...

czwartek, 11 stycznia 2018

Antidotum na niepokój cz.3



Armitage odwrócił się wściekły, że ktoś mu przerwał i wtedy ujrzał Phasmę.

- Wystarczy, Hux - powiedziała spokojnym i stanowczym głosem. - Nie warto.

Głos Phasmy działał na Armitage’a jak zimny prysznic. Kylo przytrzymywany przez chłopaków na ziemi i tak już nic nie zrobi. Nie ma sensu dalej go okładać. Poza tym, jest środek zajęć. Po co narażać się na zbędne pytania. Hux starał się uspokoić oddech, ciągle patrząc na dyszącego Rena, który zaczynał zbierać się z ziemi i wyrywać uchwytom kolegów. Armitage otrzepał ubranie i opuścił dziedziniec, prowadzony przez Phasmę. Jeżeli była osoba, której zawdzięczał życie (albo przynajmniej ciągle symetryczną twarz) była to ta dziewczyna. Od pierwszej chwili, gdy się poznali, połączył ich chłodny osąd i pragmatyzm myślenia. O Phasmie jej rocznik wypowiadał się, jako o bezdusznej. Hux ciągle pracował na taki tytuł.

- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego w ogóle się z nim zadajesz.

- Uwierz, zadaję sobie to pytanie przynajmniej raz dziennie - westchnął Hux.

- O co poszło tym razem?

Zauważył, że wracali do szkoły dłuższą drogą. Spojrzał na Phasmę, musiał zadrzeć trochę głowę, bo była od niego wyższa, mniej więcej wzrostu Kylo Rena. Mierzyła go zimnym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu. Hux po raz kolejny przypomniał sobie, że nie ma pojęcia jak tak naprawdę nazywa się ta rozsiewająca wokół siebie atmosferę grozy blondynka z dziwnym upodobaniem do srebrnych ubrań - co dziwne i niezrozumiałe dla Huxa, wyglądała w nich dobrze. Nie pytał, w sumie nie było mu to potrzebne.

- Długa historia, ale muszę temu baranowi dawać korki z matmy, bo inaczej nauczycielka mnie obleje, wiesz, jaka ona jest - wyjaśnił krótko. - A on chce teraz specjalnie zawalić, żebym nie zdał. No i tak jakoś poszło.

- Jak to jest, że zawsze wpakujesz się w coś takiego?

Hux wsadził ręce głęboko w kieszenie spodni.

- Ja nie wiem, Phasma, życie mnie nienawidzi. Jak wszytko ma być beznadziejne to bez wyjątków, nie? - Jego uśmiech był słaby i ironiczny. - Powiedz mi, jak ja przez to przejdę, przecież my się zajebiemy szybciej niż on zapamięta wzory skróconego mnożenia. Dostałem pięć kartek do przerobienia z nim na następny tydzień. Każda zła ocena Kylo idzie na moje konto, przepraszam, w jaki sposób to działa na moją reputację!? - Hux kopnął leżący na chodniku kamień. Dawno się tak nie wściekł, a to był dopiero początek. Phasma za to słuchała go w ciszy i odpowiadała stonowanym głosem.

- Krzyk ci nie pomoże, tak samo jak załamywanie się. Oczywiście gdyby mnie wsadzono wprost do taniej teen dramy, też miałabym z tym problem, ale nie możesz się teraz poddać. Masz jakikolwiek pomysł, żeby skłonić go do nauki?

Hux wyciągnął jedną rękę z kieszeni i zacisnął w pięść.

- Nie, Hux – zganiła go szybko.

- To nie wiem. Wyślę mu groźby czy coś, bo upraszać się nie będę.

- Tak, a  potem on cię udusi, skopie i będę cię szukać w rowie - Hux przemilczał to, że Phasma byłaby prawdopodobnie jedyną, która by go szukała - On coś w ogóle lubi?

Hux zastanowił się przez chwilę. To w zasadzie było dobre pytanie, co lubił Kylo. Chętnie czytał, to na pewno. Słuchał wszelkiej hałaśliwej w opinii Huxa muzyki, chodził także na koncerty w podejrzanych lokalach, gdzie jemu podobni turbowali się w rytm rozwalających bębenki uszne basach. Armitage raz dał się namówić na taki wypad, to zgubił lewego buta i po dziś dzień go nie znalazł. Kylo był też skłonny oddać swoją rodzinę za pudełko pizzy, ale w tym aspekcie akurat obaj się zgadzali.

- Metal, książki, nie wiem… gry. Nie śpi w nocy żeby wbijać sobie dobre rankingi. - Phasma obdarzyła go znaczącym spojrzeniem. - Nie pytaj, skąd to wiem, wysyła mi screeny, gdzie to 10 miejsce na tablicy jest najpewniej największym sukcesem, jaki odniesie w życiu.

Weszli już do budynku szkoły, kierowali się pod klasę, w której następną lekcję miała Phasma.

- Ale nic w tego, co wiem, nie jest w stanie mi pomóc. Co, mam go może przekupić? Wystarczy, że stawiam mu cole średnio trzy razy w tygodniu, bo on oczywiście nigdy nie ma drobnych.

Phasma przez chwilę się nie odzywała i Hux był już prawie pewien, że nic nie powie, gdy w końcu powiedziała:

- Naprawdę nie masz na niego żadnego haka? Przy rozchwianiu emocjonalnym Rena, powinieneś mieć całe kartoteki.

- Myślisz, że to takie proste, jak częściej niż piątkę dostaje od niego w twarz?

Phasma była niewzruszona.

- Nic, co byłoby na tyle silne, by się ten frajer ugiął - westchnął. - W najgorszym wypadku zmienię szkołę. Może wyjdzie mi to na dobre bez niego u boku.

Zatrzymała się przed zakrętem do swojej sali i spojrzała mu w oczy.

- Chyba się przesłyszałam – jej brew powędrowała w górę, pod blond grzywkę, a zdziwione spojrzenie prześwidrowało go na wylot - przecież Armitage Hux się nie poddaje.

Hux stanął jak wryty. Miała rację. Hux nie z takich problemów wychodził bez szwanku, zwycięsko nawet. Dlaczego więc konfrontacja z Kylo, nie pierwsza z resztą, miała sprawić, że rezygnował ze swoich planów, usuwał się, oddawał wygraną walkowerem?

- Jesteś sprytny, na pewno coś na niego znajdziesz, a jeśli nie - urwała i uśmiechnęła się brzydko - Może ja i moja drużyna będziemy mogli ci pomóc - zadzwonił dzwonek - Ale to w ostateczności Hux, teraz rusz łepetyną i pokaż, że Kylo zadarł ze złą osobą.

Pomachała mu i znikła za zakrętem.

Hux wyprostował się i wziął głęboki oddech. Poprawił koszulę i stanowczo skierował swoje kroki pod swoją klasę. Tego dziś potrzebował - podbudowania. Po popychaniu go na WF-ie, upokorzeniu na matematyce i wytarciu nim szkolnego dziedzińca, nadszedł czas na rewanż i Armitage Hux z każdym krokiem gotowy był zmierzyć się z Kylo Renem, nie poddać się i udowodnić mu, ile był wart.
***

Tymczasem Kylo siedział na ziemi opustoszałego korytarza szkolnego i zawzięcie bazgrał coś w zeszycie. Był podirytowany całą tą sytuacją. Z jednej strony zarozumiałość Huxa go po prostu wkurwiała i to tak bardzo, że o mało co nie sprawdził dziś czy asfalt może posłużyć za papier ścierny przy użyciu rudzielcowej twarzy. Bo Armitage próbował go podejść, szantażować, ba!, to była walona próba kontroli. Jego, Kylo Rena. Z drugiej jednak strony byli całkiem blisko i Hux był chyba jedyną osobą, którą mógł nazwać przyjacielem. Co prawda była to przyjaźń oparta na siniakach i wyzwiskach, ale także na śmiechu, wytrzymywaniu razem na zajęciach oraz wzajemnej pomocy. W dodatku Armitage nigdy nie nazwał go Benem Solo, zawsze zwracał się do niego po prostu Kylo, co już wywyższało go ponad większość znanych Renowi ludzi. Dziwna relacja, ale już samo posiadanie jej przez Kylo było zaskakujące. Gdy był młodszy starał się z kimś zakumplować, jednak zawsze kończyło się tak samo, wyzwiskami, obgadywaniem za plecami, wyśmiewaniem się z jego wyglądu, a później bójkami. Nie zawsze wszczynał je sam Kylo, ale szybko zauważył, że nie liczy się to czy jego cios był pierwszy, czy też nie. I tak to była zawsze jego wina, nikt nie chciał uwierzyć w winę pozostałych dzieci.

Hux, mimo jechania po nim jak po burej szmacie, z wzajemnością, był dla Kylo klarowny, zrozumiały, był pewna stałą w jego życiu, czymś, czego nigdy nie posiadał. Przy jego rodzinie to było po prostu niemożliwe. Westchnął odganiając te myśli. Głupio mu było z powodu całej tej sytuacji z matematyką. Po prostu jej nie rozumiał, a matematyczka go nienawidziła. Miał świadomość, gdzieś z tyłu głowy - to był bardzo cichy głosik, ale nie do zignorowania - że Huxowi należały się najnormalniejsze w świecie przeprosiny. Nikt go nie nauczył przepraszać, nie robiła tego ani jego matka, ani ojciec, wszystkie ich konflikty były przemilczane, a nigdy nieoczyszczana rana jątrzyła się i co jakiś czas obciekała śmierdzącą ropą ich kłótni.

Wstał z ziemi, tak bardzo zły, że znowu o tym myśli. Włożył słuchawki w uszy, z zamysłem przespacerowania się po szkole przed następną lekcją. Może przejdzie się do biblioteki, to było jedno z niewielu miejsc, w którym czuł się zupełnie swobodnie. Bibliotekarki go lubiły, pozwalały mu wchodzić między półki i wypożyczać wszystko bez limitów, w zamian za jego częstą pomoc w noszeniu pudeł, segregowaniu książek i pomocy przy ciągle zacinającym się systemie, który miał niby usprawniać wypożyczanie, ale przez słaby sprzęt tylko je utrudniał. Może pożyczy Miltona? W końcu mógłby czytać „Raj utracony” bez końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz