...

środa, 25 kwietnia 2018

Antidotum na niepokój cz. 42

Hux i Ren od pół godziny włóczyli się po galerii handlowej. Skoro Rey zaprosiła ich na swoje osiemnaste urodziny, to nie mogli pójść bez prezentu, jednak już od momentu, gdy o tym pomyśleli, doszło do nich, że to wcale nie taka prosta rzecz, by znaleźć dla tej dziewczyny odpowiedni podarek. Zrobili sobie przerwę i usiedli na ławce przy szklanej barierce, przez którą widać było prześwit pięter i plątaninę schodów ruchomych. Hux nie przepadał za centrami handlowymi ze względu na wszechobecne tłumy, ale doceniał jak wielką maszyną było to trzypiętrowe monstrum, w którym traciło się cały dzień i wszystkie oszczędności. Dodatkowo to w ich mieście było naprawdę ładnie urządzone, designerzy nie szczędzili na pomysłowości i estetyce. Szczególnie upodobał sobie fontannę, którą widzieli teraz z góry. Jakaś matka z całych sił próbowała powstrzymać swoje dziecko przed wykąpaniem się w tej krystalicznie czystej wodzie podświetlonej na niebiesko. Hux odchylił się do tyłu, podparł rękami za sobą i spojrzał na Kylo, który również obserwował zdarzenie na parterze. Gdy tu przyjechali, pomyślał nawet, że to coś w rodzaju randki, ale szybko odgonił ten pomysł, ponieważ sam koncept randek był dla niego dziwnie niekomfortowy. Poza tym w zasadzie byli tu tylko w celach biznesowych.

- Nie wiesz, co mogłoby się jej podobać? W sumie znasz ją dłużej - zapytał Armitage.

- Już odrzuciłeś mój pomysł z matami i innymi rzeczami do ćwiczeń - burknął Kylo, który czuł niedobór Huxa, a tu w miejscu publicznym nie miał go nawet jak przytulić.

- To w ostateczności, ale jestem pewien, że jeżeli stale ćwiczy, to ma takie rzeczy - odparł. - Może perfumy? Rany, nie wiem, nie ma kobiet w moim życiu.

- A znasz się na perfumach? - w głosie Kylo zabrzmiało powątpiewanie, nie żeby on sam miał o tym blade pojęcie. Hux rzucił mu mordercze spojrzenie, a Ren, żeby rozładować sytuacje, zastanowił się jeszcze raz nad znajomością z Rey i zaczął wymieniać: - Lubi fretki, chyba nadal ma dwie, no i słucha indierocka - skrzywił się. - Nie je słodyczy, nie cierpi Goethego i czytała sporo Nietzschego. I chyba trochę pisze, jakieś opowiadania, eseje, na pewno nie poezję.

Hux nawet nie ukrywał tego, że był pod wrażeniem. Kylo był naprawdę spostrzegawczy, pamiętał tyle szczegółów, nawet jeżeli nie cierpiał Rey. Przeszło mu przez myśl, że może ich znajomość się zmieni, co nie byłoby taką złą rzeczą.

- To już nam mówi więcej - powiedział Hux. - Jakąś płytę w takim razie? Może wino do tego?

- Lana del Rey? - rzucił, ledwo powstrzymując śmiech.

- Żebyś wiedział! - powiedział i szturchnął Rena w ramię.

- Możemy to kupić jak najszybciej i stąd wyjść? Mam już dość ludzi naokoło - mruknął, ruszając w kierunku księgarni.

Znaleźli płytę, Hux stwierdził, że zajmie się winem sam. Zanim wyszli z centrum, poszli jeszcze na shake’a i siedząc przy okrągłym stoliczku, Hux stwierdził, że teraz już naprawdę muszą wyglądać jak wyrwani z filmu dla nastolatek.

- W ogóle to jak się ubierasz? - zapytał Hux.

Sam ciągle wahał się czy powinien iść elegancko, czy jednak nieco zwyczajniej, znając standardy imprez u Rey, po godzinie mało kto będzie się przejmował wyglądem.

- Tak jak jestem – odpowiedział, pokazując na podarte spodnie, glany i koszulkę z okładką Cannibal Corpse.

Hux prawie nie udławił się swoim waniliowym shakiem.

- Żartujesz sobie chyba - wykrztusił.

- No przecież nikt nie będzie zwracał na to uwagi - burknął wkładając dłonie w kieszenie.

- Może właśnie chodzi o to, żeby zwracali? - powiedział Hux. - Przecież się zmieniłeś, Kylo. Rey chciała zaprosić cię na swoją osiemnastkę, najważniejszą imprezę wszystkich nastolatków w tej budzie. Jestem pewien, że wszyscy się jakoś odjebią - mówiąc to, zmierzył Kylo od pasa w górę.

Nawet ten okropny jego zdaniem nadruk był sprany. Jeżeli mieli pokazać się razem, chciał, żeby Kylo też wyglądał dobrze.

- Ubierz koszulę - bardziej nakazał niż zaproponował. - Masz jakąś koszulę, prawda?

Kylo spojrzał na niego z miną zbitego psa.

- Wcale się nie zmieniłem, jestem taki jaki byłem, tylko, że zacząłem o kogoś dbać i nagle wszystkim naokoło odjebuje - mruknął.

To było miłe, pomyślał Hux.

- To chyba duża różnica, nie sądzisz? - posłał mu uśmiech, po czym wstał od stolika i podszedł do Kylo. - Chodź, wybiorę ci koszulę.

Kylo nie miał wyjścia i dał się zaciągnąć do jednego z tych sklepów mody męskiej, które zawsze wydawały mu się bucowate i zbyt poważne. Hux jednak w jakiś sposób tam pasował.

- Rozejrzyj się - polecił mu.

- Masa ciuchów, których w życiu bym nie założył. Mogłaby być chociaż czarna?

- My nie idziemy na pogrzeb, tylko na domówkę, Kylo - westchnął Hux. - Daj mi chwilę.

Zaczął sam przeglądać wieszaki, Kylo niecierpliwie spoglądał mu przez ramię. Jedna z pracownic proponowała pomoc, jednak Hux doskonale wiedział, co robi. Obracanie się wśród biznesmenów światowej klasy miało to do siebie, że zawsze trzeba wyglądać nienagannie.

- Trzymaj te, jaki masz rozmiar? - zapytał, patrząc na koszulę w niebieską kratę i na braki Kylo. - Z czterdzieści dwa pewnie, masz - wcisnął mu wieszak do rąk. - I tę też.

Ostatecznie Kylo skończył stojąc z czterema wieszakami w ręku i po prostu patrzył na Huxa.

- Idź przymierz.

- Skąd mam wiedzieć, która będzie dobra? - burknął.

- Zobaczysz różnicę, wierz mi - zapewnił go Hux i popchnął w stronę przymierzalni. - Albo sam ci powiem.

Hux nie przyznałby tego na głos, ale w sumie całkiem podobało mu się to zajście. Zobaczyć Kylo, który wreszcie będzie wyglądać porządnie - spełniło mu się marzenie, które nie sądził, że posiada.

Ren wszedł do przymierzalni i zabrał się za pierwszą koszulę. Była błękitna z czarnymi guzikami, ogarnięcie, jak się je rozpina, zajęło mu chwilę. Spojrzał w lustro, nie za bardzo wiedział co myśleć.

- Hux? - wychylił się z przymierzalni i zawołał Armitage’a.

Hux przyszedł za chwilę, trzymając w ręku dodatkowo czerwoną i granatową koszulę.

- No musisz się pokazać, geniuszu - powiedział.

Kylo odsłonił zasłonkę całkowicie. Hux był w szoku jak wiele może zmienić jedna część garderoby. Pomyślał nawet, że gdyby udało się Kylo wsadzić w pełny garnitur, to najpewniej by się popłakał.

- Wyprostuj się - polecił mu.

Kylo stanął jak na baczność. Hux przebiegł po nim wzrokiem.

- Nie twój kolor, następna - powiedział.

Podał mu też te dwie, które trzymał w ręce. Kylo zaczął rozpinać tę, którą miał właśnie na sobie.

- Ale zasłoń się! - rzucił natychmiast, energicznie zasuwając materiał.

Poczuł gorąco na twarz. Czy to się naprawdę działo? Czy wybierał z Kylo koszulę, bo chciał widzieć, jak przystojny Ren może być? I w zasadzie Hux nie miałby nic przeciwko, by patrzeć, jak ten tę koszulę zdejmuje. Nawet lepiej - osobiście rozpiął by każdy guzik. Potrząsnął głową. Teraz ich celem było to, żeby Kylo ubrać i to porządnie. Hux zrobił kilka powolnych wdechów i wydechów, zanim Kylo znów się pokazał.

- Nie jest za wąska? - mruknął poprawiając materiał, który opinał się na ramionach.

Hux zawahał się, zanim powiedział:

- Nie, większa będzie za duża. Ale ta odpada - stwierdził, chociaż podobało mu się, jak materiał opinał się na umięśnionym ciele. - Spróbuj czerwoną.

Ren przewrócił oczami. Tym razem już się zasłonił. Koszula miała głęboki kolor i przyjemny materiał. Odsunął zasłonę dopinając ostatni guzik przy mankiecie.

- Może być? Naprawdę nie mam ochoty na kolejne... Armitage oddychaj.

Hux wyprostował się, wciągając głośno powietrze.

- Tak! - zgodził się. - Idealnie. Jeszcze tylko…

Nerwowo obrócił się w jedną stronę, jednak okazała się zła, więc zrobił drugi obrót i zniknął w głębi sklepu. Za chwilę wrócił z czarnym, cienkim krawatem.

- Zawiąż. I włóż koszulę do spodni.

- Nie umiem - powiedział, oddając mu krawat i wykonując drugie polecenie - Nie ma takich już zawiązanych czy coś?

- Jezus Maria, Kylo - westchnął Hux nieco łamiącym się głosem.

Podszedł do niego, podniósł kołnierz i przeciągnął czarny materiał wokół jego szyi. Kylo drgnął, Hux zaciągał mu głowę w dół, gdy nerwowo starał się zawiązać najprostszy węzeł. Czuł jak przyspieszyło mu serce, drżały mu ręce. Kylo patrzył na to z uśmiechem. Podniósł na chwilę głowę, nikogo w zasięgu wzroku, jakoś dodało mu to pewności siebie. Pociągnął go za ramiona w głąb przymierzalni, ukrywając ich przed niepożądanymi spojrzeniami. Wczesał jedną dłoń w idealnie ułożone, rude kosmyki, a drugą przycisnął Armitage’a do siebie. I, o tak punkt dla niego, poczuł jak Hux zadygotał. Pociągnął go za włosy, tak patrzyli sobie w oczy. Naprawdę chciał go pocałować.

- Przepraszam, ale w przymierzalni może znajdować się tylko jedna osoba - upomniał ich wysoki, kobiecy głos.

Odskoczyli od siebie, jakby poraził ich prąd.

Hux patrzył na Kylo w niemałym szoku, czuł jak palą go policzki. Szybko odwrócił wzrok i wyszedł z przymierzalni, na nowo zaczesując włosy do tyłu. Nie umiał myśleć o niczym, jego ciało dalej pamiętało dotyk. Nie sądził, że Kylo może być zdolny do takich rzeczy. Wbił wzrok w podłogę.

- Ta jest dobra. Koszula - stwierdził, starając się o neutralność w głosie.

Ren oparł się o ściankę, oddychając ciężko, po czym zerknął w lustro. Szczerzył się jak wariat. Przebrał się w końcu w swoją znoszoną koszulkę i wyszedł z przymierzalni. Hux spojrzał na niego, Ren oddał spojrzenie. Po chwili obaj zaczęli się śmiać i cała niezręczność sytuacji prysła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz