Poranki nie są
łatwe, a na wycieczkach szkolnych to prawdziwy koszmar. Kylo mimo tego, że
słyszał o zbiórce, śniadaniu i nawoływaniu nauczycieli postanowił nie wstawać.
Nie miał kaca czy coś, raczej leń mu się włączył. Zawinął się w burrito z
kołdry i nakrył głowę poduszką, mając nadzieję, że nikt go nie zauważy. Hux
natomiast, jak to miał w swojej pedantycznej naturze, wstał pierwszy. Drugim
bodźcem było podejrzenie, że któryś z jego współlokatorów może mieć uciążliwy
budzik, a ostatnim co chciał usłyszeć zaraz po przebudzeniu była nieznośna
melodyjka systemowa. Nie pomylił się. Budzik Finna dzwonił trzy razy, zanim
jego właściciel postanowił otworzyć oczy. Na szczęście Hux był już wtedy
świeży, w czystej koszuli, siedział na swoim łóżku pod ścianą, przeglądając
internet na telefonie. BB-Rex krążył już po pokoju, czekając, aż jego
właściciel wreszcie się obudzi i zabierze go na spacer. Gdy Finn trzasnął
drzwiami do łazienki (były wyjątkowo uciążliwe w zamykaniu się), Poe podniósł
się energicznie, waląc w deski nad sobą. Po pokoju rozeszło się soczyste
“kurwa!”, Poe zwinął się z bólu. Hux nawet nie ukrywał uśmiechu. Niedługo
później cała trójka była zwarta i gotowa do wyjścia na śniadanie. Kylo się
nawet nie ruszył.
- Czy wy balowaliście we dwójkę czy coś? - zapytał Finn.
- Niezbyt, ja to zasnąłem zaraz po tym, jak wyszliście - skłamał Hux, złażąc ze swojego łóżka.
- Spojrzał na Kylo, a raczej na górę pościeli, która powinna nim być.
- Słabo, Hux - powiedział Poe. - Dostajesz punkt frajerstwa za to. Mogę go odebrać, jak dzisiaj nie odpadniesz i dotrzymasz mi towarzystwa, dopóki wszyscy się nie porobią.
- O, dzięki ci łaskawco - ironizował. - To znaczy że po godzinie już mam wolne, bo więcej nie wytrzymasz, nie?
- Chcesz się założyć? - Poe wyciągnął do niego dłoń.
Hux spojrzał na rękę, a potem na Poe.
- Jasne, o co? - zapytał Hux.
Był pewny siebie, jeżeli chodziło o hazard, zwłaszcza z idiotami.
- Kto odpadnie dziś pierwszy ten... - Poe zamyślił się.
- Farbuje włosy - zaproponował Finn.
- Farbuje włosy - powtórzył Poe od razu i Hux nie wiedział, czy dlatego, że podoba mu się ten pomysł, czy dlatego że Finn go zaproponował.
Nie mniej jednak wizja Poe w jakimś wściekłym różu czy pomarańczu, który tak kocha, była wystarczająco interesująca, by przyjąć wyzwanie. Uścisnął mu dłoń, Finn przeciął zakład.
- No dobra, to idziemy jeść - powiedział w końcu Finn.
- Wy idźcie, ja dołącze później, bo muszę BB-Rexa wyprowadzić.
- Co z Kylo? - zapytał Hux.
Spojrzeli na Rena, który przewrócił się na drugi bok. Poe wzruszył ramionami i oddał swoją uwagę psu. Hux westchnął i podszedł do łóżka Kylo. Potrząsnął go za ramię, nie był w tym zbyt delikatny.
- Zamykamy pokój - poinformował go.
Kylo zamruczał niezadowolony:
- Jeszcze chwilę.
- Nie mamy chwili, jeżeli chcesz zjeść śniadanie dzisiaj.
- Gotuję ci pół życia, nie możesz mi raz czegoś przynieść?
- Nie - odpowiedział, po czym praktycznie zerwał z niego kołdrę, wystawiając go na zimne powietrze pokoju.
Nie będzie mu robił kanapek na oczach całej szkoły. Kylo delikatnie rzecz biorąc nie był zadowolony z obrotu sprawy, ale w końcu wstał i zaczął się ubierać, a gdy Hux już pomyślał, że udało mu się nadspodziewanie łatwo, Ren rzucił na niego kołdrę, zawijając go jak naleśnika, a tak o, żeby dobrze rozpocząć poranek.
Hux nie widział, co się właściwie dzieje, z kołdrą na głowie było to trudne zadanie. Kolejny głupi żart Kylo, by zrujnować mu dzień, a już sobie ułożył włosy. Poza tym co on sobie myślał, ponownie dotykając go bez jakiejkolwiek zgody. Czochranie włosów, głowa na ramieniu, teraz praktycznie go objął. Armitage był na skraju wytrzymałości, chciałby wiedzieć, o co Kylo właściwie chodzi. Usłyszał śmiechy współlokatorów, szczekanie psa, które zaraz zostało uciszone przez Poe.
- Kylo, puść mnie! - krzyknął, próbując się wyszarpać.
Kylo zaśmiał się, walcząc jeszcze chwilę, ale w końcu go puścił. Wyszczerzył się do Huxa, gdy zobaczył jego rozwalone włosy i rzucił kołdrę na łóżko, nawet nie myśląc o ścieleniu go.
- Chodź już Hux, jestem głodny.
- Jesteś debilem - rzucił, po czym pierwszy opuścił pokój, układając włosy w drodze.
Kylo złapał kurtkę, bo nie umiał znaleźć swojego swetra, pewnie rzucił go gdzieś do szafy. Ruszył za Armitagem, a Finn zadecydował, że dotrzyma Poe towarzystwa na spacerze.
Stołówka była
przestronna i stara. Białe kafelki na podłodze pokryte były rysami i
pęknięciami, znaczącymi ich wiekowość. Uczniowie siedzieli przy długich ławach,
utworzonych ze złączonych stołów, więc było dość ciasno. Mimo wczesnej pory,
przestrzeń wypełniał szum rozmów, stukanie naczyń i szuranie krzeseł. Śniadanie
nie było nawet takie złe, ale Hux prawie nic nie zjadł. Kylo miał czasem
wrażenie, że Armitage je tylko u niego. Zawsze był bardzo blady i chudy, ale
ostatnio Renowi rzucało się to bardziej w oczy.
- Co tak mało? - zapytał go Kylo, pochłaniając czwartą kanapkę.
- Nie jestem głodny - odpowiedział.
Nalał sobie za to drugą szklankę herbaty.
- To samo mówiłeś wczoraj na kolacji - odparował.
Hux westchnął poirytowany.
- Jem tyle, aby przetrwać. Nie lubię i nie potrzebuję jeść więcej.
- U mnie jesz normalnie - zauważył Ren, - Nie smakuje ci?
- Rany, Kylo, nie o to chodzi… chociaż też - przyznał, ale kontynuował. - Po prostu nie chcę. Znam swoje potrzeby, wiem, ile wystarczy zjeść, by mieć energię do pracy, by nie być zmęczonym tylko dlatego, że zjadłem za dużo. To czysty pragmatyzm, nic więcej. Zemdlałem kiedyś? Leżałem na kroplówce? Nie, ponieważ wszystko jest pod kontrolą.
Kylo przewrócił oczami i powrócił do swojego talerza. Armitage Pragmatyzm Hux, znów uderza. Po chwili Ren znowu odpłynął myślami do wczorajszego wieczora. Nie za bardzo wiedział jak się teraz zachowywać, więc próbował wrócić do normalności - w końcu ten pocałunek to było tylko wyjście z sytuacji - ale nie szło mu za dobrze. Tak naprawdę to chciał o tym porozmawiać z Huxem, ale nie wiedział jak i po dłuższym zastanowieniu chyba jednak wolał to przemilczeć.
Po śniadaniu nauczyciele zwołali całą wycieczkę na główny plac, gdzie rozdzielono dwie klasy na cztery mniejsze grupy, by zajęcia były bardziej efektywne. W planach było strzelanie z łuku i wiatrówki, zajęcia taneczne, w połowie których Hux wyszedł “na chwilę” i nigdy nie wrócił oraz seans niedługiego filmu połączony z rozmową w grupie, stworzonej chyba na bazie grup do walki z uzależnieniami - inwencja psycholog Holdo. W trakcie dnia Kylo najbardziej docenił łuk, bo trzeba było siły, aby go napiąć, a także strzelał dość celnie. Hux stał po zmechanizowanej stronie strzelania, instruktor praktycznie musiał wyrwać mu broń. Jednak mimo wszystko, gdy usłyszeli, że to już koniec na dzisiaj i mają czas wolny na integrację między sobą, wszyscy odetchnęli z ulgą. No bo ile można. Po wczesnej kolacji wszyscy rozeszli do swoich pokoi, a cisza nocna została przesunięta na dwudziestą trzecią, jakby naprawdę ktoś sobie coś z tego robił. Tak jak i z całego zaplanowanego przez nauczycieli czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz