...

poniedziałek, 26 marca 2018

Antidotum na niepokój cz.31


Gdy Kylo wstał rano, miał podkrążone oczy i oddałby wszystko za kilka minut snu, ale, niestety,  musiał się zbierać. Wziął szybki prysznic, zjadł tosty na śniadanie i przewalił całe mieszkanie w poszukiwaniu słuchawek. Nie mógł przecież iść do tych wszystkich ludzi bez tarczy w postaci muzyki. Do szkoły jeździł autobusem lub na desce, gdy miał na późniejszą godzinę. Nie lubił jeździć komunikacją miejską, szczególnie, gdy spotykał w niej znajome twarze, ale nie miał wyboru, bo, w przeciwieństwie do Armitage’a, nie miał jeszcze prawa jazdy. Próbował, jednak nawet rozmyślanie o tym sprawiało, że miał ochotę zgnieść komuś krtań, najlepiej egzaminatorowi.

W autobusie było tak dużo ludzi, że musiał stać przy samym wyjściu, przez co nie unikał zaskoczonych i przerażonych spojrzeń uczniów, dopóki nie trafił na ciemne oczy Damerona.
Poe zdziwił się nieco, widząc Kylo. Nie spotykał go za często, prawdę mówiąc, nie spotykał go w ogóle. Ale ponieważ ich wzrok już się spotkał i skinęli głowami na powitanie, postanowił przepchnąć się przez tłum i stanąć obok Rena.

- Co za spotkanie, hm? - zagadnął, uśmiechając się jak to miał w zwyczaju.

Ren prychnął.

- Zwyczajne, Dameron. Jedziemy na zajęcia, w dodatku twoją ukochaną matematykę, więc oszczędź mi żartów, nie jestem w nastroju.

- Wow, nie musisz być od razu taki niemiły - powiedział.

Ren wyglądał na wyjątkowo niedostępnego, jednak Poe nie takie lody już przełamywał. Poza tym, taka okazja się może już nie powtórzyć.

- Coś ci się stało, że takiś nerwowy?

- Nie jestem nerwowy. Taką mam twarz.

Poe westchnął. Nie rozumiał, co Armitage w nim widział. Ale postanowił ciągnąć tę niezręczną rozmowę dalej.

- A co u Huxa? - zapytał, przyjmując obojętny ton, udając, że wcale go to nie obchodzi.

- Dlaczego pytasz mnie? Przecież nie chodziłem do szkoły od prawie dwóch tygodni - mruknął, szukając wzrokiem jakiegoś wolnego miejsca siedzącego.

Usiadłby i odseparował się od Poe. Dameron wzruszył ramionami.

- Przyjaźnicie się, co nie? Nie rozmawiał z tobą ostatnio albo nie zachowywał jakoś inaczej?

Poe nie za bardzo wiedział, jak bezpiecznie zbadać grunt, który był polem minowym. Ale chciał wiedzieć, czy Hux się odważył, chociaż sądząc po reakcji Kylo, nikłe był tego szanse.

Ren zmarszczył brwi. Tak, zachowywał się inaczej. I to bardzo.

- Zrobiłeś mu coś?

- Ja? - Poe niemal się zakrztusił tym słowem. - Ja nic… wiesz, tak pytam po prostu. Z troski - wyszczerzył się. - Też zauważyłem,  że jest nieco… inny. Zastanawiałem się, czy może coś wiesz.

- Nic nie wiem, a gdyby nawet, to nie twoja sprawa.

Kylo nie chciał współpracować, najwyraźniej nie chciał też dociekać, o co chodzi. Poe zastanawiał się, czy to Kylo był idiotą, czy to Armitage tak dobrze się ukrywał. Wiedział, że to limbo nie będzie trwać w nieskończoność, ale nie chciał się też narzucać. Dalej był zły na Huxa, czuł się oszukany. Ale Kylo niczemu tutaj nie zawinił, więc postanowił poczekać jeszcze trochę. Nie zamierzał jednak pozostawiać Kylo obojętnym.

- Wiesz co, dam ci koleżeńską radę, Ren - powiedział. - Obserwuj go uważnie, to zrozumiesz, o co mi chodzi. I nie daj się złapać w pułapkę.

- Pułapkę? O co ci niby chodzi?

- Czyli nic nie wiesz, co? - zastanowił się na głos.

Dojeżdżali właśnie do jakiegoś przystanku, do szkoły był ciągle kawałek, ale Poe nie zamierzał czekać. Gdy drzwi się otworzył, szarpnął za sobą Kylo i wyciągnął go na przystanek.

- Co ty kurwa robisz?

Odepchął Damerona od siebie. Miał ochotę rozwalić mu nos. Albo całą głowę, i tak nie będzie miał z niej pożytku.

- Uspokój się, co, ja tu naprawdę staram się być miły. Pogadaj ze mną chwilę i nie przejmuj się matmą, ja to załatwię - zapewniał.

- No mów, czego chcesz - warknął Kylo.

Nie zmniejszył dystansu, nie usiadł.

- Pogadajmy o Huxie, okej? Skoro już obaj doszliśmy do wniosku, że jest jakiś dziwny ostatnio. Jak wiele o nim wiesz? - stał twardo przed Kylo, minę miał jednak nieco nonszalancką.

- Co cię to kurwa obchodzi i czemu przyczepiłeś się do niego jak rzep do psiego ogona? Nie masz znajomych? Tego całego Finna czy Rey?

- Mam, o mnie się nie martw, ale to nie o nich teraz chodzi. Posłuchaj mnie, czy… - Nie za bardzo wiedział, od czego zacząć ani jak odpowiednio dobrać słowa, w sumie nigdy nie był specjalnie subtelny w wyrażaniu swoich myśli. -  Czy Hux kiedykolwiek opowiadał ci, co robił w lato?

Ren spojrzał na niego zaskoczony. Wielu pytań się spodziewał, ale nie tego.

- Większość lata siedzieliśmy razem.

- Och, naprawdę? No nie zgodzę się, bo przez połowę wakacji cię nie było. Ale o tym, że w tym czasie Hux spotykał się ze mną to pewnie nie wiesz, co?

Kylo zamurowało.

Tak, pojechał z rodzicami, nie, nie bawił się dobrze, większość wyjazdu pisał z Huxem. I nie było go jakieś dwa tygodnie, nie miesiąc.

- Szok, co nie? Dla mnie też, bo w sumie po nim najmniej bym się tego spodziewał - kontynuował. - Już się dowiedziałeś, że jestem gejem, ale wiedziałeś, że Hux też? Dowiedziałem się tego i owego, jak się spotykaliśmy. Ale nie o to mi chodzi, mówię ci to, żebyś miał świadomość, że Hux jest zwykłym dupkiem, który bawi się innymi dla jakiejś chorej satysfakcji – wziął wdech. - I zastanawiam się, czy już cię wciągnął w swoje gierki.

Kylo stał i patrzył się na Poe. Hux spotykał się z Dameronem. Większego szoku nie mógł już chyba przeżyć.

- Kłamiesz - warknął, po czym nagle wyobraził to sobie i parsknął śmiechem. - Naprawdę mam w to uwierzyć? Że Hux i ty?

Poe rozłożył ręce.

- Zrób z tym, co chcesz, ja mówię prawdę. Co więcej, to była jego inicjatywa. Nie znałem go tak dobrze, ale był przystojny, a w lato było nudno. Mówił o jakiejś próbie czy coś w ten deseń, byłem pewien, że się zgrywa, ale cóż, Hux tak samo szybko depcze zaufanie, jak je zdobywa. Po prostu na niego uważaj. Jeżeli chodzi o te sprawy, to z niego podły kłamca i manipulant, nic więcej - powiedział.

Obserwował, jak z twarzy Kylo odpływa krew, a ręce zaciskają się w pięści.

Nie zdążył się zasłonić.

Cios był silny, Ren nie powstrzymywał się ani trochę. Jeśli złamał mu nos, to trudno. Chciał go skopać, chciał go wepchać pod auto, chciał widzieć go martwego na ziemi.

- Nic o nim nie wiesz - powiedział, dziwnie spokojnie, widząc krew kapiącą na ziemię.

Poe chyba chciał coś powiedzieć, ale Kylo nie chciał słuchać. Szedł już w kierunku szkoły, choć wcale nie wiedział, czy pójdzie na lekcje.

Dameron powoli podnosił się z chodnika, przeklinając szpetnie. Dotknął nosa wierzchem dłoni - krew, no jasne. Ból promieniował na całą twarz, było mu niedobrze. Usiadł na przystanku, przetrząsając kieszenie w poszukiwaniu chusteczek. Mógł się spodziewać takiej reakcji, ale przynajmniej miał to za sobą. Kylo musiał się o tym dowiedzieć, może było to nieco podłe z jego strony, ale nie chciał dać Huxowi satysfakcji. Cierpliwie poczekał na kolejny autobus, do tej pory jego nos nie krwawił już tak intensywnie, ale był pewien, że był złamany. Kylo miał siłę, co by nie mówić. W drodze do szkoły spotkał Finna, który odprowadził go do gabinetu pielęgniarki. Poe obiecał, że wszystko wyjaśni mu później. Nie zjawił się na pierwszych dwóch lekcjach.


Hux szedł do szkoły w miarę dobrym nastroju, dobrym jak na jego standardy emocjonalne. Spadł z niego ciężar kłótni z Kylo i zdawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, mogli kontynuować przyjaźń bez większych kolizji. Zdziwił się, gdy nie zobaczył Rena na matematyce, zastanawiał się, czy było coś jeszcze, co zrobił źle. Kylo wpadł jednak do klasy dziesięć minut później, zdyszany.

- Zaspałeś? - zapytał Hux pogodnie, gdy drugi chłopak usiadł obok.

- Nie - odburknął.

Zaczął wyciągać zeszyt z plecaka i wtedy Hux zobaczył, że jego prawa dłoń jest pokryta krwią.

- Co ci się stało? - szepnął. Dopiero, gdy się przyjrzał zrozumiał, że to nie jego krew. - Co ty zrobiłeś?

- Nic.

- No przecież widzę krew, biłeś się? - dociekał.

Kylo wyszedł z domu po raz pierwszy od dwóch tygodni i już lała się krew na ulicach, kim był ten człowiek.

- Biłem, ciężej powiedzieć, że się – mruknął i spróbował zacząć notować, ale nie pozwalały na to słowa Poe.

Czy to wszystko prawda? O związku Huxa? O jego orientacji? O tym, że miałby go teraz wykorzystywać?

- Kto był tym szczęściarzem? - pytał dalej, chociaż Kylo nie wyglądał na skorego do rozmowy.

- Twój były.

Huxa zamurowało, przyspieszyło mu serce. Kylo nie mógł tego wiedzieć, nie miał prawa. Skąd wiedział? Hux domyślił się, że Dameron musiał się wygadać Kylo, za co oberwał. Z jednej strony mu się należało, z drugiej Kylo dowiedział się czegoś, co Armitage starał się za wszelką cenę ukryć. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co on teraz o nim myślał, Poe na pewno wszystko źle opowiedział, wszystkie jego niezrozumienia były teraz w głowie Kylo. Hux bał się spojrzeć w bok, tępo wpatrywał się w swój zeszyty, czując jak zimny pot spływa mu po karku. Nie wytłumaczy się z tego, nie miał nic na swoją obronę. Dzień wcześniej przeprosił Rena, a teraz głupi Poe rozwalił wszystko, co Hux odbudował. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje, ściskało go w brzuchu. Najgorsze było to, że nie wiedział, ile Kylo wie.

- Co ci powiedział? - zapytał w końcu, zaschło mu w gardle.

- Och - wydukał Kylo. - Czyli jednak nie kłamał?

Niespodziewanie Hux podniósł rękę, miał mechaniczne, nerwowe ruchy.

- Słucham - nauczycielka dała mu głos.

- Nie czuję się najlepiej, czy mogę wyjść? - zapytał. - Solo odprowadzi mnie do pielęgniarki.

Snoke niechętnie wypuszczała z lekcji kogokolwiek, jednak blada twarz Huxa nie pozostawiała wątpliwości, że coś było nie tak.

- A idźcie - powiedziała i wróciła do lekcji.

Kylo wziął ich plecaki, po czym wyprowadził Huxa z sali.

- Blef, czy naprawdę jest tak źle?

- To się okaże.

Poszli pod bibliotekę, czyli jedno z najmniej uczęszczanych miejsc w szkole. Ren nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Był na raz zły, smutny, roztrzęsiony, ale przede wszystkim rozdarty. Jedyny spokój wprowadzało wspomnienie widoku krwi Damerona.

- Co ci powiedział? - Hux powtórzył pytanie sprzed chwili.

- O nie - warknął nagle zmniejszając dystans między nimi. - Ty mi powiedz, jak to było. Zanim się do reszty wkurwię i coś rozwalę, chcę znać twoją wersję.

Hux westchnął, nie patrzył na Kylo, nie miał odwagi.

- Siadaj - powiedział, wskazując na pobliską ławkę. - Zanim w ogóle zacznę, musisz wiedzieć, że nie jestem w stanie wytworzyć uczuć.

- Brzmi jak wstęp do emo pamiętnika. A to ja piszę wiersze.

- Nie, ty nie rozumiesz - podniósł głos, ale opanował się. – Do pewnego czasu byłem pewien, że jestem aromantyczny, to odmiana aseksualizmu, tyle że nie chodzi o pociąg seksualny, a emocjonalny. W skrócie, nie jest się zdolnym kochać w sposób, w jaki, na przykład, ty to rozumiesz. Chciałem się upewnić, dziewczyny mnie nie pociągały, drogą eliminacji zostali jeszcze mężczyźni. Drogą przypadku padło na Poe.

- Naprawdę nie było lepszych kandydatów?

- To twój jedyny problem? - niemal się zaśmiał, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłonie. - Nie, żebym miał duży wybór. To się po prostu stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz