spojrzenie Huxa, ale gdy odwracał głowę Armitage patrzył gdzieś przed siebie albo w telefon. Może za dużo sobie wyobrażał?

Gdy dziewczyna ustawiała nową rundę, Kylo usiadł przy Huxie, szczerząc się od ucha do ucha. Wyglądał na lekko zmachanego, ale i szczęśliwego, oczy mu błyszczały. Był naprawdę blisko.

- Gratuluję - zagadał. - Z Phasmą nie tak łatwo wygrać, mi się udało raz w życiu.

- Przynosisz mi szczęście - powiedział opierając się w końcu o kanapę. - Gdy jesteś obok, to wygrywam nawet z Rey. To pewnie przez te rude kłaki.

- To przez to, że nie gram, bo przypomnę tylko, że poprzednią rundę skończyłeś trzeci - uśmiechnął się niby sympatycznie, a jednak wrednie. - Ale tak, szczęście że mnie masz, nie?

Dopiero po chwili usłyszał jak to brzmi, czuł jak płoną mu uszy.

- Dobra, chodźmy grać, zanim czas się skończy - dodał od razu.

Dopił wodę i wstał od stolika, czekając, aż Ren go przepuści. Kylo za to złapał go lekko za nadgarstek i powiedział:

- No, mam szczęście - uśmiechnął się do niego, puszczając jego rękę i robiąc mu miejsce do przejścia.

Hux nie był na to gotowy, zupełnie, właśnie tego chciał uniknąć zapraszając Phasmę, jednak tak bardzo się pomylił. Miejsce po dotyku Kylo płonęło, czuł że musi zdjąć sweter, bo się ugotuje. Minął Rena bez słowa i podszedł po kulę, był pierwszy w kolejce.

Ren przestraszył się, że właśnie zrobił coś nie tak. Chciał wstać i coś powiedzieć, ale teraz była jego kolej, a potem Phasmy. Gdy znowu rzucał Hux, a właściwie stał i czekał aż maszyna wypluje tę konkretną kulę, którą chciał rzucić, dziewczyna go zagaiła:

- Coś taki spięty? - szturchnęła go w ramię i chwyciła szklankę coli.

- Bo Hux… - nawet nie wiedział, co powiedzieć. Był zbyt roztrzęsiony, aby się zamknąć. - Cholera, chyba znowu zrobiłem coś nie tak.

Phasma zdziwiła się.

- Nie tak? Co masz na myśli?

- Ostatnio zachowuje się tak… nieHuxowo. Zauważyłaś może? W dodatku zdaje mi się, że to w jakiś sposób przeze mnie, ale cokolwiek z tym robię, to raz jest lepiej, a raz gorzej.

Dziewczyna z całych sił powstrzymywała się od śmiechu. Oni byli tacy zabawni we dwójkę i zagubieni w tym, co robią, że aż jej się żal czasem robiło.

- Och, Kylo, nie przejmuj się. On jest po prostu teraz, jakby to nazwać, w specyficznym stanie.

- Tak? Mówił ci coś? - Kylo oparł się o stolik i spojrzał w lodowato błękitne oczy Phasmy.

- Czy Hux zwierza się komukolwiek? - oddała spojrzenie. - Tak na serio, to daj mu czas. Boryka się z czymś, czego nie rozumie.

Kylo pokiwał głową. Chciał nawet przez chwilę powiedzieć, że tak, zwierza się i to jemu, ale nie wiedział, czy Hux by tego chciał. Martwił się jednak, nie wiedząc, o co dokładnie chodzi, może coś w domu? Wiedział, że próba dowiedzenia się mogłaby tylko pogorszyć sytuację.

- Idź rzucaj - powiedziała Phasma.

Hux wymienił się miejscem z Kylo. Phasma posłała mu znaczące spojrzenie.

- Co? - zapytał Hux.

- A nic, nic - wyszczerzyła się. - Jesteście zabawni.

- Czemu?

- Dowiesz się kiedyś - powiedziała i podniosła szklankę do ust.

Hux pokręcił głową i zwrócił wzrok na Kylo. Nie widział w tym nic zabawnego, a Phasma tylko chichotała, gdy westchnął.


Tę rundę wygrała Phasma, następna należała do Huxa, ostatnią rzutem na taśmę zwyciężył Kylo. Po grze Hux odwiózł ich do domu, pierwszego Rena, mimo, że było mu bardziej po drodze zacząć od Phasmy. Nie wiedział jednak, jak skończy się zostanie z Kylo sam na sam.

***
Kylo siedział z “Mistrzem i Małgorzatą”, naczyniem z yerba mate w dłoniach oraz ciepłym kocem na nogach, gdy zadzwonił jego telefon. Dochodziła już północ, o tej porze rzadko dzwonił do niego ktoś poza Huxem, więc szybko poderwał telefon.

Mama dzwoni.

Patrzył na ekran z tępą miną. Nie odbierał od niej telefonów już od tak dawna, że stało się to jego nawykiem. Jednak teraz miał wątpliwości. W ciągu jej ostatniego pobytu naprawdę się starała, to wszystko co robiła, to jak zachowywała się wobec niego i Huxa. Nie chciał być zarozumiałym bucem, który kompletnie tego nie doceni. Podniósł telefon do ucha.

- Tak?

- Hej Ben, jak się czujesz? - uspokoił się zupełnie, gdy nie wyłapał złej nuty w jej głosie. Wydawało mu się, że naprawdę tęskniła.

- Dobrze mamo. A ty?

- Też dobrze, mieliśmy dzisiaj ciężki dzień, ale już na szczęście koniec. Powinnam wrócić za jakieś dwa tygodnie, jeśli obrady się nie przedłużą. Może coś ci przywieźć?

Zastanowił się. Kiedyś przywoziła mu coś tak po prostu, ale rozbijał, rwał i niszczył wszystko. Przestała kilka lat temu, myślał, że nigdy nie usłyszy takiego pytania.

- Zgubiłem sweter - zaczął powoli.

Lubił go, był ciepły, miękki w środku, oczywiście czarny. Nawet nie wiedział, gdzie go posiał.

- O, widziałam gdzieś takie, które mogłyby ci się nawet spodobać - ucieszyła się, on nawet trochę też, słysząc jej entuzjazm. - Jak na zajęciach?

- Dobrze, matematyka idzie mi coraz lepiej.

- Armitage, to dobry nauczyciel - zaśmiała się. - A jak on się ma? Wciąż chodzi o kulach?

- Już nie, byliśmy wczoraj na kręglach z jego przyjaciółką Phasmą. W czwartek mamy korki.

Mówić jej o jego dziwnym zachowaniu, czy nie? Postanowił pominąć ten temat.

- Wszystko w porządku?

- Dlaczego pytasz? - był zdziwiony pytaniem.

- Po prostu zwykle mówisz o nim wiele, wiele więcej i to sam z siebie.

Gdyby nie była to rozmowa telefoniczna, właśnie odwróciłby wzrok. Czuł jednak, że palą go policzki i cieszył się, iż nikt go nie widzi.

- Ostatnio zachowuje inaczej - zaczął, nie wiedząc co dokładnie chce powiedzieć. - Zapytałem o to Phasmę i powiedziała, że ma teraz jakąś ciężką sytuację. Wiesz, trochę się martwię.

Nie mówił jej o ojcu Huxa, wspomniał jedynie i to bardzo na około, ale Leia zdawała domyślać się znacznie więcej.

- Wszystko będzie dobrze - powiedziała, a on poczuł się dziwnie lepiej. - Myślę, że musisz być po prostu wyrozumiały i go wspierać. – Kylo był pewien, że się uśmiechnęła. - Muszę powoli kończyć. Dobranoc, śpij dobrze, Ben.

- Dobranoc mamo. I dziękuję.

Wbił wzrok w ścianę zaklejoną plakatami. Skąd mama wiedziała, że coś jest nie tak? Nie miał pojęcia. Zastanowił się nad jej słowami, nie był zbyt wyrozumiałą osobą, a jedynym sposobem, żeby wesprzeć Huxa była pomoc. Przemyślał to wszystko dokładniej, po czym napisał do Armitage’a.

Kylo: Możemy mieć te korki u Ciebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz