Od godziny
szesnastej kolejne zespoły wypuszczane były na start. Początek wyścigu
znajdował się w parku pod lasem. Zespoły wypuszczano co piętnaście minut. Cała
konkurencja polegała na podążaniu za mapą, gdzie na kolejnych stacjach grupa
otrzymywała pieczątki. Konfiskowano telefony, żeby nikt nie oszukiwał. Zespół,
który w najkrótszym czasie ukończy trasę - wygra. Zespoły zostały z góry
utworzone poprzez losowanie nazwisk, dlatego klasy były wymieszane. Hux i Ren
trafili do oddzielnych zespołów, jednak biegli po sobie. Paczki zostały
rozbite, dlatego w zespole Armitage’a biegł równie skacowany Poe, Rose, Kydel i
trzy inne dziewczyny. Kylo mało nie zasłabł, gdy usłyszał, że Rey jest w jego
grupie. Kiedy Finn i Paige byli jeszcze dobrym towarzystwem to obecność Rey
była gorsza niż zawał. Gdy w którymś momencie apelu organizacyjnego złapał
wzrok Huxa, spojrzał na niego błagalnie, rudy jednak tylko rozłożył ręce. Sam
miał własne zmartwienia, na przykład jak przebiec te kilometry, gdy ból
sprawiało mu przebranie się w strój sportowy, dodatkowo w towarzystwie
Damerona, który odkąd dowiedział się, że wygrał zakład, nie zamykał ust.
- Obstawiam za różowymi, Hux -
powiedział Poe rozgrzewając się linii startu.
Drużyna Rey i Kylo wystartowała
jakieś dziesięć minut temu. Teraz kolei na nich.
- Zamkniesz ty się kiedyś?
Dzieliło nas piętnaście minut, to niezbyt imponujące, raczej czyste szczęście -
odparł. Jeżeli tak miał wyglądać cały bieg, to Hux wolał podziękować. - Poza
tym nienawidzę różowego.
- No to może zielony? Pod kolor
twoich oczu?
Hux parsknął.
- No proszę, wiesz jaki mam kolor
oczu. Ale zielone włosy wyglądają okropnie. Wybierz coś, co przebije rudy.
- W wyglądaniu okropnie? Chyba
nic.
- Co go zakryje, idioto! - Hux
był naprawdę blisko, żeby mu przywalić. - Poza tym, myślałem, że lubisz
pomarańczowy.
- No proszę, wiesz jaki kolor
najbardziej lubię. Ciekawe co jeszcze pamiętasz - uśmiechnął się do niego
znacząco.
- Nic specjalnego - mruknął. Te
rzeczy nie miały znaczenia. - I nie mów już do mnie, głowa mi pęka.
Poe wzruszył ramionami.
Nauczyciel odprawiający zaprosił grupę na miejsce, zapisał godzinę i ich
wystartował. Przed gwizdkiem Poe rzucił jeszcze:
- To może niebieski, co?
Hux go popchnął, grupa wystartowała
i Poe musiał ich dogonić. Zapowiadało się ciekawie.
- To było zupełnie Renowe -
sarknął kiedy w końcu zrównał się z Huxem.
Biegli przez las, po dość
kamienistej ścieżce.
- Co to niby znaczy? - zapytał
nieco urażony. Miał o wiele więcej klasy niż Ren.
- To popchanie mnie na starcie? -
mruknął - Ostatnio coś blisko jesteście.
Hux zwrócił oczy na ścieżkę,
przypominając sobie każdy moment, po którym zaczął kwestionować status ich
znajomości. Czy byli bliżej niż zwykli przyjaciele? Co Poe rozumiał przez
bliskość? Nie mógł wiedzieć o pocałunku, o rozmowach z wczoraj, o niczym, co
wydałoby się dwuznaczne dla pobocznego widza. Przy innych dalej się sprzeczali,
ich zachowanie nie odbiegało od normy. Huxa przeraziła możliwość, że coś
przegapił, że nie zauważył jakiejś istotnej zmiany. Kylo był przyjacielem, może
ostatnio weszli na dziwnie uczuciowy etap, ale w pewnym momencie i tak
musieliby wyjaśnić parę rzeczy. Czy Poe widział to inaczej? Kto jeszcze
zauważył coś i przeinaczył kontekst?
- Kumplujemy się, to chyba
normalne, że spędzam z nim czas - powiedział.
- Tak jak ze mną kiedyś?
Hux zwolnił tempo, Poe się z nim
zrównał, a gdy znaleźli się z tyłu grupy, Armitage przyszpilił go do
najbliższego drzewa przy ścieżce.
- To go nie dotyczy. Rozumiem,
skąd te podejrzenia, może zapamiętałeś mylnie mój obraz, ale nie spotykam się z
każdym poznanym chłopakiem. W ogóle nie spotykam się z chłopakami,
rozmawialiśmy o tym - mówił, patrząc mu prosto w oczy. - I ścisz głos, jak
mówisz o takich rzeczach albo w ogóle o tym nie mów i zajmij się swoimi
sprawami.
Poe trochę zamurowało, nie
spodziewał się aż takiej ostrej reakcji. Wyminął Huxa bez słowa, wciąż czując
się strasznie nieswojo.
Hux wypuścił z
płuc całe powietrze, czuł jak waliło mu serce. Ruszył za grupą, nie zamierzał
ich jednak doganiać. Szybko złapało go poczucie winy, że może nie powinien być
dla Poe taki cięty, w końcu ten niczemu nie zawinił. Hux był jednak w nie
najlepszej formie psychicznej, jak i fizycznej, Poe dołożył tylko drewna do
ognia swoimi komentarzami. Hux za bardzo się przejmował, za dużo rzeczy
ostatnio działo się bez jego kontroli, a to wyprowadzało go z równowagi. Kylo
stał się mu bliski i przez to nieobliczalny, Armitage nie rozumiał, co się
działo. Ale perspektywa Poe miała sens, w końcu Dameron nauczył się o nim kilku
rzeczy, gdy się spotykali, krótko, ale zawsze. Hux nie powinien się na nim
wyżywać, jednak myślał, że wszystko sobie wyjaśnili. Nie pasowali do siebie, to
był eksperyment, po którym Hux doszedł do prostego wniosku, że prawdopodobnie
nie ma żadnych uczuć romantycznych. Zastanawiał się, co Kylo o tym wszystkim
myśli, jak odbiera jego zachowanie. I jak odbierałby, gdyby dowiedział się o
Poe. Hux nie chciał o tym myśleć, był pewien, że Kylo zrozumiałby wszystko nie
tak. Biegł z tyłu grupy, od czasu do czasu doganiając ich na punktach
kontrolnych. Miał zdecydowanie dość tego dnia.
Kylo natomiast
biegł sobie, prawie równo z Rey, zostawiając resztę grupy daleko z tyłu. W
sumie to miał dość tej wycieczki i ku swemu przerażeniu, po raz pierwszy w
życiu łapał się na tym, że tęsknił za domem. Nie za rodzicami oczywiście.
Ostatnio mieszkanie kojarzyło mu się jednak cieplej, w końcu nie jadł obiadów
sam, puste korytarze wypełnił szmer rozmów i wyzwisk, na ściany zaczęło nagle
padać światło oglądanych filmów, zmęczona para pleców opierała się o nią po
ciężkich godzinach lekcji, materac łóżka częściej ugniatały dwie osoby, a na
wieszakach wisiały dwie kurtki, z dwoma parami butów tuż pod nimi.
Niewiarygodne, że tak przyzwyczaił się do rudzielca i jego bardzo częstych
wizyt. Wyrównał oddech, krok stał się dłuższy, równiejszy. Nawet się nie zorientował
kiedy ją przegonił.
Schodzili ze
skarpy. Rose, która prowadziła ich z mapą, pomyliła ścieżki i żeby nie tracić
czasu na zawracanie, postanowili zejść stromym zboczem. Niemal się nie
pozabijali, cali byli brudni od kurzu i błota, ale zyskali kilka minut w biegu.
Hux był wyjątkowo niezadowolony z faktu, że jego biała koszulka była teraz cała
z ziemi. Ze zmęczeniem na twarzy musiał wyglądać okropnie. Poe nie wyglądał
lepiej, jednak był bardziej wysportowany i bieg aż tak go nie wyczerpał. Ciągle
jednak nosił przygnębienie na twarzy i odwracał od Armitage’a wzrok, przez co
Hux był jeszcze bardziej zły na wszystko, siebie w szczególności.
- Daleko jeszcze? - zapytał ktoś.
- Według mapy nie ma już żadnych
przystanków i biegniemy prosto do ośrodka - powiedziała Rose.
- Chciałabym wiedzieć, która
godzina - marudziła Kydel.
- Dawajcie, dziewczyny, już
niedaleko, na pewno mamy dobry czas, nigdzie się nie zatrzymywaliśmy! -
dopingował je Poe. Potrafił pominąć swoje zmęczenie, by wspierać innych. Hux
pomyślał, że dobry byłby z niego lider, jednak zupełnie różny od niego
samego.
Biegli krętą, kamienistą ścieżką.
Hux zostawał w tyle, ale był gotów przyspieszyć, gdy będą blisko mety. W pewnym
momencie zauważył, że rozwiązał mu się but. Uklęknął na chwilę, by zawiązać
sznurówki, co chwila podnosząc głowę, by nie stracić zespołu z oczu. Jego
drżące ręce nie chciały współpracować, ostatecznie zrobił supeł i wepchnął
sznurówki do środka. Jednak gdy wstał, po jego grupie nie było ani śladu.
- Cholera jasna - wysyczał i
puścił się w pogoń.
Był zupełnie wyczerpany, marzył o
szklance wody. Liczył na to, że gdzieś na niego czekają, że ich dogodni.
Dobiegając do dwóch rozbieżnych ścieżek, stracił całą nadzieję.
Prawo czy lewo, prawo czy lewo,
myślał.
Nigdy nie był dobry w orientacji
w terenie, od tego był GPS. Wybrał lewo, zdawało mu się, że w oddali majaczą
jakieś budynki. Z nieustającym bólem głowy, o suchym gardle i pustym żołądku,
pokłócony z Poe i rozdzielony z grupą, z Kylo, w środku lasu, Hux myślał, że
już gorzej być nie może. Zmienił zdanie, gdy kilkadziesiąt metrów dalej, krzywo
stanął, wywalając się na ścieżkę. Próbował się podnieść, jednak paraliżujący
ból, promieniujący od kostki na całą nogę, skutecznie utrudniał stanie prosto,
a co dopiero bieg. Przeklinał pod nosem siebie i całą tę cholerną wycieczkę.
Nie wiedząc, co powinien teraz zrobić, postanowił iść dalej ścieżką, licząc na
to, że spotka jakąkolwiek żywą duszę albo chęci do życia.
Kylo czekał na
Huxa na mecie. Chciał mu powiedzieć, że miał najlepszy czas w całej szkole i że
jak tylko wrócą robi pizzę dla uczczenia, ale gdy ujrzał grupę na horyzoncie,
od razu wiedział, że coś jest nie tak. Wszyscy byli bladzi, przerażeni.
I nie było z nimi Huxa.
Wybiegł do przodu.
- Gdzie Hux?! - krzyknął do
Poego.
- Zgubił się, nie wiem kiedy i…
- JAK TO SIĘ KURWA ZGUBIŁ?!
Był już przy nich, chwycił
Damerona za kołnierz i nim potrząsnął.
- Mów, bo cię zapierdolę -
warknął.
- Po ostatnim punkcie, koło
rozwidlenia, musiał w nie skręcić- wydukał Poe, starając się oswobodzić.
- Odwal się od niego! - Kylo
nawet nie zauważył Finna rzucającego się mu na plecy, po chwili zareagowała też
Rey.
Jakby nie był wystarczająco
wściekły.
- Wyślą nauczycieli, Kylo -
starała się go uspokoić Rey. - Przecież nic mu się nie może stać, to tylko las
i…
- I zaraz będzie się ściemniać, a
Hux ma orientację gorszą od ślepego! - Puścił w końcu Poe i wyrwał się Finnowi.
Miał chęć ich wszystkich zabić. - Idę po niego.
Podbiegł do nich opiekun
wycieczki od razu rozkazując wrócić im do miejsca noclegu. Oczywiście Kylo nie
miał zamiaru się posłuchać, a gdy opiekun szarpnął go za ramię, aby go
powstrzymać, po prostu go walnął.
Konsekwencje później.
Teraz Hux.
- Jak ktoś spróbuje zadzwonić z
tym do jego rodziców, to już jest martwy - rzucił na odchodnym i pobiegł w głąb
lasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz