...

środa, 28 marca 2018

Antidotum na niepokój cz. 33



- Mniej więcej o to pokłóciliśmy się na wycieczce - dokończył Hux.
Opowieść okazała się dłuższa niż się spodziewał, a i tak oszczędził Kylo wielu szczegółów.
- On mnie dalej nie rozumie i myśli, że go okłamałem, czy coś. Nigdy nie chciał o tym rozmawiać, tylko ostatnio coś mu się przypomniało. Ale niech się zajmie Finnem i da mi spokój. Ja mam go dość.
Kylo milczał. To była kompletnie inna historia, ale nagle wszystko zaczynało do siebie pasować. Ich docinki i rozmowy nagle nabrały kompletnie nowego wymiaru. Dlaczego Hux mu nie powiedział? Nie uważał go za nikogo bliskiego? Nie, przecież powiedział mu o ojcu, to musiało być dla niego nawet trudniejsze. Poczuł ukłucie bólu i zazdrości, gdy Hux mówił mu o ich wspólnym spędzaniu czasu. Potraktowanie Damerona nawet go nie zdziwiło, Armitage postawił sprawę jasno, znał ten sposób stawiania spraw przez Huxa. Aromantyzm, choć nie do końca dla Kylo zrozumiały, miał sens. Zgrzytnęło tylko jedno.
- Dlaczego tak panicznie bałeś się mi powiedzieć?
- Bałem się, że będziesz się mnie brzydził i mnie zostawisz - przyznał.
- Naprawdę? Nie przeszkadza mi to. Możesz sobie być homoseksualny czy aromatyczny.
Hux był bliski, by zacząć tłumaczyć, że te rzeczy są od siebie niezależne oraz że najprawdopodobniej pomylił się do co drugiej, ale stwierdził, że będą mieli na to jeszcze czas.
- Dzięki - powiedział. - To po prostu jest takie skomplikowane - chwycił się za głowę i rozczochrał agresywnie włosy. Był ranek, a on już był wyczerpany. - Ale powinieneś przeprosić Damerona, mimo wszystko. Ja też powinienem z nim pogadać.
- Powiedział, że jesteś podłym kłamcą i manipulantem. A no i w końcu rozumiem, o co chodziło z tym wykorzystywaniem mnie przez ciebie.
Hux posłał mu pytające spojrzenie. W sumie to było mu jakoś ciepło w środku wiedząc, że Kylo broni jego honoru, chociaż rozumiał perspektywę Damerona.
Ren siedział jeszcze chwilę w ciszy po czym skrzyżował z nim spojrzenia.
- W sumie to jak to jest z nami?
- Przyjaźnimy się, a jak ma być? - odpowiedział szybko, może za szybko.
- Chodzi mi o ten pocałunek.
Huxa zmroziło. Czyli o tym myślał, nie zostawił tego. Hux bał się, że ta rozmowa zejdzie na niebezpieczne tory.
- To nie… - zaczął, ale nie wiedział jak dobrze z tego wyjść, odwracał wzrok. - To nie miało takiego znaczenia. W sensie, nie mówię, że to było bez znaczenia, w pewnym sensie było, ale, no rozumiesz mnie. Ratowałem sytuację.
Kylo pokiwał głową.
- Ogólnie to wszystko dużo tłumaczy.
Hux był pewien, że zupełnie zdemaskował się przed Kylo. Połączył fakty, ale nie zrobi z tym nic poza ogólną akceptacją, Hux będzi musiał przecierpieć to nieodwzajemnione uczucie i ruszyć dalej ze swoim życiem.
- Co tłumaczy? - mimo wszystko zapytał. - Nie oszukałem cię, jeżeli o to chodzi. Masz inną perspektywę, bo wiesz, że wolę facetów. Ale to nic nie zmienia między nami.
Chciał zaprzeczać wszystkiemu do ostatniej chwili. Kylo nie dawał mu jasnych sygnałów, a najgorsze co może się wydarzyć to zakochanie w przyjacielu.
- No twoje zachowanie i Damerona też. Naprawdę nie brzydzę się tobą, Hux. Z Poe jest inaczej, ale to ze względu na jego ogólny zarys, a nie orientację. Ej, jesteś blady, na pewno nie chcesz iść do tej pielęgniarki?
- Nie, w porządku - powiedział i oparł się o ścianę, wzdychając głęboko.
Zamknął oczy. Wszystkie sekrety wyszły na jaw, chowanie spraw przed Renem mijało się z celem.
Kylo złapał go za ramię. Naprawdę nie wiedział o co chodzi Huxowi. W końcu zrozumiał jego zachowanie w lecie, jego relacje z Poe i ogólnie dziewczynami. Czuł że coś jeszcze jest nie tak, ale nie wiedział jak to z niego wyciągnąć.
Hux obrócił głowę w jego stronę. Nie spodziewał się, że Kylo może go dotknąć, więc był nieco zaskoczony.
- Co?
- Między nami jest w porządku? - Hux chyba po raz pierwszy dostrzegł w jego oczach prawdziwą nadzieję.
- Tak - skinął głową. - W porządku.

Od tamtej rozmowy minął ponad tydzień. Hux chodził już prawie bez kul, a Kylo nadrobił większość zaległości z momentu zawieszenia. Ren nie rozmawiał od tamtej pory z Dameronem, ale nie tęsknił, cieszyło go za to przebywanie z Huxem.
Wstał z maty do ćwiczeń i ruszył pod prysznic. Była sobota, koło czternastej, a on dopiero niedawno obudził się i poruszał. Zastanawiał się, czy Armitage będzie potrzebował rehabilitacji, czy jedynie trochę pokuśtyka. Wszedł pod prysznic, żeby zmyć z siebie resztki snu oraz zmęczenie treningiem.
Dużo myślał o tym, co się ostatnio stało, z dnia na dzień dochodząc do coraz to dziwniejszych wniosków.
Po pierwsze, naprawdę nie przeszkadzała mu świadomość tego, że Hux jest homoseksualistą. Czy czuł się nieswojo? Raczej nie, co też było zaskakujące. Nie mniej poza pocałunkiem z wycieczki nie zdarzyło się między nimi nic więcej. Armitage zaklinał się w dodatku, że to nic nie znaczyło. I to była pierwsza rzecz, która Kylo nie pasowała. Hux się nie zarzekał, Hux stawiał sprawę jasno i dobitnie. Tutaj tak nie było.
Dlatego też przyszło kolejne pytanie - czy Hux mógłby się nim interesować? Przecież mówił, że nie kocha, jedynie czasem pożąda i to w bardzo racjonalny sposób. Luka. Jak na razie nie do zapełnienia. Chyba po raz pierwszy w życiu Kylo postanowił podejść do czegoś na spokojnie. Nie zapytał prosto z mostu, nie rzucił mu się do szyi, czekał i obserwował. Co zrobić, gdy okaże się, że błędnie go podejrzewał? Albo jeśli jednak może mieć rację? Kylo czuł jak woda spływa mu po twarzy, ale nie przyniosła odpowiedzi. Zakręcił ją i owinął się ręcznikiem. Włosy sterczały we wszystkie strony, więc związał je w kok. Kiedyś wyschną, teraz pora na jakiś rajd w WoWie.

Koło siedemnastej Kylo zaczął z grubsza sprzątać, Hux miał przyjść, dzisiaj znowu był mecz. Nawet nie oszukiwał się, że będą go długo oglądać, ale przynajmniej był to jakiś pretekst, żeby się spotkać. Zrobił pizzę, po czym wyłożył się na kanapie i zaczął grać na Nintendo.
Armitage był niezwykle zadowolony, gdy okazało się, że jest w stanie znowu prowadzić samochód i choć naciskanie pedału gazu ciągle było nieco bolesne, to nie było to cierpienie, którego nie mógłby znieść. Był w dobrym nastroju, mimo tego, że zdążył jeszcze usłyszeć kilka komplementów od swojego ojca zanim wyszedł. Sytuacja z Kylo wydawała się stabilna, nie zmienił swojego zachowania względem Huxa, mimo że teraz wiedział już o wszystkim. Prawie. Hux przeklinał się za bycie upartym i nie ufanie Kylo, w końcu, gdyby powiedział mu od razu, oszczędziłby im problemów. Ale teraz szykował się zwyczajny wieczór i Hux nie zamierzał się dać rozproszyć.
Niedługo później był już u Kylo. Zjedli pizzę, która ku zdumieniu Huxa, nie była zupełnie ostra, Kylo wciągnął się w mecz, więc za ten czas Hux próbował grać na DSie, do którego dorwał się już wcześniej,  a którego Kylo nie chciał oddać i musieli odwalić jakieś zapasy na kanapie jak dwójka pięciolatków.  
- Jeszcze mi usuniesz save’a! - warknął Ren próbując wyciągnąć mu urządzenie z dłoni.
- Umiem obsługiwać menu, znam angielski! - odkrzyknął, przyciągając urządzenie do siebie, równocześnie odpychając Kylo kolanem.
Zemsta nadeszła chwilę później, gdy Ren zaczął go łaskotać. Hux krzyczał, żeby ten przestał, rzucając się na wszystkie strony, jednak nie puszczając konsoli.
- Już, stop! Wystarczy! - nie mógł złapać oddechu, a Ren wyglądał jakby te krzyki sprawiały mu jakąś sadystyczną przyjemność.
Hux nie widział w tym zabawy, zwłaszcza, że nienawidził łaskotek, bo był na to bardzo wrażliwy, a w połączeniu z tym, że to właśnie Ren się nad nim pochylał, Hux tylko modlił się, by jego ciało nie wystąpiło z jakąś nieodpowiednią na ten moment reakcją.
- Poproś.
Och, jakie to było zabawne, gdy Armitage wił się pod nim krzycząc i się śmiejąc. Ren ledwo powstrzymywał wredny śmiech.
- Po prostu przestań!
Hux nie zamierzał prosić, to brzmiało jak upokorzenie, nawet jeżeli nie sprzeczali się na poważnie. Jego nową taktyką było odsuwanie się na kraniec kanapy, dopóki nie zaczął zsuwać się na dywan. Kylo nie zamierzał jednak odpuścić, jak zwykle nie za bardzo wiedział kiedy. Jednak gdy jego dłonie trafiły na wystające żebra, zamarł. Jaki on był drobny. Hux wykorzystując moment zawahania, sturlał się na podłogę, po czym zerwał na równe nogi i stanął metr dalej. Miał całkowicie rozczochrane włosy i przyspieszony oddech, ale trzymał konsolę w dłoni.
- Wygrałem - powiedział z zadziornym uśmiechem. - Nigdy więcej tego nie rób.
- Schudłeś. Znowu.
- Nie - odparł, zaczesując włosy do tyłu. - Od jakiegoś czasu trzymam tę samą wagę.
- Chyba niedowagę – mruknął, siadając na kanapie i zerkając na ich talerze. - Nie smakowało ci?
- Nie, było bardzo dobre - odparł szybko, nigdy nie wątpił w umiejętności kucharskie Rena. - Po prostu dokończę za chwilę. A poza tym, ważę sześćdziesiąt cztery, co jest prawidłowe w skali.
Kylo się na tym nie znał, więc postanowił odpuścić. Obiecał sobie jednak, że doczyta.
- Co chcesz oglądać?
- A nie chcesz dokończyć meczu? - zapytał, siadając obok i otwierając ekran gry. - Lubisz tę drużynę, nie? Możesz oglądać, a ja ci popsuje staty w tym czasie.
Ren wydał niezadowolony pomruk.
- Otwórz na innym profilu. Tylko nie usuń mi postaci, mam prawie wszystkie odznaki.
Hux wywrócił oczami, ale utworzył nowy zapis i przez pierwsze pięć minut szło mu całkiem dobrze, bo tylko chodził po wiosce i czytał dialogi, gorzej, gdy doszło do pierwszej walki.
- Ej, co mam teraz zrobić? - zapytał, pokazując Kylo grę.
- Nie grałeś w to nigdy? - W jego głosie pobrzmiewało niedowierzanie. - Daj pokażę ci.
- Nie! - Odsunął konsolę do siebie. - Tylko mi powiedz. Gdzie jest atak?
Westchnął nachylił się przez Huxowe ramię, po czym oparł na nim brodę, żeby lepiej widzieć.
- Tutaj, masz napisane. Ten pierwszy bije, a drugi obniża obronę przeciwnikowi. W pierwszej walce możesz spokojnie używać tylko pierwszej umiejętności.
To było dużo do zniesienia, ale Hux nie zamierzał panikować i starał się skupić całą uwagę na grze, wcale nie na tym, że Kylo prawie cały swój ciężar opierał na jego plecach. Postępował według instrukcji i wygrał pierwszą walkę.
- Okej, dzięki - powiedział. - Już dam radę dalej.
Kylo oparł się o kanapę i wbił wzrok w ekran. Przynajmniej tym razem wygrywali. Hux podciągnął kolana pod brodę i kontynuował podróż po dwuwymiarowym świecie. Zawsze chciał taką konsolę, gdy był mały, ale jego marzenia nie miały znaczenia w tamtym domu. Teraz ta głupia gra wydała mu się jeszcze bardziej wciągająca i obiecał sobie, że zaoszczędzi. Zaraz po tym, jak będzie go stać na nowy telefon, bo tego ciągle nie miał, ale po przekopaniu szuflad odnalazł jakąś starą komórkę, jeszcze z klawiszami, więc smsy z funkcją T9 wróciły do łask. Żałował jedynie, że nie było emotikon. Po chwili spędzonej nad jedną i tą samą walką, oddał Kylo konsolę.
- Weź mi to przejdź.
Kylo spojrzał na grę.
- Dlaczego nie łapiesz pokemonów? Przecież masz kilka pokeballi.
- No bo nie umiem, pokaż mi.
- Musisz mu zbić życie do czerwonego paska, a potem wybrać w menu tę kulkę i po prostu rzucasz. O, złapaliśmy, jak chcesz go nazwać?
W sumie nie wydawało się takie trudne jak Kylo grał.
- Nazwać? To one nie mają swoich nazw? Nie wiem, wpisz cokolwiek.
- Mają, ale to tak jakbyś mówił do Millicent per kocie.
Nazwał sympatycznie wyglądającego ptaszka i oddał Huxowi konsole. Hux kontynuował grę, zbierał kolejne pokemony i wkurzał się na to, że się powtarzały, bo nie chciał tych samych. Powtórki numerował. W przerwie Ren zaczął przysypiać, a jego głowa opadła w końcu na ramię Huxa, któremu w tej samej sekundzie stanęło serce. Nie tego się spodziewał po ich spotkaniu, chociaż trudno mu już było określić, czego się spodziewał, a czego nie, jeżeli każde, nawet nieznaczne dotknięcie było dla niego niczym elektrowstrząsy. Zastanawiał się, jak długo to zniesie, bo beztroska Kylo była w pewien sposób bolesna. On nie miał granic, a każde ich przekroczenie kosztowało Huxa ściskiem w brzuchu. Może nie powinni zostawać sam na sam, Hux bał się, że w momencie, gdy teraz tylko myślał o tym, żeby złapać Kylo za rękę, to kiedyś naprawdę może to zrobić i będzie niezręcznie. Zastanawiało go, jak Kylo by zareagował. I jak bolesne byłyby słowa odrzucenia.
- Patrz, jak go nazwałem - powiedział, podstawiając ekran z wielkim śpiącym pokemonem pod twarz Kylo.
Ziewnął szeroko i spojrzał na ekran, wciąż leżąc na Huxie.
- K-y-l-o - przeliterował, po czym dźgnął go palcem w bok. - Czy rudego i wrednego nazwiesz Armitage?
Hux prychnął.
- Nie, już się tak postać nazywa.
- Będziesz mną walczył? Karmił i wystawiał na śmierć?
- Brzmi jak dobra zabawa. - Spojrzał na niego, ale zaraz odwrócił wzrok i zmienił temat. - Oglądamy coś?
- Może zaczniemy jakiś serial?
Wzruszył ramionami i zamknął konsolę.
- Okej - zgodził się, chociaż to oznaczało, że szybko stąd nie wyjdzie i że szybko tu wróci.
- Stranger Things?
- Odpalaj - powiedział i sięgnął po pozostały kawałek pizzy na swoim talerzu.
Nie chciał jeść, ale bardziej niż to nie chciał robić Kylo przykrości. Ren włączył za to serial i uwalił się na kanapie. 




Choruję, więc wrzucam codziennie, żeby poprawić sobie nastrój i zrównoważyć wisielczy humor. Trzymajcie się ciepło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz