Ciemność
ma to do siebie, że jako iż nie możesz nic zobaczyć, to inne zmysły
działają na najwyższych obrotach. Kylo dręczył w tym momencie przede
wszystkim słuch. Nie, nie chodziło o krzyki dobiegające z innych pokojów
albo krople deszczu odbijające się od blaszanych parapetów - znów
padało. Słyszał zarówno swój oddech oraz ten należący do Huxa, każdy
szmer kołdry, każde skrzypnięcie sprężyn łóżka i nie mógł nawet pomyśleć
o śnie. Co się właściwie stało? Analizował sytuację sprzed niecałych
dwóch godzin i jedyne co przychodziło mu do głowy, to myśl, że Armitage
go pocałował. Oczywiście była od razu przygniatana przez tłumaczenia, bo
przecież gdyby nie to, właśnie byliby w drodze do domu albo, co gorsza,
jechaliby po nich ich rodzice. Mógł nie mieć z nimi dobrych kontaktów,
mógł żreć się i czasem tłuc z ojcem, ale to w relacji rodzinnej Huxa
zdecydowanie działo się coś gorszego. On miał przynajmniej swoje
miejsce, przez większość roku nawet nie widział tych ludzi. Armitage
prawdopodobnie nigdy nie powie mu jak to wszystko tak naprawdę wygląda,
ale może u niego siedzieć godzinami i wracać do domu długo po zmroku.
Może zjeść obiad, przespać się albo zostać na noc. Wróć, Kylo, Hux cię
pocałował, skup się.
“Właśnie pocałował cię inny chłopak - JA!”
Kylo
spróbował się obrzydzić całą tą sytuacją, bo to sugerowała mu ta
wypowiedź Armitage’a, ale nie potrafił. Nie żeby nie przeżył szoku,
jednak nie czuł też złości czy nienawiści. Był w dodatku dziwnie
spokojny, w końcu uniknęli złapania po alkoholu i w dodatku z psem.
Ciekawe, czy gdyby nie to, mógłby się jeszcze nazywać uczniem. Pewnie
nie. Pomysł Huxa ich uratował, prawdopodobnie był tylko chłodnym planem.
W końcu jego przyjaciel powinien się nazywać Armitage Pragmatyzm Hux.
Potrząsnął głową, bo chyba pierwszy raz pomyślał o nim jako o
przyjacielu właśnie. A przynajmniej po raz pierwszy na trzeźwo. Na pewno
byli przyjaciółmi, może wymykają się każdej typowej definicji
przyjaźni, ale w końcu żadne z nich nie było normalne. Kylo jednak nie
miał w tym większego doświadczenia, z ludźmi było mu nie po drodze, ale
jak inaczej to nazwać? Przedkładał Huxa nad każdą inną osobę, bo
Armitage go po prostu rozumiał i Kylo czuł się przez niego akceptowany
mimo wyzwisk, kłótni czy bójek. Nie lubił, gdy ten poświęcał uwagę komuś
innemu, tak jak chociażby w autokarze. Chciał jej całej, nawet jeśli
uwaga ta miałaby emanować złością i opierać się na ciosach. Czy to
właśnie tak powinno wyglądać? Kylo nie miał pojęcia.
Hux
nie był osobą, która by się bardzo wierciła przy zasypianiu, jednak
wyjątkowo nie potrafił znaleźć dogodnej pozycji. Skrzypienie sprężyn i
dobijająca cisza ciemnego pokoju potęgowały niezręczność, która zaczęła
na niego napierać. Wiedział, że to normalne, że jak się idzie spać, to
jest się cicho, ale świadomość istnienia Kylo na dolnym łóżku była czymś
nie do zniesienia. Dodatkowo jego myśli operowały teraz na dwóch
biegunach jakimi były “świetny plan, Hux” oraz “zjebałeś, Hux”, a on
stał po środku i nie wiedział już co o sobie myśleć. Pocałunek, niby nic
wielkiego, zwykła czynność, w której uczestniczą dwie osoby i której
znaczenie nadane jest tylko poprzez ich przekonania i intencje. Intencją
Armitage’a w tamtym momencie było to, aby nadchodząca nauczycielka
zostawiła ich w spokoju. W końcu byli dwoma chłopakami, którzy swobodnie
mogą okazać sobie uczucia tylko wtedy, gdy nikt nie patrzy. Było to
przekonanie narzucone na nią, więc dlaczego Hux czuł takie zawstydzenie,
gdy przypominał sobie swoje ruchy? Zdziwiony wzrok Kylo, rosnącą
adrenalinę, jego zimne ręce na ciepłej twarzy Rena, złączenie ust. Nic
więcej, nic mniej. Na tamtą chwilę uznał, że to wyjście z sytuacji było
lepsze niż tłumaczenie czyj to pies i zbieranie ochrzanu za alkohol w
pokoju, prawdopodobne odesłanie do domu, gdzie ojciec wyśmiałby go za
to, że jest zwykłym żałosnym gówniarzem. Pewnie długo by mu wypominał,
jakim jest rozczarowaniem i wstydem dla rodziny. Hux zdecydowanie nie
chciałby tego słuchać.
Potem
zaczął rozważać inne scenariusze, na przykład gdyby nie wyszedł z Kylo,
ale z Finnem lub, co gorsza, Poe. Czy postąpiłby tak samo? Nie był
pewien. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w czasie, gdy wspinał się
na palce, nie pamiętał o tym, że to scenariusz Kapitana Ameryki.
Gdyby nie nerdowska część Kylo i jego doszukiwanie się tłumaczenia,
atmosfera byłaby jeszcze dziwniejsza. Dopiero on mu o tym przypomniał,
lecz nie zmieniało to faktu, że Hux z własnej woli pocałował kogoś, z
kim jedyny bliższy dotyk, jaki w życiu dzielił, była wymiana ciosów albo
podtrzymywanie jego ciała, gdy pijany nie potrafił stać prosto na
nogach. Nawet jeśli dzielili łóżko na noclegach czy przytulali, klepiąc
po plecach, czynności te nie wychodziły poza granice przyjaźni.
Historia
związków Armitage’a nie była bogata, nie nazwałby tego nawet historią,
raczej jednym czy dwoma epizodami pomyłek, po których stwierdził, że nie
został przystosowany do tworzenia romantycznej relacji z kimkolwiek, a
na pytanie co może być lepsze niż seks odpowiadał dominacja nad światem
i nawet nie żartował. Był powściągliwy w okazywaniu emocji, agresja
przychodziła mu łatwo, do niej był przyzwyczajony, delikatność jednak
nie była jego mocną stroną. Delikatny był Kylo, gdy pisał wiersze albo
oddawał mu swój sweter. Hux bał się okazywania słabości, bał się
wyglądać żałośnie i tak samo teraz bał się, co Kylo o nim pomyśli. Nie
chciał być odczytany źle. To była logistyczna akcja, nigdy by do tego
nie doszło, gdyby nie głupi Poe Dameron i jego jeszcze głupszy pies. Hux
bardzo chciał wyjaśnić zajście jeszcze raz, ale jak pomyślał o tym, że
trzeźwy miałby stanąć przed Renem i zagadać ej pamiętasz, jak cię wtedy pocałowałem,
to skok z budynku wydawał mu się bardziej atrakcyjną opcją. Takie myśli
denerwowały go jeszcze bardziej, przecierał oczy dłońmi, chciał uderzyć
ścianę albo wyjść zapalić. Wiedział jednak, że jak wstanie, Kylo może
zagaić rozmowę, podczas gdy on z całych sił błagał swoją bezsenność, aby
pozwoliła mu się wyłączyć chociaż na parę godzin. To był pierwszy dzień
wycieczki, jeszcze wszystko mógł odkręcić i jego serce jeszcze może
przestać bić tak szybko na samo wspomnienie wzroku Rena.
Nie
wiedział, czy leżał tylko dziesięć minut czy może już godzinę,
stwierdził jednak, że oszaleje, jeżeli nie wstanie. Zrzucił z siebie
kołdrę i zszedł z łóżka, szybko założył buty, ignorując brak skarpetek,
założył wiszący na oparciu krzesła sweter. Nie zastanawiał się, czy Ren
już śpi. Sięgnął do torby i z kieszeni spodni wyciągnął papierosy i
zapalniczkę, po czym szybkim krokiem opuścił pokój. O tej porze raczej
nikt się do niego nie przyczepi za palenie.
Trzaśnięcie drzwiami wybiło Kylo z zamyślenia. I tak oto został sam w pokoju.
Sięgnął
po omacku do plecaka, żeby wyjąć zeszyt, długopis i latarkę.
Potrzebował się wyżyć. Pomysł na wiersz przyszedł sam, nie musiał długo
się nad nim zastanawiać.
Cicho, ciszej
zrób wszystko - nie mniej, nie więcej.
Każdy ruch to szelest, co może nas wydać.
Tak się złożyło, że to zimne ręce
zrób wszystko - nie mniej, nie więcej.
Każdy ruch to szelest, co może nas wydać.
Tak się złożyło, że to zimne ręce
zawsze powstrzymują mnie przed upadkiem
i dają mi ciepło, którego same nie znają.
Łatwiej byłoby oddychać pod wodą niż wtedy,
Łatwiej byłoby oddychać pod wodą niż wtedy,
gdy atak paniki narastał w nas obu
i byłbym bliski krzyku, gdybyś mnie nie uciszył.
Cicho, ciszej - każdy ruch może mieć znaczenie.
Cicho, ciszej - każdy ruch może mieć znaczenie.
Bliskość nadeszła za szybko i teraz dzieli nas tylko kartka papieru.
To źle, że nie myślę już tylko o wardze rozciętej o zęby.
To źle, że myślę o tym, jak smakują papierosy
To źle, że nie myślę już tylko o wardze rozciętej o zęby.
To źle, że myślę o tym, jak smakują papierosy
i jak pachnie ziemia mokra od deszczu.
Kartkował
chwilę zeszyt, przeżywając wszystkie te chwile na nowo i znów czując
spokój przychodzący z ukończonego wiersza. W końcu odłożył wszystko z
powrotem do plecaka i wbił wzrok w deski nad głową. Nawet nie był pewny,
kiedy usnął.
Armitage
stał pod zadaszeniem, o które stukał deszcz. Ciągle padało, przez co
powietrze było wilgotne. Nikogo nie było na dworze, w większości okien,
które widział, nie paliły się światła. Jakaś para dzieciaków przebiegła z
jednego budynku do drugiego, śmiejąc się. Hux westchnął, wydychając
dym. Noc, deszcz i nikotyna działały uspokajająco. Przysiadł na
drewnianej ławce przy stole, patrząc na pustą aleję i starając się nie
myśleć o niczym. Mimo chłodu, było mu całkiem przyjemnie, orzeźwiająco.
Może teraz mógłby nawet zasnąć tej nocy? Gdy wypalił papierosa, położył
głowę na stoliku, podkładając sobie pod nią ręce. Wtedy też poczuł
znajomy, ale obcy zapach i jego myśli wrócił. Przez przypadek znowu
ubrał sweter Rena. Westchnął zrezygnowany. To go będzie prześladować i
nic z tym nie zrobi. Gdy wrócił do pokoju, Ren musiał już spać, więc
zdjął tylko buty, nie przejmując się układaniem ich, wdrapał się na
łóżko i niedługo później także zasnął. Nie słyszał, kiedy Finn i Poe
wrócili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz