...

poniedziałek, 12 lutego 2018

Antidotum na niepokój cz.13



Gdy wrócili do ośrodka czekał na nich obiad, po którym opiekunowie, zostawili ich samych sobie, mówiąc, że niedługo na pewno przestanie padać i będą mogli wyjść. Deszcz natomiast miał zupełnie inne plany, więc utknęli w pokojach na dobre.

- Mam nadzieję, że nie będą robić jakichś gier integracyjnych jak w pierwszej klasie - mruknął Ren, ciągle wycierając włosy ręcznikiem.

Hux natomiast łaził w dużo za dużym na niego swetrze Kylo, bo po zmoknięciu było mu ciągle zimno. Sam w życiu by nie wpadł na to, aby pożyczać ubrania od Rena, jednak nawet po przebraniu się w suche rzeczy, Armitage siedział i szczękał zębami. Kylo rzucił mu wtedy swoim swetrem, czarnym oczywiście, w twarz.

- Po co mi to?

- Ubierz się, kurwiu.

To był głos nieznoszący sprzeciwu. Jak Hux zaczął tak o tym myśleć, to Kylo zdecydowanie za bardzo się nim przejmował. Była to troska agresywna, ale jednak, i Hux nie do końca wiedział, co powinien z tym zrobić. W domu nigdy nie przejmowano się nim w taki sposób, zawsze musiał radzić sobie sam, bo tak robią mężczyźni oraz nikt nie chce patrzeć, jak się mażesz - to swoją drogą były słowa jego ojca, gdy Armitage za dziecka spadł z roweru. Kylo był drugą osobą w życiu Huxa, która nie dbała o niego z przymusu, a z chęci. Pierwszą była Rae Sloane i było to dość dawno temu. Myśli i zapach Rena na jego ciele rozpraszały go w czytaniu książki.

- Zawsze możemy zrobić swoje własne gry integracyjne. - Poe uśmiechnął się znacząco.

- Co zabraliście? - rzucił Kylo podejrzliwie.

Przy Poe można się było spodziewać wszystkiego. Brunet uśmiechnął się pewny siebie i podniósł koc, który zasłaniał szparę pod dolnym łóżkiem.

- No wychodź, kolego. Nic tu ci nie grozi.

Armitage i Kylo ze zdezorientowaniem patrzyli, jak spod łóżka wychodzi mały biało pomarańczowy piesek, który od razu wskoczył Poemu na kolana i zaczął go lizać po twarzy. Armitage szybko zlustrował łóżko, widząc pod nim także miskę i bluzę, która musiała być legowiskiem zwierzaka.

- Jaki puchaty - mruknął Kylo, a Finn zszedł z łóżka i rzucił się na podłogę przy Poe, żeby pogłaskać psa.

- Jak się wabi? - zapytał Kylo.

- BB-Rex - odpowiedział dumnie, czując, że wygrał życie.

- Co za dziwne imię dla psa - rzucił Kylo.

- Czemu ty masz tu psa? Skąd tu pies!? W ogóle… co?! - Hux rozkładał ręce, nie rozumiejąc sytuacji.

Spodziewał się litrów alkoholu, zioła nawet, ale w życiu nie psa.

- No przywiozłem go w plecaku, nie chciałem go zostawiać samego w domu. W autokarze leżał obok mnie pod kurtką. Później, jak już odebrałem klucz, a wy poszliście biadolić nad łazienką, to go wypuściłem tutaj, żeby się przespał - skrócił wszystko, nadmiernie gestykulując.

Hux nie pojmował jak można wpaść na pomysł, by zabrać psa na wycieczkę szkolną. Czy Poe był jeszcze bardziej nienormalny niż Armitage się spodziewał? Spojrzał na stronę Damerona - miał tylko jeden plecak. Przywiózł w nim psa. Huxa bardziej niż sam pies przeraził fakt, że Poe najwyraźniej zamierzał chodzić w tych samych ubraniach przez cały wyjazd. Zastanawiał się, czy można jeszcze zamienić się pokojami.

- To ty nie przywiozłeś nic innego poza psem? - upewnił się.

W tym samym czasie Kylo zaczął zbliżać się, by pogłaskać zwierzę.

 - Zabrałem mu trochę rzeczy - powiedział Finn, wskazując na swoją wielką torbę.

Kylo wyciągnął dłoń do pieska, nie ruszał się, czekając, aż ten przyjdzie. I ku zdziwieniu chyba wszystkich tak też się stało. Kylo miał podejście do zwierząt, Millicent też go lubiła.

- Nauczyciele każą ci zadzwonić po rodziców - powiedział Hux.

- Skończ pieprzyć i pogłaskaj psa, Armitage - wciął mu się Poe.

Hux wolał o sobie myśleć jako o kociarzu, ponieważ nie miał styczności z innymi zwierzętami domowymi poza Milicent. Psy jakoś go tak nie pociągały, chociaż niektóre były imponujące, jak dobermany i owczarki niemieckie. Czy Corgi to ciągle była rasa psa czy już maskotki? Odłożył książkę i wstał od stolika, powoli przykucnął obok Kylo i wyciągnął rękę do BB-Rexa. Ten zawarczał. Armitage od razu cofnął rękę, chowając dłoń w za długi rękaw.

- Nie podobam mu się.

- No urodziwy nie jesteś - skomentował Poe.

Finn i Kylo wybuchnęli śmiechem.

- Wow, dzięki.

- Delikatny się znalazł - parsknął Poe. - A co do alkoholu - sięgnął po torbę Finna - to chyba nie myśleliście, że was zawiedziemy. A wy co macie?

- Ja Balantise’a, Jagermeistra i dwie czyste - odpowiedział Kylo, biorąc pieska na kolana.

- Dwa cydry i wino - odpowiedział Hux, siadając na podłodze.

- Więc co powiecie na pierwszą kolejkę i partyjkę kart? - zapytał podekscytowany Poe.

- A jak masz zamiar iść na kolację? - spytał Armitage.

- A tam, nie dasz rady po kilku łykach, Hux?

- Ja nie dam rady? - powtórzył i wstał.

Bez pardonu wyciągnął z torby Kylo butelkę czystej, odkręcił i patrząc Poe prosto w oczy, wziął pierwszy łyk. Bez skrzywienia. Bez mrugnięcia okiem.

- Co się patrzysz, rozdawaj.

Kylo rzucił mu spojrzenie w stylu o matko, moja krew po czym od razu przejął od Huxa butelkę i również wypił.

- No chyba nam nie powiecie, że w to nie wchodzicie?

Poe i Finn popatrzyli po sobie, po czym zabrali Kylo butelkę, wzięli po łyku i wyciągnęli karty.

- Dwie na rozgrzewkę, od trzeciej ograni piją - zarządził Poe, tasując karty.

Poker na pieniądze był fajny, ale prawdziwa zabawa zaczynała się, gdy trzy na cztery osoby musiały pić bez wymówek. Hux zacierał ręce - czas na ludzką tragedię. Kylo może i przegrywał zawsze z Huxem, ale lekcje, których udzielił mu Armitage wystarczyły, aby być bardzo dobrym graczem. Po prostu pokonanie Huxa było awykonalne. Poe nie był świetny w karty, swoje braki uzupełniał gadką oraz mimiką i jej odczytywaniem. Zaskoczeniem natomiast był Finn, który okazał się nie tylko doskonale znać zasady, ale także wiele sztuczek i pułapek na innych graczy. Po kilku rundach wódka zaczęła wchodzić, Huxowi też zdarzało się pić, jednak nie tak często jak reszcie grupy. Nie wiedział, skąd te pokerowe umiejętności się w nim wzięły, może to był wrodzony talent, ale planował wykorzystać go kiedyś w kasynie. Pierwszą partię pijącą dał wygrać Kylo, drugą Finnowi. Następne trzy partie były jego, więc wszyscy byli bardziej spici niż on. I dobrze, bo po piątej rundzie do pokoju wbiła Rey, mówiąc, że zaraz zaczyna się integracja.

Delikatnie mówiąc przypał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz