...

niedziela, 29 kwietnia 2018

Antidotum na niepokój cz. 43

Na imprezę Rey pojechali autem Huxa, Armitage miał plan albo wrócić z rana, jeśli będzie w stanie, albo wrócić po samochód, gdy wytrzeźwieje. Rey się zgodziła na przetrzymywanie jego auta na podwórku, więc nie było żadnych przeszkód.

- Mój ojciec prawie zawału dostał jak usłyszał, że idę na imprezę – mruknął Kylo, starając się zawiązać krawat, wspomagając się lusterkiem samochodowym.

- Brzmisz na zawiedzionego.

- Jego zawał byłby mi na rękę – powiedział, prawie dusząc się czarnym materiałem. - Uwierzysz, że chciał mi wcisnąć prezerwatywy? - jęknął zażenowany. – Jedyne, co robimy, to drzemy koty, a gdy już wychodzę, to nagle stara się być przykładnym ojcem. Ale to chyba tylko dlatego, że nie chciałby kolejnego mnie na świecie.

- Nie zna cię po prostu - powiedział Hux, skręcając na podjazd. Byli na miejscu. - Idziemy teraz się napić i rozerwać, spróbuj się nim nie przejmować. - Zgasił silnik i spojrzał na Kylo. – Daj, zawiążę ci to, bo wyglądasz jakbyś chciał się powiesić z tym guzłem u szyi.

Kylo mruknął coś w stylu, że nie miałby nic przeciwko.

Armitage rozwiązał to, co jego partner zdążył naplątać i poprawił węzeł. Poszło mu sprawniej niż za pierwszym razem, dodatkowo Ren nie próbował go pocałować, co w pewnym sensie było plusem tej sytuacji. Poklepał go po ramieniu.

- Gotowe - powiedział. - Idziemy.

Hux trzasnął drzwiami, Kylo wysiadł za nim, ale zamiast ruszyć za Huxem przystanął, spoglądając niepewnie na dom. Rudy obrócił się. Kylo stał z prezentem w dłoni i minęło kilka sekund, zanim złapał jego spojrzenie. Hux cofnął się kilka kroków. W oknach migały kolorowe światełka, dudniła przygłuszona muzyka.

- Co jest? - zapytał Hux.

- Może jednak pójdziesz sam? - zapytał, coś w jego głosie kazało Huxowi pomyśleć, że jest przerażony.

- Dlaczego? Przecież jesteś zaproszony - powiedział mu. - Będą tam ludzie, których znasz. Ja będę - to mówiąc, chwycił go za rękę, splótł ich palce.

Kylo ścisnął jego dłoń. Spojrzał na Armitage’a, a potem wyrzucił z siebie z szybkością karabinu maszynowego:

- Mam prawie zerowe doświadczenie w takich imprezach, każda kończyła się dla mnie tak samo, a nie chcę tym razem skończyć tłukąc kogoś po mordzie, po tym jak się do mnie przywali o byle co, no i wiem, że jesteś, ale to raczej sprawia, że boję się zjebać jeszcze bardziej.

To było tak nagłe i szczere, że Hux nie wiedział, co na to odpowiedzieć, więc po prostu przytulił Kylo, uśmiechając się przy tym i czerwieniąc jak debil.

- Nic się nie stanie, mówiłem ci, że się zmieniłeś - zapewniał go. - Rey chciała, żebyś przyszedł na jej urodziny. A jej imprezy są naprawdę fajne i mówię to ja - znasz większego socjopatę?

- Nie - mruknął tuląc się do niego, czuł się już spokojniej. - Ale nie chcę innego socjopaty.

- Ja też nie - mruknął. - To co, idziemy?

Kylo kiwnął głową i poszedł za Huxem.

Gdy drzwi się otworzyły, przywitała ich Rey z szerokim uśmiechem. Kylo wręczył jej prezent, mówiąc, że jest od nich obu. Armitage złożył jej krótkie życzenia, a dziewczyna zaprosiła ich do salonu, gdzie bawiła się już większość gości. Hux dobrze to przewidział - zdecydowana większość ubrała się wyjściowo. Sama solenizantka biegała po domu w długiej do kolan beżowej sukience.

Wzięli sobie po piwie i usiedli na kanapie. Przyszli jako jedni z ostatnich, były już siostry Tico, Finn i Poe, a także masa innych osób, których Kylo nie znał. Poprawił krawat, po czym spojrzał na Huxa.

- W sumie miałem ci powiedzieć, że dobrze wyglądasz - mruknął, lustrując wzrokiem strój Armitage’a. Hux miał na sobie białą, dopasowaną koszulę z czarnym krawatem.

- Wiem - odparł. - Ale dzięki.

Niedługo później na krzesło weszła Rey i krzyknęła:

- Ludzie, będzie tort!

Kilka osób zaczęło klaskać, przyciszono muzykę. Do pokoju weszły dwie koleżanki Rey z ciastem i palącymi się świeczkami. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Nie wiadomo jak w dłoni Kylo znalazł się kieliszek z wódką, a Poe wzniósł toast za solenizantkę.

Może jednak nie będzie tak źle?

***

Minęło trochę czasu, atmosfera była luźna, zabawowa. Był nawet moment, gdy wszyscy tańczyli na środku salonu. A poza tym, znajomi sobie siedzieli w swoich grupkach, chłopaki w kuchni grali w beerponga. Hux siedział na blacie i patrzył jak Kylo i trzech jego byłych kolegów z treningów próbują się nawzajem upić, rzucając piłeczką do plastikowych kubków z piwem. Ren na początku kompletnie się wycofał, gdy ich zobaczył, ale za namową Huxa spróbował z nimi pogadać. Oczywiście, próba pogadania przemieniła się w zażartą rywalizację, ale cóż. W końcu to był Kylo. Największą kosę zdawał się mieć ze starszym o kilka lat od nich Cassianem, który znajdował się w przeciwnej drużynie wraz ze strasznie wysokim gościem, na którego wołali Key. Kylo natomiast grał z chłopakiem o imieniu Chirrut. Armitage nie umiał powstrzymać zdziwienia, jak dobrze radził sobie niewidomy chłopak, ale nikt poza nim nie zwracał na to uwagi, więc nie odważył się zapytać. Szli łeb w łeb i choć skończyło się na wygranej Kylo i Chirruta, to cała czwórka była o wiele bardziej podchmielona niż gdy zaczynali.



Po grze wrócili do salonu, Kylo usiadł koło Huxa na kanapie, opierając się o Armitage’a i delektując się szumem w głowie. Nagle przed nimi stanął Poe, pijany, a jakże, Ren automatycznie się spiął, nawet o tym nie myśląc, wysunął się przed rudego. Co prawda, Ren i Dameron już wcześniej rozmawiali, nawet jako tako to wyszło, po prostu postanowili puścić zdarzenie w niepamięć. Teraz Poe zaśmiał się z jego reakcji, muzyka była głośna, więc musiał krzyczeć:

- A ty pamiętasz, że mieliśmy cię ufarbować?- rzucił jakby nigdy nic do Huxa.

Ren nagle odwrócił się do Armitage’a z wilczym uśmiechem. Huxa sparaliżowało, kompletnie o tym zapomniał.

- Chyba nie macie ze sobą farby - powiedział, jednak w jego głosie zginęła gdzieś pewność siebie.

Zza pleców Poe wyłoniła się Rey z opakowaniem farby do włosów - niebieskiej. Hux przełknął ślinę i korzystając na ich alkoholowym rozproszeniu, próbował się zwinąć z kanapy, jednak przy stole zablokował go uchachany Finn, który z pomocą Kylo zaciągnął Huxa do dolnej łazienki. Reszta gości niezbyt wiedziała, czemu jakiś rudy chłopak drze się w niebogłosy, ale też mało ich to obchodziło.

- Och, no spokojnie - zaśmiał się Kylo, trzymając go pod pachami, tak aby nie mógł się wyrwać. - Będzie ci ładnie, może nawet będziesz trochę mniej wredny.

- Dotknijcie moich włosów to was kurwa pozabijam! - krzyczał Hux, a wtórował mu śmiech Poe i Rey, którzy szli za pochodem.

Finn puścił jego nogi dopiero, gdy cała piątka zamknęła się w niedużej łazience. Poe odkręcił prysznic, Finn i Kylo trzymali Huxa pochylonego.

- Zakład to zakład, Armitage, czas na wyrównanie rachunków - powiedział Poe i zaczął moczyć mu włosy.

Hux zamknął oczy, woda spływała mu po twarzy i karku.

- Koszula, czekajcie, dajcie się rozebrać! - mówił im i zaczął rozpinać guziki, przy czym pod wpływem alkoholu przychodziło to z olbrzymim trudem, a Poe nie wyłączył wody.

- Proszę państwa, pierwszy striptiz tej nocy! - krzyknął Poe.

- Z pewnością nie dla ciebie - odgryzł się Kylo.

Poe uniósł ręce w obronnym geście, a Ren złapał za paczkę farby i rzucił Rey.

- Umiesz z tego korzystać?

- Wystarczy umieć czytać, Kylo.

Ren przewrócił oczami.

- Tylko nie spalmy mu włosów.

- Tym można spalić włosy!? - Hux zerwał się, ochlapując wszystkich na około.

Kylo i Finn złapali go mocniej, uważając, żeby nie wykręcić mu rąk.

- No dawaj tę wodę, Poe, bo zaraz ucieknie - rzucił Finn, pomagając Renowi utrzymać wyrywającego się Armitage’a.

- Nienawidzę was, wiecie o tym - powiedział Hux, ostatecznie poddając się działaniom reszty.

Poe polał mu głowę zdecydowanie za zimną wodą, a Rey zabrała się za nakładanie farby. Gdy w końcu skończyła, cała łazienka wybuchnęła śmiechem. Oczywiście prócz Huxa.

- Teraz musisz chwilę poczekać, aż kolor złapie.

- Tylko nie zmywaj, aż nie minie czas z opakowania - mruknął Ren, widząc iskierki nadziei we wzroku Huxa, gdy go puścili. - Jak zrobisz to wcześniej, to może wyjść kompletnie losowy kolor, na ten przykład zielony…

- Nie ma sprawy, posiedzę tu sobie - powiedział i usiadł pod ścianą. - Pozbieram resztki godności z podłogi.

Rey podała mu ręcznik, bo oczywiście oprócz mokrej głowy, teraz cały ociekał wodą i dziękował sobie, że zareagował z koszulą.

- Po prostu mi powiedzcie kiedy… I niech ktoś przyniesie coś do picia.

Grupa opuściła łazienkę, Kylo poszedł po whisky z colą, po czym usiadł koło Huxa, uprzednio podając mu dodatkowy, bardziej puchaty ręcznik.

- Jak długo to się utrzymuje? - zapytał Hux, wychylając szklankę.

- Nie wiem, moich włosów nie łapie żadna farba, ale może z tydzień lub dwa? - spojrzał na zegarek w telefonie, nastawił nawet budzik.

- Genialnie - westchnął. - Zacznę nosić czapkę czy coś.

Hux okrył się ręcznikiem. W łazience siedzieli tylko oni, zza drzwi dobiegała ich przygłuszona muzyka i czyjeś krzyki, piski, rozmowy. W sumie potrzebował takiej chwili wytchnienia.

- Więc - zaczął. - Koledzy z treningów, co? Mówiłem, że nie będzie tak źle.

- No nie wiem, miałem nadzieję, że ich tu mimo wszystko nie będzie. Przynajmniej nie przegrałem, wtedy zrobiliby sobie ze mnie pożywkę do żartów - mruknął Kylo, łapiąc Huxa za dłoń i przykładając ją sobie do policzka.

Uspokoiło go to natychmiastowo.

- Czy ja wiem, wydawali się dość szczerzy, jakby serio chcieli z tobą grać. Sami cię zaprosili przecież - odparł.

Hux pomyślał, że Kylo zrobił się bardziej stanowczy w swoich gestach. Jakby naprawdę chciał się zaangażować. Pogładził go po policzku, ale za chwilę zabrał rękę i podniósł z podłogi szklankę, dopijając whisky do końca. Jednak lewą ręką wkradł się palcami w dłoń Kylo.

- Będzie ci ładnie w tym niebieskim - powiedział Ren, odchylając głowę w tył i opierając się o kafelki.

Jego czerwona koszula również była mokra, ale był zbyt rozkojarzony, aby to zauważyć.

- Jasne, będę wyglądać jak kretyn - parsknął. - Nie żebym już nie wyglądał wystarczająco śmiesznie w rudych.

- Oj tam, lubię cię i w rudych.

Siedzieli w alkoholowym letargu, przysłuchując się imprezie. Do rzeczywistości przywołał ich brzęczący telefon.

- No chodź, postaram się, żebyś się nie utopił.

Hux pochylił się, a Ren zaczął zmywać niebieską farbę, ciepłą wodą, przy okazji przeczesując mu włosy i masując skórę głowy. Kolor złapał mocno, oddając mniej więcej turkusową barwę.

- Gotowe, wytrzyj i zobaczymy, jak to wygląda.

Hux założył podany mu ręcznik na głowę i energicznie wytarł włosy. Jeszcze nigdy tak się nie bał spojrzeć w lustro. Wyprostował się w końcu, zrzucił ręcznik na ziemię i zamarł, gdy zobaczył się w odbiciu.

- O kurwa - sapnął.

Rudy zniknął, teraz jego głowę zdobiły naprawdę niebieskie włosy. Hux zbliżył się do lustra, jedną ręką opierając się o umywalkę, a drugą chwytając najpierw za kosmyk, a potem zaczesując palcami włosy do tyłu.

- To się nie dzieję. - Spojrzał na szeroko uśmiechniętego Kylo w odbiciu.

- Dzieje - powiedział, szukając po łazience suszarki. Leżała na jednej z półek, więc sięgnął po nią i podłączył do gniazdka. - Chodź tutaj, nie będziesz łaził w mokrych.

- Już mi wszytko jedno - stwierdził, ale usiadł na toalecie i dał sobie wysuszyć włosy.

Teraz to już zupełnie nic nie słyszał przez szum suszarki i hałas zza drzwi. Czuł gorące powiewy na ciągle nagich ramionach i dłoń Kylo, przeczesującą jego niebieskie włosy. Zamknął oczy. Taki zabieg był nawet całkiem relaksujący.

- No, pokaż się.

Kosmyki były miękkie, w dodatku bez pasty, którą zawsze je układał rozsypywały się na wszystkie strony. Hux wyglądał po prostu uroczo, z niebieskimi włosami, w samych spodniach, tak szczupły i z delikatnymi piegami na ramionach. Kylo potrząsnął głową, bo to określenie jakoś nigdy jeszcze nie połączyło mu się z Armitagem.

Wyłączył suszarkę i Hux był nieco zawiedziony, że to już koniec. Wstał i przyjrzał się sobie jeszcze raz. Włosy były teraz w zupełnym nieładzie, napuszone od ciepła. Kolor był lżejszy niż jak zobaczył się na mokro. Przeczesywał włosy raz po raz, ciągle wydawało mu się to dziwne i wyglądał tak obco. Odwrócił się do Kylo, oparł rękami o umywalkę.

- Co myślisz? - zapytał.

Nie odezwał się i po prostu chłonął widok. Nie spodziewał się, że ten niebieski tak mu przypadnie do gustu.

- Podoba mi się, ale mimo wszystko wolę twoje rude - powiedział w końcu, żeby przerwać ciszę.

- Ja też - westchnął. - Czemu ja się na to zgodziłem.

Zaczął rozglądać się za swoją koszulą, wisiała na wieszaku obok ręczników. Sięgnął po nią i zaczął się ubierać. Spojrzał na siebie ostatni raz w lustrze, po czym wrócili na imprezę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz