Jazda autokarem na wycieczkę to zawsze była mordęgą. Szczególnie dla Huxa, który nie potrafił zmrużyć oka pojeździe. Trasa go męczyła, wrzaski przez pierwszą godzinę dręczyły, a chrapanie rozpoczynające się godzinę po niej doprowadzało do szału. Dziękował w myślach osobie, która wymyśliła słuchawki. Siedział z Kylo, który oczywiście kimał w najlepsze, na skarbonkę, oparty policzkiem o szybę. Pomijając fakt, że Hux generalnie mało spał, ze swoją bezsennością pogodził się już dawno, to żeby zasnąć, musiał czuć się absolutnie bezpiecznie, czego nie można odczuć w jadącej sto na godzinę puszce. Obserwował więc jak zmienia się krajobraz za oknem albo patrzył w sufit. Nagle ktoś poklepał go po ramieniu. Wyjął jedną słuchawkę i odwrócił się. To była Rose. Albo Paige. Armitage zawsze miał ten sam problem jeżeli chodziło o siostry Tico.
- Co? - zapytał, niezbyt uradowany, że ktoś przerywa mu piosenkę w połowie.
- No mówiłem wam, że on nie będzie chciał - rzucił Poe, siedzenie dalej.
- Cicho, lepiej jak jest więcej - skarciła go dziewczyna, po czym zwróciła się do Huxa. - Grasz z nami w makao?
Hux popatrzył na wesołą gromadkę za sobą. Siostry, Rey, Poe, Finn… na co im on? W tym samym momencie autokar podskoczył na wyboju, głowa Kylo uderzyła o szybę, co go nawet nie ruszyło, a jego ręka spadła na udo Huxa.
- Ok, gram - odpowiedział bez większego namysłu, strącając rękę Rena ze swojej nogi, co oczywiście nie obudziło Kylo.
- Znasz zasady? - rzuciła Rey z powątpiewaniem.
- Co? - zapytał, niezbyt uradowany, że ktoś przerywa mu piosenkę w połowie.
- No mówiłem wam, że on nie będzie chciał - rzucił Poe, siedzenie dalej.
- Cicho, lepiej jak jest więcej - skarciła go dziewczyna, po czym zwróciła się do Huxa. - Grasz z nami w makao?
Hux popatrzył na wesołą gromadkę za sobą. Siostry, Rey, Poe, Finn… na co im on? W tym samym momencie autokar podskoczył na wyboju, głowa Kylo uderzyła o szybę, co go nawet nie ruszyło, a jego ręka spadła na udo Huxa.
- Ok, gram - odpowiedział bez większego namysłu, strącając rękę Rena ze swojej nogi, co oczywiście nie obudziło Kylo.
- Znasz zasady? - rzuciła Rey z powątpiewaniem.
- Proszę cię, Rey, ja znam zasady każdej karcianki.
- Dobra, rozdaj mu zanim zacznie się wymądrzać - powiedział Poe do Rey, wywracając oczami.
- Ej, to chcecie ze mną grać czy nie, bo dajecie mi mylne sygnały - powiedział Hux z wyrzutem, wyciągając drugą słuchawkę z ucha i zatrzymując muzykę.
W sumie to się nudził i nie miał nic przeciwko partyjce kart. Szczególnie dlatego, że był w nie dobry i wygrywał. Mało było milszych widoków niż ten, gdy na twarze Rey i Poe powoli zaczynał wpływać wyraz przerażenia. Ale Hux miał strategię, grał z przymrużeniem oka, wieczorem po alkoholu zaczną się zakładać, a on spokojnie zgarnie wszystko. Teraz po prostu patrzył na umiejętności innych, żeby wiedzieć, czego się strzec.
Poczuł, jak Ren się wierci, więc spojrzał w jego kierunku. Kylo ziewnął szeroko, przetarł zapuchnięte od snu oczy i spojrzał na Armitage’a z niezrozumieniem.
- Ke? - spytał moszcząc się znów na siedzeniu. Nagle jego wzrok padł na karty, a potem na całą ekipę i w końcu na Rey. W oczach Kylo pojawił się prawdziwy ból. Spiorunował Huxa wzrokiem, sycząc: - Pieprzony zdrajca.
Hux wywrócił oczami i odpowiedział:
- Rany, Kylo, to tylko karty. Co mam robić, jak ty śpisz?
Ren chwycił go mocno za ramię, trochę za mocno, miał coś takiego w oczach, czego Armitage nie potrafił rozpoznać. Wyrwał w końcu rękę, westchnął kręcąc głową i odwrócił się z powrotem do reszty, grali na rozkładanym stoliczku siedzenia Rose. Kylo wszedł kolanami na siedzenie i pochylił się nad ramieniem Huxa na tyle, by widzieć jego karty.
- Armitage ma asa kier, dwie czwórki, siódemkę wino i … - wyrecytował na głos, urwał gdy Hux zasłonił karty o tors.
- Ej kurwa, Kylo! - krzyknął Hux.
- ARMITAGE, JAK SIĘ PAN WYRAŻA! - krzyk nauczyciela poniósł się po autokarze.
Paczka Rey skręcała się ze śmiechu, Kylo również zaśmiał się pod nosem. Hux w rewanżu zasunął Kylo z łokcia w brzuch, przez co ten wrócił na swoje siedzenie.
Oczywiście nie mógł usiąść normalnie, rozwalił się na obu miejscach i oparł stopy o plecy Huxa. Na szczęście lub i nie, ciężko zdecydować, zdjął wcześniej buciory. Armitage starał się z początku ignorować stopy Kylo, ale po chwili zaczął je z siebie strącać.
- Co ty masz padaczkę Hux czy co? - zapytał Poe, widząc, jak rudy chłopak się otrząsa.
- Nie, ale Kylo się… - Nie dokończył zdania i odwrócił się do Rena, z impetem zrzucając mu nogi na dół.
- Jaki masz problem, Ren? - powiedział, twardo oddzielając słowa.
- Rudy, chudy i siedzący obok mnie - mruknął zadowolony z siebie Kylo.
- Przepraszam na chwilę - powiedział Hux odkładając karty na stolik, po czym rzucił się Renowi do szyi.
Między autokarowymi siedzeniami nie było dużo miejsca, ale Armitage postanowił się tym zupełnie nie przejmować i po prostu okładał Rena pięściami. Kylo oczywiście nie zostawał mu dłużny, ale, co było cholernie dziwne i niepokojące, uśmiechnął się kilka razy, może dostał za mocno?
Gdy spróbowali ich rozdzielić, Ren spadł w szczelinę między rzędami siedzeń, tłukąc się mocno, a Hux razem z nim. Zapanował chwilowy rozejm, bo przez następne kilka chwil nie potrafili się wytarabanić z pułapki, którą stały się siedzenia autokaru. W końcu usiedli oboje, dysząc, z pomiętymi ciuchami, rozczochranymi włosami, czując jak piekące bólem miejsca puchną.
- Nienawidzę cię - mruknął Hux.
- Ja ciebie też - odpowiedział Kylo.
Armitage wrócił do swojej pozycji bokiem do kierunku jazdy, Finn, z pewną rezerwą w decyzji, rozdał karty także i jemu. Przez pierwszą rundę grali w niemal całkowitej ciszy, przerywanej tylko komendami kart. Kłótnie Rena i Huxa zawsze zostawiały toksyny w powietrzu. Dameron, poniekąd przyzwyczajony do rozdzielania swoich kolegów z klasy, zawsze dziwił się, że mimo tylu sprzeczek, siniaków i wyzwisk, dalej trzymali się razem. Zastanawiał się jak ta sytuacja wpłynie na ich wspólne mieszkanie, zdecydowanie nie uśmiechało mu się rozdzielanie jakichś zapasów, gdy ten wyjazd miał mu dać szansę w końcu na poważnie zbliżyć się do Finna. Gdy wybierał pokój, umyślnie umieścił się w nim z Finnem i tymi wariatami, bo chociaż na Huxa nie chciał specjalnie patrzeć, to liczył, że Armitage i Kylo potrafią na tyle zająć się sobą, że zostawią mu Boyage i nie będą im wchodzić w drogę. Jeżeli będą się kłócić całą wycieczkę, Poe skoczy w przepaść, bo to zabije jego romans.
Hux z całych sił próbował skupiać się na grze, ale nie umiał. Po pierwsze, ciągle bolało go ramię, czuł, że do kolekcji dołączy mu w najbliższym czasie nowy siniak. Po drugie, konflikty z Kylo miały to do siebie, że nie opuszczały głowy zbyt szybko. Zagnieżdżały się w zakamarkach umysłu i odtwarzały się na nowo, jak zdarta płyta. Hux rzadko kiedy żałował swoich słów, nauczono go wyrażać się jasno. Nigdy jednak nie nazywał swoich uczuć po imieniu, stąd w tej chwili po raz pierwszy powiedział Kylo, że go nienawidzi. Po kolejnych rundach makao, negatywne emocje zaczęły ustępować rywalizacji, Hux oddychał równomiernie.
Kylo natomiast zaczął czytać, ale kompletnie nie potrafił się skupić. Gorzej, bo to co powiedział Hux całkowicie wybiło go z równowagi. Czy nienawidził Armitage’a? Nie, była to chyba jedyna osoba, której ufał. Dlaczego więc to powiedział? Ze złości? Z bólu? W końcu to Hux zaczął. Odłożył książkę i wyciągnął z plecaka swój zeszyt z wierszami. Musiał jakoś odreagować, a przelewanie swojej duszy na papier, pomagało mu zrozumieć co tak właściwie działo się w jego wnętrzu.
Chwile
W tym samym czasie myślałem
o każdym zadrapaniu na moim ciele
o każdym sinym znamieniu na twoich ramionach
o tym jak szybko z nosa leci krew
przyzwoitość to trzymanie rąk przy sobie
rany nie kłamią, choć chcesz mnie oszukać
a było coś w tym spojrzeniu
które chciało wydłubać mi oczy
jak mogłeś nie widzieć, że jestem szalony?
trzymaj ręce mocno przy mnie
dopóki nie będziemy wstanie podnieść się z podłogi
Nie wiedział, ile pisał, jednak nie kreślił dużo, wersy układały się same, zapełniając powoli kartkę. Później po prostu czytał go kilkukrotnie za każdym razem czując jednocześnie ból i ukojenie, aż w końcu zamknął go mniej więcej w tej samej chwili, gdy dojechali na miejsce.
W tym samym czasie myślałem
o każdym zadrapaniu na moim ciele
o każdym sinym znamieniu na twoich ramionach
o tym jak szybko z nosa leci krew
przyzwoitość to trzymanie rąk przy sobie
rany nie kłamią, choć chcesz mnie oszukać
a było coś w tym spojrzeniu
które chciało wydłubać mi oczy
jak mogłeś nie widzieć, że jestem szalony?
trzymaj ręce mocno przy mnie
dopóki nie będziemy wstanie podnieść się z podłogi
Nie wiedział, ile pisał, jednak nie kreślił dużo, wersy układały się same, zapełniając powoli kartkę. Później po prostu czytał go kilkukrotnie za każdym razem czując jednocześnie ból i ukojenie, aż w końcu zamknął go mniej więcej w tej samej chwili, gdy dojechali na miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz