Nigdy nie
najadł się strachu tak bardzo, jak podczas interwencji ratowników medycznych.
Nic mu nie chcieli powiedzieć, tylko wyjęli mu Huxa z rąk i zaczęli go cucić.
Godzinę później, gdy Armitage leżał w karetce, a Kylo otrzymywał reprymendy od wychowawców
za bójkę, ucieczkę i inne takie, był już spokojniejszy. Hux nie złamał nogi,
nie musieli wieźć go do szpitala, podali mu co prawda kroplówkę, zabandażowali
i usztywnili kostkę. Gdy w końcu nauczyciele go puścili i mógł popędzić do
Armitage’a, najpierw nie chcieli udzielić mu żadnych informacji, aż któryś z
nich rozpoznał w nim „tego chłopaka co to pobił opiekuna i poleciał szukać
rudego w lesie” i pozwolił mu na chwilę wejść. Hux wyglądał strasznie. Był
blady, żyły na zgięciu lewej ręki wyszły przez igłę wbitą w cienką skórę, pod
oczami miał straszne sińce. I spał.
- Trzeba będzie poinformować jego
rodziców - powiedział do niego ratownik.
Kylo spiął się.
- Kiedy on jest prawie pełnoletni,
musi wyrazić zgodę na przekazywanie informacji - wyrzucił z siebie słowa, jak
karabin maszynowy.
Ratownicy spojrzeli po sobie,
oczywiście, że takie były procedury, ale mało który nastolatek nie informował
rodziny, no chyba, że chodziło o alkohol lub narkotyki. Albo o spore problemy
rodzinne, którymi w sumie nie powinni się przejmować. Jednak był tam jeden
gość, który nie minął się z powołaniem i został ratownikiem nie od parady. Nie
powinien ocalać więc tylko ciał, ale i również to co się w nich znajdowało,
wcale nie mając na myśli organów.
- Poczekamy, aż kroplówka się
skończy - powiedział, po czym przeszedł na przód auta. Jako, że nie wygonił
Kylo, ten przysiadł się do Armitage’a łapiąc go za rękę.
Mijały kolejne
minuty, a Hux się nie budził. Kylo zastanawiał się, czy szpital nie byłby
lepszą opcją, chociaż wtedy nie miałby nic do gadania, w końcu dla szpitalnej
biurokracji byli tylko kolegami ze szkoły. Przez ten czas nie puszczał dłoni
Huxa, okazała się ona być niespodziewanie ciepła. Pewnie było to wynikiem kocy
i odżywienia organizmu, w końcu. Przypomniał sobie, jak jeszcze niedawno Hux
odgrażał mu się, że ma wszystko pod kontrolą, bo nie mdleje i nie dostaje
kroplówek. Kylo niekoniecznie w taki sposób chciał dowieść swojej racji, jednak
teraz Armitage pozbawiony był argumentów.
Nagle poczuł, że coś opada mu na
ramiona. Ratownik, z którym mówił wcześniej, narzucił na niego koc
termoizolacyjny.
- Też musisz być wykończony.
Dobrze się czujesz? - zapytał, siadając naprzeciwko.
- Dlaczego on się nie budzi? -
spojrzał w ciemne oczy mężczyzny.
- To bardzo indywidualna kwestia
organizmu. Musi sobie dać czas na zregenerowanie sił. Ile on tam siedział?
Godzinę, dwie? Do tego jest wyczerpany biegiem, a ciała atlety to umówmy się,
twój kolega nie ma - zażartował ratownik. - Póki co poczekamy, jak się nie
ocknie w najbliższym czasie, to go zabierzemy.
- Możecie poczekać jak najdłużej?
- wydukał Kylo.
- Wiesz, to nie zależy ode mnie,
decyzja szefa - powiedział i skinął głową w stronę przodu auta. - Poza tym,
jeżeli jest mu coś więcej niż to co widzimy, będziemy potrzebować innych
lekarzy. Ale póki tu siedzimy, pozwolisz że zadam ci kilka pytań, ymm - zrobił
pauzę, czekając aż Kylo mu się przedstawi.
- Kylo Ren - wysunął dłoń do
ratownika.
- Tvan Oris - uścisnął mu dłoń. -
Więc Kylo… to twoje prawdziwe imię?
- To twoja prawdziwa praca?
- Wow, okej, zapomnij że coś
mówiłem. To powiedz mi, jesteście kolegami z klasy, tak? Która to klasa?
- Druga liceum - odpowiedział
Kylo.
- Druga klasa, kiedy to było -
jego głos miał nostalgiczny ton. - No to znacie się trochę, chyba - spojrzał
ukradkiem na dłoń rudego, która mocno trzymał Kylo. - Możesz coś o nim
powiedzieć? Choruje na coś, jak kondycja, czy może skarżył się na jakieś bóle
albo może coś zauważyłeś? Może coś braliście? Mi możesz powiedzieć, tajemnica
lekarska. Wiem, że brzmi sztywno albo prywatnie, ale tu nie ma miejsca na
prywatność. Dosłownie, strasznie ciasno w tej karetce, nie?
Kylo był zdziwiony poufałością
ratownika, ale w sumie, może takie właśnie były procedury.
- Jest… - nie wiedział czy
naprawdę może tak po prostu mówić o Huxie, czuł się jakby go zdradzał -
bardzo chudy i mało je, chyba że ja gotuje to wtedy potrafi wsunąć tyle co ja.
Nigdy się nie skarży, a kondycje ma raczej dobrą, choć nie ćwiczy - chyba, że
granie na nerwach.
- Mało je, hm? - zastanowił się i
spojrzał na śpiącego chłopaka. Poczuł, że jest chudy, gdy przenosili go do
karetki, Oris widział wcześniej anorektyków i pomyślał, że Armitage był z
pewnością na granicy. - Nie wiesz, z czego to może wynikać? Jakieś problemy z
kolegami, w domu? I czy zasłabł już kiedyś czy to pierwszy raz. Wiem, że tu
warunki niecodzienne, ale mimo wszytko.
Widział niechęć na twarzy Kylo,
jednak musiał zrobić wywiad. Rozmawiał z nauczycielami, jednak niewiele byli w
stanie powiedzieć poza podstawowymi danymi o jego ogólnym zachowaniu. Póki co
czekali z telefonem do rodziców.
- Nie zasłabł, przynajmniej nigdy
nie widziałem. Rówieśników to co najwyżej obcina w kilku słowach, a w domu
jest… Częściej jest w moim domu.
- Nie dogaduje się z rodzicami,
co? - powiedział lekko, jednak zaraz spoważniał momentalnie, pochylił się w
stronę Kylo i powiedział: - Wiesz, widzieliśmy jego ciało, ja naprawdę siedzę w
tym zawodzie szmat czasu i widziałem wiele, te problemy często są podobne. Nie
chcę z góry niczego zakładać, ponieważ Armitage za siebie nic nie powie teraz,
a ty zdajesz się też mieć ograniczoną wiedzę, więc zrobimy tak. Ja zaraz pójdę
porozmawiać z szefem, chyba go zabierzemy, konsekwencje czy nie, musimy
powiadomić jego rodziców. Jednak jeżeli podejrzewasz, że w jego domu dzieje się
coś złego albo jego stan fizyczny będzie się pogarszał, zgłoś to. Możesz
spróbować rozmawiać, ale najlepiej, gdy dowie się o tym psycholog, nauczyciel,
kurator, rozumiesz mnie.
Głos Orisa był spokojny i stanowczy,
ale w pewien sposób wyrozumiały. Odratował kiedyś dziewczynę, którą ojciec
niemal zakatował. Takie rzeczy się pamięta.
- Nie myśl o mnie źle, to nasz
obowiązek. Także wobec niego - tu spojrzał na Huxa.
- Nie możecie nikogo powiadomić -
Kylo wstał starając się zatarasować drogę Orisa.
I tak miał już problemy, będzie
się bił jak coś.
- Proszę cię, uspokój się albo
wyrzucę cię z karetki - zagroził mu. - Chciałem cię nawet zabrać z nami, ale
jak będziesz się rzucał, to zmienię zdanie. Jest ktoś inny, kogo możemy w takim
razie powiadomić? Dziadkowie, wujkowie, może ma starsze rodzeństwo? To jest
poważna sytuacja.
Kylo uderzyła świadomość, że
nawet nie wie czy Hux ma rodzeństwo.
- Ja... Nie wiem, ale - znów było
rano, znów widział blizny i siniaki - Widziałeś to i dalej myślisz, że
dzwonienie do rodziców to dobry pomysł? - warknął pokazując na Armitage'a,
jakby obrażenia prześwitywały poprzez ubrania i koc.
W tym samym
momencie Hux otworzył oczy i poraziło go białe światło. Nie wiedział gdzie jest
i co się dzieje, próbował się podnieść. Słyszał przytłumiony dźwięk, ktoś się
kłócił, zaraz zrozumiał, że to Kylo coś krzyczał.
Kiedy się budzisz, a on dalej
drze mordę.
W jednej chwili Ren i ratownik
doskoczyli do Huxa, jeden przekrzykiwał drugiego, aż ratownik zaczął krzyczeć
do Kylo, żeby ten się uciszył.
- Słyszysz mnie kolego? Jak masz
na imię? Wiesz co się stało? - pytania sypały się na obolałą głowę Huxa.
- Armitage Hux - wychrypiał. -
Zgubiłem się w lesie i Kylo... - obrócił głowę, Ren trzymał go za rękę.
- Jesteś w karetce, masz skręconą
kostkę i dostałeś kroplówkę, będziesz żyć - powiedział ratownik.
Wtedy też Hux
spostrzegł, że ma coś wbite w rękę. - Powiedz mi, jak się czujesz.
- Słabo... ale chyba lepiej niż
wcześniej - powiedział.
Ciągle nie wszytko dochodziło do
jego świadomości. Kylo opadł na krzesło i westchnął ciężko. Puścił dłoń Huxa
żeby zrobić miejsce Orisowi. Rozmasował skronie, słuchał pytań zadawanych
Armitage'owi, a do niego powoli zaczął docierać fakt, że go znalazł i może
gdyby nie to, Huxa by tu jeszcze nie było. Że marznąłby gdzieś, sam w lesie.
- ... nie, nie biorę żadnych
leków... Kylo? Ty płaczesz?
Hux spojrzał na zasłoniętą dłońmi
twarz Kylo. Czy płakał przez niego? To wszytko musiało być dla niego stresujące
i męczące, w końcu przebiegł tę trasę dwa razy, martwił się o niego i ciągle tu
z nim siedział. Hux nie miał pojęcia, jak długo był nieprzytomny.
Drugi ratownik wyszedł powiadomić
wychowawców, Oris siedział z nimi i usuwał z ręki Armitage'a wenflon.
Hux położył drugą rękę na kolanie
Kylo, by zwrócić jego uwagę.
- Nie płacz, Kylo, już jest okej
- powiedział, siląc się na uśmiech. Nie był świadom tego, że wyglada jak swój
cień. Był jednak bardzo wdzięczny Kylo i chciał go uściskać, poczuć jeszcze raz
to ciepło, chciał poczuć, że żyje.
Kylo szybko otarł twarz, było mu
strasznie głupio z powodu łez. Złapał Huxową dłoń po czym zapytał:
- Boli cię ta noga?
Hux poczuł jak serce spada mu do
brzucha.
- Trochę, nie wiem, chyba -
wyjąkał. Ruszył nogą i dopiero grymas na jego twarzy powiedział Kylo, że zdecydowanie
tak.
- Zajrzyj do szpitala, jak
wrócisz z wycieczki - powiedział Oris. - Tak dla pewności. Hux pokiwał głową.
Niedługo potem
wypuszczono ich z karetki. Po kilku pytaniach i formalnościach Hux w eskorcie
wychowawcy i Kylo wrócił do pokoju. Tam rzucili się na nich zmartwieni Poe i
Finn, wylewając z siebie milion pytań. Starali się odpowiadać na te podstawowe,
ustalili, że pogadają następnego dnia. Z powodów oczywistych Hux i Ren
zamienili się łóżkami.
Gdy Armitage i Finn już spali, a
Kylo wyszedł z łazienki, podszedł do niego Poe, który najwyraźniej na niego
czekał.
- Dziękuję - powiedział, patrząc
na Rena. - Że go znalazłeś.
- Dlaczego mi dziękujesz? -
sytuacja dość zszokowała Kylo.
- Bo to moja wina. Pokłóciliśmy
się na szlaku, został w tyle i nie oglądałem się za nim - wyjaśnił. - Spanikowałem, gdy się okazało, że go nie ma. Jaki ze mnie lider grupy, co? -
zaśmiał się smutno. - Dzięki tobie tu jest. Dlatego dziękuję.
Kylo nie szczególnie chciał
spojrzeć na Poe jak na śmiecia, ale mu nie wyszło.
Przeszedł obok niego bez słowa,
sprawdził czy Hux śpi i wszedł na górne łóżko. Gdy jego policzek dotknął
poduszki poczuł nagle jak okropnie jest zmęczony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz