Gdy Armitage
uznał, że mogą bezpiecznie wyjść, dał Kylo znak i szybkim krokiem opuścili
najpierw salę, a potem budynek. Mieli szczęście, że usiedli na końcu pokoju.
Zaraz po otwarciu drzwi wyjściowych, uderzyło ich chłodne, wieczorne powietrze.
Główna aleja była pusta, w pokojach pawilonów było zupełnie ciemno, co kilka
metrów żółtym światłem paliły się latarnie. Hux i Ren skierowali się w prawo,
skąd wydawało im się, że dochodziło szczekanie i pięli się w górę ścieżki, w
stronę swojego pawilonu. W drodze Hux wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i
włożył jednego do ust, poszukując jeszcze zapalniczki.
- Musisz akurat teraz? - zapytał
Kylo, gdy Armitage odpalał fajkę, a mały płomień rozświetlił mu na moment
twarz.
- Wiesz, to taka stresująca
sytuacja, poszukiwania, że muszę odreagować - ironizował, wydmuchując dym.
Skręcili w uliczkę za swoim
budynkiem, szczekanie zdawało się dobiegać z okolic boiska do siatkówki.
- I tak dużo palisz, to cię ubije
szybciej niż myślisz - powiedział Kylo, rozglądając się za pomarańczową kulką
futra.
- Na coś trzeba umrzeć - wzruszył
ramionami Hux, idąc spacerowym krokiem i niespiesznie wodząc oczami po okolicy.
W tej zieleni i mroku ten ośrodek
wydał mu się jeszcze brzydszy, ale miał jakiś klimat. Zatrzymali się przed
boiskiem. Było pusto i ciemno, wiał lekki wiatr, na mokrym od deszczu piasku
widać było ślady małych psich łapek.
- Był tu - stwierdził Kylo,
obracając głowę w stronę Huxa.
Ten wydmuchał mu dym prosto
w twarz, uśmiechając się dumnie.
- Sukinsynu, mam astmę - warknął
Ren, rozrzedzając dym dłonią.
Hux wzruszył ramionami i
zaciągnął się po raz ostatni, po czym wyrzucił niedopałek na piasek i zasypał
butem. W tej samej chwili BB-Rex wyłonił się znikąd i mimo krótkich nóżek,
mignął im między nogami, wybiegając na główną aleję. Hux może i nie rozumiał
psów, ale miał wrażenie, że ten doskonale wiedział co robi i że czerpał z tego
nieskrywaną radość. Chłopaki ruszyli za zwierzakiem, który biegał w kółko,
zatrzymując się, by sprawdzić, czy ktoś za nim podąża, po czym zrywał się
ponownie i uciekał w najlepsze. Kylo czuł, że do momentu, jak go złapią,
zupełnie wytrzeźwieje. W pewnym momencie, Hux, ledwo łapiąc oddech, kazał Kylo
biec z drugiej strony i tak BB-Rex wpadł w końcu w sidła, gdy zabiegli go z
dwóch stron między budynkiem mieszkalnym a składzikiem na sprzęty sportowe.
Kylo złapał psa i wziął na ręce. Chłopcy odetchnęli z wyczerpania, pies dyszał
z wywieszonym jęzorem.
- Dawaj go szybko do pokoju -
powiedział Hux, podpierając się pod boki.
Starali się
iść szybkim krokiem, uważając, żeby nikogo nie spotkać w alejach. Dwa budynki
przed ich miejscem zamieszkania, Hux dostrzegł nauczycielkę. Patrolowała aleje,
upewniając się, że wszyscy są na zajęciach i nikt nie przemyca alkoholu z
pokoju do pokoju, ani w ogóle na teren ośrodka. Hux wepchnął Rena w przejście
między krzakami a ścianą jednego z budynków. Pies zawarczał, Hux i Ren zaczęli
go uciszać, jakby rzeczywiście rozumiał mowę ludzką inną niż wyuczone komendy.
- Czy tam ktoś jest? - usłyszeli
głos w pobliżu.
- Kurwa mać - zaklął Hux.
Kylo dalej próbował przekonać psa, by zamilkł.
- Co teraz? Nie mamy jak stąd
wyjść - szepnął Ren.
Hux myślał intensywnie, czuł, jak
szybko bije mu serce.
- Wsadź psa za krzaki, szybko -
rozkazał Armitage, oglądając się za siebie.
- Proszę się pokazać i wracać do
świetlicy! - niósł się głos nauczycielki.
Kylo położył psa pod krzakiem i
kazał warować. Nerwowo patrzyli to po sobie, to zerkali na róg, za którym lada
moment mogła pokazać się nauczycielka, całe przedsięwzięcie zaraz trafi szlag.
Kylo stał sztywny od zdenerwowania, Hux miał pustkę w głowie. Nagle, na sekundy
przed wydaniem, wpadł na pomysł.
- Pocałuj mnie - powiedział
głosem pełnym powagi, patrząc Kylo prosto w oczy.
- Że co kurwa? - wykrztusił w
szoku, miał wrażenie, że się przesłyszał.
- Co panowie tu robią? - zapytała
nauczycielka zirytowanym głosem, dostrzegając ich pod ścianą budynku.
Armitage, bez zawahania, w
ostatniej chwili chwycił twarz Kylo w swoje dłonie i wspinając się na palce,
złączył ich usta. Zamknął oczy, działał w pewien sposób mechanicznie. Kylo stał
w szoku, oczy miał otwarte, nie do końca rozumiejąc, co się właśnie stało.
Nauczycielka, speszona
niespodziewaną i intymną sceną, której, jak założyła, nikt nie miał ujrzeć,
wycofała się, szybkim krokiem zawracając w dół alei. Hux odczekał kilka sekund,
po czym odsunął się od Kylo, który w międzyczasie zapomniał, jak się oddycha.
Stali chwilę w ciszy, Hux miał wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał, Kylo miał w
głowie za dużo pytań, by się w ogóle wysłowić.
- Co - wydukał w końcu, bardzo
skonfundowany.
- Publiczne okazywanie uczuć
sprawia, że inni czują się niekomfortowo - wyjaśnił krótko Hux, wycierając usta
wierzchem dłoni. - Weź psa i idziemy, póki mamy szansę.
Nie spojrzał na Kylo, odwrócił
wzrok i ruszył pierwszy. Kylo poszedł krok do przodu, po czym cofnął się dwa,
aby chwycić BB-Rexa i podążył za Armitagem.
- Czy to był tekst Kapitana
Ameryki? - zapytał po chwili, gdy rzeczywistość wydarzeń zaczęła do niego
powoli docierać.
- Chciałeś powiedzieć Black Widow
- poprawił go.
- Hux! - Ren podbiegł, by zrównać
się krokiem z rudym.
- Och, zamknij się już -
odpowiedział, nie wiedząc, co było bardziej żenujące: dobrowolne pocałowanie
Kylo czy znajomość bohaterów Marvela.
- Poczekaj - złapał go za ramię i
obrócił do siebie. - Co to było i dlaczego okłamałeś mnie, że nie widziałeś
filmów z Kapitanem Ameryką.
- Ja jebie, Kylo, czy to jest
naprawę twój największy problem teraz, nie to, że właśnie pocałował cię inny
chłopak - JA? - wyrzucił z siebie Hux, czując, że zaraz spali się ze wstydu.
Kylo uderzyła świadomość, że o
wiele bardziej przeszkadzało mu to, że Hux nie powiedział mu o filmach niż ich
pocałunek. Znaczy był w kompletnym szoku i to pewnie dlatego i…
- Chodź już do tego pokoju -
mruknął, wymijając Huxa i niosąc psa w bezpieczne miejsce.
Armitage ruszył za nim, wciskając
dłonie w kieszenie spodni.
Kylo odłożył
BB-Rexa pod łóżko, rozkazał pilnować legowiska. Później upewnił się, że
drzwi są zamknięte i wyszedł. Hux stał przed pokojem, a Kylo jakoś tak nie
potrafił spojrzeć mu w oczy. W milczeniu wrócili na świetlicę, gdzie Poe i Finn
akurat kończyli “rapować” ich “piosenkę”, śmiech rozluźnił nieco atmosferę. Po
dwóch kolejnych występach wszyscy udali się na kolację. Poe z całego serca
dziękował chłopakom za przyprowadzenie psa, obiecując, że będzie bardziej
odpowiedzialny. Po wszystkich tych wydarzeniach ani Kylo, ani Hux nie mieli już
za bardzo ochoty na zabawę. Poe i Finn wyszli na trochę do znajomych z innego
pokoju, prosząc kolegów, aby mieli oko na BB-Rexa. Oboje leżeli już wtedy w
łóżkach, a w pokoju nastała głucha cisza. Ren, wpatrując się w deski nad sobą,
rzucił tylko “dobranoc” i spróbował zmierzyć się z ciemnością i swoimi
myślami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz