Kylo wciąż czuł się dziwnie. Chciał napisać do Huxa, myślał nawet przez chwilę o wysłaniu mu czegoś, co Armitage mógłby odebrać jako przeprosiny, ale w końcu olał temat i siadł do matematyki. Po trzech godzinach wysłał rudzielcowi zdjęcia, po czym padł na łóżko jak po ciężkim treningu. Matma mogłaby spokojnie pracować w sali tortur. Hux odebrał wiadomości, gdy wrócił spod prysznica. Choć bardzo mu się nie chciało, sprawdził zadania i, ku jego zaskoczeniu, zdecydowana większość była dobrze.
Armitage: Jak chcesz, to potrafisz. Szkoda, że najpierw muszę wyjść z siebie, żeby to się stało.
Spojrzał na ekran telefonu, znów nie miał pojęcia co napisać. Zamigotało mu powiadomienie z ich grupy klasowej, otworzył je i szybko przeczytał.
Kylo: To jak? Jedziesz?
Armitage: Ale męczysz 😑 Tam będzie tak nudno. Już wolę w domu zostać.
Kylo: Myślisz, że możesz sobie tak po prostu odpuścić, Panie Przewodniczący Szlachetnej 2B?
Armitage: Wow, ale dziś nisko uderzasz, Ren. Ja im powiedziałem dzisiaj jasno, że wszystko zorganizuję, tylko niech się zdecydują, nie ma potrzeby, żebym jechał.
Kylo: Wezmę tę butelkę Ballantine’a co nam została. I na pewno będziemy grać w pokera, będziesz mógł wszystkich ogrywać na jedzenie albo pieniądze.
Armitage: Kusisz, ale nie zmienia to wycieczek w las, komarów i deszczu. Lubię moje łóżko suche i z wypraną pościelą.
Kylo: I tak będziesz musiał chodzić na lekcje. Pani Snoke nie odpuszcza.
Kylo: I będziesz z nią tam sam na sam.
Kylo: Tylko ty, tablica i jej dyszenie za twoimi plecami.
Armitage: Dobra już! Zamknij się, bo mi niedobrze. Pojadę na tę durną wycieczkę. 😩
Kylo: Myślisz, że możesz sobie tak po prostu odpuścić, Panie Przewodniczący Szlachetnej 2B?
Armitage: Wow, ale dziś nisko uderzasz, Ren. Ja im powiedziałem dzisiaj jasno, że wszystko zorganizuję, tylko niech się zdecydują, nie ma potrzeby, żebym jechał.
Kylo: Wezmę tę butelkę Ballantine’a co nam została. I na pewno będziemy grać w pokera, będziesz mógł wszystkich ogrywać na jedzenie albo pieniądze.
Armitage: Kusisz, ale nie zmienia to wycieczek w las, komarów i deszczu. Lubię moje łóżko suche i z wypraną pościelą.
Kylo: I tak będziesz musiał chodzić na lekcje. Pani Snoke nie odpuszcza.
Kylo: I będziesz z nią tam sam na sam.
Kylo: Tylko ty, tablica i jej dyszenie za twoimi plecami.
Armitage: Dobra już! Zamknij się, bo mi niedobrze. Pojadę na tę durną wycieczkę. 😩
Kylo zaśmiał się z satysfakcją. Punkt dla niego.
Kylo: Nie będzie aż tak źle Hux. I to tylko cztery dni.
Armitage westchnął. Dopiero gdy Milicent otarła się o jego gołą nogę spostrzegł się, że stoi na środku pokoju, zamiast sobie gdzieś usiąść. Lepszym pytaniem było, kiedy zdążył wstać od biurka, gdzie sprawdzał zadania Kylo. Musiał to zrobić nieświadomie, przekładając swoje nerwy na kroki po pokoju. Tam gdzie stał, tam położył się na dywanie.
Armitage: Aż cztery😑 Zacznę jutro ogarniać jakiś hotel, znając budżet, jaki nasza klasa chce przeznaczyć na zakwaterowanie, znowu trafimy do największej dziury w okolicy, jak w tamtym roku.
Przed oczami Huxa przesuwały się prawdziwe obrazy wojny, gdy okazało się, że łazienki są na korytarzach.
Ren z uśmieszkiem patrzył jak w Huxie budzi się typowy dla niego chłodny pragmatyzm, jak kręcą się trybiki, prawdopodobnie ogarnie wszystko jeszcze dziś, a jutro pokaże im z trzy, cztery opcje. Mógłby być dowódcą jakichś żołnierzy. Albo nawet generałem.
Kylo: Nie musisz im mówić o tańszych opcjach, raczej nikt cię nie sprawdzi.
Armitage: Ale wiesz jak to jest, zacznie się marudzenie, że co tak dużo i całe pierdolenie, jakby to była moja wina. 😩
W tej chwili na ekranie Huxa wyświetliło się przychodzące połączenie. Numer: Nieznany. Odebrał, gdy dzwonek nie ucichł po kilku sekundach. W przeciwieństwie do Kylo, nie miał problemów z rozmawianiem z obcymi.
- Halo? - odebrał, przygotowując się, że zaraz ktoś zapyta o jakiegoś Adama, a no nie znam Adama, ach pomyłka, dziękuję, do widzenia. W słuchawce jednak rozpoznał znajomy głos.
- Czy to Armitage Hux?
- Tak, o co chodzi.
- Mówi Poe Dameron. Mam ważną wiadomość.
- No czego chcesz.
- Halo, czy to Hux? Czy dodzwoniłem się do Armitage’a Huxa?
- Tak, to ja! O co chodzi? Czy ty mnie słyszysz?
- Czy możesz oddać słuchawkę Armitage’owi? Rudy, trochę blady i niepociągający.
- Poe idioto!
W słuchawce coś nagle zaszeleściło, jakieś niezrozumiałe odgłosy, śmiechy, Hux nie wiedział, co się dzieje, musiał odsunąć aparat od ucha. Po chwili znów przemówił do niego głos, tym razem kobiecy.
- Halo, Armitage? Wybacz, byłam pewna, że będzie umiał się zachować.
- O co wam chodzi, Rey? Czy to jakiś głupi żart? Bo jak tak, to się rozłą…
- NIE! Znaczy, nie, czekaj. Poe jest głupi, a ja mam sprawę, bo słyszałam, że organizujesz wycieczkę.
- Organizuje, a co?
- Nie chciałbyś połączyć klas? Bo moi nie umieją się zdecydować, a jak im powiem, że jedziemy z B, to przynajmniej pojedziemy gdziekolwiek.
Hux lubił, gdy ludzie dzwonili do niego w akcie desperacji. Mogli za nim nie przepadać, ale wiedzieli, kim jest i że zna się na rzeczy. Podnosiło mu to samoocenę.
- Pewnie żadna ze stron nie będzie zadowolona, ale będzie taniej.
- Ale z ciebie cebula, Hux.
- Ej, ja was nie zmuszam.
- Ok, ok. To licz dodatkowe trzydzieści osób i daj mi znać, jak będziesz miał kwatery, to ogarniemy plan.
- Spoko, ale ty załatwiasz z dyrektorem.
- Deal.
- A w ogóle to skąd Dameron koło ciebie?
- Spotkanie samorządu.
- O 20? Poza tym Poe jest z mojej klasy...
- Przywilej posiadania przyjaciół.
Po krótkich docinkach i pożegnaniu, rozłączyła się. Pierwszą myślą Huxa po rozmowie było to, że najprawdopodobniej Kylo dostanie szału, jak się o tym dowie. Ale z drugiej strony, co go to obchodziło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz