Niedługo później siedział w
samochodzie Phasmy, będąc w drodze do Kylo.
Naprawi to teraz albo nigdy.
- Wyznasz mu teraz miłość, czy o co chodzi? - dopytywała
dziewczyna.
- Nie, ale wyjaśnię kilka rzeczy. Przeproszę go. Dalej niech
się dzieje, co chce - powiedział.
Phasma zagwizdała z podziwem.
- W sumie to nawet lepiej, niż jakbyś miał mu wyznać miłość,
to by było trochę lamerskie w tej sytuacji - stwierdziła, przypominając sobie
wszystkie filmy dla nastolatek, które uwielbiała, nim liceum zniszczyło jej
nadzieje.
Gdzieś w środeczku czuła niemałe podekscytowanie, że bierze
udział w tak kliszowym scenariuszu. Taka grzeszna przyjemność, której rzecz
jasna nie okazywała z zewnątrz.
- I tak jestem strasznym frajerem, więc co za różnica -
mruknął, patrząc przez szybę na mijane światła.
- Nie jesteś frajerem, jesteś zakochany.
Hux był pewien, że zwymiotuje, jak tylko wysiądzie z auta.
Nie wiedział, co powie, nie myślał o niczym. Zaczął jednak wątpić, czy dobrze
robi. Ale nie było już odwrotu, Phasma by na to nie pozwoliła. Gdyby się
rozmyślił, pewnie poszłaby sama.
Gdy dojechali, Hux ociągał się z
wyjściem z samochodu. Wszystkie światła w domu były zgaszone, może gdzieś
wyszedł?
- No idź, nie mam całej nocy - nalegała Phasma.
Czuł jak waliło mu serce, jak przyspieszył oddech. Zacisnął
dłonie w pięści. Teraz albo nigdy. Wyszedł i trzasnął drzwiami. Przeszedł pod
drzwi, przeklinając w myślach. Zadzwonił raz. Potem drugi, trzeci, czwarty.
Obrócił się do Phasmy. Ta, obserwując wszystko przez okno, pokazała mu kciuka w
górę. Komiczne. Czekał. Teraz spostrzegł, że nie ubrał żadnej kurtki, choć
niekoniecznie czuł zimno. Czekał i był niespokojny. Dziś albo się pogodzą, albo
zginie okropną śmiercią.
Kylo spał, gdy do dzwonek
rozbrzmiał po całym domu. Zastanawiał się, kto to może być. Czyżby jego mama
wróciła? Zapomniała czegoś bardzo ważnego? Niemożliwe, co najwyżej poprosiłaby
go, aby odesłał jej to pocztą. Boso, w dresach i rozciągniętej koszulce poszedł
otworzyć drzwi.
Gdy ujrzał bladą twarz Huxa, stanął jak wryty.
- Cześć - przywitał się Hux, zapominając jak się oddycha.
Kylo wyglądał na zdziwionego, Hux nie był tym faktem
zaskoczony, w końcu jak mógł się go spodziewać. Rozczochrane włosy, bose stopy,
zaspane spojrzenie - jakby został wyrwany z transu.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem cię przeprosić - powiedział bez zbędnych
wstępów.
Chciał to mieć za sobą, zanim zejdzie na zawał.
Kylo stanął przed nim z założonymi rękami, jakby się
spodziewał, że to żart i zaraz Armitage parsknie śmiechem wytykając mu, jak
beznadziejną porażką życiową jest. Nic takiego się jednak nie stało, Hux stał
przed nim dalej i czekał.
- Właź do środka, nie będziesz do cholery sterczał tu z tymi
kijkami.
Hux posłusznie wszedł do domu, nie zaszedł jednak daleko, bo
zatrzymał się na korytarzu. Niech Kylo tego nie odwleka, niech mu zada pytanie,
Hux był spanikowany do granic, jednak fakt, że Kylo nie trzasnął mu drzwiami
przed nosem dał mu jakąś nadzieję. Oparł kule o ścianę i stanął wyprostowany,
chciał chociaż w najmniejszy sposób nie wyglądać tak beznadziejnie jak się
czuł.
- Zachowałem się jak skończony dupek i masz prawo być na
mnie zły. Uderz mnie, jak chcesz, zasługuję na to - powiedział, nie mogąc już
znieść napięcia. - Nie powinienem cię tak traktować, przepraszam, że cię
ignorowałem i byłem tak chujowym i niewdzięcznym przyjacielem.
Kylo stał i patrzył. Nie mówił nic przez dłuższą, tak bardzo
okropną chwilę, po czym podszedł do Huxa. Armitage stał już prawie na baczność,
cała postawa Rena skłaniała go do stwierdzenia, że zaraz oberwie i to srogo.
Jego prawa dłoń uniosła się, a Hux przymrużył oczy.
- Jesteś deklem - mruknął przyciągając, go do siebie
ramieniem.
W jednej chwili z Rena zeszła cała złość. Ból zniknął. Czuł
się znów na miejscu.
Hux otworzył oczy dopiero, gdy
poczuł, jak Kylo obejmuje go, zamiast wysunąć mu pięścią w twarz. A
zdecydowanie zasługiwał na to drugie. Jednak, gdy zrozumiał, że jest bezpieczny,
przytulił Kylo. Jego serce nie przestawało bić szybciej niż powinno. Czy to
było takie proste? Czy wystarczyło przyjść i przyznać się do winy? Dlaczego
tyle się ociągał? Tak dawno go nie widział, nie dotykał, nie czuł. Wpadł
zupełnie, w tamtym momencie zrozumiał, że nie było już dla niego ratunku. Nic
innego nie miał już znaczenia.
- Przepraszam - powtórzył jeszcze raz.
Cieszył się, że Phasma nie może tego zobaczyć. Musiała
myśleć, że Kylo już dawno rozbił mu głowę o ścianę. Ale to też nie miało na tę
chwilę znaczenia.
- Hux? - Nie puścił go, bo bał się spojrzeć mu w oczy -
Dlaczego tak?
Hux nie wiedział, co powiedzieć. Dlaczego jak? Dlaczego
przeprasza? Dlaczego tak się stało? Nie mógł odpowiedzieć na to pytanie, było
za wcześnie.
- Nie wiem - wydusił w końcu. - Spanikowałem, bo nie
wiedziałem, co z tym wszystkim zrobić. A potem było jeszcze gorzej. I musiałem
to naprawić. Bo nie chcę się z tobą kłócić, Kylo, nie w taki bezsensowny
sposób.
Ren puścił go w końcu i zlustrował wzrokiem.
- Przyszedłeś tu na nogach?
- Nie, co ty, jak niby? - wskazał na kule. - Phasma mnie
przywiozła. Czeka w samochodzie, ale nie musimy się spieszyć.
- Przywiozła cię? - Ren spojrzał w kierunku podjazdu.
Poczuł ponowne ukłucie, po czym się otrząsnął. Hux tu był i to
dzięki Phasmie. Zamiast się rzucać, powinien być jej wdzięczny. Rozejrzał się
po salonie, było tu całkiem czysto, po czym mruknął:
- Zadzwoń do niej i powiedz, żeby przyszła. Nie będzie tam
przecież sterczeć.
- Rozwaliłem swój telefon - przyznał, zaciskając usta w
prostą linię.
- Jak to rozwaliłeś?
Chyba nie było już sensu wymyślać tłumaczeń, więc Hux
przyznawał się do wszytkiego po kolei.
- Rzuciłem nim o ścianę. Ojciec nie jest zadowolony, ale cóż
- wzruszył ramionami.
Kylo parsknął śmiechem.
- Zaraz wrócę - powiedział, zakładając buty.
Na dworze było zimno,
ale nie wychodził na długo. Gdy podszedł do auta, szyba opuściła się i
ujrzał kamienne oblicze Phasmy.
- Wiem, że to wygląda
jakbym właśnie popełnił morderstwo, a teraz starał się pozbyć świadka, ale spróbuj
mi zaufać, że po prostu zapraszam cię na herbatę.
Phasmie trochę opadła szczęka z wrażenia. W sumie była
gotowa dzwonić na pogotowie, a teraz zaczęła się zastanawiać nad policją.
Jednak wzrok Kylo wydawał się nie skrywać żadnych innych intencji.
- Okej? Dzięki, już idę - zgodziła się z rezerwą, ale
zasunęła szybę, wyciągnęła kluczyki i za chwilę była z Kylo na ścieżce do domu.
- Wszystko z wami w porządku? - upewniła się.
Nie przepadała za zmywaniem krwi z dywanu.
- Ta - mruknął. - Jeśli Hux nie zrobił sam sobie znowu
krzywdy, to nawet można podsumować tę sytuację jako niekolizyjną.
Phasma była pod wrażeniem.
Gdy weszli do środka, Hux ciągle
stał w korytarzu, oczekując na rozwój wydarzeń. Kylo zaprowadził ich do salonu
i sam powędrował do kuchni zaparzyć herbaty. Phasma z ciekawością rozglądała
się po domu Kylo. Był nieco większy od jej własnego, choć mogło się jej tak
wydawać przez pogaszone światła w innych pokojach i ogólną ciszę. Czuć było, że
byli sami.
- Nie spodziewałam się tego - przyznała Huxowi, gdy Kylo
wyszedł.
- Ja też nie - odparł.
Ostatecznie zeszło z niego całe napięcie, chyba stali na
stabilnym gruncie.
- Nie zabił cię, nie posiekał, nie udusił. Sukces.
- Ja was słyszę! - Kylo wrócił z trzema kubkami herbaty
ledwo utrzymując je w dłoniach.
- Masz reputację, Ren, cóż poradzę - puściła mu oczko.
To była dziwna sytuacja, jednak
Phasma przyzwyczajona była do spontanicznych wydarzeń, a herbatka u Kylo Rena
była z pewnością najmniej hardcorową, z jaką miała styczność. Szybko zmieniła
zdanie, gdy cisza między nimi zaczęła robić się już niezręczna. Wszyscy doszli
do jednakowego wniosku, że w trójkę nie mają o czym rozmawiać, sytuacja była co
najmniej absurdalna, a herbata była ciągle za gorąca, by się jej napić, więc
tak siedzieli i patrzyli jak kubki parują, dopóki Kylo się nie przełamał.
- W sumie to jak się poznaliście? - zapytał.
- Jezu, Kylo, czy to dąży do pytania nas o to, czy jesteśmy
razem.
Kylo się obruszył, ale po chwili pokiwał głową. Reakcja Huxa
i Phasmy była natychmiastowa. Phasma wybuchnęła śmiechem, a Armitage schował
twarz w dłonie i kompletnie się załamał, zupełnie wątpiąc w swój gust. Tylko
Kylo siedział zdziwiony, nie rozumiejąc reakcji. Dziewczyna otarła w końcu łzy
i zwróciła się do Kylo, których chyba nieco się zirytował, gdyż był kompletnie
poza żartem.
- Kylo, jakby ci to powiedzieć - zaczęła. - Może i lubię
Huxa, ale rudzi zdecydowanie nie są w moim typie.
Po ogromnym falstarcie, który
zaliczył Kylo rozmowa już poszła łatwiej. Phasma zaczęła opowiadać jak się
poznali, co właściwie było mało spektakularne, ale nie mniej komiczne, bo w
owym czasie popularność zdobywać zaczęła aplikacja Tinder. Phasma uznała, że to
może być ciekawa zabawa, poza tym zawsze to więcej ludzi, do których można
wkręcić się na imprezę, a także poszydzić z nieudolnych selfie czy
najgorszych opisów. Z określonym niewielkim zasięgiem, często wynajdowało jej
ludzi ze szkoły, w tym pewnego rudego pierwszoklasistę. Phasma kojarzyła go z
korytarzy czy rozdania nagród za różne konkursy, ale przede wszystkim z
wiecznie podbitych oczu czy solówek na korytarzach z jakimś emo chłopakiem.
Były to dwa sprzeczne obrazy, gdyż zazwyczaj takie kujony trzymają się na
uboczu, a bójki nie przeszkadzały Huxowi, by później rozmawiać z nauczycielami,
jakby byli starymi znajomymi. Z ciekawości przesunęła w prawo, sparowało ich.
Hux nigdy nie powiedział, czemu ją wybrał. Niedługo po tym, jak zaczęli
rozmawiać na czacie, w szkole, usunął Tindera, przyznając, że jednak nienawidzi
ludzi. Od słowa do piwa i się dogadali. Najbardziej połączyło ich szydzenie z
pijanych ludzi na imprezach ówczesnej drugiej A, na które Phasma go zabierała.
Drugim wielkim etapem były wakacje i “kwestia Damerona” jak to określała
blondynka, jednak o tym Kylo nie powiedziała.
- Miałeś Tinder? - parsknął Kylo.
- Miałem, czas przeszły - odparł Hux.
- Ale po co?
- Wszyscy wtedy mieli - wzruszył ramionami.
Prawdę mówiąc, chciał się upewnić, że naprawdę nie jest
nikim zainteresowany na głębszym poziomie. Aplikacja była beznadziejna w tym
aspekcie, ale poznanie Phasmy z pewnością było jakimś plusem.
- Ale wiesz, jakie miał śmieszne zdjęcia? - zaśmiała się
Phasma, przypominając sobie profil Armitage’a. - Poczekaj, chyba mam screeny.
Wyciągnęła telefon i zaczęła przeszukiwać galerię.
- Jak to masz screeny! - krzyknął Hux. - Ani się waż mu
pokazać!
Phasma, samej już płacząc ze śmiechu, pokazała Kylo profil
Armitage’a. Bardzo zła technika zdjęć w lustrze, kolejne miało chyba
prezentować jego mięśnie, jednak musiałby je jeszcze mieć, kolejne to kot,
następne także kot, aż w końcu on z kotem. Pierwszą wiadomością, jaką Phasma
wysłała Huxowi była propozycja kursu z selfie. Ta poważna, ale imitująca
pociągającą mina wyglądała bardzo ciekawie z kontrastem kota, który jakby
wszedł w kadr. No i to jednak pierwsza liceum. Nikt nie ma dobrych zdjęć w
pierwszej liceum.
- Ja wychodzę - ogłosił Hux, gdy Kylo nie mógł oderwać
wzroku od ekranu.
I rzeczywiście wstał i pokuśtykał do wyjścia. Stanął w
skarpetkach na wycieraczce i wyjął papierosy w kieszeni. Wróci, jak temat
zejdzie z upokarzania go, tymczasem relaks i tytoń.
Kylo pokręcił głową.
- Wyślij mi to.
- Jasne - zgodziła się, otwierając czat. - Dodam cię do
znajomych. Tylko mu nie mów, bo mnie zabije.
- Ciebie? - zaśmiał się. - Coś nie potrafię sobie wyobrazić.
Telefon zabrzęczał, gdy dostał zaproszenie. Kliknął, by
zaakceptować, po czym zauważył, że należą do podobnych grup i słuchają prawie
tych samych zespołów.
- Naprawdę lubisz
Parkway Drive?
- Wow, słuchasz czegoś poza emo pierdoleniem?
Prychnął.
- Oczywiście, że tak. Byłaś kiedyś na ich koncercie?
- Za kogo ty mnie uważasz Kylo. Byłam i to dwa razy.
- Pod barierką chociaż?
- Phi… Prawdziwa zabawa jest w środku młyna.
Polubił ją. Nawet umówili się na najbliższy koncert Stick to
Your Guns. Gdy Hux wrócił do środka, strząsając z siebie chłód, zastał ich
słuchających jakichś krzyków, miotających się na kanapie jakby ich opętało.
Jakoś nie połączył wątków, że oboje mają za głośny gust muzyczny. Ale może i
lepiej dla niego, nie będą go więcej ciągnąć do piekła koncertów metalowych.
Wszedł do salonu i zajął miejsce, tym razem, obok Kylo. Nawet uśmiechnął się
lekko widząc, jak ta dwójka się razem bawi.
Phasma przełączyła utwór.
- A to słyszałeś?
Kylo pokręcił głową po czym skupił się na piosence. Jak on w
ogóle mógł coś z tego wyłapać? Hux kompletnie nie rozumiał. W końcu muzyka
trochę przycichła, a on i Kylo siedzieli obok, stykając się ramionami i
kolanami. Niby nic, ale czuł jego ciepło.
Hux czuł na sobie znaczący wzrok Phasmy. Umyślnie wybrał
siedzenie obok Kylo, z jednej strony pragnienie dotyku rozrywało go od środka,
ale z drugiej, gdy Kylo był blisko, miał wrażenie, że wszyscy wiedzą, co Hux
myśli. Nie odsunął się, bo to by było dziwne. Ale niewiedza Kylo czyniła
wszystko takim trudnym.
Niedługo później Phasma i
Armitage zaczęli się zbierać, godzina była późna, a oni poniekąd wybiegli nagle
z domów. Dopili resztę herbaty, Kylo odprowadził gości do drzwi. Hux zauważył,
że Ren wyglądał o wiele lepiej niż gdy tu przyszedł. Ulżyło mu, że już po
wszystkim.
Kylo pomachał Phasmie, która powiedziała, że czeka na
najbliższy koncert, za to gdy w holu został tylko Hux, uśmiechnął się szeroko.
Dawno tak nie robił, wydawało mu się, że jego policzki są tak nie
przyzwyczajone, że zaraz pękną w kącikach.
- To widzimy się jutro w szkole, co? - zapytał Hux.
- Tak, postaram się nie zaspać - mruknął.
Znowu to samo. Pomachać, przytulić, nie zrobić nic? Czekał
na reakcję Huxa, nie chciał wszystkiego popsuć, kiedy ten wieczór był naprawdę
przyjemny.
Hux nienawidził tych momentów, bo były tak niezręcznie
niejasne. Czy coś mogło go zdradzić? Który ruch to było za dużo? Ale musieli
coś z tym robić, bo inaczej za każdym razem, gdy będą się żegnać, problem nie
zniknie. Przytulali się już nie raz, niezależnie od niesionych za tym uczuć.
Hux doszedł do wniosku, że dla Rena on ciągle jest neutralny. Dlatego odważył
się i go objął, nie za długo, nie za mocno. Na tyle, by go poczuć i nie zasnąć
potem w nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz