...

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Antidotum na niepokój cz.7

- Szukamy miejsc zerowych, wiesz czym są miejsca zerowe, prawda? - zapytał Hux, powoli cedząc każde słowo. Był na skraju wytrzymałości, a bardzo nie chciał krzyczeć, bo bolało go tego dnia gardło.

Kylo zamyślił się przez chwilę, odwracając wzrok od świdrującego go wzroku Huxa i upijając łyk kawy. Od pół godziny, odkąd przyszli do domu Rena, zdążyli zrobić całe dwa zadania, a na następny dzień musieli skończyć dwie strony. Snoke była nieubłagana jeżeli chodzi o terminy, gdy raz nie zrobili połowy, to dostali taki ochrzan, że Hux przez całe dwie lekcje nawet nie westchnął. Kylo nie był pewien, czy w ogóle wtedy oddychał. Od tego czasu bali się ominąć jakikolwiek przykład, co doprowadzało Armitage’a do szewskiej pasji, bo Kylo był wyjątkowo oporny na schematy matematyki.

- Tam gdzie x ma wartość zero? - Kylo odpowiedział pytaniem, przygotowując się jednocześnie na to, że Hux zajebie mu książką. Znowu.

- Tak, brawo! - Rudy dalej mówił do niego jak do dziecka, co bardzo Kylo irytowało. - To teraz je oblicz.

- Ale jak?

- No ja się zabiję zaraz!

- Proszę, oszczędź mi trudu.

Hux zmierzył go wzrokiem, Ren wzruszył tylko ramionami.

Tłumaczyłem ci już trzy cholerne razy. Te liczby przy x-ach to a,b i c, bierzesz je i liczysz pierdoloną deltę. Potem jej pierwiastek wstawiasz we wzór. I koniec, rysujesz wykres i idziemy dalej.

- Jaki był wzór na deltę? - zastanowił się głośno Ren.

Hux gwałtownie odsunął krzesło, wstał i skierował się do wyjścia z pokoju.

- A ty dokąd? Nie wiem, co dalej robić! - zawołał oburzony i bezradny Kylo.

- Zapalić. Zawołaj mnie, jak znajdziesz oba miejsca - odparł i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami. Przez Kylo jego rak płuc nadejdzie szybciej niż to planował.

- Pamiętasz, że mam balkon? - krzyknął za nim Ren. - Nie musisz wychodzić z mieszkania.

Hux był tak chętny do opuszczenia tego przybytku, że zapomniał o takim wynalazku jak balkon. W pożyczonych od Kylo laczkach wyszedł na zewnątrz i odpalił papierosa.

Kylo dręczył deltę, która za cholerę nie chciała okazać przed nim strachu. W końcu, po strasznie długim czasie coś wymodził i poczłapał na balkon, oczywiście boso, żeby Hux mógł zobaczyć, czy udało mu się rozwiązać zadanie. Nie był go pewny, ale już i tak nie potrafił nic więcej wymyślić. Idąc zaklinał kartkę, aby wyniki na niej były poprawne.

Armitage wypalał już chyba trzecią fajkę, gdy Ren do niego przyszedł.

- Ech, nie mogłeś mi dać jeszcze pięciu minut bez ciebie? - marudził Hux.

Kylo wywrócił oczami i podał Huxowi kartkę z wynikiem. Armitage zgasił papierosa o wystawioną specjalnie dla niego popielniczkę i zabrał kartkę. Z kieszeni spodni wyciągnął zmiętą kartkę z odpowiedziami, które wyliczył sam w domu, żeby się dodatkowo nie męczyć z Renem.

- Jest dobrze. Dawaj następne - zarządził.

Na twarzy Kylo pojawiło się coś na kształt dumy. Obrócił się i wrócił do swojego zawalonego papierami pokoju. Za nim do wrócił Hux, szurając laczkami po podłodze. Bardzo chciał, aby jakaś magiczna siła sprawiła, że Ren obudzi się pewnego ranka z matematycznym umysłem. Zastanawiał się, czy gdyby odpowiednio mocno zajebał Kylo w głowę, to czy jakieś trybiki by mu się nie odblokowały. Słyszał o ludziach, którzy otrzymali nowe zdolności po wypadkach. Albo może lepiej wypchnąć go z balkonu?

- Czy możemy to szybko skończyć i iść jeść? - zapytał z nadzieją, gdy zasiadał do biurka.
- Spróbuję - mruknął Kylo, gryząc końcówkę ołówka i wpatrując się w kartkę z obrzydzeniem. - Co chcesz jeść?

- Nie wiem, cokolwiek zrobisz będzie ok - powiedział, przecierając twarz, traktując zupełnie normalnie fakt, że jak przychodził do Kylo to równocześnie przychodził na obiad do Kylo. - Ale nie myśl o tym teraz. Masz zadanie: Prosta przecina wykres funkcji kwadratowej w punktach A i B…

Pracowali jeszcze przez pół godziny, Renowi udało się zrobić aż dwa zadania, podparte krzykami i wyzwiskami Huxa, ale rozwiązane, to rozwiązane. W końcu odrzucił od siebie zeszyt, w którym bazgrolił równania.

- Spaghetti czy naleśniki? - zapytał sunąc do kuchni. Nawet nie kwestionował karmienia Huxa kilka razy w tygodniu, w sumie to całkiem lubił gotować.

- Spaghetti! - odkrzyknął, również wstając z krzesła i rozciągając się.

Przeszedł kilka kroków od biurka i przewalił się na łóżko. Lekcje z Renem okrutnie go męczyły, wchodził na wyżyny swojej cierpliwości, dziś jeszcze go nie pobił, książka to tylko silniejszy motywator.

Hux przewrócił się na bok i rozejrzał się po pokoju. Wbrew pozorom ściany nie były czarne, a jasnoszare, zawalone plakatami z wizerunkami zespołów czy postaci z filmów i komiksów. Gdzieniegdzie Kylo nabazgrał markerem jakiś wers piosenki lub obkleił dziury między plakatami oczojebnie kolorowymi naklejkami. Jedną ze ścian zajmował wielki regał z książkami - kilka rzędów poświęcono także płytom CD, DVD, grom i komiksom - tuż obok stało spore łóżko, dalej dywan, sprzęt do ćwiczeń, mata i kolejne stosy książek, które po prostu nie mieściły się już w regałach. Gdyby Hux nie przychodził tu tak często, to tu i ówdzie leżałyby rozwalone ciuchy Rena, których nigdy nie chciało mu się chować do szafy, ale że Kylo miał dość Armitage’owych spin, to chował je przed jego przyjściem. Na parapecie stały doniczki z różnego rodzaju sukulentami, częsty powód przytyków Huxa, ale Kylo nie miał kompletnie zamiaru się tym przejmować.

Pokój Rena zdecydowanie różnił się od pokoju Huxa, który był niemal pedantycznie czysty. Na białej ścianie wisiały dwa schematy maszynerii wojskowej - symetrycznie. Jego książki były ułożone równo na półkach, na biurku znajdowały się tylko rzeczy mu niezbędne. Kylo twierdził, że było tam zimno, Hux zarzucał to na fakt, że Ren był u niego może trzy razy. On sam lubił swój pokój, uważał, że uroku dodawało mu legowisko Milicent.

Armitage z trudem wstał z łóżka i przeszedł do kuchni, by dołączyć do Kylo, który kroił właśnie pomidory. Usiadł przy wyspie i położył głowę na zimnym blacie.

- Będziesz tak leżał czy mi pomożesz, rudy leniwcu? - Pomidory wylądowały w garnku, a Ren przerzucił się na masakrowanie nożem papryki.

- Już ci pomagam wystarczająco, zmęczyłem się - mruknął. - Poza tym nie chcesz mnie w kuchni, nie umiem gotować.

Hux wyprostował się na taborecie i przyglądał się sprawnym ruchom noża w ręku Kylo. Zastanawiał się czy bardzo bolało bycie dźgniętym.

- No tak, zdechłbyś z głodu i na nic by ci się nie przydały te wszystkie wielomiany i delty. Jak się ma Millicent?

Hux zrezygnował z odpowiedzi na zaczepkę. Niech się już Kylo o niego nie boi.

Dobrze, jak to może się mieć kot - powiedział. Sos zaczynał nabierać zapachu, a kiszki Huxa zawiązały się w supeł.

Jego odpowiedź zamknęła rozmowę na kilka chwil, dopóki telefon Huxa nie wydał dźwięku powiadomienia. Odblokował ekran, pisała ich grupa klasowa. 

- Piszą o wycieczce - poinformował Rena.

- No tak, będziesz jechał? - zapytał i sięgnął po cebulę z niezadowoleniem na twarzy. Nienawidził kroić tego wyciskającego z niego ostatnie łzy cholerstwa.

- Wolałbym nie - powiedział, przeglądając klasową grupę.

W ankiecie do wyboru było jakieś miasto, o którym nigdy nie słyszał i bardzo odpychający dla niego wyjazd w góry. Hux szczerze nienawidził natury, wolał siedzieć w domu lub chodzić po mieście. Z niewiadomych jednak powodów klasa niemal zgodnie głosowała na wypad na łono natury.

- Boisz się pająków?

- Ja się niczego nie boje, kretynie.

- Bullshit - mruknął. - Każdy się czegoś boi, nawet ty.

- Wszyscy, którzy zamykają oczy na horrorach tak mówią, żeby poczuć się lepiej - odparł.

Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio by się czegoś bał. Może jako dziecko, ale teraz zdecydowana większość rzeczy powodowała u niego agresję.

- Mam nadzieję, że kolejny mecz będziesz mógł spędzić w domku z wrzaskami ojca - odgryzł się. Nie wiedział wiele o sytuacji Huxa w domu, ale na mecze zawsze narzekał.

Przez ułamek sekundy Armitage zesztywniał, wstrzymał oddech. Wiedział, że Kylo nie jest poważny, jednak uwaga była dość dotkliwa, nawet jak na niego. Szybko otrząsnął się, mając nadzieję, że Kylo, skupiony na mieszaniu sosu, nie zauważył żadnej zmiany w jego zachowaniu. Dalej wmawiał sobie, że nie bał się niczego.

- Zajebiście - burknął. - Pewnie ci to na rękę, bo w końcu jakiś obejrzysz do końca.

- Czyżbym znalazł jakiś czuły punkt? - wyszczerzył się do niego brzydko.

Co prawda Kylo podejrzewał, że coś w domu Huxa musi być bardzo nie tak, ale nie potrafił się teraz zatrzymać, w końcu to rudzielec zaczął.

- Nie twój interes - niemal warknął.

Wstał i wyszedł z kuchni, po czym zamknął się w łazience. Usiadł na brzegu wanny i przetarł dłońmi twarz. To nie był problem Rena, nie powinien się wtrącać ani rzucać takich komentarzy. Hux przeklinał się za taką reakcję, za to, że był taki słaby i dawał się pomiatać ojcu nawet, gdy nie było go w pobliżu.

Co jak co, ale tej reakcji Kylo się nie spodziewał. Skręcił ogień pod garnkami i ruszył pod drzwi, czując się cholernie głupio, choć nie wiedział, czy bardziej z sytuacji, czy przez swoje własne zachowanie.

- Hux? - głos mu zadrżał, cholera, co się z nim działo?

Hux uspokajał oddech. Czemu Kylo się przejmował, czemu za nim poszedł? Armitage nienawidził takich scen, nie miał doświadczenia w emocjach i nie umiał sobie ze sobą poradzić. Przybrał więc poważną, nieznoszącą sprzeciwu minę. Nie miał żadnego obowiązku komukolwiek się tłumaczyć, a już na pewno nie Renowi. Nie pozwoli sobie na większe upokorzenie niż to, co się teraz działo. Przekręcił zamek i otworzył drzwi. Tuż przed nim pojawił się Kylo, z wyrazem twarzy, którego Armitage nie umiał rozpoznać. Nie był pewien, czy chciał.

- Nie widać, że zajęte? - powiedział i wyminął Kylo. - Czy możemy już jeść? Jak umrę ci w domu, to będziesz miał poważniejszy problem.

Kylo na kilka chwil zamarł, bo nie za bardzo wiedział, co się właśnie stało, po czym zacisnął zęby i wrócił do kuchni. Nałożył dwie porcje, starając się uspokoić, po co w ogóle polazł za Huxem, jego życie, jego sprawa, on go tylko uczy matmy. Postawił przed nim talerz, bez żadnego słowa i sam zaczął jeść. Coś w nim czuło się zranione, ale nie zamierzał tego rozkminiać.

Nie pamiętając smaku obiadu, Hux wrócił do domu. Przed wyjściem powiedział Kylo, żeby ten dokończył resztę zadań, bo polegają na tym samym, co zrobili razem i przesłał mu zdjęcia. Nie rozumiał, dlaczego w jednej chwili nie mógł znieść siedzenia z Kylo przy jednym stole, w sumie nie stało się nic wielkiego. Ren był poniekąd jego ucieczką z domu i wiedział, że Kylo o tym wie, w jakimś stopniu, dlatego użycie jego problemów przeciwko niemu było jak zdrada. Hux nie lubił rozdrabniać się nad swoim życiem, od zawsze uczono go, że tylko racjonalizm i pogarda zapewnią mu godny byt. A od korzeni nie mógł się odciąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz