Był
środek lipca, miasto płonęło w żarze zawieszonego wysoko słońca. Kylo wyjechał
gdzieś z rodzicami, Armitage został w domu całkiem sam. Jego ojciec przestał
zabierać go na wakacje w momencie, gdy ten był w stanie sam się sobą zająć w
domu i nie wzbudzać zainteresowań policji. Niespecjalnie mu to przeszkadzało,
bo nienawidził wakacji z ojcem, były nudne i wracał z nich w jeszcze gorszym
nastroju niż wyjeżdżał. W domu też nie było wiele do roboty, ale przynajmniej
miał spokój i czas na zregenerowanie sił, by znosić humory ojca przez resztę
roku. Czasem wychodził gdzieś z Phasmą, ale częściej chodził po mieście sam,
krążąc, gdzie go nogi poniosą. Mimo tego, że był samotnikiem, czasem posiadanie
minimalnej liczby znajomych było uciążliwe.
Tego
dnia było naprawdę upalnie, był to tego rodzaju dzień, gdy nawet najbardziej
skąpe ciuchy wydają się być zimową kurtką, a na asfalcie można smażyć jajka.
Wyjść z domu można było dopiero wieczorem, tak też zrobił Hux, przejeżdżając
rowerem na pobliskie osiedle. Zatrzymał się pod sklepem w tym samym momencie,
gdy wyszedł z niego Poe Dameron. Obaj byli zaskoczeni spotkaniem. W szkole nie
rozmawiali za dużo, raczej sobie dogadywali, ale chyba nigdy nie robili nawet
żadnego wspólnego projektu. Hux nie wiedział o nim więcej niż tyle, że był
dobry z matmy i wszystkim posyłał uśmiech, który mógłby być zarówno szarmancki
jak i szyderczy. Dziwnie było się nie przywitać, nie zagadać, tak też zrobili.
Słońce
było coraz niżej, wszystko wokół przybrało chorobliwie żółtego odcienia.
Kropelki potu znikały za kołnierzami podkoszulek. Hux doszedł do wniosku, że
rzeczywiście wyglądał wiotko w porównaniu z wyraźnie umięśnionym Dameronem. Poe
nieoczekiwanie zaproponował mu puszkę coli, Armitage przyjął napój, więc
usiedli na murku i przez dłuższy czas milczeli. Nie znali się, nie mieli
wspólnych tematów, zainteresowań. Ale obaj byli znudzeni latem na śmierć.
- Ty
nie z Kylo? - zagadał w pewnym momencie.
- Wyjechał
- odpowiedział, pijąc chłodny napój.
Uwadze
Poe nie umknęła żadna kropla, która niechcący spłynęła po brodzie Huxa.
- I
co porabiasz?
- Odchodzę
od zmysłów. Jest tak gorąco, że nie mam siły na cokolwiek, ale z drugiej strony
cholernie się nudzę.
Poe
pokiwał głową ze zrozumieniem. Sam odczuwał gorąc aż za bardzo, praca przy
zbiorach owoców nie była taka łatwa, gdy słońce paliło w kark.
- A
masz jakieś plany na wieczór? - zapytał, gdy skończyli cole i zgniatali puszki
o chodnik.
- Nie
wiem, obalę butelkę wina, obejrzę film i pójdę spać.
- To
grubo - powiedział z ironią. - A nie chcesz obalić tego wina we dwóch?
- Nie
zaprosiłem cię - uciął go Hux.
- Jesteś
niesamowicie towarzyski, mówił ci to ktoś kiedyś? - sarknął.
- Zdarzało
się - wzruszył ramionami.
- Idę
na imprezę do Rey, może chcesz wpaść? - zaproponował Poe.
- Rey?
- pomyślał głośno. - To nie jest ta dziewczyna, co jej Kylo nienawidzi?
- Nienawidzi?
- zdziwił się Poe. - Ja byłem pewien, że on na nią leci.
W tym
momencie Hux zgiął się w ataku śmiechu. Poe nie miał pojęcia, co go tak
rozbawiło, ale był zafascynowany widokiem bezdusznego Armitage’a śmiejącego się
niemal do łez. Gdy Hux się uspokoił, przystał na propozycję Poe. Nie miał nic
do stracenia, a rzeczywiście wino we dwóch brzmiało mniej desperacko. Wrócili
więc do sklepu po trunki i pojechali prosto do domu Rey. Hux upierał się, że ma
siłę pedałować i udźwignąć Poe na kierownicy swojego roweru, ale po dziesięciu
metrach wjechał w słup, co skutkowało zamianą miejsc. Rey mieszkała niedaleko
ich szkoły, byli na miejscu przed zachodem słońca.
Muzyka
była głośna, wszystkie okna były otwarte, wieczorne letnie powietrze w
przeciągu przewiewało imprezę. Kiedy Hux stwierdził, że było tam całkiem sporo
ludzi, Dameron pochwalił Rey za kameralność przyjęcia. Standardy są różne jak
widać. On i Poe siedzieli na kanapie, kończąc pierwszą butelkę czerwonego
(tylko czerwone i półsłodkie, jak zarządził Hux) wina, kiedy ktoś z klasy Rey
wszedł do salonu i ogłosił, że grają w “nigdy nie”. Hux kochał i nienawidził
tej gry jednocześnie, ale z racji, że smak wina w ustach przyjemnie koił jego
zmysły, zgodził się i wraz z Poe dołączył do kręgu grających. Pytania,
wyznania, szoty. Hux niezmiernie cieszył się, że trafił na Damerona. To było
zdecydowanie lepsze niż samotność w pustym domu.
- Nigdy
nie całowałam osoby tej samej płci - mówi jakaś dziewczyna.
Połowa
się śmieje, pogwizduje, kilka osób pije. Ku zdziwieniu Huxa, Dameron obok niego
wychyla kieliszek. Hux wpatruje się w swojego kompana, Poe posyła mu uśmiech.
Nikt się nie dziwi, gra toczy się dalej. Po pięciu szotach Hux musi wyjść z
kręgu, czuje, że będzie wymiotować. Tak też się dzieje. Dawno nie pił, nie jadł
też w zasadzie od obiadu, a teraz trochę go poniosło z alkoholem, jednak nie
żałował.
- Trzymaj
- usłyszał głos Damerona, który przyniósł mu butelkę wody i usiadł koło niego,
opierając się o wannę. - Za szybkie tempo, co?
- Odzwyczaiłem się - przyznał, pijąc łapczywie wodę.
Czuł
się okropnie, dziwił się, że Poe chce koło niego przebywać.
- Za
mało wychodzisz - stwierdził Poe.
- Nie mam okazji.
- Lato
się dopiero zaczęło - powiedział z radosną intonacją. Na ten moment wcale nie
brzmiało to dla Huxa tak źle. - Chcesz wyjść na dwór?
- Chyba
tak - odparł i zaczął zbierać się z podłogi.
Niedługo
później siedzieli na schodach przed domem, zza drzwi przebijało się głuche
dudnienie muzyki.
- Palisz?
- zapytał Hux, szukając zapalniczki w kieszeni. Zgubił. - Kurwa.
- Okazyjnie
- odparł, oferując Huxowi ogień.
Ten
poczęstował go papierosem.
- Wszyscy
tak mówmy, co? - zażartował rudy, wydychając dym.
- Wiesz
co, Hux - zaczął Poe, odwracając się nieco w jego stronę. - Jesteś zupełnie
inny niż myślałem.
- W
sensie?
- Byłem
pewien, że jesteś typowym kujonem bez charakteru.
- Wow, dzięki - sarknął. - Ja byłem pewien, że jesteś
hetero.
- To źle, że nie jestem?
Hux
wzruszył ramionami, jakoś specjalnie go to nie obchodziło, zwłaszcza, że od
jakiegoś czasu sam zmagał się ze swoją tożsamością.
- Zawsze
wiedziałeś? - zapytał. - Że wolisz chłopaków?
- Nie
wiem, może - odparł Poe, dziwiąc się zainteresowaniem. - Jak się raz
zorientujesz, to nagle wydaje ci się, że zawsze tak było. Nie byłem zaskoczony,
jeżeli o to pytasz. Zwal to na figurki Rambo, ja nie wiem - zaśmiał się.
Hux
uśmiechnął się również. W głowie zakiełkowała mu jakaś głupia myśl. Usilnie się
przed nią wzbraniał, ale jego psychiczne systemy obronne były oszołomione
procentami.
- Więc
Rambo to twój typ? - zapytał, pół żartem, pół serio. - To nieźle.
Poe
parsknął śmiechem.
- Nie
do końca - odparł i się zaciągnął. - Nie jestem pewien, czy mam typ.
- A ja…
jestem w twoim typie? - zapytał Hux, zanim zdążył pomyśleć, jaką wiadomość
wysyła to pytanie.
Poe
przebiegł po nim wzrokiem. Nie mógł odmówić Huxowi pewnego uroku, na pewno był
atrakcyjny pod wieloma względami. Nawet, jeżeli charakter był do poprawki.
- Może
- stwierdził i odwrócił wzrok, patrząc przed siebie.
Na
moment zapadła między nimi cisza, siedzieli owiani dymem i letnim wiatrem.
Końcówki papierosów leniwie żarzyły się na czerwono. Po chwili w tej samej
sekundzie zaczęli wypowiedź.
- A
czy…
- A
co…
Roześmiali
się, by rozbić niezręczność sytuacji.
- Mów
pierwszy - powiedział Poe.
- Nie, to głupie, ty mów - odparł Armitage.
- Zacząłeś
pierwszy, dawaj - nalegał.
Hux
westchnął, już żałował tego, co zaraz powie. Zgasił fajkę o schodek.
- Ale
nie śmiej się, proszę - zaznaczył. Poe skrzyżował palce. Hux pokręcił głową. -
Jak to jest być z mężczyzną?
Dameron
niezbyt wiedział co na to odpowiedzieć. On nie wiedział, jak to jest być z
kobietą, więc ciężko było silić się na jakiekolwiek porównania. Na tamtą chwilę
miał tylko jeden pomysł, którym było zbliżenie się do Huxa, złapanie jego
twarzy w dłonie, spojrzenie w oczy. Hux się nie opierał. Poe przeczesał jego
mokre od potu rude włosy, po czym pocałował.
- Mniej więcej tak - powiedział, gdy rozdzielił ich
usta, ale nie spojrzenia.
Hux
chciał coś powiedzieć, ale nie pozwolił mu na to komentarz, który zabrzmiał za
ich plecami.
- O kurwa.
Obrócili
się. Na progu stała Rey. Huxa zdjął strach, nie przemyślał swojego
postępowania. Dziewczyna już się wycofywała do mieszkania, ale Poe zerwał się z
miejsca i chwycił ją za rękę, wprowadził do środka i zamknął drzwi, zostawiając
oszołomionego Armitage’a na zewnątrz.
- Co jej powiedziałeś? - zapytał, gdy Poe wrócił.
- Że mnie poniosło, musisz mnie uderzyć dla wiarygodności - odparł.
- Co?
- No walnij mnie - nalegał.
Hux
zrobił, co mu kazano. Za chwilę kilka kropel krwi spadło na schody.
- Ok, jesteś silniejszy niż myślałem - skrzywił się w bólu.
- Wybacz, ale sam chciałeś - powiedział Hux. Miał nadzieję, że nie złamał
Dameronowi nosa. - Wracamy do łazienki?
- Tak.
Rey
zdawała się kupić tę scenę, bo nigdy więcej o nic nie zapytała, mimo, że w
trójkę spotkali się jeszcze na kilku domówkach. Gdy zamknęli się w łazience,
zamiast odchylić Poe głowę i powstrzymać krwawienie, zaczęli się całować,
rozmazując krew na swoich twarzach i ramionach, przyciskając się do zimnych,
kafelkowych ścian, jakby pieszczota była walką o dominację, usta spragnione
siebie nawzajem, dłonie zaciskające się na włosach i ubraniach. Niezbyt
przejęli się nawet, gdy przypadkiem strącili fiolkę perfum z półki. Do końca
przyjęcia nikt nie zwrócił uwagi na ich zmierzwione włosy i zamglone oczy, krew
na obu koszulkach.
Wtedy
też Hux wpadł na pomysł, by sprawdzić samego siebie. Dzień później obaj
zgodzili się na układ, przy czym Hux dokładnie tłumaczył Poe swoje stanowisko.
Chciał upewnić się, że interesują go mężczyźni, przy czym nie obiecywał
romantycznych uczuć. Poe zapewniał Huxa, że rozumie.
Nie
wiedzieli, co im odbiło, czy to przez słońce, czy nudę, ale dopóki Ren nie
wrócił do miasta, byli praktycznie nierozłączni. Hux czuł się jak w jakimś
transie, doba przestała mieć sens. Spotykali się na rozmowy, na seks, na
leżenie obok siebie i nie robienie absolutnie nic. Jednego dnia posklejali
plastikowy model samolotu, innego zrobili ognisko, Hux pamiętał dużo dotyku i
dużo alkoholu. Gdyby go ojciec zobaczył, Hux pewnie by tego nie przeżył.
Zakopałby go na ogródku, na którym leżał z Poe i patrzył jak Millicent ucieka
przed BB-Rexem.
Hux
bywał z Poe na innych imprezach, co tylko potwierdziło jego tezę, że Dameron
był niezwykle popularny, chociaż nie uszło jego uwadze, że z nikim nie miał
bliższych relacji. Był towarzyski, ale tylko przy Finnie i Rey zdawał się być
naprawdę sobą. Wtedy także i przy nim, chociaż był to inny rodzaj relacji. Poe
był drugą osobą po Kylo, którą Hux poznał tak blisko, bo mimo krótkiego, acz
intensywnego, wspólnego czasu, Armitage wyłapał wiele zarówno ciekawych, jak i
irytujących cech, jedną z których było używanie emotikon, a czego Hux nigdy
wcześniej nie robił, a przejął jak wirusa.
Poe: Robisz
coś ciekawego? 😏
Armitage:
Czytam.
Poe: A co
byś robił, gdybym był tam z tobą? 😏🍆💦
Armitage:
Pewnie to samo, bo już się wciągnąłem. I co to za emotki?
Poe: Ty
to się nie umiesz bawić 😞
Poe: Serio
nie zaczaiłeś?
Armitage:
A to jest coś do rozumienia w tych piktogramach?
Poe: Och,
Hux. Czas na prawdziwą lekcję emotek i warzywnego erotyzmu 😆😏🍆💦💦🍑👌👈
Armitage:
Kurwa czego?!
Wszystko
zdawało się być w porządku, dopóki Hux nie zauważył, że Poe jest za blisko.
Relacja z nim była ciekawa i dynamiczna, lato przestało być nudne, a na pewno
przestało być samotne. Jedyną rzeczą, jaka mu nie pasowała, były uczucia. Lubił
Poe, był pociągający, dobrze się z nim spędzało czas i w sumie nigdy nie miał
tak aktywnego życia seksualnego jak wtedy, ale nic poza tym nie oczekiwał. Ale
Dameron tego nie rozumiał i nie zapowiadało się na to, żeby zrozumiał. Widać
było, że zmierzał do czegoś więcej. Dodatkowo odkąd wrócił Kylo, o spotkania
było coraz trudniej.
- Nie
rozumiem, czemu nie możesz mu po prostu powiedzieć - narzekał Poe, gdy spotkali
się po kolejnych trzech dniach separacji.
Był
sierpień. Hux wykręcał się Kylo jak mógł, ale ten się irytował i dociekał
powodów, a Poe był coraz bardziej niecierpliwy, Hux nie poświęcał mu już całego
swojego czasu.
- Po
prostu nie może się dowiedzieć i tyle. On nie wie o mnie tak dużo.
- No
to się dowie i co z tego? - wzruszył ramionami Poe. Siedzieli pod jego blokiem,
pili milkshake’i, które przyniósł Hux. - Jak widzisz na żywym przykładzie,
żaden lincz społeczny mnie nie dosięgnął za bycie gejem.
- Ja
nie jestem… - nie dokończył, bo spojrzenie Poe był zbyt wymowne. - Ja nie wiem
sam. Co jak on to źle zrozumie? Poza tym, my nie jesteśmy razem.
Poe
spojrzał na niego jakby zraniony, zrzedła mu mina.
- Jak
to nie? - wydusił.
- No
umawialiśmy się na początku, nie pamiętasz? Ja się nie wiążę romantycznie.
Mówiłeś, że ci to odpowiada - przypomniał mu Hux.
- Tak,
ale - zaczął, po czym spojrzał w chodnik. Hux nie rozumiał, skąd ta reakcja. -
Myślałem, że to przez to, że nigdy nie byłeś z facetem, że zmienisz zdanie, jak
mnie poznasz.
Hux
westchnął i położył mu dłoń na ramieniu.
- Ty
nie rozumiesz jednej podstawowej rzeczy, Poe - zaczął, był nieco poirytowany,
ale starał się tego nie okazać. - Ja po prostu tego nie czuje, w sensie, ach -
brakowało mu słów. - Nie umiem rozwinąć romantycznych uczuć, lubię cię, nawet
bardzo, ale platonicznie. Taki jestem po prostu, nie zakochuję się. To nic
osobistego, tłumaczyłem ci.
- A
czujesz cokolwiek? - zapytał ostrym tonem, patrząc Huxowi w oczy.
Hux
milczał, minęło za mało czasu, żeby mógł coś powiedzieć. Niezbyt umiał
zdefiniować to, co czuł do Poe.
- Tak
myślałem - powiedział Poe, zaciskając zęby. Wstał, zrzucając z siebie rękę
Huxa. - Pierdol się, Armitage - rzucił, wchodząc po schodach do bloku i
znikając za zamkniętymi drzwiami.
Hux był w szoku, nie mógł się ruszyć. Przez moment myślał, że to jakiś
żart i Poe zaraz wróci, jednak minęło pięć minut, a on dalej siedział sam. W
końcu wstał i wrócił do domu. Po raz pierwszy od bardzo dawna przez kogoś
płakał. Gdzieś w środku wiedział, że to się kiedyś skończy, ale nie sądził, że
w taki sposób. Poe nigdy nie chciał wyjaśnić ich zerwania, wydarzenia lata
rozpłynęły się tak szybko, jak się pojawiły. Hux zrozumiał i zaakceptował wiele
rzeczy dotyczących jego samego. Kylo miał się nigdy nie dowiedzieć. A Poe miał
nigdy do tego nie wracać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz