Zalecany soundtrack: Jaymes Young - I'll Be Good
Noce są przesiąknięte krwią, krzykami i rytmicznym postukiwaniem wojskowych butów. Gdy tylko otwieram oczy świat nagle się zmiękcza w świetle porannego słońca wpadającego spomiędzy zasłon. Po omacku sięgam po szklankę z wodą leżącą na szafce nocnej i piję duszkiem, jak zawsze mając złudne nadzieje, że to pomoże, że odgoni duchy przeszłości. Zaraz, zaraz. Jakiej przeszłości?
Noce są przesiąknięte krwią, krzykami i rytmicznym postukiwaniem wojskowych butów. Gdy tylko otwieram oczy świat nagle się zmiękcza w świetle porannego słońca wpadającego spomiędzy zasłon. Po omacku sięgam po szklankę z wodą leżącą na szafce nocnej i piję duszkiem, jak zawsze mając złudne nadzieje, że to pomoże, że odgoni duchy przeszłości. Zaraz, zaraz. Jakiej przeszłości?
Staję w łazience,
spoglądam w lustro, chcę się ogolić, próbuję to zrobić od tygodnia.
Jednak gdy tylko w nie zerkam, wrzeszczę. I to tak głośno, że czuję, jak
zdzieram sobie gardło. Znowu leżę na łóżku, znowu piję wodę, znowu
okłamuję się, że mam szansę, żeby się uspokoić. Gdyby ktoś mnie zapytał,
dlaczego wciąż tłukę lustra w każdym motelu, w którym spędzam choć
noc, odpowiadam, że wydawało mi się, iż ujrzałem diabła. Ale to tylko
ja.
Leżę na podłodze, tym
razem mam naprawdę miękki dywan. Zaciskam prawą dłoń na butelce i cieszę
się, że szkło jest tak grube, inaczej bym się pokaleczył. A może tego
właśnie chcę? Coś czuć? Coś innego niż strach i poczucie winy. Wylałem
sobie odrobinę rumu na język i nagle wołam o pomoc, chcę zobaczyć
siebie dokładniej. To, co mam w środku, nie zważając na nic na
zewnątrz. Znam swoje blizny na pamięć, na nic już nie mogą mnie
naprowadzić. Czy ktoś potrafiłby mi uwierzyć, że nie zamierzałem
wzniecać ognia? Że nigdy nie chciałem, żeby ktoś przeze mnie cierpiał?
I tylko powtarzam sobie jak ostatni idiota, że od dzisiaj będę lepszym człowiekiem.
Tylko wytrzeźwieję.
Wstaję i szukam wzrokiem
kolejnej butelki. Na dywanie błyszczy szkło, nawet nie zdałem sobie
sprawy, kiedy rozbiłem lustro. Układa się w swoistą mozaikę, kawałeczki
są umazane krwią, jeszcze nie wszędzie zakrzepła w rudą skorupę. Gdzieś
widzę swoje popękane do krwi usta, inny fragment przedstawia jedną z
paskudniejszych blizn wystająca znad kołnierza bluzki. Oko jest mętne,
bo powierzchnia odłamka lustra nie jest już ani czerwona i lekko
przejrzysta, ani brunatna i kompletnie zakryta. Jakby haftowali tęczówkę
rudą krwią. Rude, smutne i kompletnie puste.
I tylko powtarzam sobie jak ostatni idiota, że od dzisiaj będę lepszym człowiekiem.
Tylko wytrzeźwieję. I założę opatrunek na dłoń.
Będę dobry. Spróbuję
pokochać, oddać komuś to, co zostało z mojego pociętego czasem wnętrza.
Będę dobry, a nawet postaram się być lepszy. Za wszystkie czasy, kiedy
nie mogłem.
Tym razem znajduję
siebie pod ścianą, opieram się głową o szafkę nocną, sufit lekko wiruję,
ale wciąż dostrzegam popękany tynk. Zbiera mi się na wymioty
bynajmniej nie od alkoholu. Moja przeszłość pozostawia gorzki smak na
moim języku. Jestem pijany i powtarzam, jak mantrę, że stawię czoła
wszystkim dziwactwom i słabościom. Albo tak po prostu mówię? Może się
zaciąłem? Może to zwykła gadanina pijanego, smutnego człowieka?
Który to już miesiąc? Tak bardzo chciałbym wiedzieć.
Byłem zimny, byłem
bezlitosny. Czasem myślę, że trwało to do momentu, aż przeraziła mnie
krew na moich rękach. Że może to dlatego się przebudziłem. Ale to
kłamstwo, zwykła bzdura, którą staram się wybielić we własnych oczach.
I tylko powtarzam sobie jak ostatni idiota, że od dzisiaj będę lepszym człowiekiem.
Tylko wytrzeźwieję. Założę opatrunek na dłoń. I stawię czoło wszelkim dziwactwom i słabościom.
Ile razy już to powtarzałem?
To chyba sierpień. Tak
mi się wydaję. Leżę pod na zimnych kafelkach w łazience, kolejne lustro
otacza mnie tysiącem swoich odłamków. Zastanawiam się czy to łzy, czy
też zęby. Czy lustro płacze, czy też się do mnie uśmiecha? Co powinienem
zrobić? Dam radę jeszcze wstać? Ile już tak leżę, przybity gwoździami
własnych myśli? Ale przecież obiecałem sobie, że będę dobry. Spróbuję
obdarzyć kogoś uczuciem, nawet poświęcę kilka dla siebie, choć nie wiem
czy na to zasługuję. Tylko kogo? Nie wiem. Chcę po prostu czuć. Nawet
gdybym miał kochać świat. Czy nie powinienem go kochać? Będę dobry, będę
dobry. Za te wszystkie rzeczy, które zrobiłem przez te wszystkie lata.
Za każdy blask w oczach, który zgasiłem jednym celnym strzałem. Za
każdą niewinną osobę, rzecz, w którą zwątpiłem. Za każdy oddech, który
urwałem. Za wszystkie ciche dni, które tłumaczyłem bezsensownymi
słowami. Za każde życie, które ze spokojem odebrałem. Będę dobry i będę
kochał świat tak, jak powinienem. Za wszystkie czasy, kiedy nie mogłem.
Tylko wytrzeźwieję. Założę opatrunek na dłoń. Stawię czoło wszelkim dziwactwom i słabościom. I podniosę się z ziemi.
I nagle uświadamiam sobie, że to nie jest sierpień. Dla mnie to tylko CIERPień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz