Gdy
podjechali pod dom Phasmy, dziewczyna, która zauważyła ich przez kuchenne okno,
wyszła na zewnątrz, żeby otworzyć bramę. Mieszkała w małym domu, za to z dużym
i bogatym ogrodem. Wejście znajdowało się pod werandą obrośniętą bluszczem,
chociaż na jesień trochę wyblakła, to przez ciepłe miesiące była bujna. W
drzwiach za nią Kylo zauważył dwójkę dzieci. Były małe, ale tak jak Phasma
miały niezwykle jasne blond włosy i spojrzenia, które zdawały się ciągle knuć
jakiś plan. Hux wyłączył silnik i wyszedł z samochodu, Kylo podążał. Robiło się
coraz ciemniej, zaczęło powoli kropić.
- Cześć - przywitała się
Phasma, podnosząc rękę, ale szybko schowała ją do kieszeni dresowych spodni,
nie ubrała się za dobrze, wychodząc na chłód.
- Hej, Phas -
odpowiedział Hux, stając przed maską samochodu.
- Hej. - Kylo czuł się
strasznie nieswojo. Ostatnio miał z Phasmą coraz lepszy kontakt, ale w tym
momencie czuł się jej okropnie dłużny, a nie lubił tego poczucia.
- Kylo, mama się pyta,
czy lubisz szpinak, bardzo chce ci dać zapiekankę - powiedziała
niespodziewanie.
Ren zamrugał
kilkukrotnie, nie tego się spodziewał.
- Lubię - powiedział w
końcu. - Na pewno nie będę problemem?
Phasma machnęła ręką.
- Wiesz ile razy ten tu
był odratowany w tym domu? - wskazała na Huxa. - Nie przejmuj się, nie robisz
problemu. Wręcz przeciwnie, bo dzieci będą miały zajęcie.
Kylo wychylił się za
Phasmę i zerknął na wejście do domu. Dzieciaki uciekły w głąb, jak tylko
zobaczyły, że Kylo się patrzy, ale zaraz ich główki pokazały się w oknie.
- Jakieś porady? -
szepnął do Huxa.
- Powodzenia -
powiedział.
- To ja wracam, bo
zamarznę. Jak już skończycie czułości, to Kylo wbijaj - powiedziała, posłała
Huxowi znaczący uśmiech i wróciła do domu, krzycząc coś do swojej mamy.
- Ona wie - bardziej
stwierdził niż zapytał Ren.
- Ta - odparł Hux,
szurając butem po żwirze. - Nie przeraź się, jakby o coś pytała, ale raczej nie
powinna.
- Przy rodzicach i
rodzeństwie?
- Nigdy nie wiesz, czego
się spodziewać – zaśmiał się. - Ale nie sądzę, więc zjedz zapiekankę i wyluzuj,
będzie dobrze.
- Przepraszam za to, że
masz przeze mnie problemy - mruknął Kylo grzebiąc glanem w żwirze.
- To nie przez ciebie -
nalegał Hux i spojrzał na niego. - Nie jesteś problemem, Kylo.
Nie przejmując się tym,
że prawdopodobnie cała rodzina Phasmy patrzy, przylgnął do Huxa i naprawdę
długo nie chciał puszczać. Hux wtulił się w niego, z całych sił chciał go
zapewnić, że wszystko będzie dobrze, że teraz jest bezpieczny i że w żadnym
wypadku to nie on popełnił błąd. Po chwili jednak zaczął się odsuwać, miał albo
mało czasu, żeby wrócić, albo był już spóźniony i dawno martwy, Kylo jednak
ciągle go trzymał w pętli, którą tworzył jego ręce, palce zaplecione za plecami
Armitage’a. Hux uniósł swoje dłonie i ujął w nie twarz Kylo, patrzył mu w oczy.
Przeczesując mu włosy od nasady głowy, posyłał Kylo ciarki wzdłuż kręgosłupa i
tak bardzo, bardzo chciał go teraz pocałować. Nie wiedział, czy może, czy Kylo
jest na to gotowy. Nie mógł oderwać od niego oczu i myślał tylko o tym, jak
dobry to jest moment, jego serce już dawno wypadło z normalnego rytmu bicia.
Ale nie zrobił nic. Jego dłonie przesunęły przez ramiona i po torsie Kylo,
jakby mówiąc, że to już koniec.
- Muszę iść - powiedział,
odwracając wzrok. - Zachowuj się.
***
Kylo dygocząc wszedł do
domu Phasmy. W przedpokoju wziął kilka wdechów, żeby się uspokoić, po czym
wszedł do środka, od razu się witając.
- To jest Kylo -
przedstawiła go Phasma.
Jej ojciec siedział w
fotelu i czytał książkę, oderwał się tylko na chwilę, by przywitać Rena, mama
Phasmy zaraz do niego podeszła i z uśmiechem zaprowadziła do kuchni, która
oddzielona była od pokoju dziennego wielkim regałem. Dom nie był duży, ale
bardzo ciepły i przytulny. W salonie, gdzie stali, leżał puchaty dywan i dwie
kanapy wokół niego, zwrócone w stronę palącego się kominka. W wystroju
dominowały książki - półki i sterty pod ścianami - co szczerze się Kylo
spodobało. Na ścianie w kuchni poprzyklejane były dziecięce rysunki. Dzieciaki
przeskakiwały z kanapy na kanapę i obserwowały, jak Kylo przemieszcza się po
ich domu. Między dużym regałem a wejściem do kuchni znajdowały się schody na
górę - nie miały barierki. Zaraz pod nimi leżały pudełka z klockami i innymi
zabawkami. Kylo nie mógł się nadziwić jak żywe było to miejsce. On i Phasma
usiedli przy drewnianym stole w kuchni, a jej mama nałożyła mu na talerz
zapiekanki ze szpinakiem i zostawiła go razem z córką w kuchni. Zarówno ona,
jak i jej mąż mieli blond włosy, co było dość dużym fenomenem.
- Jesteśmy wegetarianami
- powiedziała Phasma, biorąc do ręki kubek herbaty.
- Nie przeszkadza mi to -
powiedział, biorąc się za zapiekankę ze smakiem. - Będę mógł potem obejrzeć
książki?
- Jasne. Mamy ich trochę,
tata jest historykiem i ogólnie zawsze się u nas dużo czytało - wyjaśniła.
Kylo uśmiechnął się
szeroko. Jak miło było dla odmiany przyjść do domu, gdzie rodzina jest
całością.
- Tak w ogóle to wiesz,
dziękuję, że pozwoliłaś mi tutaj zostać.
- Mówiłam ci, że nie ma
problemu, kumplujemy się, nie? Poza tym, nie pomóc chłopakowi Huxa, to jak nie
pomóc Huxowi - wyszczerzyła się.
Kylo zamurowało, gdy
usłyszał to sformułowanie, nim poczuł zdradliwą czerwień na policzkach wbił
wzrok w talerz.
- Od kiedy wiesz?
- Dłużej niż ty -
zaśmiała się. - Hux strasznie to przeżywał.
Kylo w swoich reakcjach
był jeszcze zabawniejszy niż Armitage. Uznała, że w sumie są siebie warci.
- Naprawdę? - Skoro już
tu był to dlaczego nie miałby się dowiedzieć o Huxie więcej?
- Serio, serio - pokiwała
głową. - Wiesz, jak to on zawsze jest taki opanowany i w ogóle. Nie, jeżeli
chodzi o ciebie. Bał się, że go odrzucisz. Szczerze, to nie sądziłam, że on tak
na poważnie, w sensie, jeszcze niedawno rzucaliście się sobie do gardeł -
zaśmiała się. - Ale teraz widzę, że się myliłam. Też go lubisz, nie? Głupie
pytanie - dodała zaraz, widząc czerwone policzki Kylo. - Ale ty wiesz, że on
jest – urwała i poprawiła się – w sensie, długo był przekonany, że jest aro,
prawda?
- Wiem, mówił mi -
powiedział Kylo łapiąc w dłonie kubek z herbatą, wciąż ciężko było mu spojrzeć
Phasmie w oczy. - Chociaż im bardziej starał mi się to wytłumaczyć tym bardziej
zawiłe mi się zdawało - wzruszył ramionami.
- Tak, mi też na początku
- zgodziła się. - Pewnie zrozumiesz kiedyś. Pytam, bo chcę, żebyście uniknęli
głupich nieporozumień. On jest bardzo wrażliwy na tym punkcie. Nie chcę się
wtrącać, ale jak będziesz miał wątpliwości, to z nim rozmawiaj.
- Lubię twoje podejście -
zdobył się na uśmiech.
- Dzięki - powiedziała,
nieco zaskoczona tymi słowami. Zrobiła łyk herbaty. - To teraz powiedz co u
ciebie.
Kylo zastanowił się nad
tym pytaniem. Nie zadawano mu go zbyt często, Hux spędzał z nim tyle czasu, że
po prostu to wiedział, a mama, mimo największych chęci, dzwoniła do niego
rzadko, częściej wysyłali wiadomości, zdjęcia. Zastanawiał się, jak tak
właściwie ma odpowiedzieć na pytanie Phasmy.
- Inaczej - zaczął, po
czym pociągnął łyk herbaty.
- To znaczy?
- Jestem komuś potrzebny
- uśmiechnął się, a Phasma była pewna, że nigdy nie widziała tak szczerego
uśmiechu u Rena.
No chyba, że gdy patrzył
na Huxa.
Phasma uśmiechnęła się
również, Kylo był zupełnie inny niż jej się zdawało, zaczynała rozumieć, co
Armitage mógł w nim zobaczyć, a pewnie większość z tych rzeczy miała być
dopiero odkryta. Kylo był bardzo zamknięty, jednak miał ciepłe spojrzenie.
Phasma nie mogła się nadziwić, że takie dwa złamane i potargane przez los
indywidua odnalazły się w przytłaczającej je ciemności.
- Chyba obaj się
potrzebujecie - powiedziała. - Tak w ogóle to smakuje ci? - zmieniła temat. Nie
chciała go przytłoczyć. - Mama lubi eksperymentować w kuchni, zawsze czeka na
opinie.
- Bardzo dobre. Czy to
ser feta? Podkreśla smak. - Ta część duszy Kylo która definitywnie była
kucharzem właśnie się odezwała.
- Tak, ja za nim nie
przepadam, ale całkiem pasuje - powiedziała. - Ty też lubisz gotować, nie? Hux
wspominał, że go dokarmiasz. I dobrze, bo taki patyk z niego, że strach
dotknąć. Chcesz być kucharzem czy coś?
- Nie wiem, czy gotuję na
tyle dobrze, ale Armitage nie narzeka. Szczerze mówiąc, to nie wiem jeszcze co
ze sobą zrobić. To dziwne jeszcze nie mieć nawet osiemnastki i już stać przed
decyzją „kim będę w życiu”. A ty masz jakieś pomysły?
Phasma położyła ręce na
stole, a na nich oparła głowę.
- Też nie do końca.
Architektura, design może - zamyśliła się. - Ale zgodzę się z tobą, ja nie wiem,
kim jestem teraz ani co będę robić jutro, a co dopiero za kilka lat.
- Architektura? Nieźle,
musiałabyś chodzić na kurs przygotowawczy prawda? Lubisz w ogóle takie
techniczne rysunki? - zgarnął swój talerz i podszedł do zlewu, żeby go umyć.
- Zostaw, ja potem
pozmywam - powiedziała, zanim odkręcił wodę. - A co do rysunków to trochę
lubię, matma mi idzie bez problemu i rysuję, więc może nie byłoby tak źle.
- Mam nadzieję, że ci się
uda - mruknął, zmywając tak czy siak. - W końcu matura za kilka miesięcy, nie?
- Nawet o tym nie
zaczynaj - westchnęła. - Papier bez wartości, a tyle szumu o tym, że mnie mdli
na samą myśl.
Wstała od stołu i
podeszła do wyjścia z kuchni.
- Chodź, pokażę ci
książki, a potem możemy w coś zagrać jak chcesz - zaproponowała.
Kylo ruszył z nią i
prawie się nie rozpłynął widząc tytuły książek na półkach. Bułhakow, Milton,
ale i Tolkien oraz Koontz.
- Czy wyznajecie
pożyczanie tego dobra? - zapytał otwierając piękne wydanie „Imienia róży”.
Phasmę rozczuliło to
spojrzenie Kylo na książki, wyglądał, jakby miał się rozpłakać ze wzruszenia.
- Jasne, pożycz co
chcesz, tylko wiesz, powrót w stanie nienaruszonym - pogroziła mu palcem
żartobliwie. Kylo pokiwał głową z najwyższą powagą, po czym zaczął wybierać
spośród wszystkich tak interesujących go pozycji.
- Jak chcesz, to mamy też
Dickensa w jakimś limitowanym wydaniu. Skórzana oprawa, ale to musze iść
poszukać do gabinetu taty.
Kylo pokiwał głową, więc
Phasma odeszła w głąb domu. On natomiast przeglądał regał i wybierał tytuły,
które kojarzył lub te, które wydały mu się ciekawe. W pewnym momencie poczuł,
jak coś ciągnie go za koszulkę. Spojrzał w dół.
Koło niego stało rodzeństwo
Phasmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz