Nie
było wątpliwości w tym, że przebywanie z Renem sam na sam było niebezpieczne i
Hux był pewien, że wkrótce odejdzie od zmysłów, dlatego gdy następnym razem
wpadli na pomysł wyjścia na kręgle (swoją drogą nieprzemyślany), Hux
zaproponował, by wyszła z nimi Phasma. Uznał, że w towarzystwie osoby
postronnej, Kylo będzie od niego trochę dalej, a też bardziej zaabsorbowany
Phasmą, bo wydawał się bardzo zainteresowany poznaniem jej. Któregoś piątku
wybrali się więc na kręgielnię, a Phasma zdawała się czerpać z tego jakiś
dziwny ubaw.
Phasma: Ale jesteś pewien, że mnie tam chcesz? Nie chcę psuć randki
Armitage: Sam fakt, że tak to nazwałaś jest straszny.
Phasma: Już się zamknij, Hux, wszyscy wiemy, że tak na to patrzysz
✔Odczytane:
21:13
Kylo
czekał na nich już pod kręgielnią. Zachowanie Huxa ostatnio zaczynało go
jeszcze bardziej zastanawiać. Niby nic, ale to odwracanie wzroku, chwilowy brak
ruchu, gdy go dotknął. Zaczynał się bać. Przede wszystkim dlatego, że im
bardziej chciał się dowiedzieć, tym bardziej stwierdzał, że może go krzywdzi.
Nie chciał tego. Tak naprawdę to po tym ciągłym rozkminianiu ich relacji
stwierdził, że po prostu chciałby, żeby Hux nie znikał z jego życia.
Hux,
jak na prawdziwego dżentelmena przystało, zabrał Phasmę samochodem spod szkoły.
Oni kończyli wcześniej, Phasma zostawała na zajęcia klubu sportowego.
Żartowała, że będzie najlepiej rozgrzana i ich rozgromi.
- Długo czekasz? - zapytał Hux, gdy dołączyli do Kylo i w trójkę weszli do
środka.
- Niezbyt - odpowiedział, po czym podał Phasmie telefon ze słuchawkami. -
Masz, powinno ci się spodobać - po czym spojrzał na Armitage’a. - Jesteś
stuprocentowo pewny, że dasz radę?
Phasma
wzięła sprzęt i wsadziła jedną z słuchawek do ucha, po chwili na jej twarzy
pojawił się uśmiech zadowolenia i szacunku.
- Prowadzę samochód, więc to chyba znaczy, że jest dobrze - odpowiedział. -
Będę się opierał na lewej - dodał, klepiąc się w udo.
Kylo
pokiwał głową. Przebrali buty i ruszyli na salę, Ren przepuścił w drzwiach
zarówno Phasmę, jak i Huxa, co z ta pierwsza skwitowała parsknięciem śmiechem.
Hux zmierzył ją wzrokiem, a Kylo pozostał w zdziwieniu.
Zaczęli
grę, a że cała trójka miała silnie rozwinięte poczucie rywalizacji, nie
kończyło się jedynie na słownych przepychankach, ale prawdziwej mowie
nienawiści, chociaż była to sinusoida przeplatana z żartami i krótkimi
rozmówkami. Po pierwszej rundzie, którą wygrała Phasma, co obu panów ugodziło w
godność, Kylo bardziej, chociaż nie odczuwał poniżenia jak w wypadku Rey, a
jakiś żal przegranej, Hux musiał odpocząć, żeby nie nadwyrężyć nogi, więc cała
rywalizacja skupiła się na Kylo i Phasmie, a Armitage sam nie wiedział, komu
powinien kibicować.
Drugą
rundę wygrał Kylo i cieszył się przy tym jak dziecko, jednak Phasma zaznaczyła,
że to tylko dwa punkty, następnym razem go prześcignie. Renowi wydawało się, że
przez całą grę czuje na sobie spojrzenie Huxa, ale gdy odwracał głowę Armitage
patrzył gdzieś przed siebie albo w telefon. Może za dużo sobie wyobrażał?
Gdy
dziewczyna ustawiała nową rundę, Kylo usiadł przy Huxie, szczerząc się od ucha
do ucha. Wyglądał na lekko zmachanego, ale i szczęśliwego, oczy mu błyszczały.
Był naprawdę blisko.
- Gratuluję - zagadał. - Z Phasmą nie tak łatwo wygrać, mi się udało raz w
życiu.
- Przynosisz mi szczęście - powiedział opierając się w końcu o kanapę. -
Gdy jesteś obok, to wygrywam nawet z Rey. To pewnie przez te rude kłaki.
- To przez to, że nie gram, bo przypomnę tylko, że poprzednią rundę
skończyłeś trzeci - uśmiechnął się niby sympatycznie, a jednak wrednie. - Ale
tak, szczęście że mnie masz, nie?
Dopiero
po chwili usłyszał jak to brzmi, czuł jak płoną mu uszy.
- Dobra, chodźmy grać, zanim czas się skończy - dodał od razu.
Dopił wodę i wstał od stolika, czekając, aż Ren go
przepuści. Kylo za to złapał go lekko za nadgarstek i powiedział:
- No, mam szczęście - uśmiechnął się do niego, puszczając jego rękę i
robiąc mu miejsce do przejścia.
Hux
nie był na to gotowy, zupełnie, właśnie tego chciał uniknąć zapraszając Phasmę,
jednak tak bardzo się pomylił. Miejsce po dotyku Kylo płonęło, czuł że musi
zdjąć sweter, bo się ugotuje. Minął Rena bez słowa i podszedł po kulę, był
pierwszy w kolejce.
Ren
przestraszył się, że właśnie zrobił coś nie tak. Chciał wstać i coś powiedzieć,
ale teraz była jego kolej, a potem Phasmy. Gdy znowu rzucał Hux, a właściwie
stał i czekał aż maszyna wypluje tę konkretną kulę, którą chciał rzucić,
dziewczyna go zagaiła:
- Coś taki spięty? - szturchnęła go w ramię i chwyciła szklankę coli.
- Bo Hux… - nawet nie wiedział, co powiedzieć. Był zbyt roztrzęsiony, aby
się zamknąć. - Cholera, chyba znowu zrobiłem coś nie tak.
Phasma
zdziwiła się.
- Nie tak? Co masz na myśli?
- Ostatnio zachowuje się tak… nieHuxowo. Zauważyłaś może? W dodatku zdaje
mi się, że to w jakiś sposób przeze mnie, ale cokolwiek z tym robię, to raz
jest lepiej, a raz gorzej.
Dziewczyna
z całych sił powstrzymywała się od śmiechu. Oni byli tacy zabawni we dwójkę i
zagubieni w tym, co robią, że aż jej się żal czasem robiło.
- Och, Kylo, nie przejmuj się. On jest po prostu teraz, jakby to nazwać, w
specyficznym stanie.
- Tak? Mówił ci coś? - Kylo oparł się o stolik i spojrzał w lodowato
błękitne oczy Phasmy.
- Czy Hux zwierza się komukolwiek? - oddała spojrzenie. - Tak na serio, to
daj mu czas. Boryka się z czymś, czego nie rozumie.
Kylo
pokiwał głową. Chciał nawet przez chwilę powiedzieć, że tak, zwierza się i to
jemu, ale nie wiedział, czy Hux by tego chciał. Martwił się jednak, nie wiedząc,
o co dokładnie chodzi, może coś w domu? Wiedział, że próba dowiedzenia się
mogłaby tylko pogorszyć sytuację.
- Idź rzucaj - powiedziała Phasma.
Hux wymienił się miejscem z Kylo. Phasma posłała mu
znaczące spojrzenie.
- Co? - zapytał Hux.
- A nic, nic - wyszczerzyła się. - Jesteście zabawni.
- Czemu?
- Dowiesz się kiedyś - powiedziała i podniosła szklankę do ust.
Hux
pokręcił głową i zwrócił wzrok na Kylo. Nie widział w tym nic zabawnego, a
Phasma tylko chichotała, gdy westchnął.
Tę
rundę wygrała Phasma, następna należała do Huxa, ostatnią rzutem na taśmę
zwyciężył Kylo. Po grze Hux odwiózł ich do domu, pierwszego Rena, mimo, że było
mu bardziej po drodze zacząć od Phasmy. Nie wiedział jednak, jak skończy się
zostanie z Kylo sam na sam.
***
Kylo
siedział z “Mistrzem i Małgorzatą”, naczyniem z yerba mate w dłoniach oraz
ciepłym kocem na nogach, gdy zadzwonił jego telefon. Dochodziła już północ, o
tej porze rzadko dzwonił do niego ktoś poza Huxem, więc szybko poderwał
telefon.
Mama
dzwoni.
Patrzył
na ekran z tępą miną. Nie odbierał od niej telefonów już od tak dawna, że stało
się to jego nawykiem. Jednak teraz miał wątpliwości. W ciągu jej ostatniego
pobytu naprawdę się starała, to wszystko co robiła, to jak zachowywała się
wobec niego i Huxa. Nie chciał być zarozumiałym bucem, który kompletnie tego
nie doceni. Podniósł telefon do ucha.
- Tak?
- Hej Ben, jak się czujesz? - uspokoił się zupełnie, gdy nie wyłapał złej
nuty w jej głosie. Wydawało mu się, że naprawdę tęskniła.
- Dobrze mamo. A ty?
- Też dobrze, mieliśmy dzisiaj ciężki dzień, ale już na szczęście koniec.
Powinnam wrócić za jakieś dwa tygodnie, jeśli obrady się nie przedłużą. Może
coś ci przywieźć?
Zastanowił
się. Kiedyś przywoziła mu coś tak po prostu, ale rozbijał, rwał i niszczył
wszystko. Przestała kilka lat temu, myślał, że nigdy nie usłyszy takiego
pytania.
- Zgubiłem sweter - zaczął powoli.
Lubił
go, był ciepły, miękki w środku, oczywiście czarny. Nawet nie wiedział, gdzie
go posiał.
- O, widziałam gdzieś takie, które mogłyby ci się nawet spodobać -
ucieszyła się, on nawet trochę też, słysząc jej entuzjazm. - Jak na zajęciach?
- Dobrze, matematyka idzie mi coraz lepiej.
- Armitage, to dobry nauczyciel -
zaśmiała się. - A jak on się ma? Wciąż chodzi o kulach?
- Już nie, byliśmy wczoraj na kręglach z jego przyjaciółką Phasmą. W
czwartek mamy korki.
Mówić
jej o jego dziwnym zachowaniu, czy nie? Postanowił pominąć ten temat.
- Wszystko w porządku?
- Dlaczego pytasz? - był zdziwiony pytaniem.
- Po prostu zwykle mówisz o nim wiele, wiele więcej i
to sam z siebie.
Gdyby
nie była to rozmowa telefoniczna, właśnie odwróciłby wzrok. Czuł jednak, że
palą go policzki i cieszył się, iż nikt go nie widzi.
- Ostatnio zachowuje inaczej - zaczął, nie wiedząc co dokładnie chce
powiedzieć. - Zapytałem o to Phasmę i powiedziała, że ma teraz jakąś ciężką
sytuację. Wiesz, trochę się martwię.
Nie
mówił jej o ojcu Huxa, wspomniał jedynie i to bardzo na około, ale Leia zdawała
domyślać się znacznie więcej.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała, a on poczuł się dziwnie lepiej. -
Myślę, że musisz być po prostu wyrozumiały i go wspierać. – Kylo był pewien, że
się uśmiechnęła. - Muszę powoli kończyć. Dobranoc, śpij dobrze, Ben.
- Dobranoc mamo. I dziękuję.
Wbił
wzrok w ścianę zaklejoną plakatami. Skąd mama wiedziała, że coś jest nie tak?
Nie miał pojęcia. Zastanowił się nad jej słowami, nie był zbyt wyrozumiałą
osobą, a jedynym sposobem, żeby wesprzeć Huxa była pomoc. Przemyślał to
wszystko dokładniej, po czym napisał do Armitage’a.
Kylo:
Możemy mieć te korki u Ciebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz