Gdy
Kylo wstał rano, miał podkrążone oczy i oddałby wszystko za kilka minut snu,
ale, niestety, musiał się zbierać. Wziął
szybki prysznic, zjadł tosty na śniadanie i przewalił całe mieszkanie w
poszukiwaniu słuchawek. Nie mógł przecież iść do tych wszystkich ludzi bez
tarczy w postaci muzyki. Do szkoły jeździł autobusem lub na desce, gdy miał na
późniejszą godzinę. Nie lubił jeździć komunikacją miejską, szczególnie, gdy
spotykał w niej znajome twarze, ale nie miał wyboru, bo, w przeciwieństwie do
Armitage’a, nie miał jeszcze prawa jazdy. Próbował, jednak nawet rozmyślanie o
tym sprawiało, że miał ochotę zgnieść komuś krtań, najlepiej egzaminatorowi.
W
autobusie było tak dużo ludzi, że musiał stać przy samym wyjściu, przez co nie
unikał zaskoczonych i przerażonych spojrzeń uczniów, dopóki nie trafił na
ciemne oczy Damerona.
Poe
zdziwił się nieco, widząc Kylo. Nie spotykał go za często, prawdę mówiąc, nie
spotykał go w ogóle. Ale ponieważ ich wzrok już się spotkał i skinęli głowami
na powitanie, postanowił przepchnąć się przez tłum i stanąć obok Rena.
- Co za spotkanie, hm? - zagadnął, uśmiechając się jak to miał w zwyczaju.
Ren
prychnął.
- Zwyczajne,
Dameron. Jedziemy na zajęcia, w dodatku twoją ukochaną matematykę, więc
oszczędź mi żartów, nie jestem w nastroju.
- Wow, nie musisz być od razu taki niemiły - powiedział.
Ren
wyglądał na wyjątkowo niedostępnego, jednak Poe nie takie lody już przełamywał.
Poza tym, taka okazja się może już nie powtórzyć.
- Coś ci się stało, że takiś nerwowy?
- Nie jestem nerwowy. Taką mam twarz.
Poe
westchnął. Nie rozumiał, co Armitage w nim widział. Ale postanowił ciągnąć tę
niezręczną rozmowę dalej.
- A co u Huxa? - zapytał, przyjmując obojętny ton, udając, że wcale go to
nie obchodzi.
- Dlaczego pytasz mnie? Przecież nie chodziłem do szkoły od prawie dwóch
tygodni - mruknął, szukając wzrokiem jakiegoś wolnego miejsca siedzącego.
Usiadłby
i odseparował się od Poe. Dameron wzruszył ramionami.
- Przyjaźnicie się, co nie? Nie rozmawiał z tobą ostatnio albo nie
zachowywał jakoś inaczej?
Poe
nie za bardzo wiedział, jak bezpiecznie zbadać grunt, który był polem minowym. Ale
chciał wiedzieć, czy Hux się odważył, chociaż sądząc po reakcji Kylo, nikłe był
tego szanse.
Ren
zmarszczył brwi. Tak, zachowywał się inaczej. I to bardzo.
- Zrobiłeś mu coś?
- Ja? - Poe niemal się zakrztusił tym słowem. - Ja
nic… wiesz, tak pytam po prostu. Z troski - wyszczerzył się. - Też zauważyłem, że jest nieco… inny. Zastanawiałem się, czy
może coś wiesz.
- Nic nie wiem, a gdyby nawet, to nie twoja sprawa.
Kylo
nie chciał współpracować, najwyraźniej nie chciał też dociekać, o co chodzi.
Poe zastanawiał się, czy to Kylo był idiotą, czy to Armitage tak dobrze się
ukrywał. Wiedział, że to limbo nie będzie trwać w nieskończoność, ale nie
chciał się też narzucać. Dalej był zły na Huxa, czuł się oszukany. Ale Kylo
niczemu tutaj nie zawinił, więc postanowił poczekać jeszcze trochę. Nie
zamierzał jednak pozostawiać Kylo obojętnym.
- Wiesz co, dam ci koleżeńską radę, Ren - powiedział. - Obserwuj go
uważnie, to zrozumiesz, o co mi chodzi. I nie daj się złapać w pułapkę.
- Pułapkę? O co ci niby chodzi?
- Czyli nic nie wiesz, co? - zastanowił się na głos.
Dojeżdżali
właśnie do jakiegoś przystanku, do szkoły był ciągle kawałek, ale Poe nie
zamierzał czekać. Gdy drzwi się otworzył, szarpnął za sobą Kylo i wyciągnął go
na przystanek.
- Co ty kurwa robisz?
Odepchął
Damerona od siebie. Miał ochotę rozwalić mu nos. Albo całą głowę, i tak nie
będzie miał z niej pożytku.
- Uspokój
się, co, ja tu naprawdę staram się być miły. Pogadaj ze mną chwilę i nie
przejmuj się matmą, ja to załatwię - zapewniał.
- No
mów, czego chcesz - warknął Kylo.
Nie
zmniejszył dystansu, nie usiadł.
- Pogadajmy
o Huxie, okej? Skoro już obaj doszliśmy do wniosku, że jest jakiś dziwny
ostatnio. Jak wiele o nim wiesz? - stał twardo przed Kylo, minę miał jednak
nieco nonszalancką.
- Co
cię to kurwa obchodzi i czemu przyczepiłeś się do niego jak rzep do psiego
ogona? Nie masz znajomych? Tego całego Finna czy Rey?
- Mam,
o mnie się nie martw, ale to nie o nich teraz chodzi. Posłuchaj mnie, czy… - Nie
za bardzo wiedział, od czego zacząć ani jak odpowiednio dobrać słowa, w sumie
nigdy nie był specjalnie subtelny w wyrażaniu swoich myśli. - Czy Hux
kiedykolwiek opowiadał ci, co robił w lato?
Ren
spojrzał na niego zaskoczony. Wielu pytań się spodziewał, ale nie tego.
- Większość
lata siedzieliśmy razem.
- Och,
naprawdę? No nie zgodzę się, bo przez połowę wakacji cię nie było. Ale o tym,
że w tym czasie Hux spotykał się ze mną to pewnie nie wiesz, co?
Kylo
zamurowało.
Tak,
pojechał z rodzicami, nie, nie bawił się dobrze, większość wyjazdu pisał z
Huxem. I nie było go jakieś dwa tygodnie, nie miesiąc.
- Szok,
co nie? Dla mnie też, bo w sumie po nim najmniej bym się tego spodziewał -
kontynuował. - Już się dowiedziałeś, że jestem gejem, ale wiedziałeś, że Hux
też? Dowiedziałem się tego i owego, jak się spotykaliśmy. Ale nie o to mi
chodzi, mówię ci to, żebyś miał świadomość, że Hux jest zwykłym dupkiem, który
bawi się innymi dla jakiejś chorej satysfakcji – wziął wdech. - I zastanawiam
się, czy już cię wciągnął w swoje gierki.
Kylo
stał i patrzył się na Poe. Hux spotykał się z Dameronem. Większego szoku nie
mógł już chyba przeżyć.
- Kłamiesz - warknął, po czym nagle wyobraził to sobie
i parsknął śmiechem. - Naprawdę mam w to uwierzyć? Że Hux i ty?
Poe
rozłożył ręce.
- Zrób z tym, co chcesz, ja mówię prawdę. Co więcej, to była jego
inicjatywa. Nie znałem go tak dobrze, ale był przystojny, a w lato było nudno.
Mówił o jakiejś próbie czy coś w ten deseń, byłem pewien, że się zgrywa, ale
cóż, Hux tak samo szybko depcze zaufanie, jak je zdobywa. Po prostu na niego
uważaj. Jeżeli chodzi o te sprawy, to z niego podły kłamca i manipulant, nic
więcej - powiedział.
Obserwował,
jak z twarzy Kylo odpływa krew, a ręce zaciskają się w pięści.
Nie
zdążył się zasłonić.
Cios
był silny, Ren nie powstrzymywał się ani trochę. Jeśli złamał mu nos, to
trudno. Chciał go skopać, chciał go wepchać pod auto, chciał widzieć go
martwego na ziemi.
- Nic
o nim nie wiesz - powiedział, dziwnie spokojnie, widząc krew kapiącą na ziemię.
Poe
chyba chciał coś powiedzieć, ale Kylo nie chciał słuchać. Szedł już w kierunku
szkoły, choć wcale nie wiedział, czy pójdzie na lekcje.
Dameron
powoli podnosił się z chodnika, przeklinając szpetnie. Dotknął nosa wierzchem
dłoni - krew, no jasne. Ból promieniował na całą twarz, było mu niedobrze.
Usiadł na przystanku, przetrząsając kieszenie w poszukiwaniu chusteczek. Mógł
się spodziewać takiej reakcji, ale przynajmniej miał to za sobą. Kylo musiał
się o tym dowiedzieć, może było to nieco podłe z jego strony, ale nie chciał
dać Huxowi satysfakcji. Cierpliwie poczekał na kolejny autobus, do tej pory jego
nos nie krwawił już tak intensywnie, ale był pewien, że był złamany. Kylo miał
siłę, co by nie mówić. W drodze do szkoły spotkał Finna, który odprowadził go
do gabinetu pielęgniarki. Poe obiecał, że wszystko wyjaśni mu później. Nie
zjawił się na pierwszych dwóch lekcjach.
Hux
szedł do szkoły w miarę dobrym nastroju, dobrym jak na jego standardy
emocjonalne. Spadł z niego ciężar kłótni z Kylo i zdawało się, że wszystko jest
na dobrej drodze, mogli kontynuować przyjaźń bez większych kolizji. Zdziwił się,
gdy nie zobaczył Rena na matematyce, zastanawiał się, czy było coś jeszcze, co
zrobił źle. Kylo wpadł jednak do klasy dziesięć minut później, zdyszany.
- Zaspałeś? - zapytał Hux pogodnie, gdy drugi chłopak usiadł obok.
- Nie - odburknął.
Zaczął
wyciągać zeszyt z plecaka i wtedy Hux zobaczył, że jego prawa dłoń jest pokryta
krwią.
- Co ci się stało? - szepnął. Dopiero, gdy się przyjrzał zrozumiał, że to
nie jego krew. - Co ty zrobiłeś?
- Nic.
- No przecież widzę krew, biłeś się? - dociekał.
Kylo
wyszedł z domu po raz pierwszy od dwóch tygodni i już lała się krew na ulicach,
kim był ten człowiek.
- Biłem, ciężej powiedzieć, że się – mruknął i spróbował zacząć notować,
ale nie pozwalały na to słowa Poe.
Czy
to wszystko prawda? O związku Huxa? O jego orientacji? O tym, że miałby go
teraz wykorzystywać?
- Kto
był tym szczęściarzem? - pytał dalej, chociaż Kylo nie wyglądał na skorego do
rozmowy.
- Twój
były.
Huxa
zamurowało, przyspieszyło mu serce. Kylo nie mógł tego wiedzieć, nie miał
prawa. Skąd wiedział? Hux domyślił się, że Dameron musiał się wygadać Kylo, za
co oberwał. Z jednej strony mu się należało, z drugiej Kylo dowiedział się
czegoś, co Armitage starał się za wszelką cenę ukryć. Nawet nie chciał sobie
wyobrażać, co on teraz o nim myślał, Poe na pewno wszystko źle opowiedział,
wszystkie jego niezrozumienia były teraz w głowie Kylo. Hux bał się spojrzeć w
bok, tępo wpatrywał się w swój zeszyty, czując jak zimny pot spływa mu po
karku. Nie wytłumaczy się z tego, nie miał nic na swoją obronę. Dzień wcześniej
przeprosił Rena, a teraz głupi Poe rozwalił wszystko, co Hux odbudował. Miał
wrażenie, że zaraz zemdleje, ściskało go w brzuchu. Najgorsze było to, że nie
wiedział, ile Kylo wie.
- Co
ci powiedział? - zapytał w końcu, zaschło mu w gardle.
- Och
- wydukał Kylo. - Czyli jednak nie kłamał?
Niespodziewanie
Hux podniósł rękę, miał mechaniczne, nerwowe ruchy.
- Słucham - nauczycielka dała mu głos.
- Nie
czuję się najlepiej, czy mogę wyjść? - zapytał. - Solo odprowadzi mnie do
pielęgniarki.
Snoke
niechętnie wypuszczała z lekcji kogokolwiek, jednak blada twarz Huxa nie
pozostawiała wątpliwości, że coś było nie tak.
- A idźcie - powiedziała i wróciła do lekcji.
Kylo
wziął ich plecaki, po czym wyprowadził Huxa z sali.
- Blef,
czy naprawdę jest tak źle?
- To
się okaże.
Poszli
pod bibliotekę, czyli jedno z najmniej uczęszczanych miejsc w szkole. Ren nie
wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Był na raz zły, smutny, roztrzęsiony, ale
przede wszystkim rozdarty. Jedyny spokój wprowadzało wspomnienie widoku krwi
Damerona.
- Co
ci powiedział? - Hux powtórzył pytanie sprzed chwili.
- O
nie - warknął nagle zmniejszając dystans między nimi. - Ty mi powiedz, jak to
było. Zanim się do reszty wkurwię i coś rozwalę, chcę znać twoją wersję.
Hux
westchnął, nie patrzył na Kylo, nie miał odwagi.
- Siadaj
- powiedział, wskazując na pobliską ławkę. - Zanim w ogóle zacznę, musisz
wiedzieć, że nie jestem w stanie wytworzyć uczuć.
- Brzmi
jak wstęp do emo pamiętnika. A to ja piszę wiersze.
- Nie,
ty nie rozumiesz - podniósł głos, ale opanował się. – Do pewnego czasu byłem
pewien, że jestem aromantyczny, to odmiana aseksualizmu, tyle że nie chodzi o
pociąg seksualny, a emocjonalny. W skrócie, nie jest się zdolnym kochać w
sposób, w jaki, na przykład, ty to rozumiesz. Chciałem się upewnić, dziewczyny
mnie nie pociągały, drogą eliminacji zostali jeszcze mężczyźni. Drogą przypadku
padło na Poe.
- Naprawdę
nie było lepszych kandydatów?
- To
twój jedyny problem? - niemal się zaśmiał, opierając łokcie na kolanach i
chowając twarz w dłonie. - Nie, żebym miał duży wybór. To się po prostu stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz