Był sobie raz mały,
słodki chłopiec. Kto tylko go zobaczył, od razu musiał go pokochać, a
najbardziej kochał go Dziadek, który nie wiedział co jeszcze mógłby mu
sprezentować. Pewnego razu podarował mu, więc kapturek z czerwonego
aksamitu, wyhaftowany w wzór pajęczynki i z dużymi oczami na wierzchu
kapturka. Prezent bardzo spodobał się chłopcu, a ponieważ kapturek
bardzo ładnie na nim leżał, nie chciał już od tej pory nosić niczego
innego. Odtąd nazywano go więc Pajęczym Kapturkiem. Pewnego dnia ciocia
May rzekła do chłopca:
- Chodź, Pajęczy
Kapturku, masz tu koszyczek, a w środku kawałek szarlotki i korzenne
piwo. Zanieś to Dziadkowi, bo słaby jest i niedomaga. Rozumiesz
Kapturku, męczą go treningi, a taka niespodzianka powinna go bardzo
ucieszyć. Pamiętaj tylko, byś pod żadnym pozorem nie zbaczał ze ścieżki,
którą znasz i wiesz, że prowadzi prosto do domku Dziadka. Jeśli kogoś
spotkasz, nie rozmawiaj z nim. Gdy już tam będziesz, przywitaj się
ładnie z Dziaduniem i bądź grzeczny.
- Wszystko będzie
dobrze, ciociu May - powiedział Pajęczy Kapturek z ręką na sercu.
Dziadek Rogers mieszkał w lesie, jakieś pół godzinki od wioski.
Znajdował się tam jego plac treningowy, na którym czasami ćwiczył z
Kapturkiem, ale tylko, gdy ten go ładnie poprosił. I oczywiście, gdy nie
używał wulgarnego języka, bo dziadek bardzo tego nie lubił.
Gdy chłopiec szedł przez las, spotkał Wilka, a ponieważ nie wiedział, że to takie złe zwierzę, wcale się go nie przestraszył.
- Witaj, Pajęczy
Kapturku – powiedział Wilk szczerząc się do niego wesoło. Kapturek od
razu zauważył, że Wilk ma na swoim ciele wiele blizn, ale pamiętał, że
ciocia May, zawsze mówiła, że nie wolno być wścibskim, więc o nic nie
zapytał.
- Dzień dobry, Wilku! - odrzekł Pajęczy Kapturek.
- Och, od razu Wilku. Jestem Woolf. Dead.
Wilk wyciągnął dłoń do Pajęczego Kapturka.
- Witam panie Deadwoolf –
Kapturek uścisnął dłoń Wilka i uśmiechnął się do niego wesoło.
Deadwoolf podrapał się po potylicy, a następnie odwrócił wzrok od
chłopca.
- A gdzież to tak wcześnie pędzisz, Pajęczy Kapturku?
- Do Dziadka.
- A co niesiesz pod w koszyczku?
- Szarlotkę i piwo
korzenne. Wczoraj ją piekliśmy i na pewno zmęczonemu Dziadkowi dobrze
zrobi, a korzenne piwo, to jego ulubiony napój, więc na pewno go
wzmocni.
- Pajęczy Kapturku, a gdzie mieszka twój Dziadek?
- Na końcu tej ścieżki
rosną trzy ogromne dęby, oplecione przez krzaki leszczyny, a za nimi
zobaczysz niewielki biały domek, jakiś kwadrans stąd, na pewno tam
trafisz! - powiedział Pajęczy Kapturek, a Wilk pomyślał sobie:
"To drobne, delikatne
stworzenie, ten słodki kąsek będzie jeszcze lepiej smakował niż ten
staruch. Musisz ich sprytnie podejść, żeby zjeść oboje."
Wilk oczywiście nie
uważał się za kanibala, ale kochał podgryzać takie słodkie istotki, jak
Pajęczy Kapturek. A wtedy łapał go ogromny głód i potrzebował wrzucić
coś na ruszt, a Dziadek chłopca wydawał się idealny, na przekąskę. Wilk
szedł jeszcze przez chwilę z Pajęczym Kapturkiem, po czym powiedział:
- Popatrz, jakie piękne
kwiaty rosną wokół nas... Czemu się nie rozejrzysz... Widzę, że nie
słyszysz, jak ptaszki słodko śpiewają. Idziesz tak, jakbyś szedł do
szkoły, a przecież w lesie jest tak wesoło.
Pajęczy Kapturek
otworzył szerzej oczy i zobaczył, jak promienie słońca tańczą poprzez
liście drzew i że wszystko pełne jest pięknych kwiatów. Pomyślał wtedy:
"Dziadkowi będzie miło, jak mu przyniosę świeży bukiet. Jest jeszcze tak wcześnie, że na pewno przyjdę na czas."
I Kapturek zboczył z
drogi, żeby ruszyć w las i szukać kwiatków. Szukał takich, które mógłby
ułożyć w biało-czerwono-niebieski bukiet. W pewnym momencie natrafił na
łąkę, na której akurat rosły i maki, i chabry, i powój polny, który na
tle pozostałych kwiatów wyglądał niczym gwiazdki. Zbierał kwiaty z
uśmiechem, a gdy zerwał jednego, jego wyczulony Kapturkowy zmysł
podpowiadał mu, że troszkę dalej rośnie jeszcze piękniejszy i biegł w
jego kierunku zapuszczając się coraz to głębiej w las.
A wilk szedł prosto do
domu Dziadka. Zapukał do drzwi, ale nikt mu nie odpowiedział. Koło domu
przechodził właśnie Myśliwy i pomyślał sobie:
"Oho, Rogers w tarapatach."
I zaczaił się w krzakach ze swoją cudowną bronią, którą z uporem maniaka ciągle ulepszał. W końcu był to Myśliwy Stark.
Deadwoolf za to,
nacisnął na klamkę, a drzwi stanęły przed nim otworem. Nie mówiąc ani
słowa podszedł prosto do łóżka Dziadka, który twardo spał, a następnie
połknął Rogersa. Potem włożył Rogersową maskę, położył się do jego łóżka
i zasunął zasłony. Chwycił jeszcze sławetną tarczę Dziadka i postawił
ją sobie zaraz obok łóżka. Zarówno kołdra jak i zasłony miały na sobie
flagi Ameryki. Deadwoolf nasłuchiwał nadejścia słodkiego Pajęczego
Kapturka.
A Pajęczy Kapturek
biegał za kwiatkami. Gdy już miał ich tyle, że więcej nie mógłby unieść,
przypomniał mu się Dziadzo. Ruszył więc w drogę do niego. Szedł
podśpiewując melodyjkę „Hero", którego tak często słuchał myśląc o
Dziadku. Idąc tak, doszedł do domku i zdziwił się, że drzwi były
otwarte, a gdy wszedł do środka, zrobiło mu się tak jakoś dziwnie i
pomyślał:
„Jakoś mi tu dziś straszno, a zawsze tak chętnie chodzę do Dziadka..."
- Dzień dobry? – rzucił w
przestrzeń, lecz nie usłyszał odpowiedzi. Podszedł, więc do łóżka i
odsunął zasłony. Leżał tam Dziadek w masce i wyglądał... jakoś dziwnie.
- Och, Dziadku, dlaczego masz takie wielkie oczy?
- Żebym mógł cię lepiej widzieć.
- Och, Dziadku, dlaczego masz taki czerwony strój?
- Aby złole nie mogli zobaczyć krwi.
- A... -zająknął się Pajęczy Kapturek - A dlaczego masz tak strasznie wielki pysk?
- Żeby cię zjeść! – ledwo to powiedział, wyskoczył z łóżka i połknął biednego Pajęczego Kapturka.
Gdy wilk zaspokoił już swoje łaknienie, z powrotem położył się do
łóżka, zasnął i zaczął strasznie głośno chrapać. Wtedy Myśliwy pomyślał
sobie:
"Ależ ten stary dziad chrapie. Muszę zobaczyć, czy coś mu nie dolega."
Wszedł więc do izby, a
kiedy stanął przed łóżkiem, zobaczył w nim Deadwoolfa. Spojrzał na jego
ogromny brzuch i już wiedział co się stało.
- Długo cię szukałem –
warknął Stark, wziął nożyce i zaczął rozcinać śpiącemu Wilkowi brzuch -
To za skradzenie mojego śmigłowca, poczwaro.
Kiedy zrobił już parę cięć, zobaczył jak z brzucha wyziera Pajęczy Kapturek. Jeszcze parę cięć i wyskoczył wołając:
- Panie Stark! Tam jeszcze jest Dziadek!
A Myśliwy wyciągnął i
Dziadka, żywego, choć nieźle wkurzonego, że ktoś śmiał przerwać mu
drzemkę. Dziadek i Myśliwy chcieli ukarać wilka, ale Kapturek nie
zgodził się na to. Zaszył Deadwoolfa, twierdząc, że Wilk musiał być po
prostu samotny i tak naprawdę potrzebuje przyjaciela i szarlotki z piwem
korzennym. Mężczyźni spojrzeli na siebie zdziwieni, ale uśmiechnęli się
szeroko, wiedząc, że Pajęczy Kapturek, mimo bycia naiwnym dzieckiem,
był również Kapturkiem o złotym sercu. I tak Deadwoolf zyskał pierwszego
w swoim życiu przyjaciela, którego obiecał Dziadkowi Rogersowi pilnować
i nigdy nie próbować zjeść Kapturka. I wszyscy byli zadowoleni. Wilk
oddał Myśliwemu kluczyki do śmigłowca, Dziadek zjadł szarlotkę i wypił
piwo, które mu Pajęczy Kapturek przyniósł i od razu poczuł się lepiej.
Potem siedzieli wszyscy razem pijąc, jedząc oraz rozmawiając o
najnowszych misjach, a Pajęczy Kapturek powiedział do Deadwoolfa:
- Do końca życia nie zboczę drogi i nie pobiegnę w las, gdy mi ciocia zabroni. Przynajmniej nie sam.
Gdy to powiedział, duża dłoń Deadwoolfa zacisnęła się na jego, Kapturek z uśmiechem oparł głowę o ramię swojego przyjaciela.
***
Powiadają też, że
kiedyś, gdy Pajęczy Kapturek znowu niósł Dziadkowi wypieki, zagadnął go
inny wilk i próbował go sprowadzić z drogi. Nim jednak Pajęczy Kapturek
spróbował mieć się jednak na baczności i pójść prosto do Dziadka, inny
Wilk został rozpłatany na pół przed Deadwoolfa, który uśmiechnął się do
chłopca, ruszając z nim po ścieżce i pilnując, by jego Kapturek nie
zszedł już nigdy z drogi.
- Myślisz, że Dziadkowi
dobrze się mieszka z Myśliwym? – zapytał zafrasowany Kapturek. Bardzo
polubił pana Starka, ale nie chciał, żeby jego Dziadka spotkało
cokolwiek złego.
- Oczywiście, Kapturku – odrzekł wilk, łapiąc chłopca za dłoń i odciągając od pobocza, które zaczęło go zbyt interesować.
- Woolf?
- Tak?
- Dlaczego w ogóle Deadwoolf?
- Bo zwykle waliło ode mnie trupem.
Kapturek spojrzał na niego zdziwiony i powąchał rękę towarzysza. Pokręcił głową ze zdziwieniem.
- Teraz pachniesz ciastkami i domem.
Deadwoolf zaśmiał się.
- A miałbym być Cookiewoolfem? Nie, Kapturku. Zostańmy przy tym co jest.
Pajęczy Kapturek skinął głową i ruszył wesoło do Dziadka, za rękę z Deadwoolfem i nikt więcej nie czynił mu nic złego.
***
Kuzynka narysowała ten słodki rysunek na wykładzie i nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem go <3 Dziękuję Ayremi!