...

piątek, 30 marca 2018

Antidotum na niepokój cz.34



Nie było wątpliwości w tym, że przebywanie z Renem sam na sam było niebezpieczne i Hux był pewien, że wkrótce odejdzie od zmysłów, dlatego gdy następnym razem wpadli na pomysł wyjścia na kręgle (swoją drogą nieprzemyślany), Hux zaproponował, by wyszła z nimi Phasma. Uznał, że w towarzystwie osoby postronnej, Kylo będzie od niego trochę dalej, a też bardziej zaabsorbowany Phasmą, bo wydawał się bardzo zainteresowany poznaniem jej. Któregoś piątku wybrali się więc na kręgielnię, a Phasma zdawała się czerpać z tego jakiś dziwny ubaw.

Phasma: Ale jesteś pewien, że mnie tam chcesz? Nie chcę psuć randki
Armitage: Sam fakt, że tak to nazwałaś jest straszny.
Phasma: Już się zamknij, Hux, wszyscy wiemy, że tak na to patrzysz
Odczytane: 21:13

Kylo czekał na nich już pod kręgielnią. Zachowanie Huxa ostatnio zaczynało go jeszcze bardziej zastanawiać. Niby nic, ale to odwracanie wzroku, chwilowy brak ruchu, gdy go dotknął. Zaczynał się bać. Przede wszystkim dlatego, że im bardziej chciał się dowiedzieć, tym bardziej stwierdzał, że może go krzywdzi. Nie chciał tego. Tak naprawdę to po tym ciągłym rozkminianiu ich relacji stwierdził, że po prostu chciałby, żeby Hux nie znikał z jego życia.

Hux, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, zabrał Phasmę samochodem spod szkoły. Oni kończyli wcześniej, Phasma zostawała na zajęcia klubu sportowego. Żartowała, że będzie najlepiej rozgrzana i ich rozgromi.

- Długo czekasz? - zapytał Hux, gdy dołączyli do Kylo i w trójkę weszli do środka.

- Niezbyt - odpowiedział, po czym podał Phasmie telefon ze słuchawkami. - Masz, powinno ci się spodobać - po czym spojrzał na Armitage’a. - Jesteś stuprocentowo pewny, że dasz radę?

Phasma wzięła sprzęt i wsadziła jedną z słuchawek do ucha, po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia i szacunku.

- Prowadzę samochód, więc to chyba znaczy, że jest dobrze - odpowiedział. - Będę się opierał na lewej - dodał, klepiąc się w udo.

Kylo pokiwał głową. Przebrali buty i ruszyli na salę, Ren przepuścił w drzwiach zarówno Phasmę, jak i Huxa, co z ta pierwsza skwitowała parsknięciem śmiechem. Hux zmierzył ją wzrokiem, a Kylo pozostał w zdziwieniu.

Zaczęli grę, a że cała trójka miała silnie rozwinięte poczucie rywalizacji, nie kończyło się jedynie na słownych przepychankach, ale prawdziwej mowie nienawiści, chociaż była to sinusoida przeplatana z żartami i krótkimi rozmówkami. Po pierwszej rundzie, którą wygrała Phasma, co obu panów ugodziło w godność, Kylo bardziej, chociaż nie odczuwał poniżenia jak w wypadku Rey, a jakiś żal przegranej, Hux musiał odpocząć, żeby nie nadwyrężyć nogi, więc cała rywalizacja skupiła się na Kylo i Phasmie, a Armitage sam nie wiedział, komu powinien kibicować.

Drugą rundę wygrał Kylo i cieszył się przy tym jak dziecko, jednak Phasma zaznaczyła, że to tylko dwa punkty, następnym razem go prześcignie. Renowi wydawało się, że przez całą grę czuje na sobie spojrzenie Huxa, ale gdy odwracał głowę Armitage patrzył gdzieś przed siebie albo w telefon. Może za dużo sobie wyobrażał?

Gdy dziewczyna ustawiała nową rundę, Kylo usiadł przy Huxie, szczerząc się od ucha do ucha. Wyglądał na lekko zmachanego, ale i szczęśliwego, oczy mu błyszczały. Był naprawdę blisko.

- Gratuluję - zagadał. - Z Phasmą nie tak łatwo wygrać, mi się udało raz w życiu.

- Przynosisz mi szczęście - powiedział opierając się w końcu o kanapę. - Gdy jesteś obok, to wygrywam nawet z Rey. To pewnie przez te rude kłaki.

- To przez to, że nie gram, bo przypomnę tylko, że poprzednią rundę skończyłeś trzeci - uśmiechnął się niby sympatycznie, a jednak wrednie. - Ale tak, szczęście że mnie masz, nie?

Dopiero po chwili usłyszał jak to brzmi, czuł jak płoną mu uszy.

- Dobra, chodźmy grać, zanim czas się skończy - dodał od razu.

Dopił wodę i wstał od stolika, czekając, aż Ren go przepuści. Kylo za to złapał go lekko za nadgarstek i powiedział:

- No, mam szczęście - uśmiechnął się do niego, puszczając jego rękę i robiąc mu miejsce do przejścia.

Hux nie był na to gotowy, zupełnie, właśnie tego chciał uniknąć zapraszając Phasmę, jednak tak bardzo się pomylił. Miejsce po dotyku Kylo płonęło, czuł że musi zdjąć sweter, bo się ugotuje. Minął Rena bez słowa i podszedł po kulę, był pierwszy w kolejce.

Ren przestraszył się, że właśnie zrobił coś nie tak. Chciał wstać i coś powiedzieć, ale teraz była jego kolej, a potem Phasmy. Gdy znowu rzucał Hux, a właściwie stał i czekał aż maszyna wypluje tę konkretną kulę, którą chciał rzucić, dziewczyna go zagaiła:

- Coś taki spięty? - szturchnęła go w ramię i chwyciła szklankę coli.

- Bo Hux… - nawet nie wiedział, co powiedzieć. Był zbyt roztrzęsiony, aby się zamknąć. - Cholera, chyba znowu zrobiłem coś nie tak.

Phasma zdziwiła się.

- Nie tak? Co masz na myśli?

- Ostatnio zachowuje się tak… nieHuxowo. Zauważyłaś może? W dodatku zdaje mi się, że to w jakiś sposób przeze mnie, ale cokolwiek z tym robię, to raz jest lepiej, a raz gorzej.

Dziewczyna z całych sił powstrzymywała się od śmiechu. Oni byli tacy zabawni we dwójkę i zagubieni w tym, co robią, że aż jej się żal czasem robiło.

- Och, Kylo, nie przejmuj się. On jest po prostu teraz, jakby to nazwać, w specyficznym stanie.

- Tak? Mówił ci coś? - Kylo oparł się o stolik i spojrzał w lodowato błękitne oczy Phasmy.

- Czy Hux zwierza się komukolwiek? - oddała spojrzenie. - Tak na serio, to daj mu czas. Boryka się z czymś, czego nie rozumie.

Kylo pokiwał głową. Chciał nawet przez chwilę powiedzieć, że tak, zwierza się i to jemu, ale nie wiedział, czy Hux by tego chciał. Martwił się jednak, nie wiedząc, o co dokładnie chodzi, może coś w domu? Wiedział, że próba dowiedzenia się mogłaby tylko pogorszyć sytuację.

- Idź rzucaj - powiedziała Phasma.

Hux wymienił się miejscem z Kylo. Phasma posłała mu znaczące spojrzenie.

- Co? - zapytał Hux.

- A nic, nic - wyszczerzyła się. - Jesteście zabawni.

- Czemu?

- Dowiesz się kiedyś - powiedziała i podniosła szklankę do ust.

Hux pokręcił głową i zwrócił wzrok na Kylo. Nie widział w tym nic zabawnego, a Phasma tylko chichotała, gdy westchnął.


Tę rundę wygrała Phasma, następna należała do Huxa, ostatnią rzutem na taśmę zwyciężył Kylo. Po grze Hux odwiózł ich do domu, pierwszego Rena, mimo, że było mu bardziej po drodze zacząć od Phasmy. Nie wiedział jednak, jak skończy się zostanie z Kylo sam na sam.

***
Kylo siedział z “Mistrzem i Małgorzatą”, naczyniem z yerba mate w dłoniach oraz ciepłym kocem na nogach, gdy zadzwonił jego telefon. Dochodziła już północ, o tej porze rzadko dzwonił do niego ktoś poza Huxem, więc szybko poderwał telefon.

Mama dzwoni.

Patrzył na ekran z tępą miną. Nie odbierał od niej telefonów już od tak dawna, że stało się to jego nawykiem. Jednak teraz miał wątpliwości. W ciągu jej ostatniego pobytu naprawdę się starała, to wszystko co robiła, to jak zachowywała się wobec niego i Huxa. Nie chciał być zarozumiałym bucem, który kompletnie tego nie doceni. Podniósł telefon do ucha.

- Tak?

- Hej Ben, jak się czujesz? - uspokoił się zupełnie, gdy nie wyłapał złej nuty w jej głosie. Wydawało mu się, że naprawdę tęskniła.

- Dobrze mamo. A ty?

- Też dobrze, mieliśmy dzisiaj ciężki dzień, ale już na szczęście koniec. Powinnam wrócić za jakieś dwa tygodnie, jeśli obrady się nie przedłużą. Może coś ci przywieźć?

Zastanowił się. Kiedyś przywoziła mu coś tak po prostu, ale rozbijał, rwał i niszczył wszystko. Przestała kilka lat temu, myślał, że nigdy nie usłyszy takiego pytania.

- Zgubiłem sweter - zaczął powoli.

Lubił go, był ciepły, miękki w środku, oczywiście czarny. Nawet nie wiedział, gdzie go posiał.

- O, widziałam gdzieś takie, które mogłyby ci się nawet spodobać - ucieszyła się, on nawet trochę też, słysząc jej entuzjazm. - Jak na zajęciach?

- Dobrze, matematyka idzie mi coraz lepiej.

- Armitage, to dobry nauczyciel - zaśmiała się. - A jak on się ma? Wciąż chodzi o kulach?

- Już nie, byliśmy wczoraj na kręglach z jego przyjaciółką Phasmą. W czwartek mamy korki.

Mówić jej o jego dziwnym zachowaniu, czy nie? Postanowił pominąć ten temat.

- Wszystko w porządku?

- Dlaczego pytasz? - był zdziwiony pytaniem.

- Po prostu zwykle mówisz o nim wiele, wiele więcej i to sam z siebie.

Gdyby nie była to rozmowa telefoniczna, właśnie odwróciłby wzrok. Czuł jednak, że palą go policzki i cieszył się, iż nikt go nie widzi.

- Ostatnio zachowuje inaczej - zaczął, nie wiedząc co dokładnie chce powiedzieć. - Zapytałem o to Phasmę i powiedziała, że ma teraz jakąś ciężką sytuację. Wiesz, trochę się martwię.

Nie mówił jej o ojcu Huxa, wspomniał jedynie i to bardzo na około, ale Leia zdawała domyślać się znacznie więcej.

- Wszystko będzie dobrze - powiedziała, a on poczuł się dziwnie lepiej. - Myślę, że musisz być po prostu wyrozumiały i go wspierać. – Kylo był pewien, że się uśmiechnęła. - Muszę powoli kończyć. Dobranoc, śpij dobrze, Ben.

- Dobranoc mamo. I dziękuję.

Wbił wzrok w ścianę zaklejoną plakatami. Skąd mama wiedziała, że coś jest nie tak? Nie miał pojęcia. Zastanowił się nad jej słowami, nie był zbyt wyrozumiałą osobą, a jedynym sposobem, żeby wesprzeć Huxa była pomoc. Przemyślał to wszystko dokładniej, po czym napisał do Armitage’a.

Kylo: Możemy mieć te korki u Ciebie?

środa, 28 marca 2018

Antidotum na niepokój cz. 33



- Mniej więcej o to pokłóciliśmy się na wycieczce - dokończył Hux.
Opowieść okazała się dłuższa niż się spodziewał, a i tak oszczędził Kylo wielu szczegółów.
- On mnie dalej nie rozumie i myśli, że go okłamałem, czy coś. Nigdy nie chciał o tym rozmawiać, tylko ostatnio coś mu się przypomniało. Ale niech się zajmie Finnem i da mi spokój. Ja mam go dość.
Kylo milczał. To była kompletnie inna historia, ale nagle wszystko zaczynało do siebie pasować. Ich docinki i rozmowy nagle nabrały kompletnie nowego wymiaru. Dlaczego Hux mu nie powiedział? Nie uważał go za nikogo bliskiego? Nie, przecież powiedział mu o ojcu, to musiało być dla niego nawet trudniejsze. Poczuł ukłucie bólu i zazdrości, gdy Hux mówił mu o ich wspólnym spędzaniu czasu. Potraktowanie Damerona nawet go nie zdziwiło, Armitage postawił sprawę jasno, znał ten sposób stawiania spraw przez Huxa. Aromantyzm, choć nie do końca dla Kylo zrozumiały, miał sens. Zgrzytnęło tylko jedno.
- Dlaczego tak panicznie bałeś się mi powiedzieć?
- Bałem się, że będziesz się mnie brzydził i mnie zostawisz - przyznał.
- Naprawdę? Nie przeszkadza mi to. Możesz sobie być homoseksualny czy aromatyczny.
Hux był bliski, by zacząć tłumaczyć, że te rzeczy są od siebie niezależne oraz że najprawdopodobniej pomylił się do co drugiej, ale stwierdził, że będą mieli na to jeszcze czas.
- Dzięki - powiedział. - To po prostu jest takie skomplikowane - chwycił się za głowę i rozczochrał agresywnie włosy. Był ranek, a on już był wyczerpany. - Ale powinieneś przeprosić Damerona, mimo wszystko. Ja też powinienem z nim pogadać.
- Powiedział, że jesteś podłym kłamcą i manipulantem. A no i w końcu rozumiem, o co chodziło z tym wykorzystywaniem mnie przez ciebie.
Hux posłał mu pytające spojrzenie. W sumie to było mu jakoś ciepło w środku wiedząc, że Kylo broni jego honoru, chociaż rozumiał perspektywę Damerona.
Ren siedział jeszcze chwilę w ciszy po czym skrzyżował z nim spojrzenia.
- W sumie to jak to jest z nami?
- Przyjaźnimy się, a jak ma być? - odpowiedział szybko, może za szybko.
- Chodzi mi o ten pocałunek.
Huxa zmroziło. Czyli o tym myślał, nie zostawił tego. Hux bał się, że ta rozmowa zejdzie na niebezpieczne tory.
- To nie… - zaczął, ale nie wiedział jak dobrze z tego wyjść, odwracał wzrok. - To nie miało takiego znaczenia. W sensie, nie mówię, że to było bez znaczenia, w pewnym sensie było, ale, no rozumiesz mnie. Ratowałem sytuację.
Kylo pokiwał głową.
- Ogólnie to wszystko dużo tłumaczy.
Hux był pewien, że zupełnie zdemaskował się przed Kylo. Połączył fakty, ale nie zrobi z tym nic poza ogólną akceptacją, Hux będzi musiał przecierpieć to nieodwzajemnione uczucie i ruszyć dalej ze swoim życiem.
- Co tłumaczy? - mimo wszystko zapytał. - Nie oszukałem cię, jeżeli o to chodzi. Masz inną perspektywę, bo wiesz, że wolę facetów. Ale to nic nie zmienia między nami.
Chciał zaprzeczać wszystkiemu do ostatniej chwili. Kylo nie dawał mu jasnych sygnałów, a najgorsze co może się wydarzyć to zakochanie w przyjacielu.
- No twoje zachowanie i Damerona też. Naprawdę nie brzydzę się tobą, Hux. Z Poe jest inaczej, ale to ze względu na jego ogólny zarys, a nie orientację. Ej, jesteś blady, na pewno nie chcesz iść do tej pielęgniarki?
- Nie, w porządku - powiedział i oparł się o ścianę, wzdychając głęboko.
Zamknął oczy. Wszystkie sekrety wyszły na jaw, chowanie spraw przed Renem mijało się z celem.
Kylo złapał go za ramię. Naprawdę nie wiedział o co chodzi Huxowi. W końcu zrozumiał jego zachowanie w lecie, jego relacje z Poe i ogólnie dziewczynami. Czuł że coś jeszcze jest nie tak, ale nie wiedział jak to z niego wyciągnąć.
Hux obrócił głowę w jego stronę. Nie spodziewał się, że Kylo może go dotknąć, więc był nieco zaskoczony.
- Co?
- Między nami jest w porządku? - Hux chyba po raz pierwszy dostrzegł w jego oczach prawdziwą nadzieję.
- Tak - skinął głową. - W porządku.

Od tamtej rozmowy minął ponad tydzień. Hux chodził już prawie bez kul, a Kylo nadrobił większość zaległości z momentu zawieszenia. Ren nie rozmawiał od tamtej pory z Dameronem, ale nie tęsknił, cieszyło go za to przebywanie z Huxem.
Wstał z maty do ćwiczeń i ruszył pod prysznic. Była sobota, koło czternastej, a on dopiero niedawno obudził się i poruszał. Zastanawiał się, czy Armitage będzie potrzebował rehabilitacji, czy jedynie trochę pokuśtyka. Wszedł pod prysznic, żeby zmyć z siebie resztki snu oraz zmęczenie treningiem.
Dużo myślał o tym, co się ostatnio stało, z dnia na dzień dochodząc do coraz to dziwniejszych wniosków.
Po pierwsze, naprawdę nie przeszkadzała mu świadomość tego, że Hux jest homoseksualistą. Czy czuł się nieswojo? Raczej nie, co też było zaskakujące. Nie mniej poza pocałunkiem z wycieczki nie zdarzyło się między nimi nic więcej. Armitage zaklinał się w dodatku, że to nic nie znaczyło. I to była pierwsza rzecz, która Kylo nie pasowała. Hux się nie zarzekał, Hux stawiał sprawę jasno i dobitnie. Tutaj tak nie było.
Dlatego też przyszło kolejne pytanie - czy Hux mógłby się nim interesować? Przecież mówił, że nie kocha, jedynie czasem pożąda i to w bardzo racjonalny sposób. Luka. Jak na razie nie do zapełnienia. Chyba po raz pierwszy w życiu Kylo postanowił podejść do czegoś na spokojnie. Nie zapytał prosto z mostu, nie rzucił mu się do szyi, czekał i obserwował. Co zrobić, gdy okaże się, że błędnie go podejrzewał? Albo jeśli jednak może mieć rację? Kylo czuł jak woda spływa mu po twarzy, ale nie przyniosła odpowiedzi. Zakręcił ją i owinął się ręcznikiem. Włosy sterczały we wszystkie strony, więc związał je w kok. Kiedyś wyschną, teraz pora na jakiś rajd w WoWie.

Koło siedemnastej Kylo zaczął z grubsza sprzątać, Hux miał przyjść, dzisiaj znowu był mecz. Nawet nie oszukiwał się, że będą go długo oglądać, ale przynajmniej był to jakiś pretekst, żeby się spotkać. Zrobił pizzę, po czym wyłożył się na kanapie i zaczął grać na Nintendo.
Armitage był niezwykle zadowolony, gdy okazało się, że jest w stanie znowu prowadzić samochód i choć naciskanie pedału gazu ciągle było nieco bolesne, to nie było to cierpienie, którego nie mógłby znieść. Był w dobrym nastroju, mimo tego, że zdążył jeszcze usłyszeć kilka komplementów od swojego ojca zanim wyszedł. Sytuacja z Kylo wydawała się stabilna, nie zmienił swojego zachowania względem Huxa, mimo że teraz wiedział już o wszystkim. Prawie. Hux przeklinał się za bycie upartym i nie ufanie Kylo, w końcu, gdyby powiedział mu od razu, oszczędziłby im problemów. Ale teraz szykował się zwyczajny wieczór i Hux nie zamierzał się dać rozproszyć.
Niedługo później był już u Kylo. Zjedli pizzę, która ku zdumieniu Huxa, nie była zupełnie ostra, Kylo wciągnął się w mecz, więc za ten czas Hux próbował grać na DSie, do którego dorwał się już wcześniej,  a którego Kylo nie chciał oddać i musieli odwalić jakieś zapasy na kanapie jak dwójka pięciolatków.  
- Jeszcze mi usuniesz save’a! - warknął Ren próbując wyciągnąć mu urządzenie z dłoni.
- Umiem obsługiwać menu, znam angielski! - odkrzyknął, przyciągając urządzenie do siebie, równocześnie odpychając Kylo kolanem.
Zemsta nadeszła chwilę później, gdy Ren zaczął go łaskotać. Hux krzyczał, żeby ten przestał, rzucając się na wszystkie strony, jednak nie puszczając konsoli.
- Już, stop! Wystarczy! - nie mógł złapać oddechu, a Ren wyglądał jakby te krzyki sprawiały mu jakąś sadystyczną przyjemność.
Hux nie widział w tym zabawy, zwłaszcza, że nienawidził łaskotek, bo był na to bardzo wrażliwy, a w połączeniu z tym, że to właśnie Ren się nad nim pochylał, Hux tylko modlił się, by jego ciało nie wystąpiło z jakąś nieodpowiednią na ten moment reakcją.
- Poproś.
Och, jakie to było zabawne, gdy Armitage wił się pod nim krzycząc i się śmiejąc. Ren ledwo powstrzymywał wredny śmiech.
- Po prostu przestań!
Hux nie zamierzał prosić, to brzmiało jak upokorzenie, nawet jeżeli nie sprzeczali się na poważnie. Jego nową taktyką było odsuwanie się na kraniec kanapy, dopóki nie zaczął zsuwać się na dywan. Kylo nie zamierzał jednak odpuścić, jak zwykle nie za bardzo wiedział kiedy. Jednak gdy jego dłonie trafiły na wystające żebra, zamarł. Jaki on był drobny. Hux wykorzystując moment zawahania, sturlał się na podłogę, po czym zerwał na równe nogi i stanął metr dalej. Miał całkowicie rozczochrane włosy i przyspieszony oddech, ale trzymał konsolę w dłoni.
- Wygrałem - powiedział z zadziornym uśmiechem. - Nigdy więcej tego nie rób.
- Schudłeś. Znowu.
- Nie - odparł, zaczesując włosy do tyłu. - Od jakiegoś czasu trzymam tę samą wagę.
- Chyba niedowagę – mruknął, siadając na kanapie i zerkając na ich talerze. - Nie smakowało ci?
- Nie, było bardzo dobre - odparł szybko, nigdy nie wątpił w umiejętności kucharskie Rena. - Po prostu dokończę za chwilę. A poza tym, ważę sześćdziesiąt cztery, co jest prawidłowe w skali.
Kylo się na tym nie znał, więc postanowił odpuścić. Obiecał sobie jednak, że doczyta.
- Co chcesz oglądać?
- A nie chcesz dokończyć meczu? - zapytał, siadając obok i otwierając ekran gry. - Lubisz tę drużynę, nie? Możesz oglądać, a ja ci popsuje staty w tym czasie.
Ren wydał niezadowolony pomruk.
- Otwórz na innym profilu. Tylko nie usuń mi postaci, mam prawie wszystkie odznaki.
Hux wywrócił oczami, ale utworzył nowy zapis i przez pierwsze pięć minut szło mu całkiem dobrze, bo tylko chodził po wiosce i czytał dialogi, gorzej, gdy doszło do pierwszej walki.
- Ej, co mam teraz zrobić? - zapytał, pokazując Kylo grę.
- Nie grałeś w to nigdy? - W jego głosie pobrzmiewało niedowierzanie. - Daj pokażę ci.
- Nie! - Odsunął konsolę do siebie. - Tylko mi powiedz. Gdzie jest atak?
Westchnął nachylił się przez Huxowe ramię, po czym oparł na nim brodę, żeby lepiej widzieć.
- Tutaj, masz napisane. Ten pierwszy bije, a drugi obniża obronę przeciwnikowi. W pierwszej walce możesz spokojnie używać tylko pierwszej umiejętności.
To było dużo do zniesienia, ale Hux nie zamierzał panikować i starał się skupić całą uwagę na grze, wcale nie na tym, że Kylo prawie cały swój ciężar opierał na jego plecach. Postępował według instrukcji i wygrał pierwszą walkę.
- Okej, dzięki - powiedział. - Już dam radę dalej.
Kylo oparł się o kanapę i wbił wzrok w ekran. Przynajmniej tym razem wygrywali. Hux podciągnął kolana pod brodę i kontynuował podróż po dwuwymiarowym świecie. Zawsze chciał taką konsolę, gdy był mały, ale jego marzenia nie miały znaczenia w tamtym domu. Teraz ta głupia gra wydała mu się jeszcze bardziej wciągająca i obiecał sobie, że zaoszczędzi. Zaraz po tym, jak będzie go stać na nowy telefon, bo tego ciągle nie miał, ale po przekopaniu szuflad odnalazł jakąś starą komórkę, jeszcze z klawiszami, więc smsy z funkcją T9 wróciły do łask. Żałował jedynie, że nie było emotikon. Po chwili spędzonej nad jedną i tą samą walką, oddał Kylo konsolę.
- Weź mi to przejdź.
Kylo spojrzał na grę.
- Dlaczego nie łapiesz pokemonów? Przecież masz kilka pokeballi.
- No bo nie umiem, pokaż mi.
- Musisz mu zbić życie do czerwonego paska, a potem wybrać w menu tę kulkę i po prostu rzucasz. O, złapaliśmy, jak chcesz go nazwać?
W sumie nie wydawało się takie trudne jak Kylo grał.
- Nazwać? To one nie mają swoich nazw? Nie wiem, wpisz cokolwiek.
- Mają, ale to tak jakbyś mówił do Millicent per kocie.
Nazwał sympatycznie wyglądającego ptaszka i oddał Huxowi konsole. Hux kontynuował grę, zbierał kolejne pokemony i wkurzał się na to, że się powtarzały, bo nie chciał tych samych. Powtórki numerował. W przerwie Ren zaczął przysypiać, a jego głowa opadła w końcu na ramię Huxa, któremu w tej samej sekundzie stanęło serce. Nie tego się spodziewał po ich spotkaniu, chociaż trudno mu już było określić, czego się spodziewał, a czego nie, jeżeli każde, nawet nieznaczne dotknięcie było dla niego niczym elektrowstrząsy. Zastanawiał się, jak długo to zniesie, bo beztroska Kylo była w pewien sposób bolesna. On nie miał granic, a każde ich przekroczenie kosztowało Huxa ściskiem w brzuchu. Może nie powinni zostawać sam na sam, Hux bał się, że w momencie, gdy teraz tylko myślał o tym, żeby złapać Kylo za rękę, to kiedyś naprawdę może to zrobić i będzie niezręcznie. Zastanawiało go, jak Kylo by zareagował. I jak bolesne byłyby słowa odrzucenia.
- Patrz, jak go nazwałem - powiedział, podstawiając ekran z wielkim śpiącym pokemonem pod twarz Kylo.
Ziewnął szeroko i spojrzał na ekran, wciąż leżąc na Huxie.
- K-y-l-o - przeliterował, po czym dźgnął go palcem w bok. - Czy rudego i wrednego nazwiesz Armitage?
Hux prychnął.
- Nie, już się tak postać nazywa.
- Będziesz mną walczył? Karmił i wystawiał na śmierć?
- Brzmi jak dobra zabawa. - Spojrzał na niego, ale zaraz odwrócił wzrok i zmienił temat. - Oglądamy coś?
- Może zaczniemy jakiś serial?
Wzruszył ramionami i zamknął konsolę.
- Okej - zgodził się, chociaż to oznaczało, że szybko stąd nie wyjdzie i że szybko tu wróci.
- Stranger Things?
- Odpalaj - powiedział i sięgnął po pozostały kawałek pizzy na swoim talerzu.
Nie chciał jeść, ale bardziej niż to nie chciał robić Kylo przykrości. Ren włączył za to serial i uwalił się na kanapie. 




Choruję, więc wrzucam codziennie, żeby poprawić sobie nastrój i zrównoważyć wisielczy humor. Trzymajcie się ciepło.

wtorek, 27 marca 2018

Antidotum na niepokój cz.32

Był środek lipca, miasto płonęło w żarze zawieszonego wysoko słońca. Kylo wyjechał gdzieś z rodzicami, Armitage został w domu całkiem sam. Jego ojciec przestał zabierać go na wakacje w momencie, gdy ten był w stanie sam się sobą zająć w domu i nie wzbudzać zainteresowań policji. Niespecjalnie mu to przeszkadzało, bo nienawidził wakacji z ojcem, były nudne i wracał z nich w jeszcze gorszym nastroju niż wyjeżdżał. W domu też nie było wiele do roboty, ale przynajmniej miał spokój i czas na zregenerowanie sił, by znosić humory ojca przez resztę roku. Czasem wychodził gdzieś z Phasmą, ale częściej chodził po mieście sam, krążąc, gdzie go nogi poniosą. Mimo tego, że był samotnikiem, czasem posiadanie minimalnej liczby znajomych było uciążliwe.

Tego dnia było naprawdę upalnie, był to tego rodzaju dzień, gdy nawet najbardziej skąpe ciuchy wydają się być zimową kurtką, a na asfalcie można smażyć jajka. Wyjść z domu można było dopiero wieczorem, tak też zrobił Hux, przejeżdżając rowerem na pobliskie osiedle. Zatrzymał się pod sklepem w tym samym momencie, gdy wyszedł z niego Poe Dameron. Obaj byli zaskoczeni spotkaniem. W szkole nie rozmawiali za dużo, raczej sobie dogadywali, ale chyba nigdy nie robili nawet żadnego wspólnego projektu. Hux nie wiedział o nim więcej niż tyle, że był dobry z matmy i wszystkim posyłał uśmiech, który mógłby być zarówno szarmancki jak i szyderczy. Dziwnie było się nie przywitać, nie zagadać, tak też zrobili.

Słońce było coraz niżej, wszystko wokół przybrało chorobliwie żółtego odcienia. Kropelki potu znikały za kołnierzami podkoszulek. Hux doszedł do wniosku, że rzeczywiście wyglądał wiotko w porównaniu z wyraźnie umięśnionym Dameronem. Poe nieoczekiwanie zaproponował mu puszkę coli, Armitage przyjął napój, więc usiedli na murku i przez dłuższy czas milczeli. Nie znali się, nie mieli wspólnych tematów, zainteresowań. Ale obaj byli znudzeni latem na śmierć.
- Ty nie z Kylo? - zagadał w pewnym momencie.
- Wyjechał - odpowiedział, pijąc chłodny napój.
Uwadze Poe nie umknęła żadna kropla, która niechcący spłynęła po brodzie Huxa.
- I co porabiasz?
- Odchodzę od zmysłów. Jest tak gorąco, że nie mam siły na cokolwiek, ale z drugiej strony cholernie się nudzę.
Poe pokiwał głową ze zrozumieniem. Sam odczuwał gorąc aż za bardzo, praca przy zbiorach owoców nie była taka łatwa, gdy słońce paliło w kark.
- A masz jakieś plany na wieczór? - zapytał, gdy skończyli cole i zgniatali puszki o chodnik.
- Nie wiem, obalę butelkę wina, obejrzę film i pójdę spać.
- To grubo - powiedział z ironią. - A nie chcesz obalić tego wina we dwóch?
- Nie zaprosiłem cię - uciął go Hux.
- Jesteś niesamowicie towarzyski, mówił ci to ktoś kiedyś? - sarknął.
- Zdarzało się - wzruszył ramionami.
- Idę na imprezę do Rey, może chcesz wpaść? - zaproponował Poe.
- Rey? - pomyślał głośno. - To nie jest ta dziewczyna, co jej Kylo nienawidzi?
- Nienawidzi? - zdziwił się Poe. - Ja byłem pewien, że on na nią leci.
W tym momencie Hux zgiął się w ataku śmiechu. Poe nie miał pojęcia, co go tak rozbawiło, ale był zafascynowany widokiem bezdusznego Armitage’a śmiejącego się niemal do łez. Gdy Hux się uspokoił, przystał na propozycję Poe. Nie miał nic do stracenia, a rzeczywiście wino we dwóch brzmiało mniej desperacko. Wrócili więc do sklepu po trunki i pojechali prosto do domu Rey. Hux upierał się, że ma siłę pedałować i udźwignąć Poe na kierownicy swojego roweru, ale po dziesięciu metrach wjechał w słup, co skutkowało zamianą miejsc. Rey mieszkała niedaleko ich szkoły, byli na miejscu przed zachodem słońca.

Muzyka była głośna, wszystkie okna były otwarte, wieczorne letnie powietrze w przeciągu przewiewało imprezę. Kiedy Hux stwierdził, że było tam całkiem sporo ludzi, Dameron pochwalił Rey za kameralność przyjęcia. Standardy są różne jak widać. On i Poe siedzieli na kanapie, kończąc pierwszą butelkę czerwonego (tylko czerwone i półsłodkie, jak zarządził Hux) wina, kiedy ktoś z klasy Rey wszedł do salonu i ogłosił, że grają w “nigdy nie”. Hux kochał i nienawidził tej gry jednocześnie, ale z racji, że smak wina w ustach przyjemnie koił jego zmysły, zgodził się  i wraz z Poe dołączył do kręgu grających. Pytania, wyznania, szoty. Hux niezmiernie cieszył się, że trafił na Damerona. To było zdecydowanie lepsze niż samotność w pustym domu.
- Nigdy nie całowałam osoby tej samej płci - mówi jakaś dziewczyna.
Połowa się śmieje, pogwizduje, kilka osób pije. Ku zdziwieniu Huxa, Dameron obok niego wychyla kieliszek. Hux wpatruje się w swojego kompana, Poe posyła mu uśmiech. Nikt się nie dziwi, gra toczy się dalej. Po pięciu szotach Hux musi wyjść z kręgu, czuje, że będzie wymiotować. Tak też się dzieje. Dawno nie pił, nie jadł też w zasadzie od obiadu, a teraz trochę go poniosło z alkoholem, jednak nie żałował.
- Trzymaj - usłyszał głos Damerona, który przyniósł mu butelkę wody i usiadł koło niego, opierając się o wannę. - Za szybkie tempo, co?
- Odzwyczaiłem się - przyznał, pijąc łapczywie wodę.
Czuł się okropnie, dziwił się, że Poe chce koło niego przebywać.
- Za mało wychodzisz - stwierdził Poe.
- Nie mam okazji.
- Lato się dopiero zaczęło - powiedział z radosną intonacją. Na ten moment wcale nie brzmiało to dla Huxa tak źle. - Chcesz wyjść na dwór?
- Chyba tak - odparł i zaczął zbierać się z podłogi.
Niedługo później siedzieli na schodach przed domem, zza drzwi przebijało się głuche dudnienie muzyki.
- Palisz? - zapytał Hux, szukając zapalniczki w kieszeni. Zgubił. - Kurwa.
- Okazyjnie - odparł, oferując Huxowi ogień.
Ten poczęstował go papierosem.
- Wszyscy tak mówmy, co? - zażartował rudy, wydychając dym.
- Wiesz co, Hux - zaczął Poe, odwracając się nieco w jego stronę. - Jesteś zupełnie inny niż myślałem.
- W sensie?
- Byłem pewien, że jesteś typowym kujonem bez charakteru.
- Wow, dzięki - sarknął. - Ja byłem pewien, że jesteś hetero.
- To źle, że nie jestem?
Hux wzruszył ramionami, jakoś specjalnie go to nie obchodziło, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu sam zmagał się ze swoją tożsamością.
- Zawsze wiedziałeś? - zapytał. - Że wolisz chłopaków?
- Nie wiem, może - odparł Poe, dziwiąc się zainteresowaniem. - Jak się raz zorientujesz, to nagle wydaje ci się, że zawsze tak było. Nie byłem zaskoczony, jeżeli o to pytasz. Zwal to na figurki Rambo, ja nie wiem - zaśmiał się.
Hux uśmiechnął się również. W głowie zakiełkowała mu jakaś głupia myśl. Usilnie się przed nią wzbraniał, ale jego psychiczne systemy obronne były oszołomione procentami.
- Więc Rambo to twój typ? - zapytał, pół żartem, pół serio. - To nieźle.
Poe parsknął śmiechem.
- Nie do końca - odparł i się zaciągnął. - Nie jestem pewien, czy mam typ.
- A ja… jestem w twoim typie? - zapytał Hux, zanim zdążył pomyśleć, jaką wiadomość wysyła to pytanie.
Poe przebiegł po nim wzrokiem. Nie mógł odmówić Huxowi pewnego uroku, na pewno był atrakcyjny pod wieloma względami. Nawet, jeżeli charakter był do poprawki.
- Może - stwierdził i odwrócił wzrok, patrząc przed siebie.
Na moment zapadła między nimi cisza, siedzieli owiani dymem i letnim wiatrem. Końcówki papierosów leniwie żarzyły się na czerwono. Po chwili w tej samej sekundzie zaczęli wypowiedź.
- A czy…
- A co…
Roześmiali się, by rozbić niezręczność sytuacji.
- Mów pierwszy - powiedział Poe.
- Nie, to głupie, ty mów - odparł Armitage.
- Zacząłeś pierwszy, dawaj - nalegał.
Hux westchnął, już żałował tego, co zaraz powie. Zgasił fajkę o schodek.
- Ale nie śmiej się, proszę - zaznaczył. Poe skrzyżował palce. Hux pokręcił głową. - Jak to jest być z mężczyzną?
Dameron niezbyt wiedział co na to odpowiedzieć. On nie wiedział, jak to jest być z kobietą, więc ciężko było silić się na jakiekolwiek porównania. Na tamtą chwilę miał tylko jeden pomysł, którym było zbliżenie się do Huxa, złapanie jego twarzy w dłonie, spojrzenie w oczy. Hux się nie opierał. Poe przeczesał jego mokre od potu rude włosy, po czym pocałował.  
- Mniej więcej tak - powiedział, gdy rozdzielił ich usta, ale nie spojrzenia.
Hux chciał coś powiedzieć, ale nie pozwolił mu na to komentarz, który zabrzmiał za ich plecami.
- O kurwa.
Obrócili się. Na progu stała Rey. Huxa zdjął strach, nie przemyślał swojego postępowania. Dziewczyna już się wycofywała do mieszkania, ale Poe zerwał się z miejsca i chwycił ją za rękę, wprowadził do środka i zamknął drzwi, zostawiając oszołomionego Armitage’a na zewnątrz.
- Co jej powiedziałeś? - zapytał, gdy Poe wrócił.
- Że mnie poniosło, musisz mnie uderzyć dla wiarygodności - odparł.
- Co?
- No walnij mnie - nalegał.
Hux zrobił, co mu kazano. Za chwilę kilka kropel krwi spadło na schody.
- Ok, jesteś silniejszy niż myślałem - skrzywił się w bólu.
- Wybacz, ale sam chciałeś - powiedział Hux. Miał nadzieję, że nie złamał Dameronowi nosa. - Wracamy do łazienki?
- Tak.
Rey zdawała się kupić tę scenę, bo nigdy więcej o nic nie zapytała, mimo, że w trójkę spotkali się jeszcze na kilku domówkach. Gdy zamknęli się w łazience, zamiast odchylić Poe głowę i powstrzymać krwawienie, zaczęli się całować, rozmazując krew na swoich twarzach i ramionach, przyciskając się do zimnych, kafelkowych ścian, jakby pieszczota była walką o dominację, usta spragnione siebie nawzajem, dłonie zaciskające się na włosach i ubraniach. Niezbyt przejęli się nawet, gdy przypadkiem strącili fiolkę perfum z półki. Do końca przyjęcia nikt nie zwrócił uwagi na ich zmierzwione włosy i zamglone oczy, krew na obu koszulkach.
Wtedy też Hux wpadł na pomysł, by sprawdzić samego siebie. Dzień później obaj zgodzili się na układ, przy czym Hux dokładnie tłumaczył Poe swoje stanowisko. Chciał upewnić się, że interesują go mężczyźni, przy czym nie obiecywał romantycznych uczuć. Poe zapewniał Huxa, że rozumie.
Nie wiedzieli, co im odbiło, czy to przez słońce, czy nudę, ale dopóki Ren nie wrócił do miasta, byli praktycznie nierozłączni. Hux czuł się jak w jakimś transie, doba przestała mieć sens. Spotykali się na rozmowy, na seks, na leżenie obok siebie i nie robienie absolutnie nic. Jednego dnia posklejali plastikowy model samolotu, innego zrobili ognisko, Hux pamiętał dużo dotyku i dużo alkoholu. Gdyby go ojciec zobaczył, Hux pewnie by tego nie przeżył. Zakopałby go na ogródku, na którym leżał z Poe i patrzył jak Millicent ucieka przed BB-Rexem.
Hux bywał z Poe na innych imprezach, co tylko potwierdziło jego tezę, że Dameron był niezwykle popularny, chociaż nie uszło jego uwadze, że z nikim nie miał bliższych relacji. Był towarzyski, ale tylko przy Finnie i Rey zdawał się być naprawdę sobą. Wtedy także i przy nim, chociaż był to inny rodzaj relacji. Poe był drugą osobą po Kylo, którą Hux poznał tak blisko, bo mimo krótkiego, acz intensywnego, wspólnego czasu, Armitage wyłapał wiele zarówno ciekawych, jak i irytujących cech, jedną z których było używanie emotikon, a czego Hux nigdy wcześniej nie robił, a przejął jak wirusa.
Poe: Robisz coś ciekawego? 😏
Armitage: Czytam.
Poe: A co byś robił, gdybym był tam z tobą? 😏🍆💦
Armitage: Pewnie to samo, bo już się wciągnąłem. I co to za emotki?
Poe: Ty to się nie umiesz bawić 😞
Poe: Serio nie zaczaiłeś?
Armitage: A to jest coś do rozumienia w tych piktogramach?
Poe: Och, Hux. Czas na prawdziwą lekcję emotek i warzywnego erotyzmu 😆😏🍆💦💦🍑👌👈
Armitage: Kurwa czego?!

Wszystko zdawało się być w porządku, dopóki Hux nie zauważył, że Poe jest za blisko. Relacja z nim była ciekawa i dynamiczna, lato przestało być nudne, a na pewno przestało być samotne. Jedyną rzeczą, jaka mu nie pasowała, były uczucia. Lubił Poe, był pociągający, dobrze się z nim spędzało czas i w sumie nigdy nie miał tak aktywnego życia seksualnego jak wtedy, ale nic poza tym nie oczekiwał. Ale Dameron tego nie rozumiał i nie zapowiadało się na to, żeby zrozumiał. Widać było, że zmierzał do czegoś więcej. Dodatkowo odkąd wrócił Kylo, o spotkania było coraz trudniej.
- Nie rozumiem, czemu nie możesz mu po prostu powiedzieć - narzekał Poe, gdy spotkali się po kolejnych trzech dniach separacji.
Był sierpień. Hux wykręcał się Kylo jak mógł, ale ten się irytował i dociekał powodów, a Poe był coraz bardziej niecierpliwy, Hux nie poświęcał mu już całego swojego czasu.
- Po prostu nie może się dowiedzieć i tyle. On nie wie o mnie tak dużo.
- No to się dowie i co z tego? - wzruszył ramionami Poe. Siedzieli pod jego blokiem, pili milkshake’i, które przyniósł Hux. - Jak widzisz na żywym przykładzie, żaden lincz społeczny mnie nie dosięgnął za bycie gejem.
- Ja nie jestem… - nie dokończył, bo spojrzenie Poe był zbyt wymowne. - Ja nie wiem sam. Co jak on to źle zrozumie? Poza tym, my nie jesteśmy razem.
Poe spojrzał na niego jakby zraniony, zrzedła mu mina.
- Jak to nie? - wydusił.
- No umawialiśmy się na początku, nie pamiętasz? Ja się nie wiążę romantycznie. Mówiłeś, że ci to odpowiada - przypomniał mu Hux.
- Tak, ale - zaczął, po czym spojrzał w chodnik. Hux nie rozumiał, skąd ta reakcja. - Myślałem, że to przez to, że nigdy nie byłeś z facetem, że zmienisz zdanie, jak mnie poznasz.
Hux westchnął i położył mu dłoń na ramieniu.
- Ty nie rozumiesz jednej podstawowej rzeczy, Poe - zaczął, był nieco poirytowany, ale starał się tego nie okazać. - Ja po prostu tego nie czuje, w sensie, ach - brakowało mu słów. - Nie umiem rozwinąć romantycznych uczuć, lubię cię, nawet bardzo, ale platonicznie. Taki jestem po prostu, nie zakochuję się. To nic osobistego, tłumaczyłem ci.
- A czujesz cokolwiek? - zapytał ostrym tonem, patrząc Huxowi w oczy.
Hux milczał, minęło za mało czasu, żeby mógł coś powiedzieć. Niezbyt umiał zdefiniować to, co czuł do Poe.
- Tak myślałem - powiedział Poe, zaciskając zęby. Wstał, zrzucając z siebie rękę Huxa. - Pierdol się, Armitage - rzucił, wchodząc po schodach do bloku i znikając za zamkniętymi drzwiami.
Hux był w szoku, nie mógł się ruszyć. Przez moment myślał, że to jakiś żart i Poe zaraz wróci, jednak minęło pięć minut, a on dalej siedział sam. W końcu wstał i wrócił do domu. Po raz pierwszy od bardzo dawna przez kogoś płakał. Gdzieś w środku wiedział, że to się kiedyś skończy, ale nie sądził, że w taki sposób. Poe nigdy nie chciał wyjaśnić ich zerwania, wydarzenia lata rozpłynęły się tak szybko, jak się pojawiły. Hux zrozumiał i zaakceptował wiele rzeczy dotyczących jego samego. Kylo miał się nigdy nie dowiedzieć. A Poe miał nigdy do tego nie wracać.

poniedziałek, 26 marca 2018

Antidotum na niepokój cz.31


Gdy Kylo wstał rano, miał podkrążone oczy i oddałby wszystko za kilka minut snu, ale, niestety,  musiał się zbierać. Wziął szybki prysznic, zjadł tosty na śniadanie i przewalił całe mieszkanie w poszukiwaniu słuchawek. Nie mógł przecież iść do tych wszystkich ludzi bez tarczy w postaci muzyki. Do szkoły jeździł autobusem lub na desce, gdy miał na późniejszą godzinę. Nie lubił jeździć komunikacją miejską, szczególnie, gdy spotykał w niej znajome twarze, ale nie miał wyboru, bo, w przeciwieństwie do Armitage’a, nie miał jeszcze prawa jazdy. Próbował, jednak nawet rozmyślanie o tym sprawiało, że miał ochotę zgnieść komuś krtań, najlepiej egzaminatorowi.

W autobusie było tak dużo ludzi, że musiał stać przy samym wyjściu, przez co nie unikał zaskoczonych i przerażonych spojrzeń uczniów, dopóki nie trafił na ciemne oczy Damerona.
Poe zdziwił się nieco, widząc Kylo. Nie spotykał go za często, prawdę mówiąc, nie spotykał go w ogóle. Ale ponieważ ich wzrok już się spotkał i skinęli głowami na powitanie, postanowił przepchnąć się przez tłum i stanąć obok Rena.

- Co za spotkanie, hm? - zagadnął, uśmiechając się jak to miał w zwyczaju.

Ren prychnął.

- Zwyczajne, Dameron. Jedziemy na zajęcia, w dodatku twoją ukochaną matematykę, więc oszczędź mi żartów, nie jestem w nastroju.

- Wow, nie musisz być od razu taki niemiły - powiedział.

Ren wyglądał na wyjątkowo niedostępnego, jednak Poe nie takie lody już przełamywał. Poza tym, taka okazja się może już nie powtórzyć.

- Coś ci się stało, że takiś nerwowy?

- Nie jestem nerwowy. Taką mam twarz.

Poe westchnął. Nie rozumiał, co Armitage w nim widział. Ale postanowił ciągnąć tę niezręczną rozmowę dalej.

- A co u Huxa? - zapytał, przyjmując obojętny ton, udając, że wcale go to nie obchodzi.

- Dlaczego pytasz mnie? Przecież nie chodziłem do szkoły od prawie dwóch tygodni - mruknął, szukając wzrokiem jakiegoś wolnego miejsca siedzącego.

Usiadłby i odseparował się od Poe. Dameron wzruszył ramionami.

- Przyjaźnicie się, co nie? Nie rozmawiał z tobą ostatnio albo nie zachowywał jakoś inaczej?

Poe nie za bardzo wiedział, jak bezpiecznie zbadać grunt, który był polem minowym. Ale chciał wiedzieć, czy Hux się odważył, chociaż sądząc po reakcji Kylo, nikłe był tego szanse.

Ren zmarszczył brwi. Tak, zachowywał się inaczej. I to bardzo.

- Zrobiłeś mu coś?

- Ja? - Poe niemal się zakrztusił tym słowem. - Ja nic… wiesz, tak pytam po prostu. Z troski - wyszczerzył się. - Też zauważyłem,  że jest nieco… inny. Zastanawiałem się, czy może coś wiesz.

- Nic nie wiem, a gdyby nawet, to nie twoja sprawa.

Kylo nie chciał współpracować, najwyraźniej nie chciał też dociekać, o co chodzi. Poe zastanawiał się, czy to Kylo był idiotą, czy to Armitage tak dobrze się ukrywał. Wiedział, że to limbo nie będzie trwać w nieskończoność, ale nie chciał się też narzucać. Dalej był zły na Huxa, czuł się oszukany. Ale Kylo niczemu tutaj nie zawinił, więc postanowił poczekać jeszcze trochę. Nie zamierzał jednak pozostawiać Kylo obojętnym.

- Wiesz co, dam ci koleżeńską radę, Ren - powiedział. - Obserwuj go uważnie, to zrozumiesz, o co mi chodzi. I nie daj się złapać w pułapkę.

- Pułapkę? O co ci niby chodzi?

- Czyli nic nie wiesz, co? - zastanowił się na głos.

Dojeżdżali właśnie do jakiegoś przystanku, do szkoły był ciągle kawałek, ale Poe nie zamierzał czekać. Gdy drzwi się otworzył, szarpnął za sobą Kylo i wyciągnął go na przystanek.

- Co ty kurwa robisz?

Odepchął Damerona od siebie. Miał ochotę rozwalić mu nos. Albo całą głowę, i tak nie będzie miał z niej pożytku.

- Uspokój się, co, ja tu naprawdę staram się być miły. Pogadaj ze mną chwilę i nie przejmuj się matmą, ja to załatwię - zapewniał.

- No mów, czego chcesz - warknął Kylo.

Nie zmniejszył dystansu, nie usiadł.

- Pogadajmy o Huxie, okej? Skoro już obaj doszliśmy do wniosku, że jest jakiś dziwny ostatnio. Jak wiele o nim wiesz? - stał twardo przed Kylo, minę miał jednak nieco nonszalancką.

- Co cię to kurwa obchodzi i czemu przyczepiłeś się do niego jak rzep do psiego ogona? Nie masz znajomych? Tego całego Finna czy Rey?

- Mam, o mnie się nie martw, ale to nie o nich teraz chodzi. Posłuchaj mnie, czy… - Nie za bardzo wiedział, od czego zacząć ani jak odpowiednio dobrać słowa, w sumie nigdy nie był specjalnie subtelny w wyrażaniu swoich myśli. -  Czy Hux kiedykolwiek opowiadał ci, co robił w lato?

Ren spojrzał na niego zaskoczony. Wielu pytań się spodziewał, ale nie tego.

- Większość lata siedzieliśmy razem.

- Och, naprawdę? No nie zgodzę się, bo przez połowę wakacji cię nie było. Ale o tym, że w tym czasie Hux spotykał się ze mną to pewnie nie wiesz, co?

Kylo zamurowało.

Tak, pojechał z rodzicami, nie, nie bawił się dobrze, większość wyjazdu pisał z Huxem. I nie było go jakieś dwa tygodnie, nie miesiąc.

- Szok, co nie? Dla mnie też, bo w sumie po nim najmniej bym się tego spodziewał - kontynuował. - Już się dowiedziałeś, że jestem gejem, ale wiedziałeś, że Hux też? Dowiedziałem się tego i owego, jak się spotykaliśmy. Ale nie o to mi chodzi, mówię ci to, żebyś miał świadomość, że Hux jest zwykłym dupkiem, który bawi się innymi dla jakiejś chorej satysfakcji – wziął wdech. - I zastanawiam się, czy już cię wciągnął w swoje gierki.

Kylo stał i patrzył się na Poe. Hux spotykał się z Dameronem. Większego szoku nie mógł już chyba przeżyć.

- Kłamiesz - warknął, po czym nagle wyobraził to sobie i parsknął śmiechem. - Naprawdę mam w to uwierzyć? Że Hux i ty?

Poe rozłożył ręce.

- Zrób z tym, co chcesz, ja mówię prawdę. Co więcej, to była jego inicjatywa. Nie znałem go tak dobrze, ale był przystojny, a w lato było nudno. Mówił o jakiejś próbie czy coś w ten deseń, byłem pewien, że się zgrywa, ale cóż, Hux tak samo szybko depcze zaufanie, jak je zdobywa. Po prostu na niego uważaj. Jeżeli chodzi o te sprawy, to z niego podły kłamca i manipulant, nic więcej - powiedział.

Obserwował, jak z twarzy Kylo odpływa krew, a ręce zaciskają się w pięści.

Nie zdążył się zasłonić.

Cios był silny, Ren nie powstrzymywał się ani trochę. Jeśli złamał mu nos, to trudno. Chciał go skopać, chciał go wepchać pod auto, chciał widzieć go martwego na ziemi.

- Nic o nim nie wiesz - powiedział, dziwnie spokojnie, widząc krew kapiącą na ziemię.

Poe chyba chciał coś powiedzieć, ale Kylo nie chciał słuchać. Szedł już w kierunku szkoły, choć wcale nie wiedział, czy pójdzie na lekcje.

Dameron powoli podnosił się z chodnika, przeklinając szpetnie. Dotknął nosa wierzchem dłoni - krew, no jasne. Ból promieniował na całą twarz, było mu niedobrze. Usiadł na przystanku, przetrząsając kieszenie w poszukiwaniu chusteczek. Mógł się spodziewać takiej reakcji, ale przynajmniej miał to za sobą. Kylo musiał się o tym dowiedzieć, może było to nieco podłe z jego strony, ale nie chciał dać Huxowi satysfakcji. Cierpliwie poczekał na kolejny autobus, do tej pory jego nos nie krwawił już tak intensywnie, ale był pewien, że był złamany. Kylo miał siłę, co by nie mówić. W drodze do szkoły spotkał Finna, który odprowadził go do gabinetu pielęgniarki. Poe obiecał, że wszystko wyjaśni mu później. Nie zjawił się na pierwszych dwóch lekcjach.


Hux szedł do szkoły w miarę dobrym nastroju, dobrym jak na jego standardy emocjonalne. Spadł z niego ciężar kłótni z Kylo i zdawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, mogli kontynuować przyjaźń bez większych kolizji. Zdziwił się, gdy nie zobaczył Rena na matematyce, zastanawiał się, czy było coś jeszcze, co zrobił źle. Kylo wpadł jednak do klasy dziesięć minut później, zdyszany.

- Zaspałeś? - zapytał Hux pogodnie, gdy drugi chłopak usiadł obok.

- Nie - odburknął.

Zaczął wyciągać zeszyt z plecaka i wtedy Hux zobaczył, że jego prawa dłoń jest pokryta krwią.

- Co ci się stało? - szepnął. Dopiero, gdy się przyjrzał zrozumiał, że to nie jego krew. - Co ty zrobiłeś?

- Nic.

- No przecież widzę krew, biłeś się? - dociekał.

Kylo wyszedł z domu po raz pierwszy od dwóch tygodni i już lała się krew na ulicach, kim był ten człowiek.

- Biłem, ciężej powiedzieć, że się – mruknął i spróbował zacząć notować, ale nie pozwalały na to słowa Poe.

Czy to wszystko prawda? O związku Huxa? O jego orientacji? O tym, że miałby go teraz wykorzystywać?

- Kto był tym szczęściarzem? - pytał dalej, chociaż Kylo nie wyglądał na skorego do rozmowy.

- Twój były.

Huxa zamurowało, przyspieszyło mu serce. Kylo nie mógł tego wiedzieć, nie miał prawa. Skąd wiedział? Hux domyślił się, że Dameron musiał się wygadać Kylo, za co oberwał. Z jednej strony mu się należało, z drugiej Kylo dowiedział się czegoś, co Armitage starał się za wszelką cenę ukryć. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co on teraz o nim myślał, Poe na pewno wszystko źle opowiedział, wszystkie jego niezrozumienia były teraz w głowie Kylo. Hux bał się spojrzeć w bok, tępo wpatrywał się w swój zeszyty, czując jak zimny pot spływa mu po karku. Nie wytłumaczy się z tego, nie miał nic na swoją obronę. Dzień wcześniej przeprosił Rena, a teraz głupi Poe rozwalił wszystko, co Hux odbudował. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje, ściskało go w brzuchu. Najgorsze było to, że nie wiedział, ile Kylo wie.

- Co ci powiedział? - zapytał w końcu, zaschło mu w gardle.

- Och - wydukał Kylo. - Czyli jednak nie kłamał?

Niespodziewanie Hux podniósł rękę, miał mechaniczne, nerwowe ruchy.

- Słucham - nauczycielka dała mu głos.

- Nie czuję się najlepiej, czy mogę wyjść? - zapytał. - Solo odprowadzi mnie do pielęgniarki.

Snoke niechętnie wypuszczała z lekcji kogokolwiek, jednak blada twarz Huxa nie pozostawiała wątpliwości, że coś było nie tak.

- A idźcie - powiedziała i wróciła do lekcji.

Kylo wziął ich plecaki, po czym wyprowadził Huxa z sali.

- Blef, czy naprawdę jest tak źle?

- To się okaże.

Poszli pod bibliotekę, czyli jedno z najmniej uczęszczanych miejsc w szkole. Ren nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Był na raz zły, smutny, roztrzęsiony, ale przede wszystkim rozdarty. Jedyny spokój wprowadzało wspomnienie widoku krwi Damerona.

- Co ci powiedział? - Hux powtórzył pytanie sprzed chwili.

- O nie - warknął nagle zmniejszając dystans między nimi. - Ty mi powiedz, jak to było. Zanim się do reszty wkurwię i coś rozwalę, chcę znać twoją wersję.

Hux westchnął, nie patrzył na Kylo, nie miał odwagi.

- Siadaj - powiedział, wskazując na pobliską ławkę. - Zanim w ogóle zacznę, musisz wiedzieć, że nie jestem w stanie wytworzyć uczuć.

- Brzmi jak wstęp do emo pamiętnika. A to ja piszę wiersze.

- Nie, ty nie rozumiesz - podniósł głos, ale opanował się. – Do pewnego czasu byłem pewien, że jestem aromantyczny, to odmiana aseksualizmu, tyle że nie chodzi o pociąg seksualny, a emocjonalny. W skrócie, nie jest się zdolnym kochać w sposób, w jaki, na przykład, ty to rozumiesz. Chciałem się upewnić, dziewczyny mnie nie pociągały, drogą eliminacji zostali jeszcze mężczyźni. Drogą przypadku padło na Poe.

- Naprawdę nie było lepszych kandydatów?

- To twój jedyny problem? - niemal się zaśmiał, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłonie. - Nie, żebym miał duży wybór. To się po prostu stało.